Baby blues? A może depresja?
Zanim przejdziemy do omawiania sposobów poprawienia swojej samooceny – kilka uwag na temat ewentualnych zagrożeń, czyhających na młodą mamę po urodzeniu się dziecka.
Jednym z nich jest tzw. „baby blues” – to stan obniżonego samopoczucia, który występuje krótko po porodzie (około 3-5 doby) i trwa 2-3 tygodnie. Jego objawami jest pogorszenie nastroju, płaczliwość, kłopoty ze snem, obniżona samoocena, wrażenie nieradzenia sobie z obowiązkami, poczucie wyczerpania i irytacja. Baby blues jest efektem zarówno nowych obowiązków, jak i niewyspania oraz burzy hormonalnej, przychodzącej po porodzie.
Baby blues nie jest depresją, ale chwilowym „spadkiem sił” i szybko znika – zwłaszcza przy wsparciu ze strony partnera oraz rodziny. Jeśli więc jesteś zupełnie świeżo upieczoną mamą, daj sobie czas – poczujesz się lepiej najpóźniej za dwa, trzy tygodnie.
Drugim zagrożeniem - o wiele poważniejszym, jest poporodowa depresja. Jej symptomy są bardzo podobne do tych, które występuje przy baby blues, ale trwają dłużej: miesiące, a nawet lata. Depresja poporodowa jest groźnym zaburzeniem, które może doprowadzić nawet do wystąpienia prób samobójczych i zdecydowanie wymaga terapii oraz leczenia farmakologicznego. Dlatego jeśli minęło już kilka miesięcy od pojawienia się dziecka na świecie, a ty czujesz zmęczenie, smutek, masz niską samoocenę, jesteś płaczliwa i masz kłopoty ze snem – koniecznie odwiedź psychiatrę. Poniższe porady czy pomoc najbliższych nie będą w stanie ci pomóc!
Poprawianie samooceny związanej z wyglądem
Załóżmy jednak, że nie chodzi o baby blues czy depresję. Czujesz się dobrą mamą, nie masz kłopotów ze snem czy fatalnego samopoczucia, ale po prostu nie podoba ci się wygląd swojego ciała. Czujesz się zaniedbana, porównujesz się do innych mam, nie potrafisz otworzyć się w sypialni z powodu kompleksów. Co możesz zrobić, by znowu polubić siebie? Oto kilka propozycji.
Przestań porównywać swoje życie do matek blogerek.
Porównywanie się do blogerek bądź tzw. instamatek stanowi coraz częstszy problem, często kończący się ogromnymi problemami z zaakceptowaniem siebie oraz wizytami u terapeuty. Piękne wnętrza (w których życie musi być lżejsze), niezwykle zadbana mama (zawsze uśmiechnięta!), dziecko ubrane tak pięknie, że tylko westchnąć i niesamowite kadry, pokazujące szczęśliwe, rodzinne życie. A wejście do tego świata to tylko jedno kliknięcie!
Jeśli jesteś miłośniczką przeglądania takich kont, to na pewno doskonale znasz poczucie bycia gorszą, pojawiające się tuż po takim „seansie”. Rozglądasz się wokół i co widzisz? Bajzel, ty w dresie, a twoje pociecha nie zapozowałaby nawet, gdybyś ją ładnie poprosiła. Trudno nie pomyśleć, że ma się gorsze życie, prawda?
Problem w tym, że instamatki i blogerki pokazują na swoich stronach czy kontach tylko to, co chcą. Nie wiesz tego, że tuż przed wykonaniem zdjęcia na spacerze doszło do spięcia między blogerką a jej mężem. Że im się nie układa. Zręcznie można to ukryć za hasztagami: #miloscmojegozycia czy #najlepszytataever. Nie wiesz, że przed założeniem fantastycznej, musztardowej kurteczki dziecko instamatki zrobiło awanturę, bo chciało tę z Minnie. Przekonane zostało czekoladką. Nie wiesz, że choć zdjęcie pada na perfekcyjny salon i fantastyczny ład, w kuchni panuje bajzel nie z tej ziemi. Gdybyś tylko ją poznała – te blogerkę czy instamatkę, gdybyście zostały koleżankami, szybko zobaczyłabyś, że nie wszystko jest tak różowe, jak wygląda. Ale nie możesz tego wiedzieć, więc wpadasz w kompleksy. I jeśli tak jest – przestań oglądać te konta .
Zacznij korzystać z pomocy innych.
Problemem wielu mam, które czują się źle ze sobą, jest brak czasu na zadbanie o własne ciało – wielu rzeczy zwyczajnie nie da się zrobić przy dziecku. Dlatego, jeśli tylko masz taką możliwość, pozbądź się obaw i pozwól mamie, teściowej czy mężowi zaopiekować się malcem. Daj sobie pomóc, zamiast myśleć, że bez ciebie świat się skończy, a dziecko nie przeżyje twojej chwilowej nieobecności .
W czasie wolnym udaj się do kosmetyczki czy na zakupy. Kilka nowych ciuchów, odmieniona fryzura, gładsza skóra czy piękny manicure – takie drobiazgi natychmiast poprawiają samopoczucie.
Porzuć część obowiązków.
Wyznacz sobie pewne schematy, dzięki którym poczujesz się lepiej. Przykład? Codzienny, chociaż lekki makijaż. Zajmie ci to nie więcej niż 15 minut. Na przekór sobie, załóż na spacer z dzieckiem coś ładnego, porzuć jeansy, które zawsze zakładasz. Jeśli z powodu zadbania o siebie nie odkurzysz czasami mieszkania, zamówisz obiad, zamiast go przygotować – życie. Nie katuj się.
Porozmawiaj z partnerem o podziale obowiązków.
Jest też taka opcja, że nie masz siły na dbanie o siebie czy wychodzenie w tym celu z domu, bo cały dom stoi na twoich barkach. Co wówczas? Rozmowa! Porozmawiaj z partnerem o tym, że powinniście podzielić się nieco obowiązkami. On pracuje, ty jesteś na urlopie macierzyńskim, ale przecież doskonale wiadomo, że to praca na 24 godziny na dobę. Ty też potrzebujesz wyręczenia w obowiązkach i przerwy. Wówczas także na pewno znajdziesz więcej sił i ochoty na zbliżenia – których unikanie prawie zawsze towarzyszy niskiej samoocenie i zmęczeniu.
Przejdź na dietę.
Jeśli głównym źródłem twoich kompleksów jest z kolei masa ciała – nie ma rady, musisz zacząć się ruszać i zdrowiej odżywiać. Więcej informacji znajdziesz tutaj. Już kilka kilogramów mniej sprawi, że nabierzesz sił do pracy nad sobą, a co za tym – do lepszego samopoczucia.