8 faktów o tym, jak to jest, być rodzicem więcej niż jednego dziecka

Opowiem ci dzisiaj, jak to naprawdę jest być rodzicem więcej niż jednego dziecka. Co mnie zaskoczyło, co mnie urzekło, co sprawiło mi trudność. I jak bardzo moje wyobrażenia minęły się z rzeczywistością.

być rodzicem więcej niż jednego dziecka

Planujesz drugie dziecko, właśnie dowiedziałaś się o ciąży, a może jesteś tuż przed porodem? W każdym z tych przypadków na pewno zastanawiasz się, jak to tak naprawdę jest – mieć więcej dzieci. Niby widzisz to u znajomych, rodziny… ale to nie to samo, co we własnym ognisku domowym, prawda? Opowiem ci dzisiaj, jak to naprawdę jest.

1. Miłość do dziecka

Mówiliśmy o tym wielokrotnie, ale nigdy nie zaszkodzi powtórzyć – miłość do drugiego dziecka jest czymś równie naturalnym i wielkim, jak w przypadku pierworodnego. Zanim urodziłam drugiego syna, biłam się z myślami: „A jeśli go nie pokocham?”, „A jeśli nie pokocham go tak mocno, jak ubóstwianego starszaka?”, „A jeśli…?”.

Bzdura. Jeśli tylko masz podobne myśli, to włóż je od razu do szufladki w głowie, tej z napisem: „ewentualnie pomyślę o tym po porodzie”. Oczywiście wcale tak nie będzie, bo na 100% pokochasz drugie tak, jak ja – zachłannie i na zabój. Nie wiadomo gdzie te uczucia się mieszczą.

2. Kłótnie rodzeństwa

Ok, przyznaję – nie spodziewałam się, że będzie ich TYLE. Niby pamiętam, że ze swoimi braćmi kłóciłam się często, ale żeby tak non stop…? Kłótnie zaczynają się mniej więcej od momentu, gdy młodsze zaczyna pełzać (czytaj: ciągnąć, niszczyć, zjadać zabawki rodzeństwa). Potem jest już tylko gorzej. Obecnie mój młodszy syn ma 2,5 roku, mówi i… no cóż, walczą bez przerwy, nawet o kolor ręcznika, miseczki, miejsca przy stole, o zabawkach już nawet nie wspominam. Co gorsza – leją się, aż iskry lecą. I nigdy nikt się do niczego nie przyznaje!

Jako matka dwójki dzieci będziesz nieustannym mediatorem. W większości przypadków to dobrze – małe dzieci często potrzebują pomocy, wyjaśnień, wskazówek. Gdy jedno jest sporo młodsze, jest też słabsze i będziesz musiała ingerować. Z drugiej strony – przyznaję, że czasem zamykam drzwi od dziecięcego pokoju i rzucam przez nie: „Dogadajcie się, albo dam karę jednemu i drugiemu!”. Bywa, że nawet rzeczywiście się dogadują. Ale tylko bywa.

3. Wieczne  pretensje

Serio, aż czasem zachce ci się wyjść z domu i nie wracać przez… hm… dwa tygodnie. Starszy ma pretensje o to, że młodszy więcej może (czytaj: „a jak on ubabrał wszystko kremem, to nie krzyczałaś, tylko się śmiałaś!”), młodszy, gdy już zacznie ględzić, zarzuci ci, że wszystko może… starszy. Bo te wielkie zjeżdżalnie od 120 cm, bo może już jeździć na dużym koniu, bo może iść z kolegą sam na plac zabaw…

Jak na to reaguję? Najprościej. Starszemu odpowiadam: „Gdy ty byłeś w tym wieku, też się śmiałam z twojego brojenia, teraz liczę na to, że będziesz rozsądniejszy”, młodszemu: „Gdy ty będziesz w takim wieku, też będziesz mógł zjeżdżać na tej zjeżdżalni”. O dziwo, działa.

4. Czas dla dzieci

Chociaż oczyma wyobraźni widzisz waszą rodzinę razem, dla jej poprawnego funkcjonowania i budowania prawidłowych więzi między rodzeństwem konieczne jest poświęcenie każdemu z dzieci czasu… osobno. Nie tylko po to, aby uniknąć zazdrości. Także dlatego, że nie wszystko da się zrobić razem. Jeśli na zabawę we trójkę wybierzesz pokazywanie książeczek malcowi, to starszak padnie z nudów. Jeśli na rozmowę ze starszakiem, np. o jego szkolnych obawach, wybierzesz moment spędzania czasu we troje, to młodsze nie pozwoli wam jej spokojnie odbyć.

A tak poza tym – każde z dzieci potrzebuje czasem poczuć, że mama jest na chwilę tylko jego. Lubi słyszeć: „kocham cię bardzo, jesteś moim cudownym dzieckiem”, zamiast „kocham was”. Niestety, poświęcenie czasu każdemu z dzieci nie jest proste (ale możliwe do zrealizowania).

5. Wydatki na dzieci

Teoretycznie jeśli ma się drugie dziecko tej samej płci, to jest ekonomiczniej. W praktyce rozmiar nie ten, coś jest zniszczone, sezon nie pasuje, no i chciałoby się coś nowego, nie?

Więcej dzieci to więcej imprez urodzinowych i wizyt u fryzjera. Więcej bucików. Więcej leków i szczepionek. Więcej zabawek na Boże Narodzenie i duuużo więcej kasy wydanej w parku rozrywki dla dzieci. I jako mama dwóch chłopców śmiało mogę stwierdzić, że to także dużo więcej jedzenia. Wolę nie myśleć o okresie żarłocznych nastolatków!

6. Choroby u dzieci

Jakby to napisać, aby cię, mamo-już-niedługo-większej-ilości-dzieci, nie wystraszyć? Może zacznę od tego dobrego: lato ujdzie! Jednak pozostała część roku to zmaganie się z nieustającymi infekcjami. Starszak zapalenie ucha, młodszy oskrzeli. Kaszel, katar, kaszel, katar. Fortuna na leki. Ale to wszystko jest nic – bo dopiero, gdy pojawia się tzw. „jelitówka”, czujesz, co znaczy mieć dwoje lub troje dzieci. Chorują jak domino. Gdy już przetrzesz podłogę z wymiocin starszego i czoło z potu (uff, choroba zażegnana!), biegunką zaczyna drugie. To trwa okropnie długo.

7. Wyjścia z domu

Są trudniejsze, bardziej skomplikowane i wymagające lepszej organizacji. Czasem bywa problematycznie – np. wtedy, gdy starszak potrafi już jeździć na rowerze, a młodszy wyrósł już z fotelika rowerowego, ale na wycieczki jeszcze się „nie nadaje”. Obowiązuje podział ról – jeden rodzic pilnuje jednego dziecka. Najgorzej jednak (podobno) mają rodzice bliźniąt w wieku 1-2. Wchodzą do parku, a tylko machają sobie z daleka. Później jednak, gdy najmłodsza latorośl skończy 3 lata, spacery zaczynają być przyjemnością. Ja o tym jeszcze nie wiem – tak mi mówią.

8. Wielka  rodzina

Na koniec, jak zwykle, pozytywny akcent. Chociaż przed pojawieniem się drugiego dziecka zapewne nie poczuliście jego braku, to gdy ono już jest – czujecie się pełniejsi jako rodzina. Bogatsi, bardziej „na poważnie”. To, w połączeniu z radością, jaki daje rozwój dzieci na różnych etapach życia sprawia, że  mimo trudności, nie mówię „nie” trzeciemu dziecku. Bo te małe, kłócące się szkraby to naprawdę fantastyczna sprawa.

Autor
redakcja oseseka
fot.
Fotolia