Choroba dziecka, czyli ... koniec świata, dom się wali.

Skąd my to znamy – gorączka, nieprzytomne spojrzenie, płaczliwość, żałosne „mammaaaaaa", katar, kaszel, niespokojny oddech – no i zaczyna się.

chore dziecko okiem mamy

Tekst swój kieruję do wszystkich mam ze zdrowymi dziećmi, którym nagle przydarza się jakaś infekcja. Skąd my to znamy – gorączka, nieprzytomne spojrzenie, płaczliwość, żałosne „mammaaaaaa", katar, kaszel, niespokojny oddech – no i zaczyna się.

Wizyta u lekarza (spokojnie, to żadne zapalenie płuc czy oskrzeli, chociaż podczas badania dziecko krzyczy wniebogłosy jakby było obdzierane żywcem ze skóry), apteka, wreszcie z powrotem w domu. Po wojnie z wzięciem lekarstw i wmuszaniem jedzenia, być może apatycznej zabawie, czas na spanie. Oczywiście to mama musi usypiać, przy przydymionym świetle przytulająca dziecko, które jest takie rozpalone, tak ciężko oddycha, że i jej udziela się nastrój niepewności. To niby nic takiego, ale byłoby znacznie lepiej, gdyby mieć to już za sobą. Wolałaby już sama tę chorobę przebyć, aby tylko dziecko było zdrowe.
I już nic innego nie ma znaczenia. Wszystko inne poszło w odstawkę.

Ani praca, ani wszelkie inne takie niby ważne sprawy, nic już się nie liczy, tylko zdrowie naszej latorośli. Dni zlewają się w jedną całość, już nie rozróżniamy poniedziałku od wtorku, godziny dzienne przechodzą w wieczorne a potem nocne. (Po wyzdrowieniu dziecka mamy wrażenie jakby ktoś nam ukradł z życiorysu ten czas). Przypominają mi się sceny z dzieciństwa, mniej więcej od wieku przedszkolnego: jestem chora, leżę w łóżku, światło lampki delikatnie oświetla pokój. Boli mnie głowa z powodu gorączki, ale jestem zadowolona, że gorzkie lekarstwo już wzięte. Widzę zatroskaną twarz mamy, w końcu zmęczona zasypiam. Pamiętam, że kiedy robiło mi się lepiej i odzyskiwałam apetyt, wówczas mama przygotowywała specjalnie dla mnie moje ulubione przysmaki, np. pączki serowe. Dlatego tak bardzo lubiłam chorować... Mam jednak nadzieję, że moje dziecko nie pójdzie w ślady swojej mamy i nie będzie mieć takich upodobań...
Nie będę udawać, że wiem, co przeżywają rodzice dzieci przewlekle chorych – nie wiem i nie pragnę posiadać takiej wiedzy. Wiem tylko, że powiedzenie „najważniejsze, aby dziecko było zdrowe" nabiera prawdziwego znaczenia i nie jest wcale banalne. Dlatego chciałabym wszystkim, u progu 2010 roku, złożyć życzenia przede wszystkim zdrowia, a rodzicom z chorymi dziećmi – siły, optymizmu i małych cudów, na co dzień.

autor: Aneta Szaraniec-Sandecka

fot.
Fotolia