Pierwszy poród lotosowy został przeprowadzony w roku 1974 roku w Stanach Zjednoczonych. Od tego czasu jego popularność rośnie, a dzieci przychodzące na świat dzięki tej technice mają być spokojniejsze oraz – w życiu dorosłym, łagodniejsze. Zapowiada się ciekawie, dlaczego zatem specjaliści nie godzą się na poród lotosowy?
Na czym polega poród lotosowy?
Chociaż mówi się o porodzie lotosowym, właściwsza była nazwa „lotosowe pierwsze dni życia”. Poród lotosowy przebiega bowiem dokładnie tak, jak klasyczny poród siłami natury. Różnica pojawia się, gdy kobieta rodzi łożysko. O ile w typowym przypadku zostaje ono odcięte od dziecka wraz ze sporym kawałkiem pępowiny, o tyle przy porodzie lotosowym niczego się nie przecina. Dziecko zostaje połączone z łożyskiem przez trzy do dziesięciu dni – do czasu, gdy pępowina sama odpadnie od pępka.
Oczywiście w tym momencie u wielu osób nasuwa się pytanie – jak to możliwe? Czy łożysko się nie rozkłada? Jak można wytrzymać przy takim zapachu?
Rzeczywiście, łożysko zaczyna się rozkładać już w kilka godzin po porodzie. Aby zapobiec nieprzyjemnym zapachom, obmywa się je z krwi, zasypuje solą oraz płatkami kwiatów. Opieka nad dzieckiem jest w tym momencie oczywiście utrudniona, za każdym razem, gdy przenosimy dziecko, należy przenosić także łożysko, trudniejsze są także czynności pielęgnacyjne oraz ubieranie maluszka.
Dlaczego „lotosowy”?
Nazwa „lotosowy” pochodzi od lotosu, który ma oznaczać początek życia. Zgodnie z tą filozofią, czas między porodem a odpadnięciem pępowiny wraz z łożyskiem jest swego rodzaju świętem dziecka, wyjątkowym okresem, w którym harmonijnie wkracza ono w nasz świat. Ta harmonia ma z kolei skutkować spokojem dziecka, a w późniejszych latach jego życia – łagodnością charakteru.
Jak wspomnieliśmy, pierwszy poród lotosowy odbył się w roku 1974. Wpadła na niego pielęgniarka, która zajmowała się także jasnowidzeniem. Zainspirowana zachowaniem szympansów, które nie odgryzają pępowiny, ale czekają, aż odpadnie wraz z łożyskiem, postanowiła spróbować tego we własnym przypadku. Dlatego też o tym porodzie mówi się, że jest w pełni zgodny z naturą.
Poród lotosowy a opinie lekarzy
Wobec powyższego pojawia się pytanie – skoro poród lotosowy jest tak dobry dla dziecka, dlaczego nie ma możliwości skorzystania z takiej usługi w państwowym szpitalu (a także w wielu prywatnych placówkach)? Mianowicie, lekarze nie są tak entuzjastycznie nastawieni do porodu lotosowego, jak wiele kobiet pragnących powitać dziecko zgodnie z naturą. Do czego specjaliści mają największe zastrzeżenia?
- Zagrożenie z tytułu braku higieny. Największym zarzutem jest tutaj oczywiście zwiększona możliwość wystąpienia infekcji. Mimo przysypania solą czy płatkami kwiatów łożysko wciąż ulega rozkładowi – jest martwą tkanką rojącą się od bakterii i znajdującą się w pobliżu dziecka.
- Ryzyko mechanicznego urazu. W sytuacji, gdy pępowina nie zostaje odcięta, na jej końcu jest dość ciężkie łożysko, a pielęgnacja jest utrudniona, rośnie ryzyko przypadkowego wyrwania pępowiny z tworzącego się pępka. To z kolei może być źródłem bólu oraz początkiem infekcji.
- Ryzyko zakrzepicy. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że łożysko zawiera duże ilości tromboplastyn, czyli substancji odpowiadających za krzepnięcie krwi. Gdyby przeniknęły one do organizmu dziecka, mogłoby dojść nawet do jego śmierci wskutek zakrzepicy.
Dodatkowo należy podkreślić, że pozostawienie łożyska przy dziecku wcale nie jest zachowaniem często występującym w świecie zwierząt – co ma być argumentem zwolenników tej praktyki. Zwierzęta najczęściej odgryzają pępowinę po urodzeniu młodych i zjadają ją bądź pozbywają się jej.
Poród lotosowy – tak czy nie?
Na pytanie, czy poród lotosowy jest dobrym rozwiązaniem, każda mama musi odpowiedzieć sobie sama. Należy jednak wziąć pod uwagę możliwe zagrożenia zdrowotne dla noworodka, trudności w opiece nad dzieckiem (jakby na to nie patrzeć, wraz z dzieckiem musimy nosić kawałek gnijącej, dużej tkanki) oraz to, że w świetle aktualnej wiedzy medycznej nie ma żadnego dowodu, jakoby pozostawienie pępowiny nieodciętej dłużej, niż 3 minuty po porodzie, miało jakikolwiek pozytywny wpływ na dziecko.