Wyobraźmy sobie sytuację, która choć mrozi krew w żyłach, może zdarzyć się przy odrobinie nieuwagi. Otóż tracimy dziecko z oczu i nagle…
Wyobraźmy sobie sytuację, która – choć mrozi krew w żyłach, może zdarzyć się przy odrobinie nieuwagi. Otóż tracimy dziecko z oczu i nagle… nie możemy go znaleźć. Do kogo chcielibyśmy, aby nasza pociecha zwróciła się w pierwszej kolejności? Oczywiście do policjanta, gdyby akurat był w pobliżu. Problem w tym, że na skutek naszych błędów dziecko może się policji… bać.
A skoro będzie się bało, to nie zwróci się o pomoc. To zły scenariusz, warto więc robić wszystko, by dziecko doskonale wiedziało, kto jest jego przyjacielem, a kto wrogiem. Nie tylko w kontekście zagubienia się.
…to przyjdzie pan policjant i cię zabierze!”. Straszenie dziecka policją to jeden z wielu poważnych błędów, jakich dopuszczają się rodzice. Dodajmy choć jest to działanie mające wpływać na naszą i dziecka korzyść, to niestety nic to nie zmienia. Straszenie dziecka policją tylko po to, aby zaczęło zachowywać się tak, jak tego oczekujemy, może i będzie chwilowo skuteczne, ale sprawi też, że w świadomości dziecka powstanie skojarzenie: policjant – kara, coś złego, zagrożenie.
Warto też podkreślić, że po jakimś czasie dziecko zawsze orientuje się, że mama czy tata po prostu oszukują i żaden policjant się nie pojawi. Wówczas oprócz złamania autorytetu i dobrego wizerunku policjanta, niszczymy też wiarę dziecka w naszą prawdomówność.
Nie zawsze jednak przyczyną niechęci dziecka do policjanta jest straszenie. Warto zwrócić uwagę na to, jak reagujemy, gdy mamy kontrolę drogową albo otrzymujemy mandat. Rzucanie wulgaryzmami, widoczna nerwowość czy miotanie obelg pod kątem policjanta to coś, co dziecko obserwuje i z czego wyciąga wnioski.
Co więc robić, jeśli chcemy, aby nasza pociecha kojarzyła postać policjanta z pomocą i zaufaniem? Po pierwsze, jeśli dostaniesz już mandat, to wyjaśnij dziecku, dlaczego. Powiedz po prostu: „Zrobiłem źle, bo jechałem za szybko i dostałem karę. Tak jak ty ją dostajesz, gdy kogoś uderzysz, tak ja dostałem za zbyt szybką jazdę”.
W żadnym przypadku nie strasz też dziecka „złym policjantem”. Jeśli chcesz, aby malec przestał zachowywać się źle, to zapowiedz konsekwencje w postaci realnej kary.
Warto też raz na jakiś czas „przećwiczyć” schemat postępowania na wypadek, gdyby dziecko rzeczywiście się zagubiło. Podkreślajmy w takim przypadku, że panowie policjanci zawsze pomagają, a gdyby ich nie było – warto poprosić o pomoc np. panią sprzedającą w sklepie (ale niekoniecznie pana na ulicy).
Dlaczego niektóre dzieci nie boją się lekarza albo nawet pobierania krwi, a inne z kolei reagują histerią już tylko na widok białego kitla albo wcześniej – widząc przychodnię?
Za wyjątkowo wielkim strachem zwykle stoją poważniejsze problemy zdrowotne i konieczność częstego odwiedzania lekarza albo po prostu bardzo świeże wspomnienia np. ze szczepienia. Ale w wielu przypadkach przyczyną jest po prostu złe nastawienia, za którego powstaniem stoją mama i tata…
Po pierwsze, często – znowu – straszymy dziecko lekarzem. Zamiast mówić: „Nie martw się kochanie, pójdziemy do lekarza i on ci pomoże, na pewno da lekarstwo”, rzucamy: „Proszę bardzo, nie chcesz, nie jedz, ale potem będziemy biegać po lekarzach i nie będzie miło, zobaczysz!”. Ponownie – chęci dobre, ale nie tędy droga. Dziecko nie może kojarzyć lekarza z jakąkolwiek formą kary.
Po drugie, rzadko tłumaczymy dziecku, po co tak naprawdę idzie do lekarza. A to ma ogromne, niedocenione znaczenie! Zamiast więc skupiać się na tym, by dziecko uspokajać, zacznij mu opowiadać historię o specjalnych żołnierzach, które pan doktor wstrzyknie (szczepionka). Wyjaśniaj, w jakim celu przykłada się stetoskop i po co ogląda gardło. Świadome dziecko będzie mniej wystraszone!
W końcu po trzecie – okłamujemy dzieci. Mówimy „nie będzie bolało”, choć wiemy, że będzie. Malec nie może nam potem wierzyć, więc spodziewa się najgorszego przy każdej wizycie.
Dla odmiany, jeśli powiemy „dzisiaj trochę cię uszczypnie, bo będzie szczepienie” to dziecko, choć przestraszone, nie straci wiary w nasze słowa. I następnym razem uwierzy nam, gdy powiemy: „Pan doktor tylko sprawdzi, czy ładnie oddychasz.”
Na „deser” mamy dentystę – największy koszmar dla wielu dzieci. Jakie przyczyny stoją za strachem przed tym, który leczy nasze zęby?
Niepodważalnym błędem rodziców jest dopuszczenie do sytuacji, w której dziecko ma kontakt ze stomatologiem dopiero wtedy, kiedy boli je ząb. Wówczas na proces adaptacji, tak niezbędny dla powstania prawidłowego procesu kojarzenia, jest już zwyczajnie za późno.
Zapoznawajmy pociechę z gabinetem stomatologicznym już wtedy, kiedy nic się nie dzieje. Weźmy go na wizytę kontrolną, gdy ma dwa lata, niech miła pani dentystka pokaże mu fotel, lusterka, pozwoli usiąść i rozejrzeć się. I reagujmy na każdą plamkę na zębie, dzięki czemu leczenie będzie naprawdę bezbolesne.
Inna przyczyna strachu to… zasłyszane opowieści. Zdarza się, że w towarzystwie schodzimy na temat „koszmarów dentystycznych”. Jednak nigdy nie podejmujmy takich rozmów w towarzystwie dziecka, nawet, gdy pozornie zajmuje się ono czymś innym. Wszyscy wiemy, jak świetnymi słuchaczami są nasze pociechy.
Jeśli chcesz, aby twoja pociecha miała zaufanie do ludzi, do których powinna je mieć, zachowaj czujność. Nie tylko pod kątem słów kierowanych do samego dziecka, ale też do innych, gdy malec „tylko” słucha.