Co robić, gdy słyszymy od syna „Wolę bawić się lalkami” czy od córki „Sukienki są głupie”?
Jeszcze nie tak dawno cały świat dyskutował o filozofii gender. Prawie dwa lata temu 6-letni Argentyńczyk stał się Argentynką i to nie tylko w swojej wyobraźni, ale i w świetle prawa. Trudno jednoznacznie odnieść się do tych „nowości”. A jeszcze trudniej robi się, gdy to nasze własne dziecko zaczyna zachowywać się „nieszablonowo”. Co robić, gdy słyszymy od syna „Wolę bawić się lalkami” czy od córki „Sukienki są głupie”?
Niepokoje rodzica – czy z moim dzieckiem jest wszystko w porządku?
Zacznijmy od uczuć rodziców. Najczęściej takie, a nie inne zachowania rodziców rodzą duży niepokój. Nie mówimy jednak o sytuacji, gdy czterolatek zakłada sukienkę siostry i śmieje się do rozpuku (bo zwykle zachowuje się bardzo typowo dla swojej płci). Mówimy raczej o względnie stałym uporze i zachowaniu. Córka woli chłopięce ubrania, synek uparcie domaga się domku dla lalek i różowej czapki. W pewnym momencie rodzice zaczynają się bać – bo co, jeśli to nie tylko zabawa i ciekawość? Co, jeśli ono rzeczywiście ma problem z płcią? Co z tym robić?
Okres ciekawości i eksperymentów u dzieci
Lęk rodziców w dużej mierze wynika z tego, że lubimy stereotypy, przewidywalność i boimy się tego, co od tej przewidywalności odbiega. Dlatego tak łatwo przyjmujemy za oczywiste, że chłopcy powinni bawić się samochodzikami, dziewczynki lalkami, oni w niebieskim, one w różowym. Problem w tym, że dzieci tak proste i przewidywalne nie są.
Nasze dzieci są mistrzami obserwacji i istotami arcyciekawskimi. Ich spostrzeganie różnic między płciami nie kończy się na zauważeniu, że Zosia nie ma siusiaka. Widzą także, że Zosia nosi fajne cekiny albo Bartek ma zawsze super samochodzik. I w pewnym momencie zupełnie naturalne jest, że wchodzą w etap eksperymentu – chcą czegoś nowego, czegoś ciekawego, innego. Na przykład sukienki, chociaż wszyscy twierdzą, że chłopcy sukienek nie noszą. Bywa, że w grę wchodzi też bunt – „nie noszą? Właśnie, że noszą! Ja chcę!” Im bardziej tłumaczymy, że „nie no co ty… no może coś innego” tym bardziej dany „egzemplarz” się upiera. To, że reszta dzieci może się nie buntować wcale, a synek sąsiadki wręcz z „oburzeniem” reaguje na propozycję założenia sukienki, wcale o niczym nie świadczy. Dzieci są różne i do tego nie trzeba nikogo przekonywać, prawda?
W rzeczywistości etap kształtowania się tożsamości płciowej „na poważnie” przebiega dopiero u nastolatka. Większość tego, co dzieje się przedtem, śmiało można włożyć w ramki eksperymentu i zabawy. Co więc robić?
- Nie panikuj, gdy twój syn przychodzi i prosi, żebyś dała mu sukienkę siostry, bo on dzisiaj jest dziewczynką. Spójrz na to z innej strony – przedwczoraj był supermanem, wczoraj pająkiem, dzisiaj dziewczynką albo księżniczką. Ot co.
- Wyjdź ze stereotypowe myślenia. Kup synowi różowy sweter, jeśli mu się podoba a córce samochodzik. Gdy idziecie wybrać z synem zabawkę, nie omijajcie pogardliwie „różowego” regału ze słowami „Eee, to nie dla ciebie”. Czy istnieje jakikolwiek sensowny powód, dla którego pięciolatek nie miałby mieć zabawkowej kuchni, odkurzacza albo i lalki? Zwłaszcza, jeśli marzysz o tym, aby w przyszłości był fajnym mężczyzną, który nie unika obowiązków?
- Myśl logicznie. Najczęściej jest niestety tak, że gdy to dziewczynka wchodzi w „męski świat”, wzbudza serdeczny śmiech, czasem podziw. „Chłopczyca, łobuziara” – pięciolatka z samochodem w dłoni, wspinająca się na drzewo, budzi ciepłe uczucia. Gdy działa to w drugą stronę i to chłopczyk sięga po lalki i brokat – reakcje są inne, rodzice się niepokoją. Gdyby się zastanowić, to właściwie jest to szalenie krzywdzące, nawet głupie. Dziewczynki mogą „próbować” i być ciekawe, chłopcy już nie? To kompletnie nielogiczne, nie rób tego swojemu synowi.
- Bierz pod uwagę okoliczności. Chłopiec wychowujący się z dwiema siostrami będzie bawił się lalkami – to jasne, jak słońce. Dziewczynka mająca dwóch braci będzie chciała nosić spodnie i się bić. Do przewidzenia. Ignorowanie tak istotnych okoliczności zachowania dziecka jest wielkim nieporozumieniem.
A jednak coś nie tak…
Oczywiście nie wszystko, co dzieje się z kilkulatkiem, możemy zrzucić na karb rozwoju i naturalnej ciekawości. Czasem widzimy, że dzieje się coś niepokojącego i wtedy jedyne sensowne wyjście to udanie się do psychologa dziecięcego. Warto tam się udać, gdy dziecko reaguje złością na jakiekolwiek próby rozmowy o tym, że tak naprawdę jest chłopcem (dziewczynką), gdy nie ubierze się w rzeczy typowe dla swojej płci (np. na wesele – prędzej wpadnie z histerię, że nie może założyć sukienki), w końcu – gdy już od wielu miesięcy utrzymuje, że jego płeć jest inna, niż rzeczywiście jest.