Jeśli zjesz, to obiecuję…

Wygląda na to, że dzieci mają ogólny problem z przyjmowaniem jedzenia. Czy to prawda?

dziecko nie chce jeść niejadek

Uśmiechnięta pani w telewizji zachęca nas do tego, abyśmy podali dziecku wspaniały suplement diety, który pobudzi jego apetyt. Dzieciate koleżanki ze zrozumieniem kiwają głową podczas rozmów o tym, że nasza pociecha znowu nie chce jeść. Wygląda na to, że dzieci mają ogólny problem z przyjmowaniem jedzenia. Czy to prawda? Niekoniecznie.

W rzeczywistości bowiem problem leży nie w samym apetycie dzieci, co w podejściu ich rodziców. Namawiają, błagają, proszą i grożą – a wszystko dla jednego kotlecika. Gdzie popełniamy błąd i jak wyjść z błędnego koła niewłaściwego podejścia do apetytu?

Czy dziecko może się zagłodzić?

Wielu rodziców zachowuje się tak, jakby ich dziecko miało się zagłodzić, ponieważ nie zje obiadu. Zagłodzić, tj. umrzeć z głodu, nie poczuć burczenie w brzuchu (o tym za chwilę). Gdy malec odmawia jeszcze kolacji, a na śniadanie wypija tylko i wyłącznie dwa łyki mleka, zaczynamy się bardzo niepokoić. Niesłusznie. Po pierwsze, jak twierdzą specjaliści, zagłodzić się mogą tylko i wyłącznie dzieci z prawdziwymi zaburzeniami odżywiania. U tych malców ilości przyjmowanego pożywienia są rzeczywiście znikome, ale co ważniejsze – pojawiają się wyraźne tego skutki. Dziecko jest apatyczne, nie ma sił, wyniki krwi wskazują na nieprawidłowości. To sytuacja, która wymaga pomocy lekarskiej, ale która, zdaniem pediatrów, występuje niezwykle rzadko.

Po drugie, zagłodzić się mogą tylko dzieci, które rzeczywiście nic nie jedzą. A wiele dzieci je, tylko my, rodzice, nie rejestrujemy przyjmowanych pokarmów jako treściwe posiłki. To jednak nie znaczy, że nie „rejestruje” ich żołądek dziecka!

Przykład. Mama dwuletniego Adasia skarży się, że jej dziecko właściwie „nic nie je”. Jest zmartwiona i zaniepokojona. Jeśli jednak wypytamy dokładnie, krok po kroku, jak wygląda dzień malca, okazuje się, że dziecko zjada wystarczająco. Najpierw – w nocy. „No tak, jeszcze pije trochę mleka”. „Trochę” okazuje się być dwiema butelkami po 200ml. To dwie szklanki treściwego płynu, więc rano Adaś nie jest głodny. Nie ma nawet prawa być.

Jako, że dziecko nie je śniadania, zaniepokojona mama „przystaje” na coś z kategorii śmieciowego jedzenia. No dobrze, nie chcesz chlebka, to może chociaż parówkę. Malec zjada połowę, dla mamy to „nic”. Na spacerze malec dostaje pół paczki kukurydzianych chrupek oraz marchewkowy soczek. Właściwie nic, prawda? Po przyjściu do domu powinien być głodny. A nie jest! I znowu – nie może być. Gęsty sok przecierowy jest dla dziecka jak porcja zupy, o czym często zapominamy. Chrupki skutecznie wieńczą dzieło, nie doprowadzając do powstania uczucia głodu.

Adaś nie je obiadu, więc słychać groźne: „Trudno, nie dostaniesz nic innego, aż zgłodniejesz”. Problem w tym, że po obiedzie przychodzi ciocia i dziecko zjada cztery ciastka podane gościowi do kawy, za każdym razem słysząc „To już ostatnie, żebyś mi godzinę temu tak ładnie obiad zjadł, jak te ciastka!”. W międzyczasie Adaś popija w niekapku słodką herbatę. Potem przychodzi czas na kolację i… wiadomo już, jak będzie ona wyglądała. Co robi zatem zatroskana mama? Idzie do apteki i kupuje suplement diety – by jej niejadek w końcu zaczął jeść.

Nie zauważamy faktu, że nie pozwalamy naszemu dziecko zgłodnieć. Jak to zmienić?

  • Zapisuj każdą jedną rzecz, jaka trafia do żołądka malca. Każdy chrupek, każda łyżka płatków, każdy łyk mleka. To dla twojej informacji, ile tak naprawdę je twoja pociecha.
  • Nie podawaj soków – chyba, że w ramach deseru po zjedzonym obiedzie. Gdy dziecku chce się pić, daj mu czystą wodę. Nie chce? Trudno, poczekaj nawet i pół dnia albo i cały dzień. Uwierz – sięgnie po tę wodę, gdy organizm zacznie wysyłać mu prawdziwe sygnały o pragnieniu. 
  • Jeśli dziecko ma więcej niż rok, w nocy nie powinno już jeść (pić mleka). Gdy się tego domaga, zacznij program „wychodzenia” z tego problemu, stopniowo coraz mocniej rozcieńczając mleko wodą. W końcu podawaj tylko wodę.
  • Nie bój się tego, że dziecko zgłodnieje! Jeśli naprawdę nic nie zje przez cały dzień, to szansa na to, że zasmakuje mu pożywna kolacja, jest ogromna.

„Jeśli zjesz obiad, to dam ci…” – czyli starszak kontra jedzenie

W przypadku starszych dzieci problem niejedzenia pojawia się często w okolicach trzeciego roku życia. Dotąd super jedzące dziecko zaczyna nagle grymasić, woli inne aktywności, nie ma cierpliwości do siedzenia przy stole. Co robimy? Prosimy, grozimy, błagamy. I to też jest błąd.

Małe dzieci chłoną wszystko to, co mówią im rodzice. Tym bardziej zaskakujące jest, że tak niewielu kilkulatków wie, że mięso należy jeść, ponieważ ma ono żelazo i witaminy. Wiedzą natomiast, że rodzicom bardzo zależy, aby zjadły obiad. Tak bardzo, że często czeka je nagroda za łaskawe zjedzenie kilku ziemniaczków. Cóż, dzieci są bystre i doskonale korzystają z takiej właśnie wiedzy. Jak to zmienić?

Przede wszystkim regularnie tłumacz swojej latorośli, dlaczego jedzenie jest ważne. Niech temat zdrowego odżywiania regularnie pojawia się w waszym domu. Włącz mu bajkę, która tłumaczy, jak ważne są witaminy i minerały w diecie. Albo sama ją opowiedz!

Nie błagaj, nie groź, nie namawiaj. Zamiast tego, jak wyżej – jeśli dziecko nie chce jeść, najpierw pozwól mu poczuć głód. I tłumacz zdroworozsądkowo – „Przykro mi, ale nie możesz dostać ciastka. W ciastku nie ma witamin, a je trzeba najpierw uzupełnić. Nie zjadłeś obiadu, ale jeśli zjesz kolację, to pomyślimy o deserze”. W ten sposób twoja pociecha nie będzie miała wrażenia, że wyświadcza ci wielką przysługę, zgadzając się na kęs mięsa. I z czasem nauczy się, że jeść warto dla własnej przyjemności oraz zdrowia.

Autor
Karolina Wojtaś
fot.
Fotolia