Czego nie mówić, a co warto czasem powiedzieć tym, którzy marzą o dziecku.
„Doświadczeni starający się” często przestrzegają innych, by nie informować rodziny i znajomych o swoich planach i działaniach. „Daj spokój, usłyszycie setki głupich rad”, „Jeśli będzie się przedłużało albo coś pójdzie nie tak, to wszyscy będą was pouczać” – to tylko niektóre słowa ostrzeżenia.
Wobec tego warto zadać sobie pytanie, jak nie stać się kimś, przed kim inni będą się ostrzegać. Albo jak stać się osobą pełną taktu, zrozumienia i godną zaufania. Innymi słowy – czego nie mówić, a co warto czasem powiedzieć tym, którzy marzą o dziecku.
Ugryź się w język!
Na początek weźmy na tapetę listę idiotycznych porad, denerwujących żartów i irytujących komentarzy. Niemile widziane i niestety bardzo popularne to:
- Odpocznijcie, wyjedźcie gdzieś – wrócicie we troje!
Podchodząc do tematu z lekką dozą ironii – wakacyjne wyjazdy zdają się być tak skuteczne (przynajmniej w opinii publicznej), że lekarze, zamiast kierować pary na badania, od razu powinni wystawiać receptę pt. „Dwa tygodnie na Majorce” czy „Tydzień na Mazurach”. Ciekawe, dlaczego tego nie robią? Nie wiedzą, że wystarczy wyjechać, by wrócić z wyjazdu „już we troje”?
Intencje są zrozumiałe – chcemy powiedzieć parze, aby odpoczęła od starań, zajęła się sobą. Problem w tym, że przeceniamy czynniki psychologiczne. Wyjazd nie sprawi, że ona nagle uwolni jajeczko, a jemu polepszy się nasienie. A to przede wszystkim te kwestie muszą działać, gdy pojawia się pragnienie dziecka.
Jeśli chcesz pójść w tę stronę, to powiedz lepiej: „Słuchaj, widzę, że jesteś zmęczona i zrezygnowana. Może potrzeba wam chwila oddechu, wakacji? Nabierzecie sił na nowe starania". To zupełnie co innego.
- Musicie przestać o tym myśleć. Wyluzować!
„Wyluzuj” – to słowo, na które większość starających się o dziecko dostaje gęsiej skórki. Najciekawsze jest jednak to, że prawie zawsze pada przy tym „pokrzepiająca” historia, w stylu: „Bo wiesz, szwagierka Kasi, tej mojej kuzynki, też starała się dwa lata, w końcu sobie odpuściła i od razu zaszła!”.
Syty nie zrozumie głodnego, a osoba, która ma dzieci z „szybkich” ciąż nie zrozumie uczuć tej, której zajście w ciążę nie „wychodzi”. Gdyby rozumiała, wiedziałaby, że tego nie idzie odpuścić – wręcz przeciwnie, im dłużej nie widać dwóch kresek na teście, tym bardziej rośnie pragnienie ich ujrzenia. Można odpuścić sobie kwestie idealnego porządku w domu, ale nie dziecka! Można „wyluzować” pod kątem tolerancji spóźnień męża, ale nie strachu, że może dziecko nigdy się nie pojawi. Porada „wyluzujcie” jest nie tylko kompletnie nieprzydatna – jest też w wielu przypadkach niemożliwa, bo oznacza pewną zgodę na to, że tego dziecka może nie być w ogóle.
- Ale wam zazdroszczę, możecie się wyspać!
To trochę takie robienie idiotów z ludzi, którzy starają się o dziecko. Tak, jakby nie wiedzieli, że noworodek i niemowlę płacze i znacznie „redukuje” ilości snu – trzeba im to przypomnieć, to może poczują się lepiej, że tego nie mają. Dodatkowo, pojawia się taka sztuczna atmosfera pocieszania – „dzieci wcale nie są takie fajne, nie można pospać do 10”. Aż chce się spytać: „Jak jest tak źle, to czemu macie trójkę?”. Przecież oczywiste jest, że oni nie chcą się wysypiać. Chcą mieć zawalone noce, lulać brzdąca podobnego do nich obojga, narzekać na niedogodności, jak inni – chcą dziecka z całym jego „pakietem”. Daruj sobie zatem komentarze, które sprowadzają ich do „chcących ładnej dzidzi”.
- A spróbowałaś wiesiołka? Oleju lnianego? Buraczków z chrzanem? Znam numer do fajnego lekarza, czekaj, KONIECZNIE sobie zapisz!
Jeśli ktoś nie spyta cię o poradę, nie rób z siebie eksperta od robienia dzieci – bo przecież masz ich dwójkę. Nie uszczęśliwiaj na siłę, tłumacząc, co koniecznie oni muszą zrobić. Bo tak naprawdę „koniecznie” to oni muszą uprawiać seks i zapewne o tym wiedzą. Skuteczność całej setki dobrych rad w stylu: „trzymaj nogi przez pół godziny w górze” jest dość dyskusyjna, więc nie traktuj ich jak świętość.
- Oj, Marcin coś słabiutko. Pożyczę ci mojego Piotra, to raz dwa będziesz chodziła z brzuchem!
Teoretycznie powinno tu nastąpić gromkie „ha ha ha”. Jeśli jednak wybuch śmiechu się pojawia, to raczej jest on wymuszony. A co, jeśli on naprawdę ma kłopot z jakością nasienia? Takie słowa potrafią wówczas sprawiać ogromną przykrość. A podkreślanie, nawet w żartach, kto jest prawdziwym mężczyzną, a kto nie spełnia się w tej roli, jest zwyczajnie niesmaczne.
Jak być oparciem?
Wiesz już, jakich banałów unikać – nie nawijaj o wyjazdach, wyluzowaniu i nie żartuj, że pokażecie im może, jak to się robi. Zamiast tego, warto na przykład opowiedzieć o swoich doświadczeniach – jeśli są podobne. Słowa „Wiesz, my też staraliśmy się długo o Maćka, doskonale cię rozumiem. Co miesiąc płakałam nad testem, seks był już wymuszony, zaczęliśmy się kłócić. Domyślam się, że wam też nie jest łatwo” będą prawdziwym pocieszeniem. I jednocześnie zbudują u rozmówcy wiarę, że skoro wam się udało, to i im się uda.
Porady? Oczywiście, będą mile widziane – ale tylko w przypadku, gdy zostaniesz o nie poproszona. I raczej nie jako: „To ci na pewno pomoże, bo mi pomogło”, ale raczej „Warto tego spróbować, słyszałam wiele dobrych opinii”.
Czasami warto po prostu też posłuchać i… nie komentować za bardzo. Nie pocieszaj, nie radź, tylko powiedz zwyczajne „rozumiem, wiem, że musi być ci trudno”. To niewiele, ale i tak znacznie więcej, niż wszystkie te beznadziejne rady, komentarze i uwagi. Bo przecież czasem mniej znaczy… więcej.