Zanim zostałam mamą po raz drugi, nurtowały mnie dwie rzeczy – czy teraz poradzę sobie lepiej z opieką nad noworodkiem i czy będę potrafiła go kochać.
Z drugim dzieckiem powinno pójść łatwiej – tak sądzi wiele kobiet, które dowiadują o swoim (ponownie) odmiennym stanie. Czy rzeczywiście tak jest? Na jakie błędy warto uważać, co może cię kompletnie zaskoczyć i czy znajdziesz w swoim sercu jeszcze miejsce na miłość, skoro na zabój kochasz pierwsze dziecko? Cóż, najlepiej dowiedzieć się tego wszystkiego u źródła. Oto, jak było u nas.
Zanim przyszło na świat moje drugie dziecko, nurtowały mnie właściwie tylko dwie rzeczy – czy tym razem poradzę sobie lepiej z opieką nad noworodkiem i czy będę potrafiła go kochać. Przecież uwielbiam, do szaleństwa ubóstwiam już jedno dziecko! Odpowiedzi przyszły bardzo szybko i były równie zaskakujące, jak cała reszta spraw, o których nie pomyślałam w ciąży. Ciekawa?
Porównywanie swoich dzieci
Obiecałaś sobie, że nie będziesz porównywać swoich dzieci? Otóż moja droga – będziesz. Od tej pory będziesz robiła to zawsze i to tak często, że nigdy byś siebie o to nie przypuszczała. Zacznie się od porodu. Ile rodziłaś z synem, a ile z córką. I właściwie dlaczego to trwa tak długo, skoro z Bartkiem były tylko dwie godziny. Albo inaczej – będziesz miło zaskoczona, powtarzając: „Rany, jak super, jestem w szoku, że tak szybko, bo z Zuzią…”.
Kolejne porównanie nastąpi, gdy zobaczysz swoje dziecko. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że z początku poczujesz coś na kształt deja vu. Bo drugie będzie niemal identyczne, jak pierwsze. Możesz wtedy poczuć ulgę – już to przerabiałaś, będzie dobrze. Otóż nie, moja droga, nie będzie. Nawet, jeśli twoje drugie dziecko jest identyczne, jak pierwsze, niedługo da ci do zrozumienia, że jest innym człowiekiem. Bądź tego pewna.
Porównywanie dzieci będzie trwało… długo. Niby nie będziesz chciała tego robić, ale jakoś tak myśli same będą się nasuwały, że w sumie to on jeszcze nie raczkuje, a mógłby, bo Zosia kiedyś to w tym wieku już zasuwała. Albo że „wow, już stoi!” – zaskakujące, bo przecież jego brat nie garnął się do stania w ogóle.
W sumie nie ma w tym niczego złego, więc nie miej do siebie żalu. Uważaj tylko na moment, w którym myśli zamienią się w słowa. Gdy będziesz miała ochotę powiedzieć: „Spójrz, jak Marysia pięknie je!”, to ugryź się w język. To właśnie to porównywanie, którego chciałaś uniknąć.
Doświadczenie, a drugie dziecko
Sądzisz, że poradzisz sobie z wszystkim, bo przecież masz doświadczenie? To całkiem możliwe, ale tylko pod warunkiem, że masz już ósemkę dzieci i wiesz jedno – każde jest różne i niczego nie da się przewidzieć ;-).
Istnieją mamy, które rzeczywiście radzą sobie świetnie, bo mają dziecko „jedząco – śpiące” i robiące tylko to. Ale jeśli twoje takie nie będzie, to niestety – znowu poczujesz, że nie wiesz zbyt wiele. Co zaskakujące, twoje doświadczenie może ci wręcz… zaszkodzić!
W naszym przypadku było tak z… jedzeniem. Pierwsze miesiące życia mojego pierworodnego nauczyły mnie jednego – dziecko karmione piersią może być głodne. Trzydniowa walka o laktację (z wątpliwościami pt. „a może go przekarmiam?”), całodniowe leżenie w łóżku celem przystawiania piersi na każde pisknięcie, stosowanie się do zaleceń położnej, w końcu kapitulacja i odkrycie – moje dziecko było głodne. Z cierpiętnika śpiącego po 20 minut zmieniło się w największego śpiocha świata i w dodatku super spokojnego niemowlaka. Po pierwszej butli spało 7 godzin, a ja płakałam, że nie dałam mu jej wcześniej. Zasuszanie piersi? Ha, mleka następnego dnia po prostu nie było. Nie musiałam robić niczego.
Co zatem stało się, gdy urodził się mój drugi syn i płakał niemal non stop? Oczywiście uznałam, że jest głodny. Musi być głodny, to na pewno to - a ja nie popełnię tego błędu po raz drugi. Uzbrojona w butlę i piersi pełne mleka wciskałam któreś do ust syna na każde jego jęknięcie. Skutki były katastrofalne. Noworodek nie umiał „odmawiać”, więc zjadał tyle, że zapewne bolał go brzuch. Ulewał koszmarnie. A czasem wystarczyło go zapewne przytulić, ululać… Niby próbowałam, ale i tak szybko sięgałam po butlę. Z troski, z miłości, z doświadczenia.
Inaczej będzie z jedzeniem, inaczej będzie ze snem. Może się tak zdarzyć, że twoje maleństwo będzie spało 20 minut, a nie trzy godziny. I będziesz zastanawiała się, co z nim jest nie tak, skoro pierwsze spało tak długo. A ono może po prostu tak mieć. I jego także będziesz musiała się nauczyć.
Drugie dziecko – podwójne zmęczenie
Zanim napiszę o zmęczeniu, to mała uwaga – naprawdę nie będziesz żałować tego, że drugie dziecko się pojawiło. Wszystko to, co będzie się działo, będzie warte każdego poświęcenia – trochę jak z porodem. Skoro już to wiesz, to do rzeczy.
Będziesz bardzo zmęczona. Serio, bardzo. Właściwie to przez kilka pierwszych miesięcy będziesz bardziej egzystować z nadzieją na lepsze jutro, niż żyć. Życie z jednym dzieckiem, czyli to wcześniejsze, będzie ci się wydawało sielanką, coś w stylu biegania po łączce w piękny, letni dzień. Z dwójką zmęczenie jest nieporównywalne.
Zmienia się wszystko. Spacery z dwójką to uspokajanie młodszego i próby upilnowania starszego – zapomnij o błogiej ciszy pt. „prowadzę wózek i och, jak mi cudownie”. Zamiast tego będzie „ale kochanie, trochę ciszej”, „daj mi rękę albo trzymaj się wózka”, „stój tu grzecznie, muszę nakarmić Zuzię – hej, mówiłam, że masz stać tu grzecznie!” i tak dalej…
Wspólne z mężem zachwycanie się kaczuszką w kąpieli, mające rozbawić maluszka? O nie moja droga. Teraz będzie raczej „ty kąpiesz Jasia, ja Agatę”. Pół biedy, jeśli przy okazji się nie pokłócicie. Bo pierwsze miesiące z dwójką dzieci to miliard okazji do konfliktów. Nie, źle. Dziesięć miliardów.
Sen? Jasne, między pobudką jednego a drugiego. Bo jedno chce siku, a drugie… no tak, tego jeszcze możesz nie wiedzieć. Czegoś tam chce. Jedno ma koszmary, drugie zgłodniało. Oczywiście, że mogłabyś odespać w dzień, jak z pierwszym. Ale tego nie zrobisz, bo masz tryliard rzeczy do zrobienia. Więc będziesz napędzana czterema, czasem sześcioma godzinami snu. Spokojnie – da się.
Miłość
Po tym przygnębiającym opisie życia z dwójką dzieci ;-) czas na pocieszenie. Otóż moja droga, jeśli jesteś w ciąży, patrzysz na swoje pierwsze dziecko i zastanawiasz się (jak wiele mam), czy pokochasz drugie dziecko równie mocno – to tak, pokochasz. Znowu poczujesz to, co wcześniej – jedno spojrzenie na tego nowego człowieka i jesteś w stanie oddać za niego życie. Nie ma tu miejsca na dyskusje o tym, czy pokochasz mocniej, słabiej czy inaczej. Po prostu nagle miejsca w twoim sercu znajdzie się ogrom.
Co jeszcze cię czeka? Wielkie porcje wzruszenia. Bolesna kula w gardle, gdy będziesz przedstawiać malca starszakowi, a on się przywita, delikatnie go dotykając. Od teraz będą dla siebie niezwykle ważni, choć jeszcze tego nie wiedzą. Łzy w oczach, gdy odkryjesz, że jedynie twoje starsze dziecko jest w stanie doprowadzić młodsze do szaleńczego chichotu z czkawką. Zastygnięcie w bezruchu roztkliwienia, gdy podczas krzątania się usłyszysz, jak starsze dziecko mówi do młodszego słodkim tonem: „I co? Chcesz mleczka, tak? A kto tu tak ślicznie patrzy, co?” Twoje słowa w ustach starszego dziecka będą rozbrajające, więc po prostu… zastygniesz na chwilę.
Pojawienie się drugiego dziecka to początek nowej przygody. Doświadczenie… owszem, jest przydatne. Ale może się też zdarzyć, że znowu poczujesz się bezradna. A dzień później – zaskoczona czymś pozytywnym. Bo drugie dziecko, choć ma podobne do siebie rodzeństwo, to nowy człowiek. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.