Na czym polega metoda wychowawcza „time out” czy warto po nią sięgać?
Cudownie byłoby, gdyby nasze dzieci doskonale wiedziały, co im wolno, a czego nie. Niestety, to oczywiście nie jest takie proste, a my, szukając idealnych metod wychowawczych, często spotykamy się tez z propozycjami różnego rodzaju kar za niewłaściwe zachowanie. Do najpopularniejszych należy ta zwana „time out” albo „karnym jeżykiem”. Na czym polega i czy warto po nią sięgać?
Time out – na czym polega?
Gdyby przetłumaczyć ten anglojęzyczny zwrot w możliwie najbardziej dosłowny sposób, powiedzielibyśmy, że mamy do czynienia z „przerwą” czy „wyłączeniem”. O wiele trafniejsza jest jednak nazwa „izolacja”, bo to tak naprawdę o nią chodzi w tym rodzaju kary.
Mówiąc o „karnym jeżyku” mamy najczęściej na myśli miejsce, które wyodrębniamy specjalnie dla naszej pociechy i specjalnie po to, aby ochłonęła w przypadku, gdy opanują ją negatywne emocje. Może być to poduszka bądź cokolwiek innego. W momencie, kiedy dziecko zachowuje się źle i nie reaguje na upomnienia oraz ostrzeżenia, zostaje odesłane do takiego właśnie miejsca na kilka minut. To czas na ochłonięcie, przemyślenie swojego zachowania i w pewnym sensie kara w postaci pozbawienia dziecka uwagi pozostałych członków rodziny.
W przypadku „time – outów” częściej wysyłamy dziecko po prostu do swojego pokoju, każąc mu wrócić, gdy się uspokoi albo będzie gotowe zmienić swoje zachowanie oraz przeprosić i porozmawiać.
Kontrowersje wokół "karnego jeżyka"
Ten rodzaj metody wychowawczej wzbudza dość sporo kontrowersji. Istnieją mamy, które podkreślają, że chwilowe wykluczenie z życia rodzinnego i izolacja nie jest dobrą metodą wychowawczą i zdecydowanie lepiej działa zwyczajna rozmowa oraz tłumaczenie. Problem w tym, że jest to dość oderwana od codziennego życia metoda – nie zawsze mamy siły albo czas tłumaczyć po raz setny, że nie wolno bić mamy po twarzy.
Spore emocje wzbudza określenie „izolacja”, jednak nie możemy patrzeć na ten rodzaj kary w sposób czarno – biały. Nie zamykamy dziecka w ciemnej piwnicy i nie wysyłamy do rodziny na wieś na trzy miesiące, bo zbroiło. Przebywa z nami w tym samym mieszkaniu i w doskonale znanym sobie otoczeniu. Trudno zatem mówić tu o szczególnych krzywdach na psychice.
Ponadto, izolacja jest konsekwencją i przygotowaniem dziecka do życia w społeczeństwie. Jeśli nasza pociecha uderzy kolegę, to kolega nie będzie z nim rozmawiał na zasadzie: „Powiedz, dlaczego mnie uderzyłeś? Przecież ja ciebie nie biję” tylko po prostu „ukaże go”, obrażając się i ograniczając kontakt. Pewne zachowania wiążą się z konsekwencjami i nasza pociecha powinna być na to przygotowana.
Zalety metody time - out
Bardzo ważną zaletą tej metody wychowawczej jest fakt, iż w żaden sposób nie upokarza ona dziecka i nie ma absolutnie żadnego związku z przemocą. Wypraszając dziecko do jego pokoju, dajemy mu wyraźną informację, że jego zachowanie nie jest i nie będzie akceptowane. Pozwalamy mu też wyciszyć się w naturalny sposób i uspokoić emocje.
Kolejną korzyścią – równie istotną, jest ta, że uspokaja się także rodzic. Trudno o opanowanie, kiedy nasza pociecha właśnie „z pełną premedytacją” na nas pluje, powtarza niecenzuralne słowa, uderza rodzeństwo albo mimo naszych upomnień rysuje po ścianie. I zdecydowanie lepszym pomysłem jest odesłanie dziecka na „chwilę zastanowienia” do innego pokoju, niż ulegnięcie emocjom i głośny krzyk albo nawet uderzenie dziecka.
Spokojny rodzic i uspokojone dziecko to szansa na normalną rozmowę. Innymi słowy, zamiast krzyczeć, zaczynamy tłumaczyć dziecku, dlaczego zostało ukarane i dlaczego jego zachowanie nie jest dopuszczalne. Nie pozbawiamy go zatem wiedzy na temat złego zachowania! Nie mówimy „masz karę, bo ja tak powiedziałam!”. Tłumaczymy, gdy wszyscy ochłoną, co ma ogromne znaczenie choćby pod względem skupienia się dziecka na naszych słowach.
Wady
Dużą wadą tej metody wychowawczej jest to, iż nie można jej wprowadzać zbyt szybko. Dwulatek może jeszcze nie rozumieć, o co nam właściwie chodzi, dlatego „time out” zaleca się od trzeciego roku życia (chodzi także o poziom komunikatywności malca).
Jest to metoda, którą możemy stosować właściwie tylko w domu, co także jest sporą wadą. Nawet, jeśli nasze dziecko skandalicznie zachowuje się w sklepie, to karanie go karnym jeżykiem po powrocie do domu nie ma już większego sensu – malec nie pamięta już tych emocji i może nawet samego zachowania.
Alternatywy
Jeśli jednak uważasz, że „time – out” czy „karny jeżyk” to nie metoda dla was, spróbuj czegoś innego – może być to zabranie jakiegoś przywileju (jak na przykład odebranie zabawki na popołudnie czy zakaz oglądania bajek). Opcjonalnie możesz też za każdym razem po prostu rozmawiać z dzieckiem, chcąc uchronić je przed negatywnymi emocjami w związku z karą. Istnieje jednak duża obawa, że po jakimś czasie metoda ta okaże się dość męcząca i nieskuteczna.