Dla bezdzietnych wszystko sprowadza się do pytania: „gdzie?” Ci, których budzi rano słodkie gaworzenie lub gadulstwo, muszą najpierw przemyśleć kwestię: razem czy osobno.
Dla bezdzietnych wszystko sprowadza się do pytania: „gdzie?” Ci, których budzi rano słodkie gaworzenie lub gadulstwo, muszą najpierw przemyśleć kwestię: razem czy osobno. Specjalnie dla was przygotowaliśmy zestaw sygnałów, które niechybnie świadczą o tym, że czas już wyjść bez dzieci.
- Nie pamiętacie już, kiedy w ogóle byliście gdzieś bez dzieci!
I nie chodzi o wyjście do hipermarketu, gdy jedno jest w przedszkolu, a drugie pod opieką babci ;-). Mamy na myśli wyjście z prawdziwego zdarzenia. Takie, przed którym fryzjer, makijaż, super sukienka i garnitur to mus. Nie pamiętacie, szukacie w pamięci, a potem z wysiłkiem odnajdujecie imprezę sprzed dwóch – trzech lat? To znak, że już czas. Aby w małżeństwie wszystko leżało jak trzeba, trzeba czasem odetchnąć od ciągnących za koszulę rączek. Wyrzuty sumienia są głęboko niewskazane i bezzasadne.
- W waszym związku pojawia się mnóstwo konfliktów.
Masz wrażenie, że kłócicie się dosłownie o wszystko. W głowie pojawią się myśli o rozwodzie, a raz na jakiś czas zastanawiasz się, czy wy się w ogóle jeszcze chociaż odrobinę kochacie. Gdyby się jednak zastanowić, 99,9% tematów waszych konfliktów to sprawy raczej drobiazgowe. Jeśli taka sytuacja nasiliła się po tym, jak na świecie pojawiły się wasze dzieci, to idźcie na „dorosłego” Sylwestra w ramach eksperymentu – aby sprawdzić, czy będziecie umieli się bawić. W większości przypadków okazuje się, że nie tylko potraficie, ale nawet bawicie się przecudownie, a wasze uczucie zostaje odgrzebane spod pampersów, spraw przedszkolnych, ubranek, szczepień i małej ilości snu. Nie wierzysz? Sprawdź.
- Do niej: czujesz się zaniedbana.
Niby starasz się na co dzień, żeby tak nie było, ale brakuje ci świeżości w wyglądzie. Albo – a co tam, powiedzmy sobie prawdę – „staranie się na co dzień” wcale ci nie wychodzi! Masz wrażenie, że wciąż chodzisz w tych samych ubraniach, że twoje włosy nie pamiętają już fryzjera, a twoje sukienki na wyjścia są sprzed sześciu sezonów. I oczywiście przekłada się to na twoje samopoczucie, bo przekłada się u każdej kobiety. W takich okolicznościach zastrzyk świeżości w postaci jednorazowego zrobienia się na bóstwo jest jak lekarstwo.
Wszystko pięknie, ale:
Teoretycznie można by rzec – skoro podpisujecie się pod wszystkim powyższym, to nic, tylko szukać imprezy i rezerwować termin. My jednak powiemy – hola, hola. Są okoliczności, które nawet pomimo powyższego zestawienia, wskazują na konieczność pozostania w domu z dzieckiem. A zatem, lepiej nie ruszaj się z domu, jeżeli:
- Wasze (najmłodsze) dziecko ma dopiero kilka tygodni.
W większości przypadków wyjście w takiej sytuacji jest po prostu bezsensowne. Dlaczego?
Po pierwsze – rodzice i dziecko się dopiero uczą siebie nawzajem. Skoro zatem nawet wy czasem nie wiecie, o co mu chodzi i dlaczego płacze, to na pewno nie będzie wiedziała tego np. babcia. A w takich okolicznościach mama lubi być bardzo blisko.
Po drugie – maluch może nie mieć jeszcze ustalonego rytmu dnia i nocy. To skutecznie utrudnia myślenie w stylu: „Przestań, on na pewno śpi. Zawsze śpi o tej porze!”.
Po trzecie – mama zapewne karmi piersią. Piersi wypełniające się mlekiem są trochę jak przypominajka: „hej, nie jesteś tam, gdzie być powinnaś!” A tak poważnie – spędzenie połowy imprezy w łazience, z laktatorem, to kiepski pomysł.
Po czwarte – jeśli dziecko ma kolki, a ty zadzwonisz w momencie, kiedy ono właśnie płacze, to masz po imprezie. Nawet, jeśli zostaniesz, będziesz czuła się źle – instynkt każe wracać i tulić, szeptać, głaskać…
- Chcecie skorzystać z opieki kogoś niesprawdzonego.
Jeśli jako „dobrą opiekę” rozumiecie „opiekę tej sprawdzonej niani, która jeszcze u nas nie była, ale wszyscy ją polecają”, to niestety – nie o to chodzi. Dobra opiekunka to nie tylko ta, która sprawi, że dzieci będą bezpieczne, ale też ta, którą dzieci znają. A to oznacza rozstanie z wami bez stresu.
- Dziecko nagle zachoruje.
Tak bywa – już macie wychodzić, ona jest już „spod igły”, on pod krawatem, a tu nagle okazuje się, że wasza pociecha ma prawie 39 stopni gorączki. Jeżeli mowa o niemowlaku – cóż, musicie odpuścić. I tak jest już po spokojnej zabawie.
Zasadę tę można nieco nagiąć, jeśli zagorączkuje starsze dziecko, a wy zostaniecie jeszcze z godzinę, aby sprawdzić, jak malec reaguje na środek przeciwgorączkowy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, spóźnicie się, ale nadal możecie się dobrze bawić – oczywiście z zastrzeżeniem, że na wszelki wypadek któreś z was nie pije.