Rodzic ateista

Zwykle kwestia wiary nie jest problematyczna, dopóki… nie rodzi się dziecko.

rodzic ateista

Coraz mniej ludzi uczęszcza do kościoła i coraz więcej deklaruje ateizm. Zwykle kwestia wiary nie jest problematyczna, dopóki… nie rodzi się dziecko. Wówczas wszystko nabiera innego charakteru, a niewierzący rodzice stoją przed wieloma dylematami.

Najważniejszym pytaniem jest to, czy dziecko „udźwignie ciężar” drogi, jaką wybrali rodzice – drogi innej od tej, którą idzie większość rówieśników. A jeśli wychowanie w ateizmie może być dla niego zbyt trudne, to może odstąpić w kilku kwestiach? Robimy święta Bożego Narodzenia, ale nie chodzimy na msze? Wysyłamy do komunii, żeby nie czuło się gorsze? Jak „ugryźć” ten temat, aby wychowywać dziecko w zgodzie z własnymi przekonaniami, ale by go jednocześnie nie skrzywdzić?

Niekonsekwentny i strachliwy jak… polski rodzic - ateista

Powyższe pytania nie pojawiają się bez powodu. Nie od dzisiaj wiadomo, że mimo odsuwania się Polaków od kościoła, spora część ateistów wykazuje ogromny brak konsekwencji w swoich decyzjach – zwłaszcza, gdy chodzi o wychowanie dzieci. Nie wierzymy, ale chrzcimy, organizujemy komunie, święta, pozwalamy babci uczyć malca tego, w co sami nie wierzymy. Z jednej strony jest to zrozumiałe – w katolickim kraju tak jest po prostu wygodniej. Z drugiej – czy rzeczywiście dziecko ateistów musi czuć się skrzywdzone, jeśli rodzice podejmują inne decyzje? Niekoniecznie. I właśnie ten obszar życia może być świetnym przygotowaniem malca do tego, że nie wszystko, co inne, jest złe. Wychowywanie dziecka w braku wiary może być dla niego cenną lekcją, która pomoże mu stać się tolerancyjnym, asertywnym i odważnym.

 „Niektórzy ludzie wierzą…”

Skoro jesteście niewierzącymi rodzicami, nie przejawiajcie hipokryzji, organizując chrzciny. Jeśli brakuje wam odwagi i pewności w podejmowanych decyzjach już na gruncie poinformowania rodziny o kwestii swojej wiary, to tym trudniej będzie wam wykazać tę pewność w kontaktach z dzieckiem. Musicie zacząć od siebie i stanowczo powiedzieć „nie chrzcimy, jesteśmy niewierzący”. Dodatkowy plus takiej sytuacji jest taki, że w przyszłości nikt nie będzie (prawdopodobnie) opowiadał dziecku historii, których waszych zdaniem nie powinno ono słyszeć. Albo na przykład babcia nie będzie naciskała, żeby maluch modlił się „do bozi” i koniecznie uczył znaku krzyża.

Druga ważna kwestia to odróżnienie wychowania dziecka w duchu ateizmu od wychowania go w przekonaniu, że kościół katolicki jest zły – już zrozumienie różnicy powie nam wiele co do tego, jak postępować z dzieckiem. Mianowicie chodzi o to, aby w rozmowach z dzieckiem podkreślać, że ludzie mają prawo albo wierzyć albo… nie wierzyć. Nie „inni są głupi”, ale „każdemu należy się szacunek”. Jeśli sami będziemy tak uważać, łatwo będzie nam wyjaśniać dziecku nasze decyzje.

Przykład – gdy kilkulatek pyta, dlaczego jego koledzy chodzą do kościoła. Warto wyjaśnić, że jest taka religia, w której wierzy się w boga. I krótko nakreślić, na czym taka religia polega. Ale, co ważne, możemy też jednocześnie opowiedzieć dziecku o innych religiach! Bardzo istotne jest to, aby malec miał świadomość, że kwestie wiary nie są czarno – białe (wierzę w boga „katolickiego” albo nie) ale że na świecie istnieje wiele różnych „alternatyw”. A jego rodzice nie wierzą w żadną z nich. Oczywiście taki komunikat warto wzmocnić – „my z tatusiem wierzymy, że to, co się z nami dzieje, zależy od naszych decyzji i postępowania, a nie od tego, że ktoś, kogo nigdy nie widzieliśmy, za nas decyduje”. To bardzo ułatwi dziecku zrozumienie.

Teoria teorią…

Wielu rodziców podkreśla, że w porządku – teoria teorią, ale w praktyce wszystko wygląda zupełnie inaczej. Co powiedzieć dziecku, które nie chodzi na religię i pyta o powód? Czy nie będzie czuło się odrzucone? Jak wynagrodzić mu fakt, że inne dzieci dostają prezenty na komunię, a ono nie? A święta?

Cóż, w praktyce wszystko to wcale nie musi być takie trudne. Zaczynając od lekcji religii – tutaj warto wyjaśnić dziecku, że nie uczęszcza ono na takie lekcje, ponieważ wy, jako rodzina, nie wierzycie w boga. Dla wielu rodziców pocieszające jest to, że coraz więcej rodziców nie posyła dziecka na religię, więc rzadko już dochodzi do sytuacji, w której malec pozostaje sam.

Warto też oczywiście porozmawiać z dyrekcją szkoły o planie zajęć. Aby dziecko minimalnie odczuło ewentualne odseparowanie od grupy, lekcja religii mogłaby być ostatnią lub pierwszą.

Spędzająca wielu rodzicom kwestia komunii także jest do „załatwienia”. Wystarczy przecież zorganizować dziecku samą imprezę – np. z przebieraniem się w różne kostiumy. Albo przygotować „bal majowy” dla rówieśników malca i po wszystkim wręczyć smykowi duży prezent – jeśli zależy nam, aby także miało się czym chwalić w szkole.

Podobnie możemy podejść do wielu innych uroczystości. To, że nie robimy Wigilii, nie oznacza, że nie może nas odwiedzić Mikołaj. Warto jednak opowiedzieć dziecku historię o tym, kim on był naprawdę i podkreślić fakt, że przede wszystkim pomagał biednym. A to ceni się niezależnie od wiary.

Dziecko widzi świat tak, jak ty mu go pokażesz

„Moja mama mówi, że jak ktoś wierzy w boga to jest głupi i naiwny” i „Moja mama mówi, że można wierzyć w różnych bogów, ale my nie wierzymy w żadnego” – brzmi zupełnie inaczej, prawda? Pamiętaj, że dziecko rozumie świat w taki sposób, w jaki przedstawiają go rodzice. Żyjąc zatem w ateizmie, ucz go szacunku do zdania i wiary innych – dzięki temu, wypowiadając się tak, a nie inaczej, ono samo ma większe szanse na bycie szanowanym. 

Autor
Karolina Wojtaś
fot.
Fotolia