Kontrowersyjnie: z dzieckiem w restauracji

Pampersy zmieniane przy stoliku, naga pierś karmiąca niemowlę i rzucanie jedzeniem przez dziecko, gdzie leżą granice pewnych zachowań? Czy dziś obowiązują nas i nasze dzieci zasady dobrego wychowania?

restauracja z dzieckiem

Pampersy z zawartością zmieniane przy stoliku, naga pierś karmiąca niemowlę i rzucanie jedzeniem przez dziecko, gdzie leżą granice pewnych zachowań? Czy dziś obowiązują nas i nasze dzieci zasady dobrego wychowania? Opublikowany jakiś czas temu felieton dziennikarki „Gazety Wyborczej” rozpętał w Internecie prawdziwą burzę. Autorka, która była świadkiem przewijania dziecka tuż obok własnego stolika, stanowczo wyraziła swoje zdanie na temat takich praktyk. I… spotkała się z ostrą krytyką. Czy słusznie?

W obliczu tego medialnego sporu warto zastanowić się dokładnie, gdzie rzeczywiście leżą granice pewnych zachowań i jak właściwie powinniśmy zachować się, aby nie mieć sobie nic do zarzucenia. Warto jednak odnieść się do tematu wieloaspektowo, a nie tylko z poziomu… pampersa.

Kupa przy stoliku – dlaczego nie?

Zdania dotyczące wyżej opisanej sprawy dzielą ludzi na dwie kategorie: tych, którzy twierdzą, że jest to zachowanie absolutnie niedopuszczalne oraz tych podkreślających , że mamy często nie mają wyjścia. Wszystko wskazuje na to, że rację mają ci pierwsi. Dlaczego?

Po pierwsze, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z półroczniakiem czy dziesięciolatkiem, kupa pozostaje… kupą. Wydaje znany wszystkim odór, wygląda okropnie, jest po prostu czymś, co natychmiast wzbudza w nas uczucie obrzydzenia. Połączenie dwóch tak bardzo odrębnych kwestii – jedzenia i wydalania w tak bliskim kontakcie kłóci  się z naszym wychowaniem, zwyczajami i postrzeganiem zasad społecznych.

Po drugie, o czym mówi się zdecydowanie rzadziej, niż o estetycznych „walorach” takiej sytuacji - przewijanie dziecka w restauracji jest zwyczajnie sprzeczne… z zasadami sanepidu. Właśnie po to w obiektach wyznacza się toalety i monitoruje czystość pomieszczeń, aby nie dochodziło do zagrożeń epidemiologicznych. Oczywiście trudno podejrzewać, aby szybko zmieniona pieluszka stanowiła wielkie niebezpieczeństwo. Niemniej faktem jest, że już z punktu widzenia higieny nie powinniśmy podejmować takich czynności na sali, gdzie podaje się i spożywa posiłki.

Trzeci powód, dla którego zdecydowanie powinniśmy unikać przewijania dziecka przy stolikach z jedzeniem, został zupełnie pominięty. Albo – co bardziej prawdopodobne, nikt po prostu o nim nie pomyślał. O czym mowa? Otóż o… poszanowaniu godności dziecka. Bardzo często o niej zapominamy – tym częściej, im mniejsza jest nasza pociecha. Wstawiamy zdjęcia gołego malca do Internetu, rozmawiamy z wszystkimi dookoła o jego problemach natury intymnej i w końcu – wystawiamy na widok publiczny w sytuacji, w której sami nigdy nie chcielibyśmy się znaleźć. To, że dziecko nie czuje jeszcze zażenowania, odgrywa drugorzędną rolę. To my powinniśmy wychodzić z założenia, że nikt „ot tak” nie powinien mieć możliwości oglądania okolic intymnych naszej pociechy.

Szukanie argumentów w stylu: „Ale nie ma wyjścia” jest poniekąd „naciągnięciem” całej sprawy. Duża ilość lokali oraz możliwość sprawdzenia w Internecie czy telefonicznie ewentualnych udogodnień dla rodziców sprawia, że tak naprawdę wybranie odpowiedniego lokalu jest po prostu sprawą bardzo łatwą.

Gdy i dziecko zgłodnieje, czyli o karmieniu piersią

Kolejny temat, który wzbudza „restauracyjne” konflikty, to ten dotyczący karmienia – piersią, rzecz jasna. Matkom wielokrotnie zarzuca się, że „nie mają wstydu”, karmią dziecko ostentacyjnie i nie pozwalają innym skupić się na jedzeniu, czasem wzbudzając obrzydzenie. Karmiące mamy bronią się pytając retorycznie, co złego może być w karmieniu oseska?

Racja leży gdzieś pośrodku i można by ją nazwać „zdrowym rozsądkiem bez epatowania”. Oczywiście nie ma niczego złego w tym, że młoda mama nakarmi dziecko. Absurdem byłoby oczekiwanie, że karmiąca pójdzie „załatwić tę sprawę do toalety” – sugerujący takie rozwiązania powinni sami zastanowić się nad opcją zjedzenia tam posiłku.

Z drugiej strony, nie oznacza to, że nikogo nie będzie raziła zupełnie odkryta pierś albo próby „trafienia” do buzi malucha. Niekoniecznie mówimy tu o obrzydzeniu, choć i takich głosów nie brakuje. Często ludzie obserwujący tak intymną czynność czują się zwyczajnie zszokowani albo skrępowani – nie jesteśmy przyzwyczajeni do nagości w miejscach publicznych. I naga pierś, karmiąca czy nie, będzie dla wielu ludzi zbyt krępująca, aby umożliwić swobodne zachowanie.

Rozwiązanie jest banalne – wystarczy się po prostu okryć. Nawet niekoniecznie specjalną osłoną, którą możemy kupić (choć, swoją drogą, jest to super gadżet), ale nawet zwykłą pieluszką. Sobie gwarantujemy spokój i poczucie intymności, a innym – swobodę.

Krzyki, rzucanie jedzeniem, zaczepianie innych

Pampers pampersem, pierś piersią, ale… co jeszcze powinniśmy kontrolować, aby nie mieć sobie nic do zarzucenia? Oczywiście zachowanie naszych pociech!

Tym razem zacznijmy od drugiej strony. Od jakiegoś czasu można spotkać się z określeniami „ciągną za sobą dzieci do restauracji” czy nawet „nie wiadomo, po co im te bachory w miejscach publicznych”. Czasem pojawiają się pomysły na stworzenie knajpek „tylko dla dorosłych”. Wszystko to jest zdecydowanie przesadą, w której wyraźnie przemawia pogarda dla ludzi. A przy okazji zapomnienie, że dziecko jest człowiekiem. Nie bachorem czy bękartem, ale człowiekiem, który ma takie prawa do spędzenia czasu w restauracji, jak my. Nie dajmy sobie nigdy wmówić, że jest inaczej.

Z drugiej jednak strony – pamiętajmy, że restauracja jest miejscem publicznym i wymaga przestrzegania pewnych zasad. Wiek dziecka nie może być usprawiedliwieniem dla rzucania w kogoś jedzeniem, głośnego i monotonnego krzyczenia albo zaczepiania innych. Nawet, jeśli nasza pociecha ma opinię najsłodszej na świecie, to ludziom przy stoliku obok może nie być do śmiechu, gdy dziecko ich zaczepia.

Wbrew pozorom, wszystkie te sprawy związane z restauracją i dziećmi nie są tak skomplikowane, jak próbują to wykreować media. Tak naprawdę wystarczy odrobina zdrowego rozsądku i wyczucia, aby czuć się dobrze i wygodnie, jednocześnie nie utrudniając tego samego innym. 

Autor
Karolina Wojtaś
fot.
Fotolia