Cokolwiek nam się nie spodoba – wygłaszamy swoje stałe zdania, nasączone zniechęceniem i irytacją. I mamy wrażenie, że notorycznie mówimy to samo, bez efektów. Znasz to, prawda?
Wielu rodziców ma wrażenie, że ich codzienna komunikacja z dzieckiem sprowadza się do ciągłego strofowania, pouczania, „przywoływania do porządku”. Z jednej strony to przykre, z drugiej – chcemy przecież, żeby dziecko stosowało się do przyjętych zasad, chcemy wychować je w taki a nie inny sposób. Czy jednak można osiągnąć to tylko przez wieczne pouczanie? Cóż, niekoniecznie.
Komunikaty „z automatu”
„Jezu, ile razy mam ci powtarzać?!”, „Mówiłam ci, nie rób tego”, „Czyś ty oszalał?”, „Co mówiłam ci na ten temat?” – to komunikaty, których my, rodzice, każdego dnia używamy w dziesiątkach. Pęd czasu, nadmiar obowiązków, a dziecko – mimo ciągłego pouczania, nadal zachowuje się w irytująco niewłaściwy sposób. A więc znowu strofujemy, pouczamy, wygłaszamy podniesionym tonem monologi, czasem za przewinienia nieadekwatnej wagi.
W wielu domach jest tak, że komunikaty tego rodzaju używane są bez zastanowienia, z automatu. Cokolwiek nam się nie spodoba – wygłaszamy swoje stałe zdania, nasączone zniechęceniem i irytacją. I mamy wrażenie, że ciągle notorycznie mówimy to samo, bez efektów.
Znasz to, prawda?
Niestety, skutki takich działań są bardzo często mizerne.
Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że wychowywanie według wyznaczonych zasad to nie to samo, co ciągłe strofowanie i pouczanie, jak w wojsku. Notoryczne przywracanie dziecka „do porządku” nie pozwoli mu zrozumieć, jak i dlaczego powinno się zachowywać i nie zbuduje mu wartościowego poglądu na to, co dobre i złe.
Dla dziecka ciągle strofowanego, powyższe komunikaty w końcu zaczynają stanowić tło – coś, na co nie zwraca się większej uwagi, bo jest zawsze i nic nie znaczy. Zwłaszcza, kiedy pouczanie nie idzie w parze z tłumaczeniem, rozmową, refleksją oraz konsekwencjami przyczynowo – skutkowymi.
Idealny przykład? Rozrzucanie kanapowych poduszek. Przewinienie błahe, bardziej zabawa, a jednak tak często pada: „Sto razy mówiłam, nie róbcie tego! Ile razy mam powtarzać?! Nie idzie z wami wytrzymać!”. Ani to wielki bałagan, ani przewinienie – rodzicu, wyluzuj! Zamiast tego, warto po prostu urwać w połowie zaczętego strofowania i zamiast niego, powiedzieć: „Kiedy skończycie bawić się w poduszkową wojnę, ułóżcie wszystko, ok?”.
Jak mądrze wychowywać dziecko zgodnie z zasadami?
Wychowanie z zasadami to nie ciągłe gderanie. Ciągle wrzeszczący tata albo non stop strofująca mama naprawdę nie nauczy dziecka odróżniać rzeczy istotnych od mało ważnych. Nie stworzy się w ten sposób w dziecku wartościowych cech. Jak więc mądrze wychować dziecko zgodnie z zasadami?
Wyznacz kilka ważnych zasad, co do reszty – wyluzuj!
Jeśli stworzymy w domu mikroświat z milionem zasad: „nie skacz, nie szalej, nie dotykaj tego, tamtego i owego, nie piszcz, nie wygłupiaj się przy jedzeniu” itd., to tak naprawdę dziecko nie będzie rozumiało, co jest naprawdę ważne. A ciągłe pouczanie, równie pełne złości w sprawach wielkiej, jak i małej wagi, dodatkowo utrudni to zadanie.
Wyznacz kilka ważnych zasad, których przestrzeganie będzie dla was bardzo ważne. Nie kłamiemy. Sprzątamy po sobie. Nie bijemy. Nie przeklinamy. I coś, co jeszcze jest dla ciebie ważne.
A pozostałe? Staraj się patrzeć na rzecz sytuacyjnie, a nie automatycznie.
Jeśli twoje dziecko zaczyna grymasić w hipermarkecie w długiej kolejce, to nie włączaj automatycznie gderania, tylko powiedz: „Nudzi ci się, co? Ja też nie cierpię kolejek w sklepie. Zagramy w zgaduj zgadula?”
Chciało loda, a potem nie może go dokończyć („a mówiłam, nie bierz dużego! Ale ty zawsze swoje!”)? Ok, nam też się to zdarza. Serio, ile to razy zostawiłaś resztkę niedojedzonego posiłku? Wyluzuj!
Staraj się patrzeć na świat trochę oczami dziecka i nie podchodź śmiertelnie poważnie do wszystkiego. Zbyt często zapominamy, że dzieci to jednak dzieci, mają prawo czasem się powygłupiać w sposób, który dla nas jest irytujący i popełniać błędy. To prawo bycia dzieckiem, więc wrzuć na luz.
Rozmawiaj, zamiast się oburzać.
Kiedy np. ono skłamało. Oczywiście, możesz oburzyć się i zacząć tyradę, w której tylko ty jesteś mówiącym. Ale możesz też porozmawiać. Rozmowa jest najważniejsza, jeśli chcesz, aby twoje dziecko cię rozumiało. Pytaj „dlaczego” i słuchaj, zamiast tylko słyszeć. Tłumacz swoje uczucia i emocje, mów o konsekwencjach.
Przykład: „Wiesz, dlaczego nie lubię, kiedy kłamiesz? Nie wiem potem, czy mogę ci wierzyć i bardzo mnie to smuci. Zawsze chcę ci wierzyć, ale kiedy kłamiesz, to tracę do ciebie zaufanie. Jeśli na przykład powiesz, że ktoś cię uderzył, a ta osoba powie, że było inaczej, to nie będę wiedziała, jak było naprawdę.”
Na co dzień - wyciągaj konsekwencje z zachowania.
Bardzo często o tym zapominamy, koncentrując się tylko na pouczaniu. Tymczasem sprawne włączanie konsekwencji niewłaściwego zachowania to klucz do sukcesu.
Przykłady: „Ok, wylałeś mleko, to teraz posprzątaj, tam są ręczniki”, „Prosiłam cię już trzy razy, żebyś się ubrał. Straciliśmy dwadzieścia minut, więc nie zdążymy już pójść na plac zabaw”. Ucz dziecko tego, co sama dobrze wiesz – pewne zachowania rodzą konsekwencje. I bądź stanowcza.
Nie musisz być „cool” rodzicem, ale nie bądź sztywniakiem!
Powyższe nie oznacza wcale, że masz przyzwalać na wszystko, co robi dziecko i być super wyluzowanym rodzicem, takim „cool”. Warto wyznaczać zasady i ustawiać tym samym kierunkowskazy w życiu dziecka. Ale jednocześnie nie zapominajmy się w pouczaniu – zaowocuje to między innymi lepszym kontaktem z dzieckiem i brakiem wyrzutów sumienia pt. „Rany, ciągle na nie wrzeszczę…”.