Światowa Organizacja Zdrowia zaleca by karmić piersią do drugiego roku życia lub dłużej. Cały problem polega na tym, że nikt nie wie, jak określić to „dłużej”.
Kiedy w maju 2012 roku ukazał się numer magazynu „The Times”, prezentujący na okładce matkę karmiącą piersią prawie czteroletniego syna, na forach internetowych zawrzało. „Niesmaczne”, „gorszące” czy w końcu „chore” – tak brzmiały ostre opinie na temat bardzo długiego karmienia piersią. Sprawa już przycichła, ale zapewne istnieje wiele mam, które nadal karmią piersią cztero- czy pięciolatka. Jak wygląda to z punktu widzenia psychologii?
Rozpatrywanie tego tematu w kontekście „dobra i zła” jest utrudnione z uwagi na brak jasnego stanowiska specjalistów. Lekarze mówią, że „najlepiej minimum pół roku”, ale zapytani o obiektywnie najlepszy czas zakończenia tej metody karmienia – milczą. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca z kolei, by karmić do drugiego roku życia lub dłużej. Cały problem polega na tym, że nikt nie wie, jak określić to „dłużej”.
Dlaczego długie karmienie piersią rodzi kontrowersje?
Właściwie niewiele rzeczy tak bardzo oburza opinię publiczną, jak karmienie piersią kilkulatka. Gdy mówimy o smoczku, który malec ssie do piątego roku życia czy butelce na noc – cóż, wiemy, że to nie jest ok, ale nie szokuje nas tak bardzo. Dlaczego z mlekiem płynącym z piersi mamy jest inaczej? Warto przeanalizować kilka najgłośniejszych głosów krytyki.
- To niesmaczne!
W opinii wielu osób cały problem z wieloletnim karmieniem piersią polega na przekroczeniu tej magicznej granicy, w której dziecko jest już bardzo świadome – inaczej, niż przy karmieniu noworodka czy roczniaka. Dla czterolatka pierś mamy powinna być już częścią jej „prywatności”, czymś osobistym, intymną częścią ciała – a nie „butelką”. Ujmując rzecz dosadnie, sutek matki w ustach pięcioletniego dziecka budzi w nas skojarzenia raczej kazirodcze, niż matczyne.
- Ta matka musi mieć jakieś problemy!
A konkretnie – problemy psychiczne, bo tego rodzaju zaburzenia przypisuje się matkom karmiącym tak długo swoje dzieci. Uściślając, chodzi o nieumiejętność zerwania „pępowiny” i strach przed pojawieniem się u dziecka samodzielności. Matka miałaby wówczas poczuć się odrzucona, niepotrzebna, więc nie bacząc na ewentualne szkody dla dziecka, woli go „trzymać” przy sobie. Patrząc pod tym kątem na sprawę karmienia piersią np. czterolatka, mielibyśmy do czynienia z matką zaborczą, stawiającą swoje dobro ponad dobro dziecka, a to zawsze będzie budziło społeczny protest.
- To zagraża dziecku!
W tym kontekście najczęściej mówi się o dwóch rzeczach. Po pierwsze – o powstaniu nienaturalnej więzi między matką a dzieckiem. Innymi słowy, brakuje momentu, w którym dziecko zaczyna traktować matkę jako odrębną osobę, której intymność należy szanować i z którą nie można być aż „tak” blisko. Mówi się o zbytnim uzależnianiu – jest źle, to mama da pierś. Nie: „mama mówiła, że jak mam zły humor, to pomaga muzyka i kakao” tylko właśnie „gdzie jest mama i pierś”.
Z drugiej strony, chodzi o negatywny odbiór dziecka w gronie rodziny oraz znajomych. Cztero- czy pięciolatek przy piersi budzi kontrowersje i zawsze znajdzie się ktoś, kto po prostu odważy się głośno to skrytykować. A dzieci są bardzo wrażliwe na krytykę, zwłaszcza gdy chodzi o karcące słowa rówieśników. Przeciwnicy tak długiego karmienia mówią więc: „Wyobraź sobie, że taki Adaś chwali się w przedszkolu, że mama go nadal karmi. Dzieci go zjedzą żywcem ze swoim wyśmiewaniem”. Można też wyobrazić sobie sytuację, gdy ktoś wchodzi do pokoju, w którym pięciolatek ssie maminą pierś. Malec natychmiast staje się obiektem drwin. Słychać „dzidzia!” „dzieciuch!”, „mamisynek, fuj!” – dla kilkulatka to mała tragedia.
Kiedy powiedzieć sobie „stop”?
Dla niektórych niesmaczne jest karmienie pięciolatka, dla innych trzylatka, a jeszcze innym granicę podawania piersi wyznacza fakt, że dziecko może jeść już właściwie to, co dorośli i umiejętnością chodzenia demonstruje koniec okresu niemowlęcego. Niektóre matki mówią kategorycznie, że karmienie piersią w ogóle nie jest dla nich i podają mleko modyfikowane od urodzenia, inne z żalem decydują o zakończeniu karmienia piersią w okolicach drugiego roku życia. I niezwykle trudno tu ocenić, kto ma rację – wszystko zależy od tego, jakie podejście mamy do niektórych spraw.
Trudno też dyskutować o tym, czy mama karmiąca swoje dziecko niezwykle długo robi to z faktycznej troski o jego zdrowie czy raczej rzeczywiście dlatego, że boi się pozwolić dziecku na swoista „niezależność”, co wskazywałoby na pewne zaburzenia – zapewne zdarzają się matki i takie i takie.
Jednak jedno jest pewne – jeśli zaczynamy wstydzić się albo ukrywać karmienie piersią lub boimy się, że nasze dziecko zostanie wyśmiane, gdy „się wyda”, to jest to już niechybny znak, że najwyższy czas zakończyć tę przygodę. Dla dobra dziecka właśnie – bo przecież trudno o coś bardziej trafnego, niż matczyna intuicja. I to właśnie ona zaczyna wówczas krzyczeć, że już czas na przecięcie pępowiny.