Sobota: 10 km rower + godzina TBC + godzina zajęć ze sztangami
Niedziela: 10 km rower + godzina kalisteniki + godzina indoor cycling - śnieg z deszczem padał jak wracałam
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 217398 |
Komentarzy: | 10485 |
Założony: | 21 lutego 2012 |
Ostatni wpis: | 11 listopada 2024 |
Sobota: 10 km rower + godzina TBC + godzina zajęć ze sztangami
Niedziela: 10 km rower + godzina kalisteniki + godzina indoor cycling - śnieg z deszczem padał jak wracałam
Jest zimno, wieje i ma padać = weekend niewyjazdowy = weekend bardzo treningowy. I chyba nie tylko ja tak myślę, bo w klubie pełno: stare wygi, świeżynki i średniaki - jak ja.
Czwartek: 20 km rower i zestaw na brzuch w południe: 5 minut orbitreka na rozgrzewkę: 20 x spinanie brzucha na ławce skośnej z talerzem 5 kg, 20 x scyzoryki na piłce, russian twist 5kg 20x na każdą stronę - powtórzone 4X
Piątek: 20 km rower i zestaw tyłkowy: 5 minut rozgrzewki na orbitreku ,
1a. Hip trust z barkami opartymi o leżący płasko worek do boksowania, 30x 35kg - z zatrzymaniem napięcia mięśni w górze,
1b. Szerokie przysiady z obciążeniem 7 kg. Przy wyproście nóg, ręce z obciążeniem do góry 20x
1a i1b jako seria łączona, powtórzone 3 razy. Na 4 czasu mi nie wystarczyło i chęci, bo jakiegoś lenia dzisiaj miałam strasznego.
wieczorem w klubie - po stoczeniu zaciętej walki z leniem, który chciał do domu jechać i leżeć tak i książkę czytać.
1. Przyciąganie drążka pionowo siedząc do klatki 15x 25kg x 3 serie,
2. RD 35kg x 15 powtórzeń w trzech seriach,
3. Wyciskanie sztangi na ławce poziomej: 15x 20kg, 15x 20kg, 13x 20kg,
4. Prostowanie nóg w siedzeniu 15x czegośtam 3 serie,
5.Uginanie podudzi stojąc 3 serie: 15, 15, 15 powtórzeń na każdą nogę,
I godzina TBC.
No i chyba najgorsze: odebranie zakupów warzywno-owocowych (naprawdę to ja 8 kg jabłek zamówiłam, przejechanie z tym 5 km pod straszny wiatr i wtarganie wszystkiego na 4 piętro (tak, za jednym razem).
Moje śniadanie, takie samo przez ostatni rok chyba. Wygląda obrzydliwie, jest pyszne
Właściwie to była formalność. Zawsze jak brzuch jest płaski, boczki wyparowały, spodnie są luźne = 53 kg
I zawsze tak + - jest, jak mało jem i z ciężkim plecakiem zasuwam kilka dni po górach (forma była na 102!:))
I pierwszy raz w tym roku spałam pod namiotem w górach i nad jeziorem.
I nosiłam krótkie spodenki i porządnie podrapałam sobie nogi o jakieś kolczaste krzaczory.
I dowód że chudo nie jest:
Monte Isola
I dowiedziałam się, że to co w swojej semiwegetariańskiej naiwności uważałam za jakieś miejsca do hodowli i dokarmiania ptaków albo małych gryzoni (jakby prywatne place z systemem klatek i półeczek na drzewach) to są miejsca gdzie zwabiało się całe stada przelatujących ptaków, zarzucało sieć i jedzenia było na długo. Teraz nie wolno tego robić, ale w północnych Włoszech, w górach, nie jest to zakaz jakoś mocno pilnowany.
Wtorek: 20 km rower (śnieg zalepiał mi okulary, a wiatr wiał ostro prosto w nos)
w południe odsypianie nocnego lotu w saunie.
Środa: 20 km rower + kompleks metaboliczny w południe.
Niedziela: 24 km rower + godzina TBC z instruktorką, która mego wycisk daje, a oprócz tego ma najlepszą muzę jaką można mieć na takich .. ciało same zasuwa, zasłuchany mózg się tańczy.
A ponieważ w moim klubie była jakaś awaria systemu i straszne kolejki na recepcji, przyjechałam wcześniej i miałam czas na coś tam=
1a. Unoszenie tułowia na ławce rzymskiej poziomej
1b. Spięcia brzucha na ławce skośnej. a i b jako seria łączona powtórzone 3 razy
No i godzina power pomp!!!
Poniedziałek: 20 km rower
Wtorek: 34 km rower + w południe spanie w saunie, bardzo pasujące do islandzkiej pogody,
Wieczorem w klubie:
1. RD 35kg x 15 powtórzeń w trzech seriach,
2. Rozpiętki na ławce skośnej: 15x 6kg w każdym ręku 3 serie ( bo wszystkie ławki do wyciskania zajęte),
3. Przyciąganie drążka dolnego poziomo siedząc 15x 25kg x 3 serie,
4.Uginanie podudzi w staniu 3 serie x 15 powtórzeń na każdą nogę,
5. Prostowanie nóg w siedzeniu 15x czegośtam - palce obciągniete,
6. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie,
I godzina interwałów
Nie mam kiedy pomalować paznokci przed "nazywamgowielkanocnymwyjazdem" nałożyć hybrydę na 20 sztuk to jest wyzwanie dla cierpliwości, ale bez tego wyjazd nie jest taki, jak być mógłby - jakie to żałosne - tak myśleć.
W ślepej uliczce trochę jestem sprzątać nienawidzę równie mocno jak bałaganu. Opcja, że zapłacę i obca osoba zrobi to za mnie jest sprawdzona=nieakceptowalna.
Czasami odwlekam to co nieuniknione:
a później włączam audiobooka (A Little Fife w tym roku) i czyszczę metodycznie i dokładnie:(
Piątek: 20 km rower + zestaw na pośladki w południe:
5 minut rozgrzewki na orbitreku ,
1a. Hip trust z barkami opartymi o leżący płasko worek do boksowania, 30x 35kg - z zatrzymaniem napięcia mięśni w górze,
b. Szerokie przysiady z obciążeniem 7 kg. Przy wyproście nóg, ręce z obciążeniem do góry 20x
1a i1b jako seria łączona, powtórzone 4 razy.
wieczorem w klubie
1. RD 35kg x 15 powtórzeń w trzech seriach,
2a. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 33kg na każdą nogę
2b. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 27kg
2c. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 27kg
a b c jako seria łączona x 3.
3a. Prostowanie nóg w siedzeniu 15x czegośtam ( już się pogodziłam, że nie znam tego ciężaru - zgodnie z: zaakceptuj, czego zmienić nie możesz)
3b. Uginanie nogi stojąc - dwugłowy - 3 a b x 3 serie,
4. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie,
godzina ABT - nowa instruktorka - nudnie trochę, ale też trochę ciężko = nie jest źle
Sobota: 27 km rower
1. Przyciąganie drążka pionowo siedząc do klatki 15x 25kg x 3 serie,
2. Wciskanie sztangielek na barki siedząc: 15x 7kg, 12x 7kg, 11x 7kg,
3. Wyciskanie sztangi na ławce skośnej: 12x 20kg, 10x 20kg, 9x 20kg skośna, a pozioma, to jak niebo i ziemia
4. bic i tric: sztanga 10 kg po 15 powtórzeń 3 serie łączone (tric to wyciskanie francuskie)
5. Wspięcia na palce 60kg x 20 w czterech seriach, palce równolegle, od siebie, do siebie i znowu równolegle.
Godzina zajęć ze sztangami, jak zwykle nowa instruktorka - świetna tym razem.
Tego jeszcze w Siódmym lesie nie było!
Jak dla mnie hmm..?? nie wiem nawet jak to ująć, może tak: staram się mieć umysł otwarty, ale w tym przypadku z całą jasnością widzę swoje ograniczenia..:)
"Zaproszenie" które dzisiaj dostałam:
Tego jeszcze w Siódmym lesie nie było! W weekend majowy, 5 do 7 maja: Dieta praniczna, czyli wielka przygoda ze światłem!!
Czy słyszeliście Państwo o osobach, które żywią się Światłem?
Bretarianizm. Tajemnicza umiejętność, która pozwala czerpać energię ze Światła i ograniczyć sięganie po „normalne” jedzenie. Najsłynniejsza polska Bretarianka to Veni, czyli Zofia Buczma.
Veni
ma również swoją własną metodę „oczyszczania” energii i rozwoju
świadomości. Śpiewa jak anioł i maluje. Widzi i słyszy subtelne energie
wyższych wymiarów, na przykład elfy.
Gawędziłyśmy kiedyś o elfach, z którymi się przyjaźni. Veni, to bardzo
zaawansowana „świetliście” istota, ale przede wszystkim mistrzyni diety
pranicznej.
Może my tyjemy bo jemy jedzenie??
Poniedziałek: 20 km rower + brzuch: 5 minut orbitreka na rozgrzewkę: 20 x spinanie brzucha na ławce skośnej z talerzem 5 kg, 20 x scyzoryki na piłce, russian twist 5kg 20x na każdą stronę - powtórzone 4X
Wtorek: 17 km rower + nic czyli spacer w przerwie obiadowej
Środa: 17 km rower + kompleks metaboliczny
Czwartek: 20 km rower (cud jakiś że nie zmokłam, ani gadem po głowie nie dostałam) + tyłek: 5 minut rozgrzewki na orbitreku ,
1a. Hip trust z barkami opartymi o leżący płasko worek do boksowania, 30x 35kg - z zatrzymaniem napięcia mięśni w górze,
1b. Szerokie przysiady z obciążeniem 7 kg. Przy wyproście nóg, ręce z obciążeniem do góry 20x
1a i1b jako seria łączona, powtórzone 4 razy.
skomplikowane relacje z jedzeniem
Wiem, że jeść trzeba. Wiem ile i czego i jak bilansować miskę w której wiem co ma być. I że nie można się głodzić. I że jedzenie nie jest wrogiem. I że moje wystające dwukilowe boczki są z podjadania słodyczy.
To dlaczego zapomniałam zabrać torbę z jedzeniem (ekowarzywa + ekojabłka + chleb żytni na zakwasie + itp) na rowerowy weekend? To była duża kolorowa torba stojąca na samym środku stołu, stojącym na środku kuchni, nic małego, wepchniętego w kąt...
Podświadomość jest podstępna, a może tylko ja bezmyślna...
W rezultacie przypomniałam sobie:
1. Jak niedobry jest "kupny" chleb, nawet lokalny z kaszy gryczanej, kupiony na targu,
2. Że jak się nie jest głodnym, to mija się świetne knajpy, natomiast w porze obiadowej one znikają i zostają podejrzane smażalnie, lokale zamknięte, bardzo lokalne restauracje gdzie "przepraszam, ale obiady nam już wyszły"...
3. Jeden z moich nadprogramowych kg zniknął
Środa: 20 km rower, w południe brzuch był męczony
5 minut orbitreka na rozgrzewkę: 20 x spinanie brzucha na ławce skośnej z talerzem 5 kg, 20 x scyzoryki na piłce, russian twist 5kg 20x na każdą stronę - powtórzone 4X
Czwartek: 20 km rower, w południe spanie w saunie
Piątek: 20 km rower, w południe kompleks metaboliczny
Sobota - niedziela: 128 km rower - Szlak Orlich Gniazd - świetne okolice do kręcenia
Ostatnio, tak jakoś dwa tygodnie ostatnie, jakoś tak nie pilnowałam miski, bo przecież tyle ruchu to kawałek pizzy nie zaszkodzi (a były dwa i na bogato z dodatkami).
I garstka posolonych mocno pestek dyni wieczorem, trzy razy garstka, no przecież nie codziennie. I kilka kawałków czekolady - ciemnej to można. I piwo grzane - więc z cukrem i szklaneczka baileys, bardzo mała, a zaraz druga.. a ważyć się "zapominałam".
Aż do dzisiaj. Nie jestem zaskoczona +2,4 kg=55,4
Na wojnę idę z moim wewnętrznym podjadaczem, który jest jednocześnie mistrzem wymówek i samooszukiwania. Wojna trwa między mną a mną.
Poniedziałek: 20 km rower, w południe pół godziny męczenia brzucha
5 minut orbitreka na rozgrzewkę: 20 x spinanie brzucha na ławce skośnej z talerzem 5 kg, 20 x scyzoryki na piłce, russian twist 5kg 20x na każdą stronę - powtórzone 4X
Wtorek: 20 km rower, w południe kompleks metaboliczny:
1. Pompki na kolanach x 10,
2. Przysiad ze sztangą na barkach 23 kg x 10,
3. Wiosłowanie 18 kg x10,
4. RDL 28 kg x 10,
5. Burpees 10x, obwód powtórzony x 5
wieczorem= po południu w klubie - tłok straszny
1. RD 35kg x 15 powtórzeń w trzech seriach,
2. Wyciskanie na ławce poziomej: 15x 20 kg 3 serie,
3.Przyciąganie drążka dolnego pionowo siedząc 15x 25kg x 3 serie,
4. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 33 kg na każdą nogę 3 serie
5. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 30kg 3 serie
6. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 30kg 3 serie
7. Prostowanie nóg w siedzeniu 15x czegośtam 3 serie,
8. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie,
6. Wspięcia na palce 60kg x 20 w trzech seriach, palce równolegle, od siebie, do siebie.
I godzina interwałów .
Dookoła mnie głośno o nim od dawna, ale jakoś nie było mi po drodze - dosłownie, bo lubię mieć treningi dopasowane do innych zajęć w tym pracy:)
Ale to się zmieniło - w moim klubie jest crossfit w niedziel rano, a własnie wtedy skiepściły się zajęcia TBC (właściwie to instruktorka kiepska zastąpiła instruktora świetnego) - nie miałam wyjścia, spróbowałam, chociaż z dużą dozą nieśmiałości - na plakacie "zachęcającym" sami napakowani faceci naprawdę wymiatali (coś w rodzaju pompki na jednej ręce, a druga w tym czasie odciąga gumę.
Było zupełnie inaczej: grupa ok.7 osób, facet sztuk jeden, kobitki.. szacun, czapki z głów i szczęka na podłodze - jaką one miały kondycje..!!!
Świetne, bardzo ciężkie zajęcia - kettle (mój pierwszy raz) wymieszane ze sprintami i burpees. Jedyny minus, że zajęcia są na poziomie -1, trochę ciemnym pomieszczeniu bez możliwości uchylenia okien.
Sobota: 10 km rower + 1h crossfit,
powitanie wiosny na naszej działce wPuszczy Białej = 5 km szybkiego marszu, ognisko, grzane piwo i grzany miód bardzo niedietowo, bardzo przyjemnie.
Bardzo czysta micha oprócz tego alko i kawałka pizzy. Ostatnio nie tyle mnie słodkie ciągnie, co konkrety. Nie wyobrażam sobie takiego wegetowania na listku sałaty i jabłkach jak kiedyś.
Niedziela: 5km x 2 serie marszu z kijkami, po lesie, po piachach..
Zawsze podczas jakiś spotkań, np omówienie wyników czy czegoś tam, jest to co nazywa się poczęstunkiem = ciastka , croissanty np, różne inne, dużo bardzo dużo, tak że chętni mogą jeszcze cały dzień podjadać przed komputerem. I po mojej sugestii, że może by coś zdrowszego - sałatki owocowe w malutkich kubeczkach (słodkie owoce typy winogrona, czy ananasy, niezbyt dojrzałe i niezbyt dobre ani smakowa, ani wartościowo) no i te ciasteczka owsiane - bardzo słodkie i tłuste.
A wczoraj dobra zmiana, mam nadzieje że nie jednorazowa: zamiast tego wszystkiego malutkie kawałeczki tarty z łososiem, ze szpinakiem, maleńkie kanapeczki z ciemnego chleba z różnymi dodatkami. Wiosna w korpo
Środa: 28 km rower + w południe brzuch
5 minut orbitreka na rozgrzewkę: 20 x spinanie brzucha na ławce skośnej z talerzem 5 kg, 20 x scyzoryki na piłce, russian twist 5kg 20x na każdą stronę - powtórzone 4X
Czwartek: 20 km rower + kompleks metaboliczny (zestaw powtórzony 4 razy, bo trochę ciasno z czasem było)
Piątek: 20 km rower + kompleks metaboliczny w południe (zestaw tym razem powtórzony 5 razy, jak trzeba)
wieczorem w klubie
1. Przysiady 32kg x 15 powtórzeń w trzech seriach - była wolna, co nieczęsto się zdarza
2. Wyciskanie sztangi na ławce poziomej: 15x 20kg, 15x 20kg, 15x 20kg,
3. Przyciąganie drążka pionowo siedząc do klatki 15x 25kg x 3 serie,
4. Prostowanie nóg w siedzeniu 15x czegośtam 3 serie,
5.Uginanie podudzi w leżeniu 3 serie: 15, 15, 15 powtórzeń,
6. Unoszenie tułowia na ławce rzymskiej: 20x trzy serie - wolno, z zatrzymaniem spięcia na górze,
6. Wspięcia na palce 60kg x 20 w czterech seriach, palce równolegle, od siebie, do siebie i znowu równolegle.
I godzina TBC.