Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pleszkaa

kobieta, 31 lat, Dzicz

168 cm, 97.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 marca 2025 , Komentarze (7)

Hej kochane, dziękuje za dużo wsparcia pod ostatnim wpisem. Dawno nie miałam takiej załamki. Następnego dnia poszłam na siłownię i ćwiczę codziennie od poniedziałku do piątku.
Lekko obolała, lekko nadwyrężone biodro, ale po za tym czuje się lepiej psychicznie. 

Od tamtego momentu się nie ważyłam. Zamierzam to zrobić 1 kwietnia.
Czułam się bardziej sprawna fizycznie, rzadko ciągnęło mnie do słodyczy i przestałam je jeść.. Po tylko latach! Zaczęłam pić wodę regularnie. 
A tutaj waga na plusie i ciągle rośnie... pomimo ujemnego bilansu kalorycznego.
Brak miesiączki. Problemy z libido i hormonami... porażka.
Jadłam wtedy 1800 max i jeszcze niektórzy mi mówili, że to za mało. 

Masę czasu poświęcałam na liczenie i ważenie każdej kalorii. Wpisywanie produktów w aplikacji i ważenie nawet jednego winogrona. Nic przyjemnego! Bilans tygodnia wyszedł mi, że średnio spożywałam: 1793 kcal na dzień. Idąc tym tropem, no powinnam schudnąć!
A nie schudłam. Więc od razu, pomyślałam że coś zrobiłam zle, zle wpisałam, zle liczyłam itp. 

Wtedy przeczytałam moje stare wpisy zaraz po operacji. Wtedy to dopiero było. Jadłam po 1200kcal dziennie - bo więcej nie mogłam. Byłam pod stałą opieką bariatry i dietetyka.
A waga potrafiła stać w miejscu miesiąc. Więc dlaczego teraz się dziwię i lamentuje? 

Najważniejsze się nie poddawać, a zarazem to najtrudniejsze do osiągnięcia. 



Teraz mam trochę stresu związanego z firmą i urzędami. No i znowu pojawiła się potrzeba słodyczy. Jak stres, to od razu mam ochotę na słodycze i nie zdrowe jedzenie. 
Nie czułam takiego głodu i takich zachcianek od paru tygodni. A przez ostatnie dni, po prostu walczę ze sobą. Kupiłam sobie taki zamiennik coś jak płatki fitnnes z słodzikiem i są niskokaloryczne. Jak zjem kilka, to za jakąś godzinę znowu mam na nie ochotę i tak w kółko.
Więc finalnie je wyrzuciłam XD...  

Teraz mam wolny weekend, ale od poniedziałku wracam na siłownię. Jestem ciekawa w którym momencie poczuję, że ćwiczenia tam dają mi coś więcej niż tylko lepsze samopoczucie.

Cały tydzień za mną chodzi szarlotka, chyba dzisiaj ją upiekę, bo już próbowałam zająć ręce i głowę wszystkim, a chęć na jakieś ciasto, czy słodycze tylko rośnie. 

18 marca 2025 , Komentarze (29)

Moje załamanie nerwowe ma załamanie. Dziewczyny nawet nie wiem co Wam powiedzieć, bo nie wiem co robię źle. 
Minął miesiąc po którym nie mam sobie nic do zarzucenia. 6 dni w tygodniu:
- Piję 2l wody. 
- Ćwiczę 20-30 minut.
- Robię minimum 5 tysięcy kroków dziennie. 
- Jem maksymalnie 1900 kcal.
- Wysypiam się 10/10. 

I przytyłam! Nie schudłam nic, przytyłam ponad kilogram! 

Gdy dziś weszłam na wagę i to zobaczyłam, po prostu się poryczałam. Mam już dosyć odchudzania się od 14 roku życia. Wciąż to samo i to samo... Ile można tak się męczyć! 

Odechciało mi się wszystkiego i przestało zależeć na krokach, ćwiczeniach oraz jedzeniu. 
Zasnęłam w łóżku cała rozryczana na dobre, jak nigdy dotąd z takiego powodu. 

Dlaczego nie mogę być normalna? Dlaczego bycie szczupłym nie jest moją codziennością i stylem życia, a nie setkami wyrzeczeń, cierpienia i prób oraz całego tego pierdolnika. 

Kupiłam karnet na siłownię i jutro rano jadę ćwiczyć. Czy to coś da? Nie wiem... Mi się nawet nie chce. Oficjalnie się poddałam, ale zacznę chodzić regularnie na siłownię, bo lepsze to niż nie robić. 



Jedyna dobra wiadomość jest taka, że przynajmniej się nie objadłam i nie kupiłam tony słodyczy. Nie mam nawet na nie ochoty. Zastanawiam się za to czy nie udać się do lekarza. 

Miesiączki brak, libido = 0, hormony buzują jak bombelki w coli. Tylko nie wierzę czy jakikolwiek lekarz i leki mi pomogą z tymi hormonami. Przerabiałam to już kilka razy i nie dawało to nic, po za złym samopoczuciem. Dopiero jak sama chudłam (zazwyczaj bez leków) wszystko wracało do normy. 

19 lutego 2025 , Komentarze (5)

Hej kochani! Komplikacje z kupnem domu trwają w najlepsze. Straciliśmy właśnie 4 tysiące na prywatne sporządzenie nowych map i wykresów. Gdybyśmy czekali na geodetę z gminy, trwałoby to do 3 miesięcy. My to załatwiliśmy w dwa dni. Wszystko jest kompletnie poplątane w papierach i nikt nie umie dojść z tym do ładu. 
Za komuny w okolicznych gminach trwało łapówkarstwo i kolesiostwo, przez co brakuje wiele dokumentów. Poradziliśmy się prawnika i prawdopodobnie skorzystamy z jego pomocy prawnej, więc będziemy mieli dodatkowe koszty. Całe szczęście mi już wraca dobry humor i po tych wszystkich przejściach już chyba nic mnie nie rusza. 😁

Dziś przeprowadziliśmy z lubym poważną rozmowę. Kilka miesięcy temu ustaliliśmy, że do przeprowadzki oboje ogarniamy zdrowie. Mi się udało, ale zdążyłam już przytyć. On zrobił tournee po wszystkich lekarzach i będąc ze mną na diecie schudł 7 kilogramów. 
Potem nastąpiła seria porażek i komplikacji mieszkaniowych i oboje dzień po dniu wróciliśmy do złych nawyków. 
Wczoraj rano luby wywinął takiego orła na parkingu przed samochodem, że spuchła mu cała stopa i nie może chodzić. 😵🤡
Gotowałam mu obiady i podawałam wszystko pod nos, a on po kryjomu pił colę i podjadał. 🤪
Oburzyłam się i zaczęłam mu wrzucać, że przestał o siebie dbać i nawet nie chce się zważyć. 
Na co on wypunktował mnie, że robię to samo (to prawda XD) i porozmawialiśmy szczerze.

Dogadaliśmy się, że razem będziemy się odchudzać i wspierać. On przestaje pić colę, a ja jeść słodycze. To nasze największe grzeszki jedzeniowe. 
Więc dziś zjedliśmy zdrowe śniadanie, jajka z awokado i ogórkiem, na drugie koktajl z owoców, a na obiad fit wrapy z kurczakiem i warzywami. W piekarniku właśnie pieką się żeberka na kolację.
Od dziś wracam do ćwiczeń i gdy tylko mój wyleczy kostkę, to zaczynamy chodzić na wspólne spacery.

Chodziliśmy na takie spacery i świetnie one się sprawdzały. Na początku 6 tysięcy kroków, potem 9 i 11 tysięcy. 

Zadzwoniła o mnie babcia. Mam z nią średnie kontakty. Nigdy się nie pokłóciliśmy, ale zawsze faworyzowała moje rodzeństwo. Nie miałam jej nigdy tego za złe. Byłam krytyczna względem matki, a ona zawsze jej broniła i wybielała. Nawet gdy była światkiem jakiegoś podłego zachowania, to nigdy nie stanęła po mojej stronie. Tylko wmawiała mi, że nic się nie stało. 
Lubię ją i odwiedzam raz na kilka miesięcy, ale po każdej wizycie czuje się średnio. 
Głównie dlatego, że babcia czuje jakąś potrzebę przesadnie chwalenia mojego rodzeństwa i matki..  Rozmawiamy na jakiś temat, a ona nagle go urywa i opowiada jaka to moja siostra nie jest fajna, zaradna, robotna itp. Lub opowiada, o ich wspólnych wyjazdach na które nie jestem nawet zapraszana i robi się niezręcznie. 🥱 Obiecałam, że wpadnę do niej w przyszłym miesiącu. 
Ciekawe czy będzie normalnie. 😀


Po za tym nałogowo zaczęłam oglądać Sprawę dla reportera. Podczas poszukiwania podobnych spraw jak nasza z gminą, natknęłam się na ten ikoniczny program i już nadrobiłam odcinki z ostatnich 3 lat! 🤓

18 lutego 2025 , Komentarze (9)

Hej kochani! Od ostatniego wpisu, regularnie piję tylko wodę. Ćwiczenia i liczenie kalorii przeszło w kratkę. Gdy nadchodzi trudny czas, to "zamarzam". 
Przestaję zajmować się hobby, dbać o siebie i rzucam wszystko. Skupiam się wtedy na tym problemie i robię niezbędne minimum w innych kategoriach. 
Nienawidzę tego stanu niewiedzy. Gdy jeszcze nie wiesz czy coś się kompletnie zawali, czy uda. Ta niepewność mnie blokuje i zmuszam się, żeby zacząć normalnie funkcjonować.


Tak właśnie mamy z obecnie z sytuacją domu. Okazało się, że jest bałagan w papierach po jeszcze poprzednich właścicielach - a gminą. W dużym uproszczeniu, gmina bez odpowiednich zgód poprowadziła przez "naszą" działkę okablowanie i rury. To sytuacja z przed ponad 40 lat. Sprawy by nie było, gdyby teraz nie chciała zastrzec sobie praw do wkopywania innych rzeczy i ewentualnej ingerencji. Jakieś 4 kilometry dalej ma powstać nowe osiedle szeregowców. Gminie najłatwiej poprowadzić do tego osiedla prąd i wodę przez naszą działkę i to o to chodzi. 
Póki co zakup jest wstrzymany, a my już mamy kredyt i wszystko załatwione! Cała procedura powinna się wyjaśnić w ciągu aż 2 miesięcy.. Tyle czeka się na odpowiednie mapy, zgody, wyciąga papiery z archiwum...  Kompletna klapa. 🥵

Ja już jestem spakowana, mieliśmy podpisywać umowę kupna w tym tygodniu i przeprowadzać się 1 marca. A tutaj każą nam czekać 2 miesiące... Niby nie ma się czym martwić, bo w najgorszej sytuacji zwrócą nam wszystkie pieniądze i to nie jest nasza wina. Jednak nie wiem na czym stoję i to mnie męczy. 

Miało być tak pięknie, a wszystko się skomplikowało. W marcu mam wziąć udział w gali przedsiębiorców, bo dostałam wyróżnienie. Uważam, że to moja ostatnia szansa, bo z roku na rok jest coraz gorzej z klientami i zleceniami. Więc nie wiele myśląc się zgodziłam.
Mam świadomość, że taka okazja może więcej się nie powtórzyć. 
Zrobiłam sobie cały plan treningowy do marca, żeby czuć się lepiej i pewniej siebie. 
Zostało mi 2 tygodnie, więc od dziś zaczynam i cóż, będę musiała się zmusić, bo mentalnie to jestem wykończona i motywację mam zerową przez tą sytuację z domem. 

Ale byliśmy tam w weekend i podsyłam Wam kilka zdjęcie miejsca przejścia tych rur i kabli.
Trzymajcie za mnie kciuki, bo czuje się beznadziejnie. 🤮

5 lutego 2025 , Komentarze (17)

Trudno mi się przyznać do tego - sporo przytyłam. 😪 Gdy zobaczyłam na wadze 96 kg, to nogi się pode mną załamały. Od razu wzięłam się do roboty i to tak porządnie.

Mija drugi tydzień gdzie dosłownie -  nie  jem  słodyczy!! To mój największy sukces.
Mija 3 dzień w którym piję po 1,5-2 litry wody - bez ściemniania. 
Od tygodnia liczę kalorię w aplikacji - nie przekraczam 1900, ćwiczę ten nawyk. 
Ćwiczę 2-3 razy w tygodniu
po 25 minut cardio - mam ważenie, że to nic nie daje.

Zaczęło się od tego, że przestałam miesiączkować. Miałam nadzieję, że to ciąża, przestaliśmy się zabezpieczać z myślą "może się uda bez pomocy lekarza". Oboje z moim regularnie ćwiczyliśmy, chudliśmy i czuliśmy się lepiej. Więc gdy miesiączka się nie pojawiła, robiłam testy ciążowe. 
Niestety to nie była ciąża, a waga stała 89-90 kg. Poszłam do ginekologa. 



Badania wyszły dobrze i dostałam tabletki/hormony pomagające uregulować miesiączkę.
Brałam regularnie, ale nic to nie pomogło. Za to, nie zmieniając trybu życia przytyłam w te 2 miesiące 5 kilogramów. Ginekolog - zwiększył mi dawkę leków i kazał się powstrzymać od jedzenia, bo po tych tabletkach można mieć wzmożony apetyt. Skutków ubocznych pojawiało się więcej i więcej, a poprawy dosłownie zero..  Zaczął się 3 miesiąc i stwierdziłam, że to nie ma sensu. 
W ogóle nie czuje się dobrze, nie czuję, żeby te leki mi pomagały, wyniki badań z dobrych wskoczyły na średnie. To ja już chyba to przerabiałam. 

Zrezygnowałam i ogarnęłam się. Schudłam już 2 kilogramy w te dwa tygodnie, ale jeszcze nie przyzwyczaiłam się do nowego trybu życia. Te leki sprawiały, że nie mogłam się ani wyspać, ani obudzić, mega szybko robiłam się głodna i senna na zmianę. Mam wrażenie, że zamiast pomóc zaszkodziły. 

Najlepsze jest to, że do tej pory wydawało mi się, że dobrze sobie radzę. Dobra jem słodycze, ale mało. Jem w miarę zdrowo i ruszam się, więc powinno być okej. Nawet nie poczułam, że przytyłam te 5 kilogramów. To było jak zimny prysznic. 

Z tego wszystkiego przynajmniej jedna dobra rzecz wynikła. Wiem, że już nie wrócę do tego gorszego trybu życia. Nie mam żadnych pokus, i świadomie rezygnuje gdy mogę zjeść coś słodkiego lub nie zdrowego. Wolę nie jeść wcale nić zostać poczęstowaną ciastkami i hamburgerem. W domu kupuję koszyk warzyw i kroję wszystko hurtowo na kanapki i do posiłków.
Paprykę, ogórki, marchew, awokado itp. Potem nie mam wymówki, że za mało czasu na gotowanie, tylko przy skrajnym braku czasu i głodzie, jem te warzywa. Lub robię na szybko taką kanapkę z grillowanym kurczakiem i warzywami. 

Póki co nie jestem z siebie zadowolona. Pewnie gdy schudnę trochę więcej, to zacznę. Nie do opisania jest jak bardzo taka waga popsuła moje samopoczucie. Jeszcze na telefonie wyskakują mi zdjęcia z przed roku, gdzie ważyłam o wiele mniej i różnica w wyglądzie jest znacząca. 
Ogromnie trudno jest mieć motywację i żyć, pracować, starać się gdy po tak wielu przejściach, wracasz do punktu do którego myślałaś, że już nigdy nie wrócisz. 
Daję radę, ale jest to trudne i trzymajcie za mnie kciuki! 👍

28 grudnia 2024 , Komentarze (7)

Cześć kochani! Właśnie mijają święta i wkraczam w nowy rok z fajną energią. 
Planuje, relaksuje się i po tym wszechobecnym stresie podchodzę do wszystkiego na dużym luzie. Nic mnie nie stresuje. Myślę pozytywnie i wierzę w to, że będzie tylko lepiej. 🤗

Święta minęły spokojnie. Odkryłam wiele nowych i fajnych przepisów. Więc ostatnio dużo eksperymentuje w kuchni. 
Przed świętami spontanicznie zaczęłam znowu ćwiczyć i bardzo pomogło mi to w samopoczuciu oraz trawieniu. Miałam wrażenie, że mój metabolizm przyspieszył i czułam się wciąż lekko. 
Wróciłam do ćwiczeń po świątecznej przerwie i czuję jakbym zaczynała od nowa! 🥵
Ale już dziś po jednym treningu poczułam się szczęśliwa, że udało mi się go skończyć. 
A robię bardzo krótkie treningi bo tylko 15 minut! (jak poczuję ten moment, to przejdę na 20 minut i tak dalej). 

Z nowinek odchudzających, to nie przytyłam po świętach. 😁👍 Waga stoi. 

Zauważyłam, że gdy jem na śniadanie biało - jajka, ryby, kurczak, itp To nie jestem głodna aż do 16 godziny! Takie śniadanie jest świetne. Potem po 16 jem obiad i potem podwieczorek, kolacja.
Czasami mam fajny dzień, gdzie cały udaje mi się wartościowo i fajnie odżywiać. Innym razem poddaje się i jem byle co i byle słodycze. Na szczęście ten drugi zdarza się to coraz rzadziej. 



Jakie macie plany na sylwestra? My z moim spędzamy w domu na czytaniu książek i oglądaniu seriali. Pewnie rano zrobimy jakiś długi spacer po lesie. Oboje jesteśmy wymęczeni tą bieganiną, stresem i szaleństwem z Panem Adamem i jego wahaniem, czy sprzedaje dom czy nie?

Sprzedaje. W lutym mamy jechać podpisać ostateczną umowę. Wpłaciliśmy już zaliczkę. Jeśl Adam nagle zrezygnuje, to będzie musiał nam oddać podwójną kwotę. Temat przyklepany.. 
Tylko pojawił się nowy... Mianowicie okazało się, że część działki należy do gminy. 
Niby tylko nic nie znaczący róg z słupem energetycznym, ale jednak. Dziwne to, ale sprawa była załatwiana wieki temu i teraz czekamy na odpowiedz gminy, co z tym faktem robimy.
Ponieważ dla banku wszystko musi być jasne i klarowne. Byłam w tej gminie i urzędnik z westchnieniem mówi do mnie "Ojej... a nie może Pani to tak zostawić?" XD... ja bym mogła, nawet chciała. Tylko bank nie chce. 🤪

Więc teraz zbieram kartony i powoli porządkuje magazynek oraz garaż. Co mogę to pakuje co kilka dni robię sobie dwie godzinki takiego relaksu. Włączam wtedy podcasty na telefonie i marzę o wyprowadzce. 

2 grudnia 2024 , Komentarze (7)

Sprzedajemy mieszkanie. Zbliża się świt a ja nie śpię. Ostatnio mam spore trudności z przespaniem nocy. 
Niespodziewanie waży się nasze życie i moje miejsce na ziemi. Nie wierzę, że to się dzieje właśnie teraz..  

Znalezliśmy kupca na mieszkanie i już wpłacił zaliczkę. Zaskakująco szybko i z moim TŻ byliśmy ogromnie zaskoczeni. 
Myśleliśmy, że to potrwa tygodnie jak nie miesiące. A tutaj dwa dni i chętny kupiec. 

No więc teraz informacja poszła do pana Adama właściciela domu. Ma dziś dzień w zadzwonić z odpowiedzią. 
Sprzedaje - czy nie sprzedaje. Ostatnia szansa na wycofanie się. 
Teraz albo umówimy się na podpisanie umowy kupna, albo będziemy szukali nowego domu. 

Jest jeszcze opcja trzecia. Poprosi o więcej czasu do namysłu. Ja to rozumiem, to starszy człowiek i zapuścił tam korzenie. To jego dom i pewnie gdyby nie okoliczności nigdy by go nie sprzedał. 
Ale to wodzenie za nos mnie wykańcza! 

Mój TŻ ma spokojniejsze podejście do tematu i trzyma nas w ryzach. Ja totalnie się rozemocjonowałam, ale dla mnie to coś więcej niż tylko kupno domu.

W dzieciństwie czułam, że w moim rodzinnym domu nie ma dla mnie miejsca. Często czułam się jak intruz i rodzice dawali mi o tym znać. 
Gdy pomalowałam farbami na kolorowo budę naszego psa, to dostałam duże lanie. 
Głównie, że zrobiłam to bez pytania, bo rysunki każdemu się podobały. 
Gdy zaiwesiłam huśtawkę w ogrodzie, to zdjeli ją, bo im przeszkadzała. 
Gdy na pusty strych z którego nikt nigdy nie korzystał zaniosłam swój sprzęt do ćwiczeń i zrobiłam prowizoryczną siłownię - to następnego dnia ten strych był im potrzebny i musiałam wszystko z niego zabrać. 

Najgorzej wspominam mój czas facynacją ogrodnictwem. Czytałam nałogowo książki o roślinach i założeniu ogrodu. Zapytałam rodziców o pozwolenie, aby zając nie używaną część działki. 
Z dużym marudzeniem się zgodzili, a potem każdego dnia mnie kontrolowali... Oraz narzekali. 
Jak tylko wyszłam z domu, to od razu któreś za mną szło sprawdzić co robię... To było chore. 
Czułam się jakgdybym miała coś ukraść z własnego podwórka. 
Na moje pytania, sprzeciwy czy konfrontacje zawsze odwracali kota ogonem. Próbując mi wmówić, że się czepiam i że to normalne, że wychodzą na ogród za każdym razem gdy ja to robię. Rzucając gotowanie obiadu czy inne zajęcia.. Pamiętam, gdy opowiadałam te historie terapeucie i gość nie dowierzał i nie potrafił zrozumieć ich zachowania.
Ja również do tej pory tego nie pojmuję, ale takie akcje zdecydowanie zniechęciły mnie do ogrodnictwa. 

Niestety wykształciły również we mnie poczucie takiego terytorianizmu. Nie lubię jak ktoś wtrąca się w moje mieszkanie, wystrój czy dom. Od razu przypomina mi się przeszłość i reaguje bardzo obcesowo. Mam wtedy ochotę bronić mojego terenu i wyprosić daną osobę... Matko, jakie to głupie. 
Muszę się bardzo powstrzynywać i trzymać nerwy na wodzy w takich sytuacjach. 
A jak wiecie mieszkanie w mieszkaniu powoduje pewną wspólnotę i nieuniknionych sąsiadów. 
Co samo w sobie jest dla mnie dużym wyzwaniem. 

Myślę, że w domu w końcu w pełni poczuję, że to "moje" miejsce i mogę czuć się tu bezpiecznie. 
Nawet jak ktoś mi powie, że powinnam zrobić to czy siamto, to nic. 
Wiem, że sama na nie ciężko zapracowałam, zarobiłam, kupiłam i zadbałam. 

Nie mogę się doczekać tego telefonu i jednocześnie boję się. 

Zastanawiam się czy dobrze mi idzie z odchudzaniem. Moje dni ostatnio składają się z dwóch posiłków. 
Śniadanie - głównie białko, potem kawa i odrobina słodyczy (piekę fit babkę lub robię kisiel). 
Obiad - kawa.
Kolacja - Grillowane mięso, sałatka, warzywa.
No i bardzo dużo chodzę. 

Ten styl życia wiąże się z dużym stresem. Czasami przygotuję normalny obiad i nie jestem w stanie go przełnąć. Potem w nocy muszę się powstrzymywać przed wycieczką na stację paliw po czekoladę. 
Kompletnie leżę w stresowych sytuacjach..  No nic, trzymajcie kciuki jeszcze ten jeden raz. 
Zamierzam się w końcu zważyć po wszystkim. 

23 listopada 2024 , Komentarze (13)

Hej kochani! Boje się wejść na wagę, bo ostatnio czuje się podle. Nie chcę ryzykować, bo z całą pewnością jeśli waga stoi w miejscu, to pogorszyłaby mój i tak kiepski humor. 

Jakoś się trzymam ale ledwo! W gorszych dniach, zdarza mi się objadać.
Ostatnio miałam świetny dzień, same fit i zdrowe posiłki. Czułam się tak lekko i zdrowo, a potem zjadłam masę cukierków i pół ciasta rafaello. 😵 Oczywiście po chwili żałowałam.
Jednak wtedy nic się nie liczyło, chciałam tylko to zjeść aby poczuć się lepiej.. 

Rozmawiałam o tym z terapeutą. Teraz mam więcej stresu i problemów, więc widzę wyraźnie jak to wpływa na moje zaburzenia odżywiania. Duży stres = się lodówka i słodycze.
Mega trudno jest mi się wtedy kontrolować i przestać emocjonalnie jeść.
Terapeuta poradził mi zastąpić to objadanie się sexem.. 🤡 Myślałam, że padnę.
Zrezygnuje z niego, bo nie jest w stanie mi z tym pomóc, a to jedyny problem z którym wciąż staram się uporać. Dostaję rady w stylu: niektórzy zastępują to innymi nałogami.
PS: Sex nie pomaga, po chwili ochota na jedzenie i tak wraca. 😁

Skąd ten stres? Ciężkie problemy.. Ten dom o którym Wam wspominałam.. Finalnie właściciel zgodził się go sprzedać. Jednak zażyczył sobie o 60 tysięcy więcej. Co dla nas jest już ogromną kwotą, bo ledwo uzbieraliśmy pierwotną cenę i to z kredytem. 

Zastanawiamy się teraz co zrobić, czy pożyczać od kogoś pieniądze, czy sprzedać na szybko nasze mieszkanie... Każda opcja nie jest komfortowa i jest problematyczna. 
Mamy za mało czasu aby uzbierać te pieniądze i zastanawiamy się poważnie nad sprzedaniem mieszkania i tymczasowym zamieszkaniem u teściów. 
Krok bardzo odważny, przełomowy i powiedziałabym desperacyjny. 

Ja bym zrezygnowała, bo trochę nie fair zachowanie. Słownie umówiliśmy się na daną kwotę i gdy już cieszyliśmy się z potencjalnego zakupy, to nagle Pan Arek podnosi cenę... 

Jednak nadal jest to atrakcyjny zakup jak na dzisiejsze standardy i ceny domów oraz mieszkań. Zakochaliśmy się w okolicy, domu i miejscu. Jednak taka decyzja zostawi nas z długami i dosłownie wydamy na to każdy grosz. A potem przez kilka najbliższych miesięcy będziemy żyli na skraju biedy (ale w własnym domu)... 
Cały czas podejmujemy decyzję. 

Przez tą sytuację mam mega doła i ze stresu często boli mnie głowa. Totalny brak motywacji stał się codziennością. Jednak jestem ciekawa co przyniesie nam los. 


6 listopada 2024 , Komentarze (20)

Nie musisz widzieć całej drogi, by zrobić pierwszy krok. Zacznij teraz. 👍

Trochę zaspana po porannej toalecie wysunęłam wagę z pod wanny i ustałam na nią. 
Pokazała 90,6 kilogramów. 

Zastygłam, myślałam że schudłam, a przytyłam? Po miesiącu regularnych ćwiczeń i ponad godzinnych spacerów? 😵 Zrobiło mi się słabo... 
Poszłam do kuchni i wypiłam szklankę wody, a w głowie już odpalała się procedura: panika.

Jak to możliwę, że dostałam jojo? A waga waha się od dwóch miesięcy aż o 5 kilogramów?
5 kilogramów to dużo... Matko, co teraz?!! 

W głowie pojawiły się dwa scenariusze: Idę się objadać i spać - nie mam siły już na to.
Drugi: Na spokojnie, przypomnij sobie co było po operacji. 

Po operacji bariatrycznej tygodniami jadłam maksymalnie 800 kcal, a bywało że nie schudłam nic, lub tylko dwa kilogramy w miesiącu. Tak bywa, muszę pamiętać co wtedy się działo. Finalnie i tak schudłam prawie 30 kilogramów, a zastoje są normalne.
Resztę poranka spędziłam na przemyśleniach i motywowaniu się. 

Zrobiłam sobie fajne i zdrowe śniadanie oraz kawę i zaplanowałam dzień. Nadal są w nim ćwiczenia. Rozpisałam sobie mój wcześniejszy miesiąc i wychodziło na to, że owszem chodziłam i paliłam dużo kcal - jednak równocześnie dobijałam sobie te kalorie wymyślnymi kawami, owsiankami i ciastami. 
W same święta jadłam około 3 tysięcy kalorii, bo tu ciasto u rodziny, tam tort na urodziny wujka.


Dochodzę do wniosku, że muszę zapisywać zjedzone kalorię, bo tracę wtedy poczucie ile zjadłam. Zawsze wydaje mi się, że mam jeszcze na luzie miejsce na jakiś grzeszek.
Czuję, że od dziś zaczynam. Dorzucam zdjęcia śniadania (ponad połowa dla mojego TŻ) oraz tego jak wyglądam obecnie.
Fotka dosłownie z wczoraj gdy szłam na basen.
Trzymajcie kciuki! Cel to 89 kilogramów, potem 85 aż w końcu 80. 


Plan jest taki:
- Zapisywać codziennie kcal do końca miesiąca.
- Nie przekraczać dziennie 1900 kcal.
- Nadal codziennie 15 minut ćwiczyć i robić minimum 7 tysięcy kroków dziennie.
- Zapisywać przemyślenia odnośnie diety, jedzenia, ochoty na słodycze itp.

4 listopada 2024 , Komentarze (13)

W ostatnim wpisie opowiadałam Wam o domu. W ciągu tygodnia ma wyjaśnić się cała sprawa.
Nadchodzi zima i pan Arek musi zdecydować, czy spędzi ostatnią zimę i sprzedaje dom, czy może dwie. 
Cała jego rodzina, twierdzi, że ostatnią. Siedzę jak na szpilkach, bo byliśmy jeszcze raz obejrzeć dom i jest wspaniały. Kilka rzeczy do remontu, ale 150 metów i pół hektara działki w otoczeniu lasów? Bajka! 

Chodzę taka rozemocjonowana, że wzięłam sobie wolne na święta, bo i tak nie mogłam skupić się na pracy. 

Za to rozkręciłam się na dobre z spacerami! Każdego dnia ćwiczę minimum 15 minut i dużo spaceruje. Robię po 7-10 tysięcy kroków dziennie. To mój absolutny rekord. 
Po tygodniu mam już lepszą kondycję, że wchodząc pod górkę, robię to z lekką zadyszką, a nie prawie zawałem. 
Chcę utrzymać i wyrobić w sobie taki zwyczaj, tylko boję się że pogoda popsuje mi plany. 
Ostatnio gdy szłam w deszcz, to cały następny dzień bolało mnie gardło.

A z wagą to mam nadal przeboje. Taka dumna i szczęśliwa byłam gdy pokazała 85 kilogramów. Po kilku dniach było już 88.. Ja przerażona, bo myślałam że idzie mi wyśmienicie. 
Od tego dnia się nie ważyłam, ale zamierzam zrobić to pojutrze, bo wtedy minie równo miesiąc odkąd więcej robię.
Wiecie co? Ostatnio się poryczałam.. Dostałam zdjęcia z targów i wyglądałam na nich... tragicznie. 

Ręce i nogi mam w miare smukłe, stamtąd najwięcej spadło centymetrów. Brzuch za to ogromny i wypchany jak bania! Jeszcze ubrałam się tak tragicznie.... Oczywiście gdy wychodziłam, to wydawało mi się, że super sobie dobrałam komplet. 
A na zdjęciach, zwłaszcza bokiem, wyglądam jak ten Gruu z minionków... XD 

To był taki szok i niedowierzanie, bo w mojej głowie, to wyglądam o jakieś 10 kg szczuplej.
A tak zwyczajnie, na nie pozowanych zdjęciach, to zaczynam przypominać typową "Bożenkę" po 40-stce.. 
Jeszcze te włosy. Pisałam, wam że po operacji wypadła mi masa włosów. Myślę, że straciłam z 50% objętości i musiałam je obciąć z długości do pasa - na długość do ucha. 
Teraz odrosły mi do ramion, ale i tak muszę je sukcesywnie obcinać, bo to nie są juz "te" włosy.

Od nasady mi odrastają fajne i zdrowe, ale im dłuższe tym bardziej suche i słabe. Niesamowite jest, to że minęły już ponad 2 lata, a ja nadal pielęgnacjami i staraniami próbuje wrócić do normalnej kondycji włosowej. 
W krótkich fryzurach wyglądam bardzo staro i zle. Plus nie farbuje włosów od operacji, więc kolor jest popielaty i nijaki. 

Przejrzałam całą szafę i robię totalną metamorfozę. Kupuję praktyczne i pasujące jeansy, oraz bluzki i bluzy. Sukienki, spódniczki, komplety idą póki co w odstawkę. Przejrzałam masę filmów i inspiracji z fajnie ubranymi dziewczynami plus size i zamierzam ubierać się lepiej. 
Trzymajcie kciuki i podsyłam kilka inspiracji, które bardzo mi się spodobały.



© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.