Hej kochani! Komplikacje z kupnem domu trwają w najlepsze. Straciliśmy właśnie 4 tysiące na prywatne sporządzenie nowych map i wykresów. Gdybyśmy czekali na geodetę z gminy, trwałoby to do 3 miesięcy. My to załatwiliśmy w dwa dni. Wszystko jest kompletnie poplątane w papierach i nikt nie umie dojść z tym do ładu.
Za komuny w okolicznych gminach trwało łapówkarstwo i kolesiostwo, przez co brakuje wiele dokumentów. Poradziliśmy się prawnika i prawdopodobnie skorzystamy z jego pomocy prawnej, więc będziemy mieli dodatkowe koszty. Całe szczęście mi już wraca dobry humor i po tych wszystkich przejściach już chyba nic mnie nie rusza. 😁
Dziś przeprowadziliśmy z lubym poważną rozmowę. Kilka miesięcy temu ustaliliśmy, że do przeprowadzki oboje ogarniamy zdrowie. Mi się udało, ale zdążyłam już przytyć. On zrobił tournee po wszystkich lekarzach i będąc ze mną na diecie schudł 7 kilogramów.
Potem nastąpiła seria porażek i komplikacji mieszkaniowych i oboje dzień po dniu wróciliśmy do złych nawyków.
Wczoraj rano luby wywinął takiego orła na parkingu przed samochodem, że spuchła mu cała stopa i nie może chodzić. 😵🤡
Gotowałam mu obiady i podawałam wszystko pod nos, a on po kryjomu pił colę i podjadał. 🤪
Oburzyłam się i zaczęłam mu wrzucać, że przestał o siebie dbać i nawet nie chce się zważyć.
Na co on wypunktował mnie, że robię to samo (to prawda XD) i porozmawialiśmy szczerze.
Dogadaliśmy się, że razem będziemy się odchudzać i wspierać. On przestaje pić colę, a ja jeść słodycze. To nasze największe grzeszki jedzeniowe.
Więc dziś zjedliśmy zdrowe śniadanie, jajka z awokado i ogórkiem, na drugie koktajl z owoców, a na obiad fit wrapy z kurczakiem i warzywami. W piekarniku właśnie pieką się żeberka na kolację.
Od dziś wracam do ćwiczeń i gdy tylko mój wyleczy kostkę, to zaczynamy chodzić na wspólne spacery.
Chodziliśmy na takie spacery i świetnie one się sprawdzały. Na początku 6 tysięcy kroków, potem 9 i 11 tysięcy.
Zadzwoniła o mnie babcia. Mam z nią średnie kontakty. Nigdy się nie pokłóciliśmy, ale zawsze faworyzowała moje rodzeństwo. Nie miałam jej nigdy tego za złe. Byłam krytyczna względem matki, a ona zawsze jej broniła i wybielała. Nawet gdy była światkiem jakiegoś podłego zachowania, to nigdy nie stanęła po mojej stronie. Tylko wmawiała mi, że nic się nie stało.
Lubię ją i odwiedzam raz na kilka miesięcy, ale po każdej wizycie czuje się średnio.
Głównie dlatego, że babcia czuje jakąś potrzebę przesadnie chwalenia mojego rodzeństwa i matki.. Rozmawiamy na jakiś temat, a ona nagle go urywa i opowiada jaka to moja siostra nie jest fajna, zaradna, robotna itp. Lub opowiada, o ich wspólnych wyjazdach na które nie jestem nawet zapraszana i robi się niezręcznie. 🥱 Obiecałam, że wpadnę do niej w przyszłym miesiącu.
Ciekawe czy będzie normalnie. 😀
Po za tym nałogowo zaczęłam oglądać Sprawę dla reportera. Podczas poszukiwania podobnych spraw jak nasza z gminą, natknęłam się na ten ikoniczny program i już nadrobiłam odcinki z ostatnich 3 lat! 🤓
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.