tu
Kiedyś, kiedyś, na tłusty czwartek Jedna Babcia (ta, która kompulsywnie piekła, gotowała i karmiła) robiła pączki i faworki w ogromnych ilościach. Ja "pomagałam
" czyli kręciłam się pod nogami i nie wolno było mi się zbliżać do garnka z gotującym się olejem. Odkryłam tajemnice jak to możliwe, że w środku pączka jest różana konfitura i dlaczego faworki są takie wywinięte. To wspaniała przygoda była. A wieczorem, siadaliśmy przy wielkim stole i można było to jeść (bo wcześniej tylko próbować
) i gadaliśmy
... i było świetnie...
A teraz tak jest, że od rana w moim corpo wszędzie stoją/leżą kartony z ogromnymi bułami obtoczonymi w tłustej białej masie i niektórzy to ignorują, niektórzy znoszą całe zapasy w okolice biurka i futruja cały dzień przed komputerem z przerwą na zaparzenie miętowej herbaty i umycie zaklejonych paluchów i wąsów.
I tak sobie myślę, że za moich czasów było lepiej.
Czwartek: 20 km rower (z tego 10 km w deszcz i pod wiatr znowu!!::(()
w południe kompleks metaboliczny,
wieczorem w klubie trening=nowość, jak zwykle skopiowany z mojej "biblii" sfd ladies i jak zwykle trochę dostosowany do czasu i możliwości mojej siłki.
Trening A:
1. Przysiad ze sztanga na plecach: 15x 30 kg x 2 serie,
2.Wyciskanie sztangi na ławce poziomej: 15x 20kg x 2 serie,
3. Przyciąganie drążka dolnego siedząc do klatki 15x 25kg x 2 serie,
4. Prostowanie nóg w siedzeniu 15x czegośtam (w tym ćwiczeniu jestem wyjątkowy cienias, bo po moich problemach z kolanami tu czuję niebezpieczeństwo i wolę wydłużać ruch, przytrzymywać na górze, ale nie zwiększać ciężaru, żałuję,
5. Wznosy z opadu : 20x 3 serie,
6. I bonus: 8 minut wolne=łydki= wspięcia na palce na maszynie : 60kg x 20 powtórzeń palce równolegle,
x20 palce na zewnątrz, 20x palce do wewnątrz i 20x palce równolegle.
I godzina zajęć step&shape = godzina wymagającej fizycznie przyjemność.