tu
Kiedyś, kiedyś, na tłusty czwartek Jedna Babcia (ta, która kompulsywnie piekła, gotowała i karmiła) robiła pączki i faworki w ogromnych ilościach. Ja "pomagałam" czyli kręciłam się pod nogami i nie wolno było mi się zbliżać do garnka z gotującym się olejem. Odkryłam tajemnice jak to możliwe, że w środku pączka jest różana konfitura i dlaczego faworki są takie wywinięte. To wspaniała przygoda była. A wieczorem, siadaliśmy przy wielkim stole i można było to jeść (bo wcześniej tylko próbować) i gadaliśmy... i było świetnie...
A teraz tak jest, że od rana w moim corpo wszędzie stoją/leżą kartony z ogromnymi bułami obtoczonymi w tłustej białej masie i niektórzy to ignorują, niektórzy znoszą całe zapasy w okolice biurka i futruja cały dzień przed komputerem z przerwą na zaparzenie miętowej herbaty i umycie zaklejonych paluchów i wąsów.
I tak sobie myślę, że za moich czasów było lepiej.
Czwartek: 20 km rower (z tego 10 km w deszcz i pod wiatr znowu!!::(()
w południe kompleks metaboliczny,
wieczorem w klubie trening=nowość, jak zwykle skopiowany z mojej "biblii" sfd ladies i jak zwykle trochę dostosowany do czasu i możliwości mojej siłki.
Trening A:
1. Przysiad ze sztanga na plecach: 15x 30 kg x 2 serie,
2.Wyciskanie sztangi na ławce poziomej: 15x 20kg x 2 serie,
3. Przyciąganie drążka dolnego siedząc do klatki 15x 25kg x 2 serie,
4. Prostowanie nóg w siedzeniu 15x czegośtam (w tym ćwiczeniu jestem wyjątkowy cienias, bo po moich problemach z kolanami tu czuję niebezpieczeństwo i wolę wydłużać ruch, przytrzymywać na górze, ale nie zwiększać ciężaru, żałuję,
5. Wznosy z opadu : 20x 3 serie,
6. I bonus: 8 minut wolne=łydki= wspięcia na palce na maszynie : 60kg x 20 powtórzeń palce równolegle, x20 palce na zewnątrz, 20x palce do wewnątrz i 20x palce równolegle.
I godzina zajęć step&shape = godzina wymagającej fizycznie przyjemność.
aenne
26 lutego 2017, 18:50Ja zaś pamiętam Wigilię gdy miałam 9-10 lat u babci. Cała rodzina siadała do stołu wołano nawet sąsiadkę z 2 dzieci. Babcia zaczynała kolędą Wsród nocnej ciszy... a po posniku szłam z ojcem wiejską szosą pustą osniezoną oglądać choinki w oknach domów. Tego już nie ma.
beaataa
26 lutego 2017, 19:34Czasami nie ma i dobrze:), czasami nie ma bo być nie może:(, a czasami nie ma bo nie robimy. Ja nie lubiłam wigilii w dzieciństwie, bo było strasznie dużo roboty - sprzątania, pieczenia, gotowania - za dużo, za dużo napięcia, kobiety złe jak osy, ale nie potrafiące odpuścić. A potem trzy dni za stałem z rodziną która się wcale nie lubiła, tylko spotykała przy różnych okazjach, kiedy to rodzina się spotyka. Teraz, święta są super - środek ciężkości jest na byciu razem - bardzo kameralne i tak, są kolędy i prawdziwe życzenia i prezenty, które są miarą tego jak się znamy i wiemy o naszych marzeniach, nie kasy wydanej w pośpiechu w Tesco. Nie ma spacerów, bo pogody nie ma:( Spróbuj zrobić następne, albo te Wielkanocne jak byś naprawdę chciała, a nie jak tradycja:)
aniaczeresnia
24 lutego 2017, 21:55Oj, przez Ciebie zrobiłam sie nostalgiczna... u mnue w domu byly glownie faworki... jeszcze bym umiala zrobic... ale tu nie ma tłustego czwartku...
EwaFit
24 lutego 2017, 20:54taki babciny pączek, z konfiturą z rózy i do tego pogawędki przy stole......nie da się niczym zastąpić.............Wczoraj u mnie też w korpo, było mnóstwo pączków, trzymałam sie dzielnie, po południu zostały tylko pączki z budynie,....zjadłam pół i podziękowałam....smakował jak trociny
diuna84
24 lutego 2017, 19:35ha ha zabawne jak bym wyglądała jedząc co dzień pączka i mówi to ta co wspomniała o autopsji tłustego ciała :P taki żarcik z twojej strony? Ćw ładnie ;) i owszem było kiedyś lepiej ;)
barbra1976
24 lutego 2017, 18:54No było lepiej za twoich czasów, zdecydowanie
beaataa
24 lutego 2017, 14:40A 1 marca fakktycznie świetny termin, za kilka dni dopiero:) i po weekendzie:)
beaataa
24 lutego 2017, 14:38Ja to chyba od wigilli poszczę:)
Nefri62
24 lutego 2017, 14:24a teraz od 1 marca trzeba pościć :))
Slonecznik77
24 lutego 2017, 12:08Raz w roku, w karnawale smażę te 30 małych pączków z konfiturą truskawkową ku uciesze dzieci i nie tylko. I powiem Ci, że chciałabym, aby też tak to zapamiętały... ;-)
beatawalentynka
24 lutego 2017, 08:45Ja kiedyś też namiętnie piekłam pączki, faworki, siadaliśmy z dziećmi wieczorem, rozmawialiśmy, jedliśmy... Dawne czasy. Wczoraj mój mąz był bardzo zaskoczony ile ludzie kupują kartonów pączków w Biedronce, widział w pracy, na przeciwko mają Biedronkę..... Mój szał pączkowo faworkowy już się skończył...co nie znaczy, że przestałam lubić, rozsądek zwyciężył :))))
beaataa
24 lutego 2017, 20:15Tak, ja już tylko żytni na zakwasie piekę i właściwie go nie jem, no i moje dziwadła = mufiny z kiszonych buraków np., są w weekendowych planach, bo właśnie sok z kiszonych dojrzał:)
beatawalentynka
25 lutego 2017, 12:20Ojej, to ja poproszę o ten przepis na mufiny, właśnie dzisiaj zakisiłam buraki :)))
beaataa
25 lutego 2017, 15:28Napiszę Ci jak WO skończysz:), bo teraz to chyba tylko te buraki zetrzeć Ci pozostaje i z chrzanem wymieszać.
patih
24 lutego 2017, 08:12też mnie jakoś w tym roku pączki nie kręcą
zlotonaniebie
24 lutego 2017, 06:26Ja bym chciała nie lubić pączków, nie lubić faworków, nie lubić drożdżówek. Ale u mnie to niemożliwe. Nie jem z rozsądku, ale to nie znaczy, że nie tęsknię.... :) Kiedyś jadłam i byłam chudziutka, teraz nie jem i jestem grubiutka. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie :)
beaataa
24 lutego 2017, 07:16Ja słodycze uwielbiam i unikam z jednakową mocą:) Ale takie bardziej chrupiące, nie bułkowate. Ciasteczka... nie nawet nie będę pisała o nich bo już zaczynam o nich marzyć i wymyślać, które są najlepsze..:)
Malawia
24 lutego 2017, 04:08A Twoje wnuki tez Ci "pomagają" w Tłusty Czwartek? Czy raczej Twoje wnuki z dzieciństwa zapamietają babcię, która każda wolna chwile poświęcała na kolejne osiągnięcia sportowe? Moja babcia pracowała w biurze (lata 80-te), babcia mojego syna tez i faworkowe wspomnienia mamy podobne. To nie czasy sie zmieniły
beaataa
24 lutego 2017, 07:13Moje zapamiętają (mam nadzieje:)) babcie z którą chodzi się na lodowisko, basen i do parku linowego. Która piecze najpyszniejszy chleb żytni na zakwasie. I ma zawsze ekojabłka przy sobie. I która mówi, że słodycze są niezdrowe i trzeba trzymać się od nich z daleka!
Nattiaa
24 lutego 2017, 10:56Super babcia!! :D jestem za!! @beaataa
Slonecznik77
24 lutego 2017, 12:14Babcia, która dba o zdrowie wnuków, a nie porzuca im cukierki, lizaki itp. To dopiero skarb!
Naturalna! (Redaktor)
24 lutego 2017, 15:17a mnie babcia i jej mama, czyli moja kochana prababcia utuczyły takimi rarytasami i ciągoty do słodkiego mam juz wpojone od dzieciństwa. na szczescie wyleczyłam się z tego i jeśli miałabym wybierać, to wolałabym babcię w wersji beaatoweej :P :D
beaataa
24 lutego 2017, 20:23Naturalna, ja też tej słodyczowej babciowej kompulsji nie chwalę. To była trauma mojego dzieciństwa z której do dziś nie wydobrzałam całkowicie. Słodycze były karą, nagrodą i wszystkim co się co. W spiżarce zapasy jak na lata głodu. Byłam gruba jako dziecko i jako nastolatka i nawet dzisiaj potrafię się czuć gruba:(. Pisałam tylko, że te pączki powinny być czymś dużo więcej niż pożeraniem pączków za xxx (dokładnie nie wiem, ale jakaś wojna cenowa pomiędzy Biedronką a Lidlem w PL się tego dnia rozpętała).
kasperito
23 lutego 2017, 23:21podobają mi się Twoje wspomnienia bo paczki, faworki były pretekstem słodką oprawą tej kulinarnej przygody, rozmów z babcią i nie tylko, po prostu bycia z bliskimi ;-) mój mąż też w pracy został "zawalony" pączkami był wybredny zjadł te lepsze, bo były z różnych źródeł...a resztę ludzie zabrali, na szczecie on sobie zapasów nie przywiózł. :-)
Milly40
23 lutego 2017, 22:14Ja mam takie wspomnienia z Wigilii, starzy mnie zawsze 24 grudnia rano podrzucali babci i my tam te cuda razem...(wiadomo że babcia już miała wszystko, zostawały same drobiazgi, ale....). Pączki mnie nie biorą, ale przyznam się, 3 zjadłam :-)
beaataa
23 lutego 2017, 22:20Mam nadzieję, że trzy które były tego warte:)
Milly40
23 lutego 2017, 22:33dobre były, serio :-)
marii1955
23 lutego 2017, 22:14Wszystko , co było do tyłu , wspominamy z sentymentem i mile :) To były czasy :) Jak piszesz o tych pudłach z pączkami u siebie w pracy - to przypomina mi się syn , który to samo opowiadał ... po co ONI to robią , żebyście byli bardziej wydajni , czy co? Żaaartuuuję ... kto chce to je , prawda? Pięknie ćwiczysz :)))
beaataa
23 lutego 2017, 22:19Ja właśnie nie wszystko, ale to, że jedzenie nie było objadaniem się, tylko okazją do wspólnego spędzenia czasu, to bardzo z sentymentem... Tak tez robię teraz i dlatego bardzo uderza mnie bylejakość..
perceptive.
23 lutego 2017, 22:02zgadzam się, kiedyś było lepiej. i nie tylko pod tym kątem :)
beaataa
23 lutego 2017, 22:10Hmm, pod wieloma innymi katami było dużo gorzej:( to jeden z niewielu aspektów "lepszych czasów".