Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 216751
Komentarzy: 10485
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 11 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 czerwca 2024 , Komentarze (19)

Urle (już ta nazwą dobrze mi się kojarzy, tak wakacyjnie🏖) - Przetycz. Kolejowo - rowerową wyprawa, nie pierwsza taka = idealna jak auto jest w serwisie.

Urle - już sama nazwa, wakacyjna taką, klimat dawnego letniska, pusta i zapomniana teraz trochę. Liwiec wyschnięty, słońce i pomruki burzy jednocześnie. 

W Kamieńczyku miał być obiad. Ale żaden kelner nie zareagował na naszą obecność, niezrażony tym S. przyniósł nam menu, a w nim nie było chłodnika, ani kaszy, ani pierogów z jagodami. Były za to bardzo mocne ceny za jedzenie na które nie mieliśmy ochoty. Skończyło się na pizzy w Brańszczyku (miejsce bardzo lokalne) dla S., ja wybrałam vege kulki z głębokiego tłuszczu!!!, które okazały się całkiem dobre i chrupiące i nietłuste w widoczny sposób. Do tego pomidory z pobliskiego sklepu. 

Brańszczyk od Kamieńczyka oddzielony jest Bugiem i niedawno jeszcze, był tam napędzany ręcznie, turystyczny prom. Teraz niestety, trzeba pojechać do mostu

samochodowego i wdrapywać się stromymi schodkami na górę, spory kawał jechać w strasznym huku, wąskim chodniczkiem oddzielonym barierką. I znowu w dół tak samo stromymi schodkami. Na starym promowym miejscu jest teraz miejsce wodowania kajaków, zajrzeliśmy tam na chwilkę i powspominaliśmy - jak to dobrze z tym promem było.

A potem już szybko, coraz szybciej, bo pomruki narastały, słońce zanikało i budowały się ciemne chmury. Po drodze decyzja: jak zacznie lać to jedziemy, czy chowamy się - zapadła - jedziemy, chować się nie ma czasu. Wpadliśmy na naszą werandę mocno zmęczeni, jak właśnie burzowe widowisko się rozpoczęło. Ulewa, grzmoty i błyski. Długo. Zupełnie bez wiatru. A my, już po prysznicu, na fotelach, popijając gorące, ziołowe herbaty gapiliśmy się bez końca...

Trasa miała 52 km.

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5h min siłownia

Wtorek: 36 km rower

Środa: 30 km rower + 0,5h siłownia

Czwartek: 20 km rower 

Piątek - niedziela: 150 km

23 czerwca 2024 , Komentarze (6)

W lokalnych imprezach najbardziej lubię drogę na nie i to pierwsze 15 minut. I drogę powrotną. Tym razem to było ponad 15 km przez puste łąki i pastwiska (drogi w większości są gładkie, asfaltowe). Od wielkiego dzwonu jakieś gospodarstwo. Czasami dom drewniany, raz z wysoką kupą gnoju na podwórku i stawikiem brunatnej, śmierdzącej cieczy obok. 

A na "wiankach" chmury burzowe sobie poszły, piękne słońce, stado kajaków i motorówki. Alpaki na smyczy (o tej godzinie to jeszcze taka rodzinna część imprezy, zabawa zaczyna się później). Święcenie Łodzi już się skończyło, trafiłam na przejazd panów z lokalnego klubu motocyklowego. Starszawi i bardzo brzuchaci, narobili huku i smrodu. Potem występ zespołu śpiewającego piosenki o miłości, zaręczynach i wiankach. Pod lasem stoiska z biżuterią, kapeluszami i jedzeniem przygotowanym przez koła gospodyń z okolicznych wsi. Wszystko bardzo słodkie albo tłuste, albo jedno i drugie np chałwa w 10 odmianach. I piwo. Większość ludzi wystrojona i bardzo mocno otyła, w różnym stylu otyła. Ja jak przybysz z innego świata, nie mam pojęcia jak wygląda tu codzienne życie, od jesieni do wiosny np w tych domach pośrodku łąk. Ze stadem krów za ścianą.

Panowie szarmancko unosili mi taśmy zagradzające drogę, żebym mogła przejechać. Jeden, młodszy sporo od mojego syna, powiedział mi - dwa razy! "Jaka pani jest piękna kobieta". Taki to świat tu 

Poniedziałek: 20 km rower + 45 min siłownia

Wtorek: 25 km rower

Środa: 38 km rower + 0,5 siłownia

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Piątek - niedziela: 145 km

16 czerwca 2024 , Komentarze (11)

Z rowerowego siodełka oczywiście. 

Byłam tam dwa razy, przed wiekami, w czasach, kiedy to razem z S. jeździliśmy na długie, polskie wyprawy, z sakwami i namiotem. 

Każda noc gdzie indziej i wszystko raczej niespodzianka, bo wtedy były tylko papierowe mapy.

Zapamiętałam, że pięknie było, chciałam sobie przypomnieć - oczywiście camping nad jeziorem, spanie w namiocie... a tam nie ma takiego pola namiotowego wcale...😒

A jeż się nie pojawił. Robaki rozsypałam w kilku miejscach, nasłuchiwałam w nocy, sprawdzałam, czy coś tam wyjedzone.. niestety. A robaki są wstrętne i śmierdzące. Ten pomysł nie będzie powtarzany.

Truskawki, które jakoś w tym roku mi nie smakowały, już się kończą:

A osty coraz piękniejsze:

Środa: 20 km rower + 0,5 siłownia

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Piątek - niedziela: 117 km rower

12 czerwca 2024 , Komentarze (20)

To ze na naszej działce mieszka, to pewne. S., który chodzi spać późno, spotyka go co jakiś czas, głośno szurając suchymi liśćmi.

Więc próbuję co wiem, żeby jakoś go zwabić. Była już próba z żarciem dla jeża w puszce, które pachniało mocno i pasztetowo, że każdy kawałek znikał tajemniczo po krótkiej chwili, ostatni to razem z puszką.

Teraz mam suszone larwy mącznika. 

Całe małe wiaderko, obrzydliwych, dużych dosyć robaków. Wersja suszona, dla małych ssaków. Są też wersje żywe, są dla ptaków i dla ludzi, które mnie jako vege nie interesują 😉.

Ale w styczniu 2021 r. Europejski Urząd Bezpieczeństwa Żywności wpisał larwy chrząszcza mącznika młynarka do katalogu nowej żywności. Są bogate w białka i tłuszcze. Mają delikatny, orzechowy smak i chrupiącą konsystencją. Podobno. I bardzo łatwo je hodować.


Zdjęcie z netu, wiaderko moich mączników będzie otworzone dopiero jak dojedzie na miejsce.

Piątek - niedziela: 158 km rower

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h siłownia

Wtorek:30 km rower 


7 czerwca 2024 , Komentarze (35)

W tygodniu jest wszystko zgodnie z zegarkiem. 

Te same ramy czasowe, a w nich różnie.

W maju nabyłam prawo do emerytury i tak od roku mniej więcej, prowadziłam rozmowy ze sobą i zbierałam dane, co z tym prawem zrobić 🤔.

I im ten maj był bliżej, tym bardziej czułam, jak bardzo jestem związana z moją robotą korpopodatkowca, jak ważna to część mojego życia w wielu aspektach. I że nie chcę nic tu zmieniać.

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h siłownia

Wtorek: 35 km rower

Środa: 20 km rower + 0,5 siłownia

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Zebrałam się wreszcie i zrobiłam badania - wszystko w normie, vit. D. która zastanawiała mnie najbardziej - pośrodku widełek, przy suplementacji 4000 na dzień, trochę się obawiałam, że będzie za wysoko, ale jednak nie.

We wtorek ginekolog.

Leczenie stomatologiczne w toku 😒.

Waga najniższa w moim dorosłym życiu 🤸‍♀️ 51,55.

4 czerwca 2024 , Komentarze (10)

Z przygodami dotarliśmy na ten ostatni nocleg. Bo jak obiad jedliśmy w stanicy (pierogi z kaszą i serem, surówka i na spółę przepyszna szarlotka z lodami na ciepło) znowu ciemne chmury się pozbierały, jezioro się rozbujało, wiatr skośnotylni zerwał, popędził nas w jak na skrzydłach... i wszystko ucichło, jak tylko dotarliśmy na wyspę. I zachód się zrobił przepiękny 😍.

A rano słońce, wiatru zero, wiosłowaliśmy jak najwolniej się dało to ostatnie pływanie.

56 km przewiosłowałam, 6x pływałam w jeziorze, grzecznie ziemniaki z koperkiem i jajkiem sadzonym jadłam na obiady i pierogi z wody. Ciastka na pół - przepyszne były, na miejscu pieczone, z rabarbarem albo jabłkiem.

I codziennie ptak bąk nadawał - jakby ktoś dmuchał w butelkę, a ludzi prawie wcale nie było. Wyjątkowo bardzo ich nie było w tym roku.

2 czerwca 2024 , Komentarze (7)

Dwa piękne dni z popołudniowym oddechem burzy na plecach. I to takim, że zapadła decyzja - śpimy w domku z stanicy, jak będzie wolne miejsce, łamiąc wieloletnie postanowienie. Bo stanice wyglądają słodko w południe. Puste, senne, z drewnianymi domkami i dużym pomostem. Z ludźmi nieszkodliwie drzemiącymi na słońcu, albo snującymi się z wędka w ręku. I jak kogoś to zwiedzie i tam zostanie, wieczorem zaczyna się impreza!!! W kilku miejscach, z różną muzyką i darciem się coraz głośniejszym, aż do rana. Stopery są bezradne. Ale w tym roku jest tak pusto, a chmury taki czarne, że zostaliśmy. I moja teoria, że bardzo na korzyść (naszą korzyść) pozmieniały się wakacyjne miejsca. Na biwakach dzikich najmniejszego śmiecia nie ma zostawionego, a ludzie są cicho, się sprawdziła. Było nieźle, a po 22 bardzo dobrze.

A burza skręciła w bok. 

A stanicy bardzo nieoczywisty anioł na trawniku stoi,  taki że z przodu można się nie domyślić

widać dopiero jak się odwróci


31 maja 2024 , Komentarze (7)

= Początek sezonu kajakowego, od lat na jeziorach szlaku Krutyni.

Co roku jest świetnie i co roku jest inaczej. Tym razem cicho, pusto, burzowo, z pięknymi chmurami i zachodem słońca. 

Dzień pierwszy - Babięta - Wyspy Owcze (całe dla nas). 

Zamiast kapelusza, którego nie ma gdzie schować podczas deszczu, czapeczka zamieniająca mnie, w żółwika

27 maja 2024 , Komentarze (6)

Od lat, dekad właściwie, leczę zęby w miejscu, do którego mam mega zaufanie, bezbólowo i skutecznie. A wcześniej bywało różnie bardzo, bo oprócz próchnicy od czasu do czasu, problem nr 1 to zgniatanie ich i kruszenie. I jedno miejsce, gdzie jakiś problem z zatokami się nałożył. 

Kontrole co pół roku, czyszczenie, leczenie jak trzeba na bieżąco - no, zadowolona byłam i czułam, że jest ok.

A że próchnica pod koronkami!!! I to na stycznej, czyli pod dwoma i głęboka 😱. I jeszcze coś do obserwacji, dwa cosie właściwie.

I rozum mówi - tak, wyleczysz, albo implanty powstawiasz, to nie koniec świata. Są rzeczy milion milionów gorsze. Ogarnie i zapomniesz. I będzie dobrze 🤸‍♀️😊.

A emocje i ciało - jak w tych horrorach, kiedy ludziom najpierw zęby wypadały, a potem, po kawałku, cały człowiek na kawałki się rozpadał 💀.

A w naszym lesie kropla deszczu nie spadła nie wiem od kiedy już. Alerty przychodziły, że burze, że uwaga i nawet kilka kropel przepędziło nas od ogniska, chmury ciemne zbierały się i przechodziły, mruczało i nawet błysnęło. Ale bez deszczowo.

Z zajęć gospodarczych dach zamiotłam, a S. podlewał i podlewał...

Poniedziałek: 30 km rower + 0,5 h siłownia

Wtorek:30 km rower + 0,5 h siłownia

Środa: 38 km rower

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Piątek - niedziela: 135 km rower

20 maja 2024 , Komentarze (9)

I to jaka!! 

Ani jedna kropla deszczu przez weekend nie spadła, a wcześniej też chyba długo, długo nic. Wszystko zakurzone i przyblakłe, w naszym lesie jest chłodniej, ale pomiędzy polami czy na wsiach - upał.

W kąciku, pod dachem, odkryliśmy jedno gniazdo z pisklakami, drugie w jałowcu, tuż przy ścieżce do ogniska, teraz dopiero, jak nas już tam nie ma, ptasi rodzice trochę spokoju mają. Może nie było to właściwie jakieś nasze odkrycie, tylko ptaki siedziały w gnieździe do ostatniej chwili, a potem z głośnym trzepotem wylatywały tuż przed naszym nosem, szeroko otwarte małe dzioby zostawiając na widoku. Zupełnie bezgłośne te małe, żadnego pipipipi..

Wiewiórka przychodzi wyjadać zielone jeszcze śliwki, sójki bitwy toczą, a kosy w dzień robaki z trawy wydziobują, wieczorem na mistrzowskie trele z najwyższych gałęzi wyśpiewują. Wysoko tez lataja nietoperze. 

A teraz koniec spokoju. Na ostatniej kontroli u stomatologa, pod koronką zrobiła się próchnica. Głęboka 😢. Jedyna zaleta to dieta przymusowa 😉. Waga, która ustaliła się na 54 kg (+-0,5) pewnie przez chwile będzie niższa.

Przez najblizsze dni wychodzę do pracy przed 8, wracam nie wiem? Po 20 to dobrze bedzie..

No i ostatnia w sezonie, najbardziej skomplikowana para skarpet, doczekała się fotek. Rozmiar na modelke za duży, na własciciela idealny, ale właściciel do pozowania nie ma cierpliwości.

Z przodu:

I z tyłu:

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h siłownia

Wtorek:20 km rower + 0,5 h siłownia

Środa: 30 km rower

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Piątek - niedziela: 120 km rower

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.