Jutro do pracy czas wracać. I jakaś część mnie się z tego cieszy. Że do biura pojadę (bo niby urlopu nie brałam, ale dużo zdalnej było, no i dni niektóre poskracane, dużo osób na urlopach, taki świąteczny tryb 😉.
Masę mam planów wyjazdowych, nie wszystkie do końca sprecyzowane, np główny urlop. Bo zeszłoroczna rowerowa Suwalszczyzna zachwyciła mnie i chce więcej, ale też oglądam, zainspirowana uwagą, że wybrzeże bałtyku to nie tylko Polska😁, różne wyspy np Gotlandie czy Wyspy Alandzkie, filmy oglądam z rowerowych wypraw, ale wciąż w fazie niezdecydowania jestem. Bo to jest dla mnie daleko, a pogoda bardzo niepewna i tak, są tam świetne skałki, zupełnie u nas niespotykane, ale też dużo, bardzo dużo, takich jak u nas lasów..
Za to najbliższe plany z grupy - co by tu na drutach.. bardzo mam sprecyzowane. Teraz jestem w połowie ciekawych skarpet, ale już od 20 stycznia wyzwanie, trudne dla mnie - MKAL sweterka robionego żakardem, o tego: https://vitalia.pl/patter...
Włóczka cieniutka, kolor na wzór już czeka w moich zapasach. Żakardowo słabo jestem ogarnięta, niby umiem, ale chciałabym umieć lepiej, a takie KAL-e, to świetna szkoła.
Sobota: morsowanie (mróz i wiatr🥶, w wodzie lepiej było, niż bez niej po wyjściu), nie włożyłam rąk jak planowałam😒, na ulicach lód = zamiast roweru, marsz 8 km. Dla zabawy, celem było powyciąganie kamyków widocznych w aplikacji Stonehiding (większość poukrywanych jest na placach zabaw i te mnie nie interesują, ale bywają też miejsca odległe i ciekawe).
Niedziela: na jeziorku całkiem gruby lód się zrobił, weszłam tym razem odważnie na 10 minut, ręce wzdłuż ciała (cienkie neopreny na dłoniach) i podobało mi się, tylko potem, ubieranie jakieś dużo trudniejsze było😉, a termogeneza drżeniowa trwała, węglowodany i lipidy w ogromnej ilości się zużyły😉a jak dumna z siebie jak paw🦚. Rower 20 km.
i jeszcze wspomnienie powrotu z sylwestrowego wyjazdu - najładniejsza dekoracja, jaką widziałam w tym roku🤩