Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1065072
Komentarzy: 36967
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 14 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 maja 2023 , Komentarze (12)

Witajcie 

   Kolejny dzień za mną. Spokojna niedziela z książką na dworze :)  Zrobiłam swój kącik do czytania, bądź oglądania lub pracy przy komputerze. M troszkę mi pomógł, a zabierałam się za to od miesiąca :) heheh aż dziś się zmobilizowałam. Oczywiście koty mi towarzyszyły podczas czytania, jedzenia na dworze :) uroczy towarzysze. 

    Dziś postanowiłam się zmierzyć, bo ważę się codziennie ;) Ale mierzenie jest u mnie jak mi się przypomni. Tydzień temu zrobiłam pomiary i dziś też postanowiłam to zrobić. Zatem jest mniej mnie o 0,9 kg oraz w talii - 1 cm, na wysokości pępka - 1 cm, pod pępkiem -1 cm, biodra - 1 cm. Może nie ma wielkiego wow, ale dla mnie to znak, że warto robić dalej swoje. Nie poddawać się. Jak widać, bez liczenia kalorii, też się da schudnąć... 

    Jeśli chodzi o dzisiejszy jadłospis, wygląda tak: 

śniadanie: kajzerka z sałatą masłową plus parówkowa z Biedronki ( kupiłam na wagę, na spróbowanie i nawet ok) oraz ketchup ( nie zjadłam całego, ale nawet po połowie nic mi nie było) 

II śniadanie: kisiel malinowy plus jogurt grecki wymieszany z malinami ( to było obłędne połączenie ) 

obiad: cukinia zapiekana w piekarniku z mielonym z szynki oraz odrobiną sera ( hmmm jednak ser to nie było dobry pomysł w połączeniu z mielonym) 

przekąska do filmu: chrupki serowe, żelki duszki, precle i maltisers ( o dziwo po tych kulkach czekoladowych nic mi nie było) 

kolacja: tost z kajzerki z piersią z kurczaka gotowaną 

     Dziś trochę testowania było, a to ketchup, mielone z serem i kawa jacobs czekoladowa .... i niestety z tych produktów odstawić póki co muszę takie połączenie jak ser i mielone oraz kawka akurat ta kawka. Ketchup zjadłam ale nic mi nie było, zjadłam kulki czekoladowe i też nic mi nie było. Co prawda przekąska była bardzo powoli jedzona ( tak jak i reszta posiłków) Teraz każdy posiłek wolno jem, delektuję się. Wcześniej dużo posiłków było w biegu... teraz staram się jeść wolniej. 

     Może nie jest to idealne menu ale mi smakowało, a to najważniejsze. Cały czas ciężko mi ogarnąć codziennie inne menu. Póki co jak pisałam .. na chwilę obecną testuję ;) Sprawdzam. Robię dalej swoje, nie poddaje się. Szukam , szperam po jadłospisach. Szukam też inspiracji w Waszych pamiętnikach ;) 

      Pamiętajcie aby się nie poddawać,walczymy, działamy, bo warto. Kiedyś sobie za to podziękujesz. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Życzę udanego nowego tygodnia. Pozdrawiam :) :* 

20 maja 2023 , Komentarze (2)

Witajcie 

       Znowu kilka dni mnie nie było, ale to nie oznacza, że się poddałam ;) O nieee :) Działam dalej, robię swoje. Czyli walczę z wagą i refluksem ;) 

     Czwartek spokojny, myślałam że młoda nie pójdzie po tym kanałowym do szkoły, ale poszła... dała radę. Dzień zleciał szybko, bo na wysokich obrotach, jak zawsze  gdy M jest w domu. Piątku w sumie nie pamiętam ;) No może trochę. Też był dzień  na wysokich obrotach. Rano rozwiezienie młodzieży, potem jakieś zakupy i do domu. Ogarnęłam trochę w domu i czas po młodą. Potem po chrześniaczkę M, odebrać ze szkoły i odwiezienie do domu razem z Moją córką... wczoraj robiła za nianię :) Od 14 do 20, młoda zadowolona bo sobie zarobiła. Zmęczona była bo od 6 na nogach. Chociaż nie była zmęczona opieką nad młodą..  bo to sympatyczna dziewczynka. Powiem Wam, że jestem pod wrażeniem kreatywności córki ;) Zrobiły zegarek z papieru, ze schowkiem na czekoladkę ;) hahahah  Młoda lubi przebywać z tą dziewczynką, jak i ta dziewczynka lubi jak Moja córka z nią zostaje. Miała jeszcze zostać dziś na noc, ale niestety za duzo projektów, nauki na weekend miała i odmówiła. Gdyby nie te projekty to z miłą chęcią by została. Ale pewnie jeszcze taka okazja się trafi. Cieszę się, że pokonuje cały czas swoje lęki, bariery. Powoli, małymi krokami idzie do przodu, co bardzo mnie cieszy. 

     Treningów brak ale jeśli chodzi o posiłki wyglądają tak 

Czwartek

śniadanie: chleb pszenny, sałata masłowa, pieczony kurczak ( kupny i tutaj czułam lekkie pieczenie)

II śniadanie: mleczna kanapka, parówka z kurczaka, papryczka z serkiem, pieczywo chrupkie z serkiem delikate i rzodkiewką 

obiad: kasza bulgur, sałata masłowa z jogurtem greckim oraz pieść z kurczaka gotowana 

    Testowałam kanapkę w drodze i nic mi po niej nie było. Jadłam wolno, przełykałam wolno, delektowałam się. Po tych parówkach z kurczaka w sumie też mi nic nie było.. chociaż lekkie pieczeni było, więc nie wiem czy będę mogła je jeść. Bo np. po sokolikach nic mi nie było hmmm. Natomiast kasza bez sosu, sucha ale pyszna. 

Piątek 

śniadanie: chleb pszenny, serek delikate, szynka delikatesowa z kurczaka 

II śniadanie: omlet z białek jaj, jogurt grecki, dżem truskawkowy domowy oraz wiórki kokosowe 

obiad: gotowane warzywa - marchew, szparagi i ziemniaki 

kolacja: kisiel z jogurtem greckim 

     Powiem tak... te menu mi wybitnie smakowało, omlet to wiadomo niebo w gębie... a i kisiel był bajeczny z jogurtem greckim. Zwykle kisiel robiłam ze śmietanką, cukrem i octem..... to smak dzieciństwa... ale tu odkryłam kisiel z jogurtem greckim i to był strzał w 10 :) Polecam każdemu kto nie jadł. 

     Prosiłyście o przepis na omlet.

3 białka jaj ( u mnie było płynne białko z Farmy Białka czyli 90 g)

szczypta soli

3 płaskie łyżki mąki ( u mnie pszenna) 

      Białka ubijamy ze szczyptą soli ( nie musi być na sztywną pianę) następnie dodajemy mąkę i jeszcze chwilę miksujemy. Gotową masę wylewamy na patelnię. Smażymy pod przykryciem z obu stron. Pilnując aby się nie przypalił. Gotowe :) Dodatki inwencja własna :) Gdybym miała więcej dozwolonych produktów.... to byłoby jeszcze smaczniej. A ta ratuję się czym mogę i co mogę;) 

Sobota 


śniadanie: bułka z dynią lekko podpieczona w tosterze, serek delikate, ogórek małosolny, jajko na miękko, pierś z kurczaka gotowana 

II śniadanie: kisiel pomarańczowy plus jogurt grecki 

obiad: twister z kfc ( w drodze do domu) musiałam ale nic mi nie było po nim 

kolacja: kajzerka, serek delikate, rzodkiewka, parówka z kurczaka, chrupki kukurydziane, herbatniki, wafelki kokosowe oraz żelki duszki 

      Tak jak napisałam wcześniej, parówki z kurczaka mi nie służą, sokoliki już są ok dla mojego żołądka. Kisiel pomarańczowy, jednak nie moje smaki i żołądek zareagował. Chociaż nie był kwaśny, bardziej cierpki jak dla mnie. Rzodkiewkę też muszę odstawić, bo i po niej mam lekkie pieczenie. Lekkie bo nie objadłam się na szczęście za dużo tymi rzodkiewkami ;)  

    Dobrze, że notuję wszystko w zeszycie, to wiem, jak po danym posiłku się czuję. To mi bardzo pomaga. Od 11 dni piję siemię lniane, które także mi pomaga. I póki co waga nie idzie w górę, jak przy poprzednim ataku. Oby nie szła ....

    Jak widzicie da się z tym jakoś funkcjonować. Może to nie są szczyty marzeń posiłków, ale mi smakują. Chociaż nie ukrywam, że wiele produktów mi brakuje. Zjadłoby się pomidorka, ogórka kiszonego ...a tu niestety nie można. Ale jakoś to przetrwam, codziennie wyszukuję jakieś pomysły na posiłki, trochę przerabiam. Za chwilę będzie więcej owoców, warzyw, dam radę. 

   Pamiętaj aby się nie poddawać. Działamy, walczymy. Trzymam kciuki. Powodzenia. Spokojnej nocki i udanej niedzieli :* :) Pozdrawiam :) :* 

    

17 maja 2023 , Komentarze (10)

Witajcie 

      U mnie dziś stresujący poranek. Przed wyjściem z domu, udało się wypić siemię lniane i zjadłam śniadanie....a potem...potem pojechałam z młodą do dentysty. Dziś miała podjąć decyzję, czy chce mieć ząb wyrwany czy jednak kanałowe. Weszła do gabinetu i siedzi, siedzi... pół godziny hmmm godzina, ok, czyli młoda wybrała kanałowe. Siedziała bez kilku minut dwie godziny. Siedziałam jak na szpilkach. Dała radę. Wyszła z gabinetu i było ok. Trochę bolało, opowiadała jak to pani jakimś palnikiem coś przypalała przy twarzy :)  Powiem, tak, bałam się.. bo młoda to panikara. Zaskoczyła mnie. Ale nawet gdyby płakała, też byłabym z niej dumna. Po dentyście do domu, młoda spać a ja ogarnęłam coś do jedzenia...bo nie ukrywam, że ssało mnie ale nie chciałam przy młodej jeść. Chciałam być z nią solidarna ;) Ale jak zasnęła, to coś zjadłam. 

     Treningu u mnie jeszcze jako takiego brak. Jedyna aktywność to kroki, cieszę się, że chociaż  chodzę. Ale udało się za to ogarnąć jakoś posiłki 

ŚNIADANIE: chleb pszenny ( suchy) z polędwicą z kurczaka

II ŚNIADANIE: chleb lekko podpieczony, sałata masłowa, ogórek, sokoliki 

OBIAD: omlet z białek jaj plus jogurt grecki oraz dżem truskawkowy domowej roboty 

KOLACJA: arbuz ( nie cały) zjadłam większą połowę ;) 

    Powiem Wam, że ten omlet to było niebo w gębie. Myślałam, że wczorajszy był sztosem... ale dziś gdy dodałam jogurt grecki :) oooo mamusiu bajka :) Po arbuzie coś mnie zaczęło piec. Hmm chociaż nie wiem czy to nie dlatego, że krótko po zjedzeniu wieszałam pranie. Albo zjadłam za szybko. Cokolwiek to było, zostało zapisane. Od wczoraj spisuję w zeszycie co jem, jak się czuję po danym posiłku. Jest to dla mnie ważne, abym mogła jakoś funkcjonować. Spisałam już sobie jadłospis na jutro, teraz tylko się go trzymać i oby nic mi po tym nie było. 

    Wodę piję, bo pomaga na refluks. Kawa odstawiona :( ubolewam... ale kiedyś wrócę do niej. Może nie w takiej częstotliwości jak ostatnio ;) Aaaa zapomniałam dodać, waga mnie dziś zaskoczyła. Pokazała 1,1 kg mniej od 8 maja, także cieszę się. Do tego poniedziałku tj 15 maja pokazywała 65,6 lub 65.5 kg a dziś spadek. Oby tak dalej. To zawsze dodaje kopa ;) 

   Pamiętajcie aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Nic na siłę, rób tak jak masz ochotę, na swoich zasadach :) Trzymam kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* :) 

16 maja 2023 , Komentarze (17)

Witajcie 

    Kolejne dni mijają... ale wczorajszy dzień niestety to jedna wielka tragedia...ale od początku. W sumie poniedziałek zapowiadał się spokojnie. Jedyny plan jaki miałam to, zebranie u młodej. Poza tym nie było planów, bo nie wiedziałam czy M jedzie w trasę. Pogoda hmmm deszczowa od samego rana. No ale deszcz to pikuś... bo coś pobolewał mnie brzuch, myślę sobie- pewnie refluks. Ale okazało się, że tydzień wcześniej pojawił się okres. Hmm ale to jeszcze było spoko. O 17 poszłam na zebranie , na szczęście szybko poszło i wróciłam do domu. I tu nastąpiła kumulacja, refluks, okres... oj to była jazda bez trzymanki ;) Teraz się z tego śmieję... ale wczoraj płakałam, a od płaczu zaczęła mnie boleć głowa i robiłam okłady. Zwijałam się z bólu, noc minęła tak 

       Jak widać kiepski sen, ale to częste u mnie. W końcu jakoś usnęłam i nagle budzę się chwilę przed 5 :) A na 5 budzik był nastawiony :) Także tak...wstałam i czułam się ciut lepiej, ale dalej dokuczał refluks i okres. Na jedzenie ochoty nie miałam, rozwieźliśmy dziewczyny do szkół i do domu. Było po 9 więc już zdecydowałam się na śniadanie. Czułam się już lepiej, więc to był znak aby zjeść . 

    ŚNIADANIE : chleb lekko podpieczony w tosterze, sałata masłowa  , pierś z kurczaka 

    II ŚNIADANIE: 3 krążki ananasa

    OBIAD: omlet z białka jaj plus dżem truskawkowy domowej roboty

     KOLACJA: kisiel, 4 herbatniki, i chrupki kukurydziane

         Nie piszcie, że malutko.. bo to wiem, ale niestety żołądek nie przyjmuje póki co więcej. Jem powoli, mniejsze porcje, testuje. Założyłam zeszyt, aby notować, wszystko co jem i jak się po danym posiłku czuję. Mam nadzieję, że to pomoże mi ogarnąć ten refluks. Bo dziś już okresowo lepiej się czuję. Oby noc była spokojna.

        Także działam, nie poddaje się. Waga  jeszcze wczoraj pokazała 65,5 kg  czyli utrzymuje się dłuższy czas :) Ale to ok, bo nie idzie w górę, co bardzo mnie cieszy. Jak nie trudno się domyślić, treningu brak. Trochę zła jestem, bo niestety muszę wyeliminować hula hop, oraz ćwiczenia na macie kiedy to głowa jest niżej od tułowia. Nie mogę skłonów robić... nic co spowoduje cofnięcie pokarmu. No ciężko.. ale na szczęście rower jest ok , orbitrek też. Coś tam wymyślę, ogarnę... niech tylko okres sobie pójdzie :) 

   Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego tygodnia. Pozdrawiam  :* :) 

14 maja 2023 , Komentarze (23)

Witajcie 

        Kolejne dni za mną. Piątek zleciał nawet nie wiem kiedy... za to sobota, wiem kiedy minęła, ale minęła średnio. Tzn z rana jeszcze było ok, popołudniu jeszcze znośnie... ale im bliżej wieczora, to było kiepsko. Refluks tak dał się we znaki, że myślałam, że pojadę na SOR. Tak mnie paliło w klatce piersiowej, gardło... plus ból głowy... masakra. Nikomu nie życzę tego stanu. Wzięłam dwie tabletki, najpierw apap a potem migrastop... i po niej trochę było lepiej. Spałam w pozycji hmmm bardziej siedzącej niż leżącej ;) I tak będzie jakiś tydzień , dwa... póki się nie uspokoi cofanie pokarmu :( 

   Ale wczoraj zanim się gorzej poczułam, zrobiłam trening. 

    Wpadł orbitrek i powiem, że nawet nie wiem kiedy te 50 minut zleciało ;) Ale byłam zadowolona :) i tym samym 5 treningów w tym tygodniu zaliczyłam 


    Zresztą możecie zobaczyć jak prezentuje się majowa aktywność u mnie ;) Myślę, że jest dobrze :) Posiłkowo dzień dzisiejszy wygląda tak 

ŚNIADANIE: chleb pszenny z sałatą, jajko na miękko, awokado

OBIAD: ziemniaki, szparagi gotowane i sałata masłowa z jogurtem greckim 

KOLACJA: kleik ryżowy, banan, truskawka i płatki cynamonowe 

      Jestem najedzona, ale musiałam się nakombinować co zjeść, aby mi nie zaszkodziło. Zrobiłam wczoraj listę co wolne, czego nie, przy refluksie. Dużo produktów mi szkodzi i to mnie przeraża :( Teraz nie ma, że boli, muszę uważać co jem. Nie ma, że zjem sobie coś na mieście, w Żabce czy może w McDonalds :( Teraz wszystko przemyślane, przeanalizowane.... Oj trochę mi to zajmie, zanim znowu wejdę w rytm, tego co mogę, co mi nie szkodzi. Teraz ułożenie jadłospisu, nie będzie takie łatwe :( 

   Wkurzyłam się.. bo kto by pomyślał, że pomidor, makrela czy cebula moga zaszkodzić.. lub imbir, albo pomarańcza.. czy kiwi :( albo ciemne pieczywo? Nosz.... albo pieczarka marynowana, czy papryka świeża? Albo mięta czy czekolada????? I jeszcze dorzucę jednak banana :( bo też mi szkodzi jednak. Albo napój gazowany? A jednak. To szkodzi mi... więc trzeba się przestawić. Coś tam będę mogła jeść... ale może to i dobrze, bo waga drgnie :) Hmmm zobaczymy. 

     Jeśli któraś z Was zmaga się z refluksem, dajcie znać jak to u Was się objawia... jak sobie z tym radzicie. U mnie jednak to był znak od dłuższego czasu dawany przez organizm. Czyli bóle głowy, odbijanie, cofanie się pokarmu, pieczenie w krtani, gardle, klatce piersiowej... To chyba główne objawy, które teraz mi przychodzą do głowy. 

      Mimo wszystko się nie poddaje, działam dalej, robię swoje i Ty też rób to dla siebie ;) Trzymam za Was kciuki. Powodzenia . Miłego wieczoru i udanego tygodnia :* :) Pozdrawiam 

   

11 maja 2023 , Komentarze (22)

Witajcie 

      Za mną kolejny dzień bez liczenia kalorii, czyli dzień 19. Przez ten czas bywało różnie. Waga raczej stabilnie. Raz spadek, potem lekki wzrost, ale działam dalej. Trwam dalej, robię swoje. Nie poddaje się. Dalej uczę się jeść intuicyjnie, bez objadania się, bez rzucania się na jedzenie. Wiele mnie to uczy, dzięki robieniu zdjęć widzę, co jem , co mogłabym wyeliminować. Dzisiejszy dzień posiłkowo wygląda tak : 

 ŚNIADANIE na szybko czyli kajzerka z kiełbasą krakowską a druga połówka z golonką 

II ŚNIADANIE: w drodze czyli paluch kukurydziany i sok jabłkowy

OBIAD:  kiełbasa polska pieczona w piekarniku, chleb z ogórkiem małosolnym oraz lekka kawka ( nic mi nie było po niej)

PO OBIEDZIE a'la przekąska do kawy czyli truskawki, maliny i 4 żelki duszki -ostatnie sztuki hihihi

    Dzisiejszy jadłospis nie jest idealny, ale i dzisiejszy dzień nie jest idealny. To był ciężki dzień... po wczorajszych burzach domowych. Cieszę się, że przetrwałam ten dzień, a że jedzenie hmmm liche.. bywa. Za to kroki pieknie wydreptane


    Tu macie kroki o godzinie 15.58 a teraz mamy 19.37 i już na liczniku mam 33620 kroków. No powiem Wam, że nie spodziewałam się takiej  liczby... Dlatego jestem z siebie zadowolona, nawet jeśli posiłkowo dzień kuleje ;)  Przecież nie można mieć wszystkiego, prawda ? :) 

    Trzymam za Was kciuki. Nie poddawajcie się, walczcie. Idźcie przed siebie, róbcie swoje, dla siebie. Pamiętaj, że jesteś silniejsza, niż Ci się wydaje. Powodzenia :* Ja zmykam ogarnąć w głowie jakieś menu i poczytać co u Was. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* 

10 maja 2023 , Komentarze (29)

Witajcie 

     Każdy z nas ma wzloty i upadki. To samo życie.. prawda? Raz jest lepiej, raz gorzej... Wczoraj było dobrze, gdyby nie ten refluks... ale to jeszcze jestem w stanie znieść. Bo przecież można odstawić te produkty które nam szkodzą, prawda... i połowa sukcesu. Ale co zrobić jeśli bliscy podcinają ci skrzydła.. traktują z góry, traktują jak zło konieczne? Co zrobić gdy nie masz wsparcia? 

    To gorzej znieść niż refluks. Dziś miałam taki popis mojego taty... przez córkę M, że hmmm poczułam się malutka, niechciana, do dupy jednym słowem i nic nie warta. Dalej było tylko gorzej.... Zjadłam produkty, które miałam odstawić, których nie powinnam zjeść. Dlaczego? Bo nie wytrzymałam ciśnienia, które podniósł mi ojciec i córka M.  Dlaczego ? Bo jestem tylko człowiekiem, który upada i się podnosi. Nie, nie objadłam się, w zasadzie zjadłam malutko, alr produkty których nie powinnam. Czy noc będzie stracona? Nie wiem. Ale kupiłam siemię lniane i od dziś piję...więc jak będę miała atak, wezmę siemię. 

    Nawaliłam, ale pod względem jedzenia i sytuacji domowej.... ale nie nawaliłam z krokami. Na chwilę obecną mam ich 17176 i pewnie jeszcze trochę wpadnie. To kroki zaliczę dziś do treningu, bo nie ma opcji abym wskoczyła na rower czy orbitreka - refluks dziś na to nie pozwala.... Wystarczająco dostała stresu i czuję żołądek, więc wysiłek nie jest wskazany. Nie chciałabym wylądować w szpitalu :(    

    Chcę aby ten dzień się skończył, chcę się położyć, obudzić jutro.... w dobrym humorze. Z pozytywną energią, ale czy to będzie możliwe? Wątpię. Jutro muszę iść z córką M na bilans... ale zanim pójdziemy, ona będzie czekała u moich rodziców... bo ja nie mam wstępu, przez nią. Załatwię swoje sprawy, potem odbiorę moją córkę ze szkoły i do domu. W domu będę czuła się bezpiecznie. 

   Może gdybym nie była taka uparta, to mogłabym do nich pójść. Oczywiście mama nie ma nic przeciwko, ale po dzisiejszych słowach ojca... nie mam ochoty tam być. Żal mi w tym wszystkim mamy...  Boli mnie to jak czasami mój ojciec traktuje mnie, moją córkę.. a córkę M.... cokolwiek ona zrobi, jest idealna... a my z córką nie. To przykre, jak podchodzi do obcych osób, a swoich bliskich. Nie raz mi pomógł, ale słowa jakie temu towarzyszyły... nie były tego warte. 

   Przepraszam... ale musiałam to z siebie wyrzucić... Mimo wszystko pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia :* :* 
   

    

       

9 maja 2023 , Komentarze (18)

Witajcie 

       Kolejny dzień za mną. Spokojny dzień, ale czeka mnie wprowadzenie kilku zmian. Odezwał się refluks. Całkiem możliwe, że przyczyniły się pomarańcze i kiwi :( niestety....oraz kawka, też mogła mieć wpływ. Dlatego czas odstawić, to, co mi mogło zaszkodzić. Na jakiś czas... ale jest w tym jeden plus. Plusem jest to, że będę musiała odstawić również czekoladę i produkty z czekoladą. To może mi jedynie przynieść same korzyści ;)  I chyba czas wrócić do siemienia lnianego :(   Ta opcja średnio mi odpowiada, bo po siemieniu zawsze tyłam. 

      Ale żeby tak nie narzekać... to dziś udało się zrobić trening. Padło na orbitreka 

     40  minut zleciało raz dwa, ale powiem Wam, że 40 minut na rowerze a 40 minut na orbitreku.... to dwie inne bajki. Na orbim mam większe obciążenia i czasami bardzo ciężko się ćwiczy. Ale dałam radę, chociaż miałam lenia i nie chciało mi się. 

     Posiłkowo te udany dzień

ŚNIADANIE: chleb pszenny, krakowska, sałata masłowa

OBIAD: zapiekanka z wczoraj czyli makaron, kurczak, warzywa i ser

PRZEKĄSKA: chrupki bekonowe, truskawki i wafelek kokosowy ( średni był) i kawka mała

KOLACJA: bułka grahamka w formie grzanki, ser camembert, figa, odrobina miodu i truskawki 

      Najedzona, zadowolona ;) Tak powinno być... byłoby oczywiście lepiej, gdyby nie ten refluks. Ale działam dalej, nie poddaje się, walczę.... Pamiętaj aby robić swoje, nie oglądając się za siebie. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

8 maja 2023 , Komentarze (15)

Witajcie 

          Znowu kilka dni mnie nie było.. ale to dlatego, że młoda wyjechała w sobotę i jakoś od tego czasu nie umiem sobie miejsca w domu znaleźć. Wiecie.. jak to bywa, mama zawsze o wszystko się martwi. A tu jeszcze młoda miała, te problemy... a tu wyjazd do Suwałk...sama..... Pokonuje bariery, ale mama mi powiedziała, że jednak na drogę wzięła opaski takie przeciwwymiotne ( młodej to pomaga przetrwać drogę, czuje się z nimi bezpieczniej) 

     Kiedyś poleciła mi je pani psycholog córki. Ona akurat uzywała ich w czasie ciąży, ale kupiłam i faktycznie dzięki nim młoda zaczęła wsiadać do samochodu.... A jak wiecie mieszkamy na wsi i inaczej do miasta się nie dostaniemy :( Tzn pks jest...ale o tym to nawet nie było mowy rok temu. Dlatego takie opaski są zbawienne. Cena około 50 zł. 

     I sobota minęła na zamartwianiu się czy dojechała itp... oczywiście w drodze pisała, ale wiecie.... serce matki ;) Żeby rozładować troszkę nerwy, stres .. wsiadłam na rower stacjonarny i pokręciłam 50 minut ;) 

     W planach była godzinka ale dupsko mnie już bolało ;) No i zaczęły się mroczki przed oczami.. a to zwiastować może tylko jedno - migrena :(  Tak. W sobotę, tak tego jeszcze mocno nie odczuwałam. Wczoraj było już gorzej.. bardziej ból się nasilał. Wzięłam tabletkę i troszkę przeszło.  Jednak dziś już wraca znowu :( ból oczu, ból głowy, mroczki, plamy przed oczami... typowa migrena. Myślałam, że ma  jeszcze moje tabletki MigraStop...zbawienna na migrenę, ale okazało się, że brak w domu. Poratowałam się ibupromem zatoki , ból powoli ustępuje...ale bez szału. Oby nocka była spokojna. Dopiję jeszcze kawkę.. może przejdzie. 

   Popołudniu czułam się ok, więc poszłam pograbić skoszoną trawę, powyrywać trochę chwastów... zielska... i tak oto zaliczyłam trening ;) ( fotka poniżej) Godzinny ajjj rąk i nóg oraz kręgosłupa nie czuję ;) A posiłkowo dzień wygląda tak : 


ŚNIADANIE: chleb z ziarnami, sałata masłowa, jajko na twardo, pomidor

OBIAD: zapiekanka z kurczakiem, makaronem, pieczarkami, włoszczyzną, serem ( niebo w gębie ) 

KOLACJA: bułka ze słonecznikiem w formie grzanki, śląskie podsmażone, ogórek, truskawki i kawka 

    Dziś wyszły 3 posiłki, ale jestem najedzona a to najważniejsze. Do tego trening ładnie wszedł.. kroki na chwilę obecną to 15264 :) Jest dobrze, to dobry dzień pomimo tego bólu. 

     Jutro już młodzież do szkoły, tzn córka M idzie już, a Moja córka jeszcze ma wolne. Czyli jutro już wracamy do normalności. Rano podwózka do miasta, może jakieś zakupy ogarnę. Mam kila rzeczy do kupienia, oby tylko pogoda dopisała i samopoczucie. 

     Życzę Wam cudownego tygodnia. Róbcie swoje, ale z głową ;) Trzymam za Was kciuki. Nie oglądajcie się za siebie.. nawet jak upadłaś, powstań, idź przed siebie. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

5 maja 2023 , Komentarze (18)

Witajcie 

   Kolejny dzień za mną. Od samego rana zakręcony dzień, ale w sumie nawet spokojny jest piątek ( co mnie bardzo cieszy). Rano śniadanie standardowo, potem rozwiezienie dziewczyn, jedna na praktyki druga   do sklepu bo ma wolne od szkoły. A my z M załatwienie kilku spraw ( zajęło nam to dobre 3 godziny) potem odbiór młodej i do domu. Szybko ogarnęłam obiad a w między czasie wstawiłam pranie. Mało brakowało a spaliłabym obiad tzn kurczaka :) ale tak bywa gdy się robi kilka rzeczy naraz. Czyli pilnowanie obiadu, rozwieszenie prania i rozmowa przez telefon :) hahah

    Ale obiad został uratowany w porę. Pranie rozwieszone. Po obiedzie trochę odpoczęłam i wskoczyłam na rower i tak jakoś wyszło, że kręciłam godzinkę :) Zadowolona jestem, bo miałam dziś znowu lenia... ale radość po skończeniu ogromna. Jedzenie dziś też już ok, tzn cykałam fotki. Dziś wpadły tylko 3 posiłki ale jestem pełna. 

ŚNIADANIE: bułka kajzerka z krakowską i pomidorem ( a uwielbiam latem szczególnie takie kanapki) 

OBIAD: domowy kebab ( mięso z piersi kurczaka, pomidor, ogórek kiszony i miks sałat oraz sos majonez-ketchup oraz kawka 3w1 mokate ( średnia ale moja się skończyła :( 

KOLACJA a raczej przekąska bo po obiedzie byłam pełna - pomarańcza, kiwi, banan oraz kukurydza ekspandowana solona ( średnia, lepsze są z przyprawami nie pamiętam teraz smaków)  oraz kawka , znowu ta sama :) 

      Powiem Wam, że ten kebab domowy to niebo w gębie ;) Za mało ogórka kiszonego dałam, a tak był idealny. I zjadłam z apetytem.... bo za sklepowymi średnio przepadam, jakoś ostatnio mi te kupne nie smakują. Ogólnie z dnia dzisiejszego jestem zadowolona i nawet energia wróciła. Dziękuję oczywiście za każde dobre słowo :* Jesteście Kochane :* :* 

    Pamiętajcie aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Rób swoje, w swoim tempie, na swoich zasadach. Nie oglądaj się za siebie, idź do przodu. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego weekendu. Pozdrawiam :* :) 


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.