Dzisiejszy dzień nie jest dla mnie łaskawy pod kątem psychicznym. Czuję totalny zjazd :( Nie będę Was zanudzała, ani się żaliła. Sama jakoś to przetrawię.... mam taką nadzieję. Jedzenie dzisiejsze jest dalekie jest od dietetycznego... w zasadzie nie było go wcale. Zjadłam tylko śniadanie czyli 4 kromeczki bułki wrocławskiej z serkiem i ogórkiem a potem w drodze garstkę herbatników maślanych... na kolację kawa mrożona i sok ananasowy. Także lipa po całości, ale żeby nie było, że taki fatalny i stracony ten dzień.... to wpadła aktywność
Rower 40 minut, dobrze mi to zrobiło ( na głowę, psychikę) Chociaż powiem szczerze, że strasznieeee mi się nie chciało. Jedyne czego chciałam, to iść spać. Przespać ten dzień. Z niektórymi sprawami kompletnie sobie nie radzę. Nie poproszę o pomoc, bo nie lubię i nie chcę nikogo obarczać swoimi problemami. Czuję jak powoli psychicznie się staczam... Nie umiem się podnieść. Ale może przyjdzie taki dzień, że i dla mnie zaświeci słońce.
Póki co walczę, na tyle na ile mam siły. Walczę o lepszą siebie, w chwili kiedy czuję się lepiej, korzystam z tego momentu. Pamiętaj aby walczyć, nie poddajemy się. Są lepsze i gorsze dni, samo życie. Ale za jakiś czas sobie podziękujesz, że się nie poddałaś. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :* :)
Znowu nie było mnie kilka dni, ale to nie oznacza, że się poddałam. Owszem był lekki spadek formy, ale idę dalej, działam dalej. Dziś jest 11 dzień bez liczenia kalorii. Powiem szczerze, nie jest to łatwe, a waga ? Waga w tym czasie utrzymuje się na tym samym poziomie. Z jednej strony fajnie, bo nie idzie górę, ale z drugiej hmmm pewien niedosyt jest. Dlatego działam dalej. Kontrolując wagę i obserwując co jem.
Nie będę wracała do poprzednich dni, bo dużo byłoby pisania. Wspomnę tylko, że w poniedziałek byliśmy w Kurzej Górze. Oddali tam niedawno wieżę widokową. Robi wrażenie, jeśli macie ochotę zobaczyć jak to wygląda, zapraszam na krótki filmik.
Pokonałam swój lęk wysokości. Było ciężko, ale dałam radę. Ten dzień minął szybko i powiedzmy spokojnie. Czego nie mogę powiedzieć o dniu dzisiejszym. Ale bywa... Za to dziś pilnowałam już jedzenia, nawet cyknęłam fotki i trening zrobiłam. Pierwszy w maju ( nie licząc kroków)
ŚNIADANIE: bułka 4 pory roku w formie grzanki, ser, parówki sokoliki, ogórek, papryka
OBIAD: cukinia faszerowana spaghetti ;) tzn farszem plus ser ( domownicy dostali właśnie spaghetti a aj ten farsz dałam do cukinii bo już się kończyła)
PRZEKĄSKA: kawka, pomarańcza, kiwi ( tego eklera nie zjadłam bo był zepsuty)
KOLACJA: bułka 4 pory roku, ogórek, papryczki nadziewane serkiem i kawka... muszę ;)
Najedzona i można powiedzieć w miarę zadowolona z menu. Nie było planowane, więc jadłam co było w lodówce... takie małe czyszczenie było.
Jeśli chodzi o trening, to wpadł rower. A podczas kręcenia czytałam książkę ;)
Tak sobie założyłam i chyba kiedyś nawet o tym pisała, że dziennie chciałabym minimum 50 stron czytać. I dziś się udało. 50 stron właśnie na rowerze... a potem jeszcze na dworze poczytałam i w sumie wyszło 13 rozdziałów, 107 stron :) Także zadowolona jestem. Czas z książką bezcenny :) Uwielbiam ten czas, ten spokój. A Ty lubisz czytać? Może masz jakieś ciekawe tytuły do polecenia ?
Mam nadzieję, że już zacznę się rozkręcać i maj minie ładniej niż kwiecień. A kwiecień wygląda tak
Myślę, że całkiem ładnie się prezentuje. Oby tak dalej, a miesiąc dopiero się rozpoczął ;) Także trzymam za Was mocno kciuki. Działamy, nie poddajemy się, walczymy. Teraz będzie coraz cieplej to i może bardziej będzie się chciało działać z aktywnością. Powodzenia. Spokojnego tygodnia. Pozdrawiam :* :)
Dobrze, że już weekend. Wczoraj i dziś późny powrót do domu. Wczoraj nie miałam siły dodać wpisu, ale dziś już mam ;) Powiedzmy, że mam ;) Ale od początku. Wczorajszy dzień pozytywny, wpadł trening
Wczoraj padło na hula hop, bo dawno nie było. Strasznie mi się nie chciało.. ale po... była radość ;) Posiłki wczorajsze wyglądały tak:
ŚNIADANIE: bułka kukurydziana, szynka bez wędzenia, ogórek
OBIAD: makaron curry z jajkiem, serem
PRZEKĄSKA: kawa, makaroniki ( bo data się kończy), maliny, truskawki, winogrono
KOLACJA: sałatka z ryżem, kurczakiem, ananasem, rodzynkami i kukurydzą
Dzisiejszy dzień od rana pozytywny. Młoda dziś już wolne, także nie musiałam się jakoś spinać. Córkę M zawiozłam na praktyki, potem szybko do Biedronki na zakupy i do domu. Moja młoda się obudziła, ogarnęłam jakieś śniadanie, potem kociaki, pranie i wzięłam się za trening :)
Dziś padło na rower :) Oglądałyśmy z młodą coś na yt, pranie się prało, a ja kręciłam na rowerku :) I tym samym 5 trening w tym tygodniu zaliczony :) Do końca miesiąca zostały dwa dni, nie wiem czy będą treningi w weekend. Nawet jeśli nie, to swój plan tygodniowy wykonałam :) Aaaa odnośnie skarbonki podjęłam decyzję....że zbieram do imienin czyli 24 maja, następnie otwieram, liczę... i od 25 maja... do grudnia zbieram w kolejną :) Oooo taki mam plan :) Już coraz bardziej zapełnia się obecna skarbonka, aż jestem ciekawa ile tam jest. No ale jeszcze ponad 3 tygodnie.... czyli gdybym ćwiczyła codziennie to wpadłoby 120 zł ( nie liczę kroków, bo za krok ponad 20 tyś też wrzucam 5) więc z krokami mogłoby być więcej ;) Ale nie nastawiam się na codzienne treningi. Dalej przystaję przy 3-4 tygodniowo.
Jadłospis dzisiejszy wygląda tak:
ŚNIADANIE: rogal serowy z serem żółtym, ogórkiem plus papryczki nadziewany hummusem tym razem ( ale średnie, nie moje smaki, jednak z serkiem o niebo lepsze)
OBIAD: zapiekanka z biedronki średnia, ale dałam namówić się młodej
PRZEKĄSKA: kawka. pomarańcza, grejpfrut, truskawki, draże kokosowe ( po terminie, dziś zjadłam część i jeszcze na raz albo dwa będą) nie można marnować ;) plus chrupki bekonowe
KOLACJA: truskawki, ogórek, bagietka czosnkowa i śląskie kiełbaski :) oraz kawka
Najedzona, zadowolona :) Aaaa waga trzeci dzień 64,8 kg..... oby nie poszła w górę.. ale szła w dół ;) Także działam dalej. Nie chciałabym zapeszyć.. ale jak liczyłam kalorie, to średnio ruszała waga. Przyznam, że dalej stosuję Ezy Block i nie odczuwam specjalnej ochoty na słodycze, nie rzucam się na nie, nie podjadam. Jelita mi zaczęły lepiej pracować - same plusy. Jeśli ktoś byłby zainteresowany kupnem ( mam kod zniżkowy) lub chciałby ktoś dowiedzieć się więcej, zapraszam na priv..... lub gdyby więcej osób było zainteresowanych tym tematem, to mogę dać wpis o tym. Dajcie znać ;) Oczywiście nic na siłę, na ni nikogo nie namawiam.
Pamiętajcie aby się nie poddawać. Działamy, każda w swoim tempie... nie na pokaz, ale dla siebie. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Spokojnego weekendu :) Ściskam
Kolejny dzień bez liczenia mija spokojnie, na luzie i pozytywnie, co mnie cieszy niesamowicie. Dzisiejszy dzień jest zakręcony i aż dziwne, że nie rzuciłam się na jedzenie, na całą paczkę chipsów, tabliczkę czekolady, batony z szuflady.... Ale od początku.
Rano rozwiozłam dziewczyny. Wiedziałam, że M ma być dziś w domu, ale myślałam że będzie późnym popołudniem. Jednak udało się szybciej. Zdążyłam dojechać do rodziców i nagle telefon, że wraca ;) No to co... pożegnałam się z rodzicami i pojechałam do domu. Ogarnęłam kociaki ( sztuk 4 ) chwile później zjawił się M, dostał coś do jedzenia. Ogarnęliśmy kilka spraw, zakupy i po dziewczyny do szkół i do domu. Po powrocie szybko obiad, sprzątanie... troszkę byłam zła, na taki obrót sprawy, bo ja obiad a może wczesną kolację jadłam o 17. No ale bywa i tak. Zjadłam, umyłam gary, chwilę pochodziłam z tyłu domu, podziwiając pola, sarny i nasze kociaki :) szalone rozrabiaki hhi.
Jak napisałam wcześniej M dziś wrócił i okazało się, że dziś znowu wyjeżdża... hmmm w sumie wiedzieliśmy o tym już wczoraj, ale była szansa, że jednak zostanie w domu. Cóż. No jak się okazało, że dziś znowu jedzie, to plan był taki, że o 19ej idzie spać , bo po północy miał ruszać z domu.. No i co? Pomyślałam... nici z treningu, bo przecież nie będę mu hałasowała ( a dodam, że ja po obiedzie usiadłam około 17.15) Ale, że On coś jeszcze oglądał, więc wskoczyłam na rower ;) I pykło mi
Także 3 trening w tym tygodniu zaliczony :) Brawo ja :) heheh Dobrze się ten tydzień zaczął i dobrze kończę ten miesiąc. Ogólnie jestem zadowolona z tego miesiąca. Niebawem oczywście będzie podsumowanie. Woda ładnie pita, kroki na chwilę obecną 15487, też jest dobrze. A jeśli chodzi o dzisiejsze posiłki
Dziś wpadły tylko 3 posiłki, ale jestem najedzona.
ŚNIADANIE: bułka z ziarnami, sałata, kiełbasa fuet oraz awokado
II ŚNIADANIE: owsianka, banan i baton ( dobry ale za słodki)
OBIAD-KOLACJA: makaron z warzywami, polędwiczkami i serem oraz kawka, którą teraz dopijam zimną
Aż dziwne, że tego jedzenia dziś w sumie nie ma dużo, a ja jestem najedzona. Może też najadłam się wrażeniami, stresem dzisiejszym. Emocji mi dziś nie brakowało... zwłaszcza przy załatwianiu OC.... :)
Także pamiętajcie, aby działać. Nie poddajemy się, walczymy. Trzymam za Was kciuki. Z każdym dniem jesteśmy bliżej celu. Nawet jak się potkniesz... idź dalej, rób swoje. Powodzenia. Pozdrawiam :) :*
3 dzień bez liczenia kalorii, dobiega końca. Od samego rana samopoczucie ok. Waga ok, nie poszła do góry, a to już połowa sukcesu ;) Jadłospis wygląda tak:
ŚNIADANIE: bułka 4 pory roku, szynka konserwowa, sałata, ogórek
II ŚNIADANIE: jogurt z granolą, kawa oraz wafelek kokosowy ( średni)
OBIAD: ziemniaki podsmażone, jajka sadzone szt 2 i ogórki konserwowe
KOLACJA; kleik ryżowy z truskawkami, bananem oraz dwie kostki czekolady z allnutrition ( resztę oddam bratu, bo mnie czyści po nich)oraz mała kawka
Najedzona, dzień bez podjadania, to też plus. Po powrocie do domu, obiad, chwila odpoczynku i rower... 50 minut....oj mokra byłam ale zadowolona :) Drugi trening w tym tygodniu zaliczony. kroków na chwilę obecną mam 16448, jest dobrze :) O wodzie pamiętam, a Ty ? :)
Bez liczenia kalorii, czuję się, jakby wolna. Nie myślę ile dane danie ma kalorii, delektuję się tym , co jem. Po tygodniu będę wyciągała wnioski. Póki co , robię dalej swoje. Działam, nie poddaje się.
Trzymam za Ciebie kciuki, walcz o lepszą siebie... dla siebie, nie dla kogoś ;) To bardzo ważne, aby zmienić się dla siebie. Nawet jak zaliczyć małe potknięcie, po drodze... to nic, idź dalej. Powodzenia. Pamiętaj, że jesteś silniejsza, niż myślisz. Miłego wieczoru :* :) Pozdrawiam
Za mną drugi dzień bez liczenia kalorii. Rano waga mnie zaskoczyła... tzn od świąt lekki wzrost, bo 0,3 kg... i cały czas utrzymuje się waga 65,2 kg. Także jest dobrze, bo przez bardzo długi okres czasu waga pokazywała 66, 67 a nawet 68 kg. Więc ta 5 z przodu jest dla mnie osiągnięciem. Pilnuję, aby nie wróciła 6 wyższe cyferki. Odnośnie zaskoczenia, tak, zaskoczyła mnie waga, bo... raz liczyłam raz nie liczyłam a waga nie poszła w górę. Dlatego na chwilę obecną myślę, że to dobry pomysł aby sprawdzić te jedzenie intuicyjne. Co prawda cały czas z tyłu głowy mam głos... a co jeśli przekroczysz kalorie? Nie wiem, co wtedy. Całkiem możliwe, że przekroczę... ale jak nie sprawdzę, to się nie przekonam.
Dlatego najbliższy tydzień to będzie test ;) Czy się boję? Owszem, ale staram sobie tym głowy nie zaprzątać i myśleć pozytywnie, inaczej nic z tego nie wyjdzie.
Dzisiejszy jadłospis wygląda tak :
ŚNIADANIE: chleb z szynką bez wędzenia plus ogórek
II ŚNIADANIE poza domem: owsianka jabłko-cynamon oraz jogurt z granolą ( jadłam ten jogurt pierwszy raz ale był pyszny)
OBIAD: makaron z kurczakiem, cebulą, cukinią w sosie serowym ( dostałam od rodziców)
KOLACJA: ogórek, pół awokado, kiełbaska śląska cienka podsmażona oraz kawka i do kawki chrupki sól-pieprz oraz rogalki i jeszcze była garść winogron
Obiadu zjadłam mało, bo to było trochę w biegu, dlatego też kolacji trochę więcej. W sumie te kiełbaski są spoko ;) nacięte i podsmażone -pycha. Do tego awokado w którym się zakochałam ( kiedyś nie byłam w stanie zjeść) tzn zjadłam ale zmuszałam się... bo ma dobre tłuszcze itp. teraz zjem nawet bez doprawienia ;) A ten dodatek do kawki... cóż... taki balans ;) Zobaczymy co powie waga :) :) hahaha
Ale bez spiny, nie ma co wariować. Zjadłam co zjadłam, najadłam się i git. Jutro może też wpadnie kiełbaska lub za dwa dni, bo jeszcze dwie zostały.... a ja nie lubię marnować jedzenia. Jedno chyba się nie może zmienić w tej mojej zmianie. A mianowicie muszę układać sobie jadłospis, tak jak wcześniej. Bo jednak zaplanowane to zaplanowane ;) Także działam, już mam plan na jutro, właśnie układam sobie jadłospis. Grunt to przejrzeć lodówkę i coś ułożyć smacznego.
Jeśli chodzi o aktywność w dniu dzisiejszym, to, udało i się wskoczyć na rower... ale tylko 20 minut
Jak to mówią, lepsze 20 minut niż wcale. Dodatkowa aktywność to kroki, na chwilę obecną mam 17504 :) Ale tak na poważnie, jeśli chodzi o rower... tylko 20 minut, bo też w biegu ( dziś robiłam za kierowcę) i wykorzystałam wolne 20 minut na trening. Cieszę się, że coś zrobiłam. Jestem zadowolona z dnia dzisiejszego.
Pamiętajcie aby robić wszystko w swoim tempie, na swoich zasadach :) Nic na siłę. Jeśli organizm mówi pas, słuchaj go. Wszystko jest dla ludzi. Nawet jak jeden dzień masz gorszy..za dzień, za dwa wyjdzie słońce. Głowa do góry. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :*
Wiadomo kobieta zmienną jest. Ale od początku. jak minęła sobota? Kiepsko, ale plusem tego dnia jest to, że zrobiłam godzinny trening na orbitreku
To jedyny pozytywny aspekt tego dnia, plus kroki 14805. Kalorie nie liczone i z tym wiąże właśnie się zmiana taktyki u mnie. Zauważyłam, że do 100 dni daję radę liczyć kalorie. Nawet gdy atmosfera w domu licha. Jednak potem wystarczy dzień czy dwa bez liczenia i ciężko wrócić. Dlatego pomyślałam sobie, że tym razem sprawdzę, przetestuję inną opcję.
A mianowicie jedzenie intuicyjne które opiera się na tym, że nie liczymy kalorii. Kalorii liczyła nie będę, ale zdjęcia dalej będę robiła ( aby mieć obraz tego co jem). Będę jadła wtedy kiedy poczuję głód. Jednego dnia mogą być zjedzone 3 posiłki innego 4. Bez podjadania. Oczywiście będę kontrolowała wagę, niestety bez tego ginę. Będę starała się wybierać mniejsze zło w posiłkach. Jak wyjdzie zobaczymy. Woda dalej w obiegu. Do tego treningi tak jak wcześniej pisałam minimum 3-4 w tygodniu.
Na chwile obecną tzn to jest trzeci tydzień kiedy właśnie udaje mi się w tygodniu zrobić 4 treningi. W tym tygodniu króluje orbitrek, a to dlatego, że @ na horyzoncie. Wtorek kroki 20700 oraz rower 40 minut, piątek kroki 24065 oraz orbitrek 30 minut, sobota kroki też ładnie bo 14805 oraz orbitrek 60 minut ( co widać na wcześniejszym zdjęciu) oraz dzisiejszy trening czyli orbitrek 60 minut kroków na chwilę obecną mam 14541.
Nawet udało się spalić więcej kalorii ;) Także kolejna piąteczka do skarbonki wpadła. Skarbonka robi się coraz cięższa i zapełnia się. Kiedyś z góry ustalałam sobie, co kiedy będę ćwiczyła. Teraz biorę się za to, na co mam teraz ochotę. Tak jak teraz, gdy mam okres, to na rower nie wsiądę, więc orbitrek dobra opcja. Cieszę się, że wracam do treningów. Kwiecień jest o niebo lepszy od marca, pod tym względem. Do końca miesiąca jeszcze 7 dni czyli równy tydzień. Jest szansa na wykorzystanie tego ;) Tym bardziej, że młoda chodzi tylko d o czwartku do szkoły. Jutro kończy o 13.30 a nie o 16.10 więc to spora różnica i szansa dla mnie. Ale nic na siłę, jak będę się dobrze czuła zrobię trening, jeśli nie, trudno.
Jeśli chodzi o dzisiejsze jedzenie, wygląda tak:
ŚNIADANIE: chleb pszenny ( brak innego w domu) pasztet domowej roboty, ogórek, ketchup oraz awokado , które pokochałam
OBIAD: pół pity z kurczakiem, serem, miksem sałat, ogórkiem, prażoną cebulką na to sos ketchup-majonez
PRZEKĄSKA do filmu: mała kawa, kiwi, truskawki,, baton smoothie z Biedronki, oraz chrupki sóli pieprz widoczne na zdjęciu
KOLACJA: cienka kiełbasa śląska smażona a'la na grillu oraz grzanki czosnkowe i herbata biała
Ta kiełbaska chodziła za mną od miesiąca ;) Więc zjadłam, co prawda nie miała być na kolację, ale tak wyszło. Ten baton spoko (zjadłam bo data była do 28kwietnia) ale w smaku średni, jak dla mnie słodki.. Niestety drugi będę musiała zjeść w tygodniu bo do data do 1 maja. Tak to jest gdy się długo przechowuje słodycze. Te batony kupiłam pół roku temu... i zalegały w szafce.
Apropo słodyczy, sporo dziś wyrzuciłam, bo były otwarte, a długo nie były jedzone. Także opróżniłam szuflady, zrobiłam porządek ;) Aż miło się otwiera teraz szuflady :) Część też zabiorę jutro do rodziców, oddam bratu :) te co całe, a których wiem, że nie zjem ;) Podzielę się, mniej będą kusiły hihihi.
Pamiętajcie aby wszystko robić z głową. Jeśli masz ochotę zjeść słodkie, zrób to... no może nie całą tabliczkę.. ale pasek, dwa.. Nie odmawiajmy sobie wszystkiego ;) Bo to błędne koło. Takie moje małe spostrzeżenie... ale pamiętajcie aby wszystko robić w swoim tempie, rytmie. Na swoich zasadach. Pamiętajmy też, że w tydzień, miesiąc nie przytyłyśmy... więc odchudzanie mus potrwać. To jest proces, nie maraton ;) Trzymam za was kciuki. Powodzenia w ostatnim tygodniu kwietnia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam cieplutko :* :)
Weekend czas zacząć, ale zanim weekend to czwartek, który był ciężki. Wczoraj przed czasem dostałam okres i początkowo czułam się ok. Jednak w południe zaczęła boleć mnie głowa, ale pomyślałam sobie, okres stres, mało jadłam....może to jest powód. Nie brałam tabletki, chciałam przeczekać. Jednak jak wracaliśmy po 13ej do domu... to była męczarnia. Dobrze, że M prowadził, bo ja nie wiem jakbym wróciła samochodem do domu. Tak mnie oczy bolały, strasznie, raziło mnie światło, nie mogłam mrugać. Do tego stopnia, że jak jechaliśmy, zakryłam oczy szalem, dosłownie.... i jak była ciemność, to przynosiło mi to ulgę.
W domu było podobnie, zasłoniłam rolety, mało tego jak leżałam, to nakryłam oczy kocem... ale dalej czułam się źle. Oczy to nie był jedyny problem, bo zaczęło mi być niedobrze i niestety wymiotowałam. Położyłam się ponownie, M zrobił mi zimny okład.. To były najgorsze 4 godziny, no może 5 godzin. Dopiero wieczorem mi zaczął przechodzić ból. Nie życzę nikomu takiego bólu. Nawet M się wystraszył, bo nie widział mnie kilka lat w takim stanie.
Treningu wczoraj nie było, nie było liczenia kalorii... nawet o tym nie myślałam. Nie robię sobie wyrzutów... było, minęło. Dziś jest nowy dzień...samopoczucie lepsze, chociaż chwilami znowu kręciło mi się w głowie. Niestety okres rządzi się swoimi prawami. Fakt dziś nie liczyłam kalorii ( znowu ) ale za to dziś wpadł trening. Odkurzyłam orbitreka :)
Wpadło 30 minut, mało, dużo... zależy jak na to spojrzeć. Cieszę się, że mimo okresu, dałam radę wskoczyć na orbitreka. Nie było lekko... zeszłam mokra jak świnka ;) Ale za to jaka szczęśliwa. Chciałam jeszcze 10 minut poćwiczyć, ale zaczynało mi się kręcić w głowie, dlatego uznałam, że te 30 minut jest ok. Do tego dorzucę kroki, na chwilę obecną mam już 22629 :) także jest dobrze.
W tym tygodniu to drugi trening, we wtorek był rower plus kroki 20700, W środę też ładnie wpadły kroki 18056, w czwartek podobnie bo 18981, aaa zapomniałam o poniedziałku wpadło 16005 kroków. Także mogę powiedzieć, że tydzień nie jest taki stracony ;) A myślałam, że gorzej to wygląda. Jednak tabelki fajna sprawa, widać wszystko czarno na białym.
Chciałabym wrócić znowu do liczenia kalorii, być może jutro się uda. Nic na siłę. Jak się uda, będzie super. Najważniejsze, aby głowa nie bolała... aby nie wrócił wczorajszy stan.
Pamiętajcie aby słuchać swojego organizmu. Nic na siłę. Trzymam za Was kciuki, aby weekend minął dobrze. Pamiętajcie, aby wszystko robić z głową...Masz ochotę na słodkie zjedz, ale może nie całą tabliczkę, ale pasek , dwa... Chcesz zjeść chipsy zjedz, ale może nie całą paczkę, ale część... Wszystko jest dla ludzi :) Powodzenia.
Za mną dwa dni małego zjazdu psychicznego. Czasami są gorsze chwile i ja właśnie miałam takie dwa dni. Nie liczone kalorie, brak treningu. Liczę, że jutro będzie lepiej, że jutro będzie moc. Tzn wczoraj zaliczyłam trening a w zasadzie dwa... bo najpierw wpadł rower....
A drugi to kroki, ponad 20 tyś. Także dyszka wpadła do skarbonki. Dziś bez treningu, ale takie dni też bywają. Jutro będzie lepiej. Nie ma innej opcji, przecież taka niemoc nie może trwać wieki, prawda? ;)
Nie, to, że się poddałam, ale nie chciałam nic na siłę robić. Czułam, że mam gorszy czas i wolałam go przeczekać. Jutro wyjdzie " słońce" i będzie dobrze.
Pamiętajcie, żeby się nie poddawać. Walczymy. Nawet gdy mamy pod górkę, pamiętajcie, że wszystko mozna pokonać... bo wszystko siedzi w głowie ;)
Dzisiejszy dzień jeśli chodzi o samopoczucie średnie, ale sen mój tez pozostawia wiele do zyczenia
Jak widać na załączonym obrazku, niestety mało spałam. Nic dziwnego, że czuję się średnio, a do tego za oknem dziś cały dzień praktycznie deszczowo... to też nie pomaga. Ale działam dalej, pomimo, że wpadły słodkości dziś, idę dalej. Zamykam dzisiejszy dzień, a jutro będzie czysta kartka.
Trzymam za Was kciuki. Działajcie, róbcie swoje, w swoim tempie, na swoich zasadach ;) Powodzenia. Spokojnej nocki. Pozdrawiam :* :)
Czy Wam też tak szybko mijają dni? Mam wrażenie jakby przeciekały przez palce. Dosłownie. Kilka słów podsumowania ostatnich dni.
Sobota hmmm i moje 40- urodziny. Dziękuję pięknie wszystkim za życzenia. Jesteście Kochane. To był dziwny dzień.... ale dzięki córce to był nawet miły dzień. Rano zrobiłam mi śniadanie, pancake z nutellą i brzoskwiniami ( tego dnia nie liczyłam kalorii,wpadły też słodkości)
Po śniadaniu pojechałam z M na zakupy, a po powrocie zastałam takie cudo
Moja córka sama zrobiła mi mini torcik :) sama zrobiła te kwiatki i serduszka.... Wzruszyłam się, że mam tak samodzielne dziecko. Bez problemu sobie sama da radę w przyszłości. Posmakowałam oczywiście tego torciku. W środku i na zewnątrz krem śmietanowy i dodatkowo przełożony brzoskwiniami, pycha.
Udało się również w dniu urodzin wskoczyć na rower
40 minut na 40 urodziny ;) Można powiedzieć, że polubiłam się z rowerem. Także zaliczyłam 4 treningi w tygodniu na rowerku. Popołudniu po rowerku, pooglądałam coś z młodą, pogadałyśmy. Około 20 zawieźliśmy ją do miasta, po 23 odebraliśmy i tak minęła sobota. Szybko....
Niedziela hmmm dłużyła mi się, strasznie. Pogoda też średnia była, ponura. Do południa pojechałam z M do miasta coś załatwić, i wpadłam na pomysł aby zajrzeć do chińskiej. Co prawda dziewczyn z nami nie było... ale my zjedliśmy w lokalu, a dziewczyny dostały z dowozem do domu ;) Zanim się obejrzałam, już był wieczór.
Dzisiejszy dzień tzn poniedziałek, od rana nawet spokojny, miły. Tak jak w sobotę nie liczyłam kalorii, tak w niedzielę i dziś już tak. Chociaż dziś zdecydowanie za mało kalorii wpadło. Teraz dopijam jeszcze kawę i nic nie wciągnę. Ale dodam, że niedziela i poniedziałek bez słodyczy ;) Wiem, że pisałam odnośnie słodyczy, że nie jem ich do urodzin. A skoro urodziny były w sobotę, to przecież już mogę, prawda? Owszem, ale póki mnie specjalnie nie ciągnie do nich, to nie jem. Jeśli najdzie mnie ochota, zjeść do kawki, zjem. Jeszcze jedna sprawa- skarbonka ;) Wstępnie tzn w grudniu, pisałam, że będę zbierała do urodzin, ale jednak będę jeszcze zbierała, może do imienin.... które mam w maju ;) A może do wakacji. Zobaczymy, póki co wrzucam. Jeśli się zapełni i nie będę mogła wrzucać, kasiorki, otworzę ;) Sama jestem strasznie ciekawa ile uzbierałam :)
Dziś samopoczucie nawet spoko, chociaż powiem Wam... że muszę chyba przepracować swój wiek. Tzn w głowie :( wiem, że są tu młodsze ale i starsze osoby ode mnie. Jednak dla mnie ten wiek, 40 lat... brzmi poważnie... nie wiem nawet jak to wytłumaczyć. Boję się, że teraz lata zaczną jeszcze szybciej mijać, nie wiem, dziwne uczucie. Ktoś powie, że może jestem głupia, niemądra... ale takie dziwne uczucie mam z tym wiekiem. Chyba muszę do niego dojrzeć, oswoić się. Chwilę mi to zajmie, ale dam radę.
Idę dalej po swoje, nie poddaję się. Ty też działaj, nie poddawaj się. Za jakiś czas sobie podziękujesz. Trzymam za Was kciuki. Cudownego nowego tygodnia. Powodzenia. Przyjemnego wieczoru. Pozdrawiam :) :*