Witajcie
Oj co to jest za dzień. Dzień na wariackich papierach... dosłownie. Cieszę się, że dobiega końca. Wpis na szybko i do łóżka, bo jutro znowu trzeba o 6 wstać :( Pierwszy wolny weekend, kiedy to będę mogła poleżeć dłużej niż do 6 rano.... dopiero 15 października :( Czyli dobre 3 tygodnie..... masakra... Czy dożyję do tego dnia? Nie wiem :( Przepraszam za marudzenie ...ale muszę...
Treningu dziś brak, przez zawirowania dnia. Woda ok, kroki ok ponad 12 tyś, posiłki hmmm mogłoby być lepiej
ŚNIADANIE: dwie bułki 4 pory roku, sałata masłowa, polędwica łososiowa, pomidor, ogórek
OBIAD: ziemniaki, kotlet schabowy, sałatka z ogórka, cebuli i majonezu
DESER: kawa mrożona, gniazdka ( miałam ochotę, zjadłam )
Zdecydowanie za mało jedzenia, wiem, to. Obiad jedliśmy około 13, potem odpoczynek i jechaliśmy po młodą do szkoły... a potem zamiast do domu, to zakupy itp... i wróciliśmy po 19 ej do domu i o jedzeniu nawet nie myślę. Nie mam ochoty, dopijam tylko kawę mrożoną. Obiadu w sumie też mało było, ale najadłam się zapachem ;) Cóż bywa i tak.... cały czas pracuję nad tym, aby było więcej tego jedzenia. Jeśli chodzi o słodkie, to będzie wpadało. Aaaaa i jeszcze kiciuś... nie, nie był jedzony ;) koteczka wołała przy oknie aby ją wpuścić, oj krzyczała wręcz... to wpuściłam i leżała, pilnowała mnie ;) ugniatała i zasnęła :) heheh Dopiero po godzinnych pieszczotach poszła na dwór ;)
Jutro powtórka z rozrywki, ale pociesza mnie, że jest już M w domu. Jutro niedziela, obiad mam w sumie zrobiony, tylko ziemniaki ugotować.. bo zrazy zrobione ;) do tego zrobię mizerię i gotowe :) Dlatego liczę, że jutro wpadnie książka na dworze :)
Udanej niedzieli dla Was. Działamy dalej. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :*