Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1064857
Komentarzy: 36967
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 14 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 65.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 sierpnia 2023 , Komentarze (20)

Witajcie 

              Nie wiem od czego zacząć.. ale może zacznę od tego, że przeraża mnie jak szybko mijają dni. Dopiero co był poniedziałek, a tu już koniec piątku. Szok. Środa minęła szybko, na załatwianiu spraw z córką M i szkołą. Nawet nie wiem kiedy ten czas minął. Udało się tego dnia wskoczyć na 30 minut na rower. Niewiele bo niewiele, ale zawsze. Wczoraj też dzień na wariackich papierach, dosłownie. Od samego rana urzędy...Trochę moja wina, bo coś źle wypełniłam i musiałam robić korekty... więc to mój błąd, ale i poniekąd pracownika....bo tego pisma nie powinnam się okazuje w ogóle wypełniać. Ale udało się... mam nadzieję. 

          Cieszy mnie fakt, bo od środy ubyło mi 0,6 kg. Od środy pilnuję co jem, tzn nie rzucam się na jedzenie i staram się nie jeść późno.. tzn w  moim przypadku godzina 18-19. Staram się maks do 17 zjeść ostatni posiłek. I wracam do picia wody, bo ostatnio troszkę kulałam w tej kwestii. Piłam, ale nie tyle ile bym chciała. W większości piłam kawy. 

        Posiłkowo dzień dzisiejszy wygląda tak: 

ŚNIADANIE: jajecznica z  białka od Farma Białka ( polecam)  do tego bułka z pomidorem oraz kiełbasa podsmażona

II ŚNIADANIE: kisiel z jogurtem greckim, truskawkami, borówkami oraz prażynki ( do filmu) 

KOLACJA: chleb z pomidorem, sałatka jarzynowa, sokoliki ( kawa- którą teraz dopijam zimną)

     Szczerze to gdy zjadłam kisiel, byłam już mega pełna, dlatego tez brak obiadu. Ale też nie miałam kiedy bo byłam poza domem. Może nie jest to idealne menu, ale zjadłam to na co miałam ochotę. A  przecież o to chodzi, aby jeść to co się lubi.... a nie to co ktoś nakazuje. Wiadomo w ograniczonych ilościach. Możesz sobie pozwolić na wszystko.

     Ja Wam życzę udanego weekendu. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Nie poddawajcie się. Pozdrawiam :) :* 

22 sierpnia 2023 , Komentarze (9)

Witajcie 


                Z góry dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, otuchy. Jesteście najlepsze :* 

     Znowu kilka dni mnie nie było. Piątek minął szybko ale przyjemnie. Odwiedziliśmy moją rodzinkę z M i rodzicami....w pięknych okolicznościach przyrody ( Wielki Głęboczek- jeśli ktoś zna) 

    Oj odpoczęłam psychicznie od młodzieży ;) Potrzebowałam tego, bardzoooo. Czas zleciał bardzo szybko, ale przyjemnie. Soboty nie pamiętam. Niedziela równie szybko minęła, ale nawet spokojnie. Wczorajszy dzień nawet ok. Może treningu jako takiego nie robiłam ( ewentualnie kroki ponad 13 tyś) 

     Dzisiejszy dzień zaczął się dobrze i na chwilę obecną ( jest godzina 18.00) nadal jest ok. Treningu brak a posiłkowo wygląda tak

ŚNIADANIE: chleb z serkiem jalapeno plus papryka ( na szybko śniadanie) 

OBIAD: gnocchi z kurczakiem, brokułem, papryką, pieczarkami, cukinią i serkiem topionym plus na górę ser w kostkę ( tzn czyszczenie lodówki- uwielbiam to danie ) 

PRZEKĄSKA: nektarynka i pół brzoskwini reszta zgniła :( plus prażynki + kawa mrożona 

KOLACJA: śledzik na raz w sosie musztardowym ( chodził za mną jakiś śledź :) plus grzanki czosnkowe + kawa mrożona 

        Może menu nie jest idealne, ale cóż... grunt, że nie rzucałam się na jedzenie, a to co zjadłam, to z apetytem ;) Nie planowany jadłospis. Młoda dziś miała dentystę i nie wiedziałam  ile czasu będzie w gabinecie. Ostatnio miała kanałowe i siedziała ponad 2 godziny.... a tym razem tylko pół godziny, bo okazało się, że na poprzedniej wizycie całe kanałowe zrobione było. Oj z tymi terminami to jest masakra... dziecko ma jeszcze do leczenia a do końca roku brak terminów :) :) hahah żart. 

    Po dentyście szybkie zakupy i do domu, obiad, sprzątanie itp i dopiero teraz o 18 siadam. Szczerze nie mam ochoty na trening i nie boję się tego powiedzieć ;) Nie ma co się zmuszać ;) Jutro z rana nie ma planów, to powinien wpaść trening. Nic na siłę, w swoim czasie. 

    Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Działamy na swoich zasadach i w swoim tempie. To nie jest wyścig, pamiętaj o tym. A jeśli ktoś Ci mówi, że nie dasz rady .... nie bierz tego do siebie. Rób swoje, dasz radę, ja w Ciebie wierzę :* Powodzenia. Spokojnego tygodnia. Pozdrawiam :* :)       

17 sierpnia 2023 , Komentarze (29)

Witajcie 

   

      Kolejne dni za nami. Kolejne kiepskie dni u mnie. Zastanawiam się, kiedy będą u mnie dobre dni.... Nie, to, żebym chciała je codziennie...ale może kilka dni z rzędu dobrych, jeden kiepski... Hmmm nie tak jak teraz, odwrotnie. To mnie coraz bardzie dołuje. Staram się robić dobrą minę do złej gry, ale ile tak człowiek wytrzyma ?! Oto jest pytanie. 

    Myślałam, że wakacje będą dla mnie odpoczynkiem, relaksem... Ale nie są. Dla mnie to w tej chwili męczarnia. Od jakiegoś czasu zastanawiam się, gdzie się podziała dawna Asia... ta radosna, wesoła, planująca i realizująca.... Wcięło ją... dosłownie, przepadła bez echa. 

    Przepraszam , że taki marudny i krótki wpis, ale musiałam bo inaczej bym się udusiła. Staram się trwać, działać pomimo złego czasu, ale nie zawsze jest to proste. Czasami brak sił, chęci. Jestem tylko człowiekiem. 

    Trzymam za Ciebie kciuki. Działaj na swoich zasadach, po swojemu. Za jakiś czas sobie za to podziękujesz, że się nie poddałaś. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam  :* 

14 sierpnia 2023 , Komentarze (19)

Witajcie 

     

       Znowu mnie nie było, nawet nie wiedziałam, że aż tyle dni... bo 12 dni. Co prawda wchodziłam, komentowała, ale sama jakoś wpisu nie dawałam. Czym to było spowodowane? Ano tym, że cały czas walczyliśmy z kotem u weterynarza. A to były jakieś sprawy do załatwienia... i tak jakoś wyszło. 

     Jeśli chodzi o aktywności przez ten czas, to przez okres niestety tylko w zeszłym tygodniu wpadł raz orbitrek 30 minut i dziś rower 30 minut oraz atlas i ławeczka 30 minut 

    Oj dzisiejszy trening dał mi popalić ;) ale chyba tego nawet potrzebowałam. Szczerze to nie chciało mi się strasznie, ale najpierw weszłam na rower. W planach było 25 minut i 25 minut orbitrek...ale nagle patrzę na opaskę a tu już 30 minut na rowerze wyszło. Gdy zeszłam pomyślałam , a wskoczę na atlas ;) i tak zrobiłam, no i pykło kolejne 30 minut. 

    A co jeszcze działo się przez ten czas kiedy mnie nie było? W środę byłam u mamy, bo miała urodziny. Chwilę posiedziałyśmy, potem zakupy i do domu. W piątek byliśmy nad morzem... ale nie chcę tego dnia pamiętać i o nim wspominać. To był bardzo zły dzień, plus czułam się fatalnie i jeszcze rzygałam jak kot , po powrocie do domu ( ale to mały szczegół). 

    Jeśli chodzi o posiłki, to starałam się przez ten czas pilnować. Dziś nawet cyknęłam fotki i mój jadłospis wygląda następująco. 

ŚNIADANIE: bułka kajzerka z ogórkiem, jajecznica plus kiełbasa szynkowa podsmażona 

OBIAD: cukinia z piekarnika w  jajku, bułce tartej 

PRZEKĄSKA do filmu : garść czipsów, kulki czekoladowe, truskawki, borówki, nektarynka, kawa 

KOLACJA: pomidor z cebulką oraz jogurtem greckim i bułka  oraz kawka 

       Najedzona po kokardę, teraz jeszcze dopijam kawkę mrożoną i zaraz zabieram się za ułożenie jadłospisu na jutro. Zajrzę do Waszych pamiętników, może jakiś pomysł na jutrzejsze jedzonko mi podpasuje ;) 

     To byłoby na tyle na dziś. Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Działamy, nawet jak mamy gorszy czas. Przeczekajmy go i działajmy dalej. Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam :* :) 



Ps. u nas jutro odpust, może być wesoło.... ;) 


2 sierpnia 2023 , Komentarze (5)

Witajcie 

         Kolejny dzień za mną... I małe sprostowanie ;) Faktycznie wczoraj był wtorek....a ja myślałam, że poniedziałek :) co nie zmienia faktu, że tydzień póki co jest ok. Do końca jeszcze kilka dni, ale początek tygodnia jest spoko. Mało tego dziś kolejny dzień treningowy :) 

     Wykorzystałam czas, kiedy to dziewczyny spały. Zjadłam śniadanie , chwilę odsapnęłam i trening. Dziś wygląda on następująco: 

   Najpierw był rowerek, potem orbitrek a na koniec hantle-10 kg i ekspander. Czyli Łącznie wyszło 70 minut. Jestem zadowolona, że z rana zebrałam 4 litery i zrobiłam trening. Wczoraj wieczorem, już miałam w planach poranny trening. Pomyślałam...skoro nigdzie rano nie jedziemy, a dziewczyny na pewno pośpią długo... to ja machnę trening. Jak pomyślałam, tak zrobiłam ;) 

    Ten czas treningowy zleciał mi bardzo szybko. W międzyczasie jak trwał trening, dziewczyny wstały ;) więc potowarzyszyły mi ;) Przy okazji oglądałyśmy film, może też dlatego tak szybko mi ten czas minął. Kolejna kasa wpadła do skarbonki. Tym samym drugi dzień sierpnia na plus i drugi trening w tygodniu zaliczony. Czy to będzie tylko słomiany zapał? Zobaczymy, ale póki wena trwa, działam. 

    Jeśli chodzi o dzisiejszy jadłospis, wygląda tak: 

ŚNIADANIE: bułka, hummus paprykowy, rzodkiewka, miks sałat, ogórki, frankfurterka 

II ŚNIADANIE: kisiel truskawkowy, truskawki, porzeczki, jogurt grecki 

PRZEKĄSKA do filmu: prażynki paprykowe

OBIAD: sałatka z miksem sałat, piersią kurczaka, grzanki czosnkowe, pomidor, ogórek i łyżeczka majonezu. 

     Teraz jeszcze dopijam kawę mrożoną, ale piję bo piję... bez apetytu. Troszkę mnie dziś żołądek bolał i wzdęta chodziłam jak diabli ;) Nie wiem czy nałykałam się powietrza jedząc? Nie mam pojęcia. W każdym razie tak przedstawiają się dzisiejsze posiłki. 

     Robię dalej swoje. Dziękuję za Wasze wsparcie. Jesteście niesamowite. Trzymam za Ciebie również kciuki. Nie poddawaj się, walcz. Za jakiś czas sobie podziękujesz, że się nie poddałaś. Pamiętaj, odchudzanie, gubienie kg to nie maraton. Nie robimy też tego na pokaz... tylko dla siebie, dla zdrowia i lepszego samopoczucia. Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

1 sierpnia 2023 , Komentarze (14)

Witajcie 

       Poniedziałek, pierwszy dzień tygodnia, miesiąca... nowe szanse, nadzieje. O dziwo poniedziałek zaczął się u nie dobrze, pozytywnie. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz poniedziałek był u mnie pozytywny. Ale cieszę się i korzystam z tego, że tydzień dobrze rozpoczęty. 

     Rano zawiozłam młodzież do kina, a  ja? Ja miałam w planach pochodzić po mieście, nabić kroki...ale pogoda spłatała figla. Dlatego też zmieniłam plan, załatwiłam kilka spraw, które miałam w innym terminie załatwić. Kroków trochę nabiłam, ale nie dużo... Wszystko zajęło mi ponad dwie godziny, czyli tyle ile dziewczyny były w kinie. Po kinie powrót do domu, obiad, film i jak odsapnęłam to wskoczyłam na orbitreka, a potem w ruch poszły hantle 12 kg i 10 kg oraz ekspander

     Łącznie pykła godzinka i kolejna kasa do skarbonki. Nawet nie wiem kiedy ta godzina zleciała. Ćwiczyło się bardzo przyjemnie :) Radość po treningu bezcenna. Tym samym dziś jest trzeci z rzędu trening. Ale powiem Wam, że strasznie mi się nie chciało. Oj miałam lenia, strasznego. Pogoda w tym nie pomagała, bo za oknem lało... Ale pokonałam lenia i nie chce mi się , także brawo ja :) 

    Posiłkowo dzień hmmm może nie jest idealny ale wygląda tak: 

ŚNIADANIE: bułka  z filetem z indyka

OBIAD: frytki z cukinii z piekarnika, polędwiczki ( to samo danie co wczoraj-czyszczenie lodówki) kawa mrożona

KOLACJA: ogórki, papryczki nadziewane serkiem, kabanosy z łososia i nektarynka oraz kawa 

      Szczerze, to nie miałam ochoty na kolację, ale  dwa posiłki to kiepsko by wyglądały ;) Jutro powinno być lepiej, bo nigdzie się nie wybieramy, a dziś tak na wariackich papierach. Czasami i tak bywa. Nie mam do siebie żalu, nie jestem zła. Dalej robię swoje. Tak bywa, nie zawsze jest idealnie. 

    Działam, nie poddaję się. Ty również rób, swoje, pamiętaj... to nie jest wyścig, to nie maraton. Wszystko w swoim czasie. Waga spadnie. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia w sierpniu. Udanego nowego tygodnia. Pozdrawiam :) :* 


31 lipca 2023 , Komentarze (17)

Witajcie 


        Kilka dni kiedy mnie nie było a co się działo? Zacznijmy od soboty, to był intensywny dzień. Jak wyjechałam z M po 7 rano z domu, to wróciliśmy około 20. Z małymi przerwami, tzn wpadaliśmy na chwilę do domu i znowu wyjście z domu. I tak cały dzień dosłownie. Przy okazji spotkałam z rodzinką z Niemiec u rodziców. Miło było się spotkać, oj ile śmiechu było. Ale wszystko co dobre szybko się kończy. Tak też było w tym przypadku. W drodze powrotnej spotkała nas ulewa.... dosłownie ulewa, bo świata nie było widać. Na szczęście dojechaliśmy cali do domu. 

     Wczorajszy dzień upłynął z książką na dworze...ale żeby nie było tak leniwie, to wpadł trening

     Orbitrek 30 minut i 20 minut trening z ekspanderem, hantlami- 10 kg oraz skakanka x 300 Było ciężko, ale warto. Po skakance myślałam, że ducha płuca wypluję ;) Dosłownie. Było bardzo ciężko skakać, ale dałam radę. 

    Posiłkowo dzień wygląda tak: 


ŚNIADANIE: chleb z jajkiem, majonezem, ogórkiem kiszonym oraz kiełbasą lisiecką ( polecam, kupiona w sklepie Carrefour) 

OBIAD: makaron ( gotowiec z biedronki)

PRZEKĄSKA do filmu: truskawki, garstka chipsów- kawa mrożna

KOLACJA: rogal serowy, serek delikate śmietankowy, ogórek, rzodkiewka, kiełbasa lisiecka - kawa mrożona

       

      Dzisiejszy dzień od rana bez obijania ;) Najpierw młoda podrzucona na praktyki, potem szybciutkie zakupy ( dosłownie kilka rzeczy w Biedronce- niestety połowy z listy nie było) Potem szybko do domu i trening ;) 

    Dziś wpadł trening na rowerze, a później w ruch poszły ciężarki, ekspander i gumy. Oj to był ogień, masakra z tymi gumami, a jeszcze jak połączyłam gumy z ekspanderem lub gumy z ciężarkami. Matuluuuuu to było mocne. Nawet nie wiem, kiedy zleciało te drugie 30 minut z tymi gumami itp. Początkowo po rowerze miałam w planach tylko 20 minut drugiego treningu, ale jakoś pociągnęłam do 30 z czego bardzo się cieszę. 

    Jeśli chodzi o dzisiejsze posiłki wyglądają tak: 

ŚNIADANIE: bułka ciabata, serek chrzanowy, kiełbasa ( nie pamiętam jak się nazywa, ale na podobe fuet) 

II ŚNIADANIE: gniazdko, lód, nektarynka, porzeczka - kawa mrożona

OBIAD: frytki z cukinii z piekarnika, polędwiczki łagodne plus sos czosnkowy domowej roboty - kawa mrożona

KOLACJA od córki ( jak tu nie przyjąć? gofry z odrobiną bitej śmietany i owocami - kawa 

         Jeśli chodzi o podsumowanie lipca, tabelka wygląda następująco 

      W tym miesiącu wyszło 13 dni treningowych. Czy jestem zadowolona? Niekoniecznie , bo to jest gorszy miesiąc niż czerwiec. Ale wiele czynników się na to złożyło, że tak wyszło. Nie mniej jednak cieszę się, że jakieś treningi wpadły. Jak nie trening to starałam się chociaż nadrabiać krokami. Czasami się udawało, czasami nie ;) 

     Teraz trzeba spiąć 4 litery i działać w sierpniu ;) Nie mam jakiegoś planu na ten miesiąc. Chciałabym minimum 4 dni treningowe w tygodniu zrobić. Wiadomo woda minimum 1,5 litra, kroków minimum 10 tyś ( ale jak będzie mniej, nie szkodzi), fajnie byłoby cykać fotki posiłków ( ale jak to wyjdzie zobaczymy) Hmmm w sumie jednak jakiś plan jest ;) Nie snuję planów odnośnie zgubienia kg. Uda się coś zgubić, to super, a jak nie trudno. Najważniejsze aby być aktywnym. Nie spinam się za bardzo, robię dalej swoje. To nie jest maraton. Pamiętaj o tym. Nie porównuj się z nikim. 

     Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Udanego tygodnia i nowego miesiąca ;) Pozdrawiam :) :* 

28 lipca 2023 , Komentarze (27)

Witajcie 

   Codziennie zaczynam robić wpis i go kasuje. Albo odpalam kompa i za chwilę robię wyłącz.... i tak od ponad tygodnia. Za nic się nie mogę za to zabrać, aby coś Wam naskrobać ;) 

    Zacznijmy od początku. Tak jak pisałam ostatnio mamy małe zawirowania z kotem i nie prędko się zakończy. Wczoraj kolejna wizyta, kolejne leki i decyzja, aby usunąć jeszcze kawałek łapki, bo nie goi się tak, jak powinna. A już myśleliśmy, że będzie ok i może uda się na kilka dni wyjechać. Niestety nie. Także całe dwa miesiące w domku. Smutno mi i zła jestem... ale oczywiście nie na kota, tylko na tego debila co go tak urządził. Jedyna opcja, to wyjazd rano i wieczorem powrót. Na to możemy sobie pozwolić w obecnej sytuacji. 

     Waga różnie raz mniej, raz ciut w górę, ale zwykle trzyma się na poziomie 65,2-65,5 kg. Nie ma tragedii, ale szału też nie ;) Chociaż lepsza taka niż wtedy gdy pokazywała 68-69 kg. Posiłkowo staram się jakoś trzymać.. chociaż i z tym różnie bywa. Ostatnie dni, to jedno wielkie szaleństwo i wszystko robione  w biegu. Jeśli chodzi o aktywność od ostatniego wpisu, to była tj: piątek wpadł orbitrek 30 minut, sobota skakankax300, plus trening z hantlami ( 10 oraz 12 kg) a także ekspander razem 40 minut, poniedziałek rower 25 minut oraz orbitrek 25 minut, środa wpadł orbitrek 30 minut oraz hantle i ekspander 20 minut. Dziś do treningu zaliczę kroki - na chwilę obecną 15485 i jeszcze troszkę może wpadnie. 

    Może nie było codziennie treningów i nie wpadały piątki do skarbonki, ale zawirowania jakoś powodowały, że wieczorem padałam... Nawet nie myślałam o treningach ( były wtedy gdy spięłam 4 litery lub mnie ktoś wkurzył) Zauważyłam, że trening jest dobry na rozładowanie nerwów, złych emocji ( nie zawsze mi to pomaga ale w większości przypadków) 

    Praktycznie został miesiąc wakacji a waga mogłaby ładniej spaść... a tu dupa. No ale jeszcze miesiąc został, może się coś uda zdziałać. Nie spinam się, robię dalej swoje, na swoich zasadach. Skarbonka powoli się zapełnia ;) 

     Powiem Wam, że bywa u mnie ostatnio dużo złych, smutnych dni. Nie zawsze sobie z nimi radzę, psychika często siada... a ja siadam z nią  płaczę. Na chwilę daje mi to ukojenie, ale tylko na chwilę. Czasami właśnie uciekam w trening, czasami w książkę... czasami idę spać i śpię.....Ale nie poddam się, zwyciężę. 

    Pamiętajcie, aby się nie poddawać. Działamy. Trzymam za Was kciuki, nawet wtedy, kiedy nie dodaję wpisu, nawet wtedy nie komentuje... ale cały czas trzymam za Was kciuki. Miłego weekendu dla Was. Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

19 lipca 2023 , Komentarze (16)

Witajcie 

    Nawet nie wiem od czego zacząć... znowu nie było mnie kilka dni. Dużo się działo, niekoniecznie dobrego. Od tygodnia jeździmy z naszym kociakiem do weterynarza. Ktoś uciął mu kawałek  łapki. Na szczęście udało się coś tam uratować. Ale co nerwów, stresu mięliśmy i do tego kociak też to odczuwa. Denerwuje się, bo chodzi w kołnierzu aby nie zdjąć opatrunku. Męczy się, ale to dla jego dobra. Jeszcze kilka dni i powinno być ok, tzn opatrunek zdjęty i będzie bez kołnierza na luzie się poruszał. Do tego drażnią go małe kociaki, bo chcą się bawić a on nie może. 

    W związku z kociakiem i nerwami ogólnymi domowymi i poza domowymi... treningów brak. Jedynie wczoraj wpadł rower 40 minut plus kroki w piątek i sobotę. Posiłkowo wczoraj i przedwczoraj było ok, ładnie cykałam fotki, a dziś? dziś to porażka totalna. Raz że pierwszy posiłek zjadłam dopiero po 12 godzinie. Najpierw zawiozłam młodą na praktyki, potem z mamą na cmentarz ( już trzeba było ) po cmentarzu pojechałyśmy do sklepu ( tu również pilnie musiałam) I tak jakos wyszło, że tak późno zjadłam. Ale nawet nie czułam głodu, aż dziwne. 

    Dziś bez treningu ( nie licząc godzinnej pracy na cmentarzu) i jeszcze mnie rwa złapała. Się śmiałam, że z mojego na mnie przeszła ;) Także wpis dzisiejszy taki lekko okrojony bo nawet nie mam o czym pisać. Coś tam sobie planuję, ale życie niestety ma inne plany dla mojej osoby. 

   Zaraz zabieram się za ułożenie menu na jutro. Spisałam co mam w lodówce i będę układała. Spisanie pozwala mi na lepszy obraz tego, co mogę sobie wykombinować ;) 

   Podczytuję co u Was, ale nie zawsze komentuję. Trzymam za Was mocno kciuki. Działajcie. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :* :) 


12 lipca 2023 , Komentarze (3)

Witajcie 

        Znowu raport z kilu dni? Być może... dużo się dzieje, raz lepszego raz gorszego. Niedziela nie była fajna... tzn z rana było spoko, popołudniu też ok bo spędziłam ten czas z książką. Czytałam chyba ponad dwie godziny ale tylko dlatego aby nie myśleć co czeka mnie pod wieczór. A pod wieczór przyjechała siostra M z mężem (który dalej traktuje mnie jak powietrze) ale tym razem miałam to gdzieś...z siostrą M jakoś rozmawiam. Na szczęście byli też inni goście, którzy rekompensowali obecność tego debila, bo inaczej nazwać go nie można ( nawet M tak o nim mówi) Przyjechali aby zaśpiewać M sto lat, bo za dwa tygodnie ma 50tkę....a ich nie będzie w Pl. Dobra przeżyłam, dałam radę. 

      Poniedziałek hmmm nie pamiętam go. Nie to, aby był zły, ale szybko minął. Wczorajszy dzień też jakoś na wariackich papierach... Kurcze....dzisiejszy także. Od rana na wysokich obrotach i w biegu. Jednak wczoraj i dziś poniżej 10 tyś kroków. Nie jestem zła, na siebie tak wyszło, cały dzień poza domem. Treningi czekają, aż okres się skończy. Zresztą ostatnie upalne dni plus okres = się u mnie, że kręciło mi się w głowie, więc nie chciałam ryzykować. Ale już kończy się i liczę, że jutro albo pojutrze wleci trening. Czekam cierpliwie. Treningi to nie zawody, pamiętajcie, róbcie je z głową. 

     Czekam na czas, kiedy uspokoi się u mnie. Wyciszy. Od dziś miałam zacząć prowadzić dziennik wdzięczności i myśli, uczuć... Czuję, że potrzebuję to zrobić. Taka terapia domowa. Kiedyś coś takiego prowadziłam i fajnie się u mnie sprawdziło. Tym razem chcę sobie to jakoś fajnie ozdabiać, aby miło się to prowadziło. 

      To byłoby na tyle, chciałam dać znać, że jestem. Czytuję co u Was. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

    


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.