Witajcie
Piątek pod względem samopoczucia, jest do kitu. Złapałam doła od samego rana w sumie. Wczoraj dowiedziałam się, że ciocia ( żona mojego chrzestnego wróciła ze szpitala do domu, a w szpitalu była miesiąc) Osłabiona, ale było ok. Jednak teraz dostałam informację, że ciocię zabrało pogotowie, bo kuzynka straciła z nią kontakt. Czekała dwie godziny i tylko dostała informację, że mama jest na sorze. Nic więcej. Smutek mnie ogarnął, bo 26 stycznia 2024 zmarł mój chrzestny :( i boję się o ciocię.
Trening zrobiłam dziś z rana
Dziś wpadł rower 40 minut. Fajnie się kręciło, akurat cały jeden odcinek serialu wpadł. Jeśli chodzi o jedzenie
I posiłek: chleb z pomidorem, sokoliki, mozzaralla, rzodkiewka
II posiłek: makaron z biedronki gotowy
III posiłek: jabłko, pomarańcza, banan, chipsy ( już nie ma więc jutro będzie czysto) jeszcze lód rożek był
IV posiłek: serek brzoskwiniowy i kawa
Ogólnie nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Nie narzekam, idę dalej. Działam. U nas od dziś ferie. W sumie młoda ma już od środy i tak sobie pomyślałam, że te dwa tygodnie , to dobry pomysł na zaciśnięcie pasa ;) Tzn bez szaleństw, bo to nie o to chodzi... ale może będzie łatwiej pilnować jedzenia i treningów? Zobaczymy.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działaj, nie patrz na innych. Rób swoje. Trzymam kciuki za spokojny weekend. Pozdrawiam :)