Nr 1, całkowicie nieudany był kilka lat temu. Dużo znajomych z mojej grupy spinningowej, po treningu jechało nad jeziorko i właziło do wody, były opowieści, zdjęcia i filmiki. Nakręciłam się strasznie, ale jak przyszło co do czego, to nawet nie pojechałam na miejsce, poddałam się już na etapie planów 😠.
A teraz, kolega S. zaczął morsowanie i jest zachwycony. Nie tym co w trakcie, ale samopoczuciem po. No i odporność ma w górę poszybować (nie to żebym teraz na nią narzekała) i same zdrowotnie dobre rzeczy na morsy czekają.
Centrum morsowania mam około 3 km od domu.
Jutro rano o 9 będzie pierwszy raz!!
Nie mam odpowiednich butów, tylko sportowe sandały -ale za to dopiero co pomalowane na bordowo paznokcie. Wielki ręcznik pożyczyłam od S, kostium mam dwuczęściowy. Wszystko kupię dopiero po tym, jak do tej wody wejdę i będę chciała powtarzać 😉.
Zdjęcie ze strony FB KrioFazy. Ja swoich nie będę miała, S. o morsowaniu nie chce słyszeć.
Poniedziałek: 20 km rower + 0,5h siłownia
Wtorek: 15 km rower + naprawa kręgosłupa + biodra
Środa: 20 km rower + 0,5 siłownia
Czwartek: 20 km rower + 0,5h siłowni
Piątek: 20 km rower