10 km rower
Godzina TBC, nie było łatwo z bolącym po wczoraj tyłkiem.
A w szatni, zamiast rozmów o sprzątaniu grobów, rozmowy o przebraniach dla dzieci na halloween i nie tylko dla dzieci:)
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (199)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 254090 |
Komentarzy: | 10987 |
Założony: | 21 lutego 2012 |
Ostatni wpis: | 23 marca 2025 |
10 km rower
Godzina TBC, nie było łatwo z bolącym po wczoraj tyłkiem.
A w szatni, zamiast rozmów o sprzątaniu grobów, rozmowy o przebraniach dla dzieci na halloween i nie tylko dla dzieci:)
W moim biurze są "strefy relaksu": wygodne fotele, stolik, wszystko do kawy itp. I czasami, szczególnie o tej porze roku, około świątecznej, pojawiają się tam słodycze z karteczką "proszę się częstować". Wczoraj był tort czekoladowy udekorowany plasterkami pomarańczy i wiśniami. I to po południu, kiedy jest jeszcze trudniej.
A ja nic, minęłam go obojętnie, pozornie oczywiście, popatrzyłam na ogromne porcje, które nakładają moje koleżanki i nic
22 km rower - widziałam rozjechaną dużą kolorową papugę, nawet się zatrzymałam ze zdumienia, żółto zielony tułów i czerwony czubek na głowie...
Trening
1. Romanian MC:
10x 30 kg (rozgrzewkowo) 10x 35kg, 10x 35kg, 10x 40kg, 10x40kg
2. sumo MC: 10x 30kg, 10x 30kg, 10x 30kg, 10x 30kg, 10x30kg
3. wypychanie nogi na maszynie do ćwiczenia pośladków (w klęku) 4 serie po 15 wypchnięć 27 kg na nogę
4. opady na poziomej rzymskiej ławce: 3 serie po 20 razy
godzina ABT - znowu nogi (to nie przypadek, tak chciałam)
Ctrl C Ctrl V z poprzedniej środy (prawie)
Aktywność: 20 km na rowerze
w południe: 30 minut na orbitrku, .
Trening siłowy nr 4:
1a. Wciskanie sztangielek na barki: 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg
1b. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki: 12x 25kg 12x 25g 12x 25kg 12x 25kg 12x 25kg
2a. wyciskanie sztangi na ławce skośnej: 7x 20kg 7x 20kg 7x 20kg 7x20kg
2b. wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia 10x 4kg 10x 4kg 10x 4kg 10x 4kg
3a. Czachołamacz 2 serie x 15 x 10kg
3b. Uginanie sztangi łamanej stojąc 2x 15x 10kg
Ćwiczenia a i b w serii w łączonej.
A potem godzina zajęć power pump. Wszystkie grupy mięśniowe, szybsze tempo, rytm, muzyka, koleżanki.
Początek tygodnia na zregenerowanie się po treningach weekendowych.
Poniedziałek: 20 km na rowerze, 25 minut orbitreka
Wtorek: 20 km na rowerze, w południe brzuch - na mojej korposiłowni pustki, cisza, spokój, jestem sama, mogę otwierać okna szeroko i wybierać rodzaj muzyki, moi koledzy mają jakiś lęk przed świeżym powietrzem (chorują podobno od niego) i tendencje, żeby oglądać "gadające głowy" podczas treningu.
10 minut rozgrzewki na orbitreku
30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 15x triceps na poręczach z nogami opartymi o ławkę (to w przyjemny sposób rozciąga też plecy). Powtórzone 3 razy.
Dzisiaj zmiana czasu, kartka z przypomnieniem w klubie na drzwiach i dobrze bo znowu, (to niewiarygodne dla mnie, zapomnieć, że można godzinę dłużej pospać) kilka osób przyszło wcześniej, czyli przed otwarciem
.
24 km na rowerze
Godzina indoor cycling, bardzo wysoka kadencja, bardzo długie podjazdy, a na ekranie jakieś góry we mgle i przebiegające przez drogę wiewiórki.
I godzina wzmacniania ogólnego. Dużo ćwiczeń na piłce, albo w parach z mała piłką. Głównie brzuch i nogi. Ciężko, ale dobrze.
sobota:
10 km na rowerze, godzina TBC, prawie wszystkie ćwiczenia miały element trzymania równowagi np. przysiad, z jedną nogą na stepie i przy wyproście kolano nogi z podłogi do góry + sekunda zatrzymania. To zmusza cały tułów do naprawdę porządnej pracy, bez przerwy.
A potem byłam w kinie na Everest.
Jakieś dwa lata temu, po kilku filmach z których wyszłam po 20 minutach, pomimo ich starannego wyboru wcześniej, przestałam próbować i przestawiłam się na seriale. Ale fascynuje mnie i interesuje, co tak napędza ludzi, żeby poświęcili i zaryzykowali tak wiele, żeby zdobywać szczyty (w dosłownym znaczeniu tego słowa, te górskie) położone poza zasięgiem możliwości ludzkiego organizmu). I jak na wszystko, na co jest popyt organizuje podaż. Oni - klienci, potrzebują przewodnika, gromady tragarzy, ekipy mocującej liny i drabiny. Zostawiają w górach tony śmieci jeżeli nie są zmuszeni, żeby na dół znieść wszystko. To wielki przemysł, emocje, ambicje w naprawdę podprogowych sytuacjach. O tym nic w Evereście nie było
. Było patetycznie, łzawo, bohatersko - pięknie - fałszywie jak dla mnie.
Ale były góry, nadciągająca burza (w 3D, więc OMG), droga i warunki w jakich trzeba iść i tylu wspinaczy, że w niektórych miejscach tworzyły się korki.
A teraz czytam o tym książkę.
Już skończył się mój zapał do ważenia, liczenia i pilnowania. Trzeci dzień BWT jest dniem ostatnim. Nie lubię tego robić, okazało się po raz kolejny. Dlaczego o tym nie pamiętałam i myślałam, że tym razem będzie inaczej..? Serio? Nie wiem
22 km rower
Trening
1. Romanian MC:
10x 35 kg (rozgrzewkowo) 10x 35kg, 10x 40kg, 10x 40kg, 10x40kg
2. sumo MC: 10x 30kg, 10x 30kg, 10x 30kg, 10x 30kg, 10x30kg
3. wznosy bioder Hip bridge (plecy na ławeczce): 20x 25kg powtórzone 4 razy - coraz mniej ciężko, ale jeszcze nie odważyłam się dołożyć
i czas się skończył trochę za wcześnie, musiałam kończyć i pędzić na ABT.
godzina ABT - naprawdę dobre uzupełnienie, nogi, pośladki, przeskoki, czasami już nie mogłam nogi ważyły dwie tony i nie mogłam ich podnieść ani trochę.
Jeden dzień po (pierwszym dniu BWT) przypomniałam sobie, jak to było podczas poprzedniej próby. Bo rano miałam + 1 kg = 55,4!! i wzdęty brzuch i....
To jest trudne dla mnie, bo czytam i słucham od trenerów na siłowni, że ćwiczenia siłowe i dieta to komplet, a nawet dieta>trening.
A z drugiej strony moje odczucia są takie - najlepiej jest mi trochę/mocno głodnej, z długą przerwą na nic nie jedzenie, tak od 16 do 9 rano. Hmm...
20 km na rowerze i 30 minut w saunie - jak zwykle usnęłam po 2 sekundach, pomimo, że na zewnątrz ktoś chodził, suszył włosy (chyba włosy, słyszałam suszarkę), trzaskał drzwiami.
Do diety podeszłam tym razem tak, że policzyłam, to co naprawdę miałam chęć zjeść, ograniczając pestki i orzechy do 30g.
I było 1700kcal 70/210/60 po 17 nic.
Hmm, zabrałam się do tego BWT trochę od tyłu. Najpierw powpisywałam to co jem i chcę jeść dalej tak samo, np. najpierw jabłko, później kaszę jaglaną z wheyem. Potem pododawałam tłuszcz i białko. Uzupełniłam pestkami i rodzynkami. Wyszło mniej kalorii niż chciałam i za mało tłuszczu, chociaż wydawało mi się, że dodaje go dużo.
Wszystko poważone, powkładane do pudełek.
Te ciastka belvita, nie są ciastkami belvita, tylko moim autorskim tworem z kaszy gryczanej niepalonej, bananów, jajek i kakao z olejem kokosowym i pestkami. A posiłek nr pięć to tylko whey, reszta była dodatkami do pozostałych posiłków.
Oczywiście była sałata i bardzo dużo natki pietruszki, woda, kawa i jakieś ziołowe herbaty.
Aktywność: 20 km na rowerze
w południe: 10 minut na orbitrku,
hip thrust 30 kg x 30, powtórzone 3 razy - wolno, na górze przytrzymanie 1s.
Trening siłowy nr 4:
1a. Wciskanie sztangielek na barki: 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg
1b. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki: 12x 25kg 12x 25g 12x 25kg 12x 25kg 12x 25kg
2a. wyciskanie sztangi na ławce poziomej: 12x 20kg 12x 20kg 12x 20kg 12x20kg
2b. wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia 10x 4kg 10x 4kg 10x 4kg 10x 4kg
3a. Czachołamacz 2 serie x 15 x 10kg
3b. Uginanie sztangi łamanej stojąc 2x 15x 10kg
Ćwiczenia a i b w serii w łączonej.
A potem godzina zajęć power pump. Wszystkie grupy mięśniowe, szybsze tempo, rytm, muzyka, koleżanki.
Porozmawiałam dzisiaj ze sobą poważnie, po raz kolejny, bo niestety poprzedni i jeszcze poprzedni nie przyniósł rezultatów. Niby się godzę, tak, tak to racja - koniec z kolejnymi dokładkami rodzynek w pracy, koniec z pieczonymi pestkami dyni i solą himalajską wieczorem, nakładaną wciąż i wciąż po kilka ziarenek...
Co z tego, że dużo ćwiczę i mam kondycje, jak dieta kuleje. Jest zgodna moją nietolerancją, żadnego nabiału, ciastek (no prawie), kluchów, białego ryżu - ale ma być lepsza, ma być idealna. Czas trwania 6 tygodni.
1600 kcal B70, W140, T80
Poniedziałek: 20 km rower + 25 minut orbitreka w południe
Wtorek: 20 km rower
w południe trening brzucha
10 minut rozgrzewki na orbitreku
30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z ciężarkiem 9kg w jednym ręku. Powtórzone 3 razy.
Do tej pory robiłam scyzoryki tak, jak pokazał mi trener w klubie, czyli jakby turlałam piłkę pod siebie i siadałam na niej na kolanach, łydki były na piłce. Było ciężko, ale tak średnio ciężko. Instruktorka na kalistenice pokazała to ćwiczenie inaczej. Na piłce tylko stopy, kolana do klatki piersiowej w powietrzu. Teraz po 20 powtórzeniach ma dosyć, a właściwie to wcześniej tylko jakoś siłą woli dociągam do tych 20,