We wtorek, z centralnego miejsca mojego biura poznikały vendingowe automaty ze słodyczami , napojami typu cola, do grzania wody, chłodzenia wody, nagazowywania wody.
Hmm, może, skoro tyle się u nas mówi o odpowiedzialności społecznej, ochronie środowiska pojawią się w ich miejsce koszyki z owocami… ha, haJ
W środę, pojawiły się nowe, dużo większe, na całą ścianę, ze świecącym napisem „zrób sobie przerwę” i dziesięcioma rodzajami pseudokawy i oczywiście różnymi ciastkami, batonami, paluszkami itp. I jednocześnie mail, że kolega zaprasza na „coś słodkiego” z okazji pożegnania. I na koniec dnia, na angielskim stały talerze pełne ciastek. To zaawansowany trening silnej woli dla takiego sugarholica jak ja. Skończyło się nie tak żle, na paczce ciastek belvita i dwóch herbatnikach w nibyczekoladzie (nawet nie były dobre).
20 km na rowerze (padało cały dzień, oprócz czasu, kiedy jechałam, nieczęsto mam takie szczęścieJ)
10 minut orbitreka + MC na jednej nodze z hantelką 10 kg w ręku.
marii1955
20 listopada 2015, 21:53To się nazywa "izolacja" przed słodkościami - hehe ... Teraz macie wielgaśne , widoczniejsze już automaty - nooo kochana one są teraz same w oczy wchodzą , hihi .A Ty jak zwykle pilnie dosiadasz swojego "rumaka" , podziwiam :)))
beaataa
18 listopada 2015, 11:40Dzisiaj będzie łatwiej, przygotowałam się lepiej. Wczoraj upiekłam takie zastępcze muffiny z czerstwego chleba (razowego żytniego na zakwasie, który też sama upiekłam z bananami i pestkami dyni), więc będę miała coś na zastępstwo. Nie uważam go za "słodycze" tylko cześć mojej diety. A jabłka może by się psuły, chociaż to jest rodzaj lodówki, więc nie tak szybko wcale, ale kanapki też po jednym dniu trzeba wymieniać, a są tam.
limonka92
18 listopada 2015, 10:07Kurcze, fajny ten pomysł z owocami. Ile bym dała by takie automaty powstały. Pyszne, zdrowe.. :)) Ale wiadomo, za szybko by się psuły. Szkoda ;)