Tak o nich myślę, przebierając nogami w niecierpliwości, chociaż najbliższy wyjazd nie jest wcale ten wakacyjnie najdłuższy i już było tyle weekendów i długich weekendów wyjazdowych, ale wciąż na każdy nadchodzący czekam jak na pierwszy po xx.. latach
S. już pojechał z rowerami. Ja w czwartek "dolatuję". Jaka to ulga mieć tylko małą "torebusię" w niej druty i miss grace (to zawsze mnie stresuje, nie wiem nigdy do końca jak to jest z drutami na lotniskowych bramkach)
W planach (które pogoda zweryfikuje) jest zachodnie wybrzerze Szkocji tak na wysokości Skye, potem Loch Ness i dwa noclegi w latarni na wybrzeżu wschodnim (foto S. nagroda za zdjecie inne latarni)
A ja, po kolenej opowieści jak to znajomy przywalił głową w kasku w autoubus, kupiłam, zakładam i pliz nie pytajcie dlaczego dopiero teraz: przez głupotę???
Poniedziałek: 20 km rower + 2 km marsz w południe, a wieczorem częściowe pakowanie (nienawidzę!!!)
Wtorek: 20 km rower + 2 km marsz w południe..
Środa: 20 km rower + 30 minut siłowni + 1h bikiniextreme
Czwartek: 30 km rower + 2 km marszu w południe
Piątek: 20 km rower + 40 minut siłowni + 1 h interwałów
Sobota: 10 km rower + 1h TBC
Niedziela: 10 km rower +1h TBC