Bo im mniej się nim (tym jedzeniem) zajmuję, tym bardziej mam czas na inne rzeczy ..
Nigdy nie chodzę do kawiarni na ciastko, czy lody, nigdy nie chodzę do restauracji dla przyjemności, nie kupuję gotowców. Wyjątkiem są wakacje, ale tu też tak z "głową".
Był taki czas, że robiłam jakieś tzw "zdrowe słodycze": ciasteczka owsiane, batony z bakaliami itp, kupowałam dynię, figi i rodzynki. Prowadziło to tylko do podżerania, a po zdrowym brzuch tłuścieje tak samo niestety. To już przeszłość.
Nie lubię gotować, robię to jednak, bo lubię mieć w robocie swoje własne żarełko w pojemniczkach. Inne zupełnie są moje weekendy, inne korpodni. Wspólne jest to zakupy robię w super warzywniaku "zarogiem", albo w eko sklepach.
Suple: Vit D 2000, B12 i selen.
Pojemniczek obiadowy, po rowerowej podróży i kilku godzinach w szufladzie.
Typowy korpo dzień:
Spakowane są dwa nieduże pudełka, a w każdym około trzy łyżki kaszy gryczanej niepalonej, pokrojony pomidor, sałata, natka pietruszki (dużo, bardzo dużo!!), małosolny, cukinia duszona z papryka i cebulą czasami.. doprawione ziołami i łyżeczką jakiegoś oleju np. lnianego. Trzy jabłka, albo dwa i trochę jagodowych, wiśni czy agrestu. A w szufladzie biurka siedzi moja słabość, słabość podskubywacza = cookiss sante musli z owocami (jedna, albo w gorszym dniu dwie, skubane paczki!!!).
6:40 euthyroks 88 (nie wiem co będzie, jak go na zawsze zabraknie w aptekach?
Po około 15 minutach kawa
Przed 7:50 moje codzienne 10 km rowerowe (uwielbiam to)
9:00 jabłko
10:30 pierwsze pudełko + kawałek ryby (ostatnio, w czasie mojego zauroczenia rybami, dwie sardynki w oleju)1_2 pokruszone ciastka.
13:00 - jabłko
14 - jabłko albo jagodowe
15:30 - drugi pojemnik + kawałek ryby + pokruszone ciastka w międzyczasie..
Wieczorem często lampka czerwonego wino z kropelką amaretto... a w chwilach strasznego głodu pomidor, cukinia, albo ogórek..
Weekendy i wakacje to już inna bajka c.d.n...
Sobota: 10 km rower + 1h TBC
Niedziela: 10 km rower +1h power TBC
Poniedziałek: 20 km rower + 2 km marsz w południe (po trzech dniach treningu, to mój dzień regeneracji)
Wtorek: 20 km rower+ 5x komplex w południe (w korposiłce bez klimy jak w piekarniku)
Środa: 25 km rower + 1/2h siłki (martwy, wyciskanie, ściąganie drążka), a zamiast bikini extreme fryzjer, bardzobardzojużpotrzebny..
Czwartek: 20 km rower + 2 km marszu w południe w upale niewyobrażalnym
Piątek: 20 km rower + 30 minut dla brzucha, a po pracy +40 minut siłowni + 1 h interwałów