S. poleciał tam wczoraj ganiać za northern lights i wszystkim innym, za czym fotografowie ganiają. No i już dostałam zdjęcia z portu w Bodo (świeży śnieg w porcie i na górkach za) i opowieść jak tam jest. I zaglądałam w kamerki.
Od dzisiaj zacznie się Vaeroy, a za cztery dni okolice od A do Reine = nasze/moje pierwsze Lofoty = zachwyt całkowity, myślę, że już na zawsze.
Nigdy nie byłam tam zimą i nie będę ale miałam sierpniowe/śniegowe doświadczenia:
Okolice Reine, wysoko w górach. I tak, spałam tam w namiocie
Niedziela: 10 km rower + 1h power TBC, który zamienił się wraz z instruktorką w okropnienudnesztangi
Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h marsz w południe
Wtorek: 20 km rower + 30 minut brzuch + tric 4
Środa: 20 km rower + komplex x 5 w południe
Czwartek: 20 km rower +3 km rower w południe (to były konieczne zakupy i zaraz jak wróciłam pod korpobezpieczny dach, zadyma śnieżna zakończona ulewnym deszczem się rozpętała
Piątek: 20 km rower + 3 km rower w południe no i po pracy jak to w piątek: 30 minut siłowni (podstawowe ćwiczenia) i 1h interwałów na bosu. Bosu było na moją prośbę, ostatnią tego typu, bo potem bolały mnie kolana i nadgarstki
Sobota: 10 km rower + 1h TBC z moja the best instruktorką, która teraz jest w mocno widocznej ciąży i prowadzi te treningi . Dzisiejszy był przedostatni, chociaż jak dla mnie, to ona mogłaby tylko stać i mówić, a my byśmy zasuwały