14 dni siedząc co najmniejw domu 32 m2. To mnie czeka, bo S. na Lofotach za zorzą się uganiał (z marnym dni efektem zorzowym, ale za to innych naprawdę masę cudnych fotek nazgarniał. Ale teraz ma problem ma jak wrócić. A jak już mu się uda, to 14 dni kwarantanny dla S=dla mnie. Praca zdalna + szydełkowanie + treningi online.
Zapasy robiłam do tej pory takie na pół gwizdka, bo myślałam = S wróci, auto z serwisu odbierze, listę zakupów mu wręczę i i już.
I nic z tego. Dzisiaj kilka kursów zrobiłam obładowana jak osioł. Sklep_garaż_piwnica_mieszkanie na 4-tym piętrze.
Niedziela: 10 km rower + 1h power TBC
Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h marsz w południe
Wtorek: 20 km rower + 0,5h marsz w południe
Środa: 20 km rower + komplex x 5
Czwartek: 24 km rower + brzuch +tric x 4 w południe
Piątek: 20 km rower + 0,5h marsz w południe + po pracy 1h korposiłki na którą chyba nikt poza mną nie chodzi. Ręce żelem anty bakteryjnym wysmarowane.
Sobota: Targanie siat z zakupami, bo dotarło do mnie, że to co nazywałam zapasami, nie są wystarczające. No i wiosenne porządki. Pierwsza obudzona mucha wygoniona za okno, sypialnia odkurzona (hantle wyciągnięte, pod łóżkiem siedziały jakieś 5 lat)
Ale hobby mam bardzo na czasie. Całkiem nowy CAL =strasznie trudny, w kolorach północnych wakacji: