Mialam sie zameldowac o 16.00, ale zagapilam sie na stronce, bo proboje czytac po wlosku, hehe. Cos mi wychodzi, choc czest to po prostu logiczne mysle, a tlumacz na google, taki troche jak Kali...
Dziekuje kochane vitaljiki za komentarze, dlatego dla was bede pisac. Postaram sie codziennie, o 16tej dodac nowy wpis. Juz dzis przekorczylam godzine, ale mysle, ze dam rade sie kontrolowac. Male kroczki ale poowlutku.
Cos czuje, ze juz stracilam kontrole nad tym co wkladam do geby...proboje sie oszukac kawa, ale ona juz nie pomaga. Zobaczylam dzis ciasttka z kremem...a teraz siedza w mych kiszkach... jak szybko zapomina sie o nich smaku i tej chwilowej przyjemnosci, ale one pozniej gnija w zoladku a pozniej sie wyleguja na biodrach przez lata. Glupia baba ze mnie.
To co dzis zjadlam:
-platki kukurydziane, lyzka otrab pszennych, kawal ciasta sliwkowego, kawa zbozowa z mlekiem
- cappucino
- te ciasteczka z kremem, chyba ze 5 ich bylo
- 1 jajko na twardo, 2 miseczki zupy jarzynowej, 2 lyzeczki serka riccotta - no taki skubany pyszny i ma 12% tl... dupek jeden ;)
- kolacja: beda klopsiki wolowe w sosie pomidorowym, kasza gryczana albo jaglana dla mnie, dla chlopa makaron ;)
Zapijam sie kawa zboza przez ostatnie dwa dni, cale szczecie, ze tutaj ten napoj to taki popularny, to sobie kupie znow. Herbaty mi brakuje, ale sie nie moglam zdecydowac wczoraj na zadna.. hehe.
Dwa miesiace juz minelo od przyjazdu do Wloch, czas leci niesamowicie szybko. Jeszcze sie nie odcielam od Londynu, bo brakuje mi przyjaciol, kolezanek, co przychodzily do mnie na ciasto i kawe... bo nie ma z kim pogadac o rozterkach serca... bo kiedy dzis przyszedl jeden z gosci, tak pogadac chwile, bo mu sie lacze internetowe popsulo, to mi rumience uderzyly na policzki bo on przecie "kiwi"... glupota, ale... ale dalej mi to siedzi w glowie i sie wymazac nie moze.. czekam az czas zrobi swoje...
Ide polukac co tam u was dziewczyny i wracam do wytrzeszczania oczow na wloski :), a od poniedzialku wracam znow na kurs :D.
Ciao!!!