... bo nie ma co tu kryć, diety nie trzymam, wysiłku dodatkowego brak, a obżarstwo jak było tak jest.
Kochane dziś waga pokazała 115,4kg wiem masakryczmie dużo,nawet nie wiem jak się do takiego stanu doprowadziłam. Kiedyś ważyłam fajne 85kg (co prawda było to na krótko,ale czułam się świetnie), później waga rosła małymi gramami, obiecałam sobie że nigdy nie przekroczę 100kg, a w tej chwili to ja już przekroczyłam 115kg :(
Moja największa waga jaką miałam to było około 119kg.
Źle się czuję sama ze sobą, nie jestem już taka sprawna,boli kręgosłup,kolana,nogi opuchnięte, żylaki. Mam lenia,nic mi się nie chce, myślałam brak energii, tak więc jadłam, a to po prostu nie to paliwo.
Piszę to wszystko, nie dla Was, a dla siebie, aby sobie publicznie uświadomić, że ja pomału siebie zabijam. Torturuję swoje ciało nadmiarem kilogramów.
Chcę to zmienić po raz tysięczny, jestem jeszcze młoda, moje życie może jeszcze być piękne. Ja jeszcze mogę być zdrowa i piękna. Mogę być szczęśliwa, muszę tylko zacząć wprowadzać dobre zmiany, tu i teraz,zaraz,natychmiast.
Dziś źle spałam, obudziłam się z bólem głowy (coś często mnie boli) wypiłam jak to zawsze mam w zwyczaju, kubek letniej wody z miodem i cytryną. Na śniadanie solidny kawał arbuza, tak arbuza, chciałam się pozbyć nadmiaru wody z mojego ciała. Na obiad zjem pierogi z kapustą i pieczarkami.
Będę walczyć! Walczę!