Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 lutego 2021 , Komentarze (34)

Luty marniutko w spadkach wagi. Co z tego, że był tydzień, kiedy spadł cały jeden kilogram, a poza tym kiszka. Nie liczyłam kalorii, polegałam na intuicji i diecie vitali, a widać trzeba liczyć i nie ma przebacz. Wczoraj musiałam przestać jeść już po 16stej bo mi się limit kalorii skończył. Tak czy inaczej luty z ogólnym spadkiem 1,7kg, zawsze to coś, no i to wyczekiwane 65 jest. W wiosennej kurteczce jest słuszny luz :)

Jeszcze tylko do czwartku mam kwarantannę, ale jak się w piątek ruszę, tak mnie nie szukajcie :) Już się nie mogę doczekać. Nie wiem jak ludzie mogą nie wychodzić z domu i dobrze im z tym. Ja nie potrafię żyć w zamknięciu. I już nawet nie chodzi o to ze mi zakupów brakuje, czy kontaktu z ludźmi, ale samego ruchu, powietrza, ubrania się i zrobienia „do ludzi”. Idąc przed siebie czuję się taka wolna i szczęśliwa. Frustracja narasta.

Mąż ma jeszcze tydzień zwolnienia pocovidowego, bo coś z płucami i ma zrobić prześwietlenie. Narzekał ostatnio na serce i ekg też niedobre. Dobrze, że chociaż czasem, jednak lekarze przyjmują pacjentów w przychodni. No i wiadomo, jak facetowi coś dolega, to zaraz umiera, więc chodzi i smęci, czym mnie dodatkowo wnerwia. Ale przejął psa i zakupy, więc jeden stres mi odpadł, bo nie muszę naginać przepisów.

Czekam na oficjalne przejęcie działki i w sumie dobrze, że się ślimaczy, bo i tak nie mogłabym na nią pójść. A z mnie coś trafia, jak patrzę na pogodę za oknem i widząc z okna ludzi na swoich działeczkach, a u mnie drzewka nawet nie pobielone i doopa.

25 lutego 2021 , Komentarze (37)

Jako, że mam zakaz wychodzenia z domu, a jestem zakupoholiczką, to szaleje w internetach :) Niekoniecznie to co potrzebne, niekoniecznie trafione, ale przecież dzień bez zakupów, dniem straconym.

  1. Masło orzechowe w proszku, bo uwielbiam , a chciałam spróbować mniej kalorycznej wersji. Niedobre. Znaczy w zasadzie smak prawie taki sam, zapach też, ale nie ta konsystencja, czegoś brakuje. Tłuszczu zapewne. Zrobiłam sobie z olejem kokosowym i orzeszkami, ale niewiele to poprawiło to pseudo masło.
  2. Banany liofilizowane, bo kocham banany :) Koktajl z nich wychodzi treściwszy niż z naturalnych. Dokupiłam jeszcze dwie paczki./ Z dodatkiem masła orzechowego w proszku przepyszotka./
  3. Mąka kokosowa, bo nigdy nie miałam, a taka zachwalana. Kupiona z przeznaczeniem na naleśniki, ale nie. To się na naleśniki nie nadaje, nie wiem, może na kokosanki? I orkiszowa, bo podrasowuje nią pszenne przepisy:)
  4. Sok z granatu, bo lubię dodać sobie do wody, żeby lepiej wchodziła :)
  5. Musli bez cukru, bo to które zwykle kupowałam w biedronce, jak się okazuje, składa się w 1/3 z cukru- zdrowe musli pomyślałby kto.
  6. Siemie złote, mielone, odtłuszczone, bo lubię dodać tu i tam. Słonecznik łuskany, bo syn ma sporo tego w diecie i olej kokosowy , bo mi się kończy.
  7. Krem do twarzy vichy. Nie ma co oszczędzać na wyglądzie buźki :) kupiłam jakiś czas temu krem pod oczy tej marki i jest rewelacyjny. Czas rozszerzyć kolekcję.
  8. Testery perfum, bo chciałam sprawdzić czym tak się zachwyca Naturalna :) Zapachy są dwa: Tom Ford-Black Orchid/hit Naturalnej/ i Cacharel- Noa – moja próba przestawienia się na alternatywę dla lacosty Pierwszy ma wszystko to czego nie lubię- jest jakby męski, ciężki i zalatuje stęchlizną. Drugi z kolei ma woń mydła, według syna. Dla mnie jest tani i ma woń chińskiego plastiku. Porażka, no trudno. Uwielbiam zapach frezji i tego szukam.
  9. Krem bb Missha i pomadka matowa w płynie Revolution- to dopiero po niedzieli przyjdzie. Ciekawe czy trafie z kolorem pomadki, bo mam specyficzne upodobania, a zdjęcia w necie to loteria.
  10. Co by tu jeszcze kupić? :) Korzystam często z allegro bo wykupiłam smart na miesiąc.

21 lutego 2021 , Komentarze (17)

Po krótkiej, bardzo krótkiej przerwie, wróciłam do IF. Jakoś mi jednak pasuje taki styl życia. Udaje się trzymać post w granicach 15- 16h. Spadki wagi są, jest dobrze. A nawet bardzo dobrze, bo plan przewidziany na 15 marca, wykonany przed czasem. Ujrzałam 65 na wadze już wczoraj😀 . Dziś lekki wzrost bo wczoraj pizza na obiadek była:).Zawsze jak jest pizza, ok. czternastej, to potem już nic nie jem do następnego dnia, więc to się ładnie spala w ketozie.

Domowo niestety jestem uziemiona, a pogoda piękna. Mąż ma izolacje jeszcze tydzień, my z synem kwarantannę jeszcze dwa. Masakra. Kazali zainstalować jakąś gównianą aplikacje do inwigilacji. Syn próbował, ale nie zaznaczył zgody na dostęp do mikrofonu, więc jakby jej nie ma. Ja nawet nie próbowałam tego gówna sobie aplikować na mój telefon. Przychodzą przypomnienia i pewnie lada moment zawita jakiś pislicjant, albo sanepid. Trudno. Wychodzić i tak wychodzę choć w wielkim stresie, czy mnie nikt nie przydybie. Zakupy w sklepie pod domem i szybki spacer z psem- ktoś musi.

Ruch więc mocno ograniczony. Pozostają ćwiczenia i rower stacjonarny, którego nie lubię. Jakby pojawił się zastój, to obetnę kalorie. Ach, bo nie wspomniałam, że 65 to nie koniec odchudzania :) . Pociągnę jeszcze do wagi 62, ale już bez spiny, znaczy terminu. Być może weekendowo odpuszczę trochę z dietą, bo wtedy zwykle jakaś lasania, pizza, czy inne frytki :) może ciasto?

16 lutego 2021 , Komentarze (34)

Postanowiłam dłużej nie ciągnąć postu przerywanego, bo waga przestała spadać. Jest ewidentny zastój, więc po co się męczyć. Znaczy może nie tyle się męczyłam, ale trochę mi brakowało posiłku wieczorem. Nadal zostanę przy trzech i ostatni spróbuje jeść miedzy 18-19stą.To tak akurat, żeby nie czuć tej potrzeby jedzenia, a jeszcze zostanie dość długa przerwa na trawienie. Do 7.30- 8smej, kiedy jem śniadanie. Taki post, nie post. 12/12.

Mąż się ostatnio słabo czuł i dziś test na corone miał pozytywny. No załamanie całkowite. Dostał 17 dni kwarantanny. Czuje się względnie dobrze, więc to raczej łagodne przechodzenie. Oby się nie pogorszyło. W domu kazałam chodzić w masce i nie wyściubiać nosa z dużego pokoju. Nierealne, bo kuchnia ,wc i łazienka i tak do spółki. Mam nadzieje, że moja odporność mnie ochroni, bo ktoś musi wychodzić z psem i robić zakupy. A kto jak nie ja.

Syn przeszedł na prace zdalną, żeby nie przenieść wirusa na kolegów. Na razie nie ma objawów.

No i tak sobie będzie przez najbliższy czas, żyła rodzinka w komplecie. Jak ja tego nie lubie. To jest normalnie ograniczanie mojej wolności. Jak mega długi weekend, których nie cierpię.

11 lutego 2021 , Komentarze (36)

Nastał długo wyczekiwany dzień, w którym miałam pojeść pączków do porzygu. Zaczął się trochę pechowo, bo na trzy pączki, dwa były oszukane i bez nadzienia. Chyba w sumie dobrze, bo ten trzeci nadziewany był za słodki, za dużo tej róży było, albo za dużo o ten jeden pączek.

No dobra, przecież nie poprzestanę na trzech, wiec dylam do biedry. Miałam kupić moje ulubione, podłużne, ale kurde nie było. Wyobrażacie siebie. nie było pączków w tłusty czwartek. Wkurw na całego i co teraz? Przecież nie kupię tych po 29gr. Z braku laku kupiłam klasyczne w słusznej cenie i lody, solony carmel, na otarcie łez i dawaj do domu dopchać się tym dobrem.

Do jedenastej miałam na koncie zjedzonych siedem pączków i 1/3 pudełka lodów. Zacukrzenie na maksa i zaczęło się pojawiać złe samopoczucie, ból głowy. Coś jak omdlenie, ech ja głupia, łakoma baba. Nigdy nie umiałam zachować umiaru, jeśli chodzi o słodkie.

Ta siódemka okazała się i nieszczęśliwa bo mdłości i z drugiej strony szczęśliwa, bo chyba mnie wyleczyła z pączków. Na samą myśl o zjedzeniu pączka robi mi się niedobrze. Nawet woda z sokiem jest obrzydliwa. Na lody też nie mam ochoty. Zresztą były bez smaku, bo to biedronkowe takie.

Czyżbym miała się całkiem ze słodkiego wyleczyć? Hmm. Nie chwal dnia przed zachodem słońca, jak to mówią, ale fajnie by było.

I to tyle radochy z tłustego czwartku…

Poza pączkami zjadłam dziś tylko orzechy, bo na nic innego nie miałam ochoty. A i jeszcze wypiłam sok- kiwi,ananas.szpinak. Ruch na stałym poziomie. Woda, tak sobie, ale dobije do 1,5 litra, bo wyzwanie :)

9 lutego 2021 , Komentarze (26)

Nie ma że zimno, spacer musi być:) Opatulam się w moje ciepłe ciuszki i dawaj do biedrony, żeby normę kroków wyrobić i się rozerwać przy okazji. Ciężko się chodzi po takich zaśnieżonych chodnikach, ale pewnie i więcej kalorii sie spala. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :)

Przygotowując się do zimy kupiłam sobie kominiarkę i na te mrozy, które obecnie, jest idealna.

Wczoraj zleciałam ze schodów wychodząc z bloku, bo oczywiście nikt nie usunął śniegu i mało co stopnie było widać. Dzwoniłam do firmy sprzątającej, tak się wkurzyłam. Poganiałam, opieprzałam i dziś z rana piękny widok prawie odśnieżonych schodów, szok. Prawie, bo przez noc znów napadało. W ogóle to u nas pada od niedzieli w zasadzie bez przerwy, wczoraj całe miasto było sparaliżowane przez zalegający śnieg. Tiry, autobusy w poprzek dróg, masakra. U mnie co i rusz jakaś górka czy wzniesienie, to i jeździ się ciężko, zwłaszcza w takich mocno zimowych warunkach. Boczne drogi nie są w ogóle odśnieżane, tragedia.

Tak wygląda dojazdowa do mnie, oczywiście pod górę

A tak główna, niby odśnieżona. Też pod górę.

Dietowo stagnacja, waga nie chce spadać, a tu zaraz mega wzrośnie, bo będę ostro świętować tłusty czwartek:)

7 lutego 2021 , Komentarze (11)

Organizm mi się zbuntował w tym tygodniu i przestał chudnąć, zaczęłam wręcz tyć. Nie wiem czemu założyłam, że jak przez poprzednie dwa tygodnie ,waga będzie spadała jak szalona. Ten tydzień to trochę porażka, choć finał całkiem przyzwoity, bo 66.6kg:) 

Pobiłam swój rekord w głodówce, ponad 18 godzin. To w zasadzie za karę, że pozwoliłam sobie zjeść pizzę z rodzinką. Myślałam, że klasycznie waga podskoczy o kilogram, a tu miła niespodzianka, bo spadło pół 😁 Nie czułam głodu, dopóki nie zaczęłam sobie przygotowywać śniadania. Post przerywany to był dobry pomysł i nawet żołądek nie boli jakoś bardziej niż zwykle, mimo że jest pusty przez długi czas, Może to właśnie przeładowanie mu nie służy. Kiedy nie drażni go pokarm, to się jakby wycisza, hmm.

Dziś będzie mniej ruchu, bo w niedziele nie dylam do Biedronki, ale na pewno będzie ruch domowy. Polubiłam lajtowe treningi z Eva fitness, szok😉 ja taka anty ćwiczeniowa z radością włączam filmik i pół godzinki w moment mija.

I na koniec mój ostatni zakup w postaci... prywatnego masażysty :)

30 stycznia 2021 , Komentarze (14)

Coraz bardziej mnie zachwyca IF. Szokuje mnie niezmiennie jak ładnie spada waga i jak można nie czuć głodu. Nadal stosuje 10/14 i trzy posiłki. Po śniadaniu jem drugi raz koło południa i w sumie to nie posiłek, a 50g orzechów. Odpada pichcenie, a kalorie zachowane. Zdecydowanie zdrowszy wybór niż kanapki z dżemem. Konkret, czyli obiadokolacja około siedemnastej.

Dziś pospałam jeszcze po porannym spacerze z psem i się zrobiło 16h zanim zjadłam śniadanie. Obyło się bez bólu głowy, ale to tylko w weekend tak mogę pospać. Chociaż w zasadzie od poniedziałku już bez godzin dla seniorów, to nie będę się musiała spieszyć żeby zdążyć z zakupami przed dziesiątą. Może wprowadzę poranną drzemkę na stałe? :)

Cotygodniowa tabelka 

Doszłam do wagi z 12 grudnia, kiedy to też się pokazało 67,1 na wadze. Wiadomo, grudzień odchudzaniu nie służy i sie porobiło. Długo mi zajęło odrabianie strat, a na horyzoncie tłusty czwartek, który mi niechybnie znów nabruździ. Czekam na niego z niecierpliwością, żeby się nagrodzić za mój trud;) Głupie? trudno:) 

Ale i tak myślę, że jest realna szansa na osiągnięcie celu, czyli do 15 marca, 65kg :)

pomaga mi ostatnimi czasy Eva Fitness :)

Przy okazji podsumowanie stycznia. Pierwszego, po grudniowo- świątecznych ekscesach, ważyłam aż 71,3kg. W skali miesiąca spadło aż 4,2kg. Zwykle było to ledwie dwa kilo, więc jest postęp.

Pięknie jest :)

24 stycznia 2021 , Komentarze (18)

Wprowadzenie postu przerywanego przyniosło wymierne efekty. Spadki wagi są codziennie, więc to działa :) Nie jest co prawda komfortowe picie porannej kawy bez mleka i wieczór bez kolacji, ale do przeżycia. Nie katuje się głodówką bo post jest średnio 14/10. Jem między siódmą rano, a siedemnastą, więc w sumie prawie cały dzień na jedzenie. Kalorii ok. 1500, trzy posiłki.

Nie do końca pasuje mi jeść te trzy posiłki, bo po obiedzie nie jestem długo głodna, i to jedzenia o 17stej jest na przymus. Jakby tak zrezygnować z obiadu w południe i przejść na dwa posiłki? Ewentualnie w południe przekąska, a obiad o 17stej,hmm, pomyślę.

Moje smaczne obiadki: udka z kurczaka/makaron z wątróbką i pieczarkami/kasza gryczana z mięsem mielonym i pieczarkami/pierogi leniwe/schab pieczony/ryż na mleku/ naleśniki z farszem z pieczarek

poza tym klasycznie owsianka z bananem na śniadanie i na kolacje zamiennie, placuszki twarogowe, albo kanapki z serkiem białym i bezcukrowym dżemem.

Picie wody wyśmienicie, bo ponad dwa litry codziennie :) i wprowadzone do aktywności, ćwiczenia z YT. 

Jestem zadowolona 🙂

18 stycznia 2021 , Komentarze (15)

Wiedziałam, że sobie nie odmówię spróbowania i zaczęłam nieśmiało post przerywany:) 

dzień pierwszy/piątek/

ostatni posiłek zjadłam o 18stej i potem już  tylko rumianek i woda. Zainstalowałam sobie na kom. odpowiednią aplikacje i zaczęło się odliczanie. Następny posiłek wyliczyło mi na przyszły dzień, ósmą rano.

dzień drugi/sobota/

Dzień rozpoczęłam tradycyjną kawą z mlekiem o szóstej rano, czym przerwałam post 

Będę się starała codziennie wydłużać czas niejedzenia, ale stopniowo, nie jak sugeruje apka, od razu 8/16. Dziś ostatni posiłek po 17stej. Zrezygnowałam dziś z podwieczorku, czym przeszłam na trzy posiłki dziennie, jak sugerują znawcy od postu przerywanego. 

dzień trzeci/niedziela/

Postanowiłam wypić rano kawę bez dodatków/paskudna/, czyli nie przerywać postu aż do śniadania. Ciało ponoć weszło w stan ketozy, czyli spalania własnego tłuszczu, hmm. Po siódmej zaczęłam odczuwać głód, ale starałam sie jak najdłużej przeciągać post.A niech się wytapia tłuszcz :)

jak pysznie smakowała owsianka... :) 

Kaloryczność posiłków w granicach 1500kcal, więc ilościowo się nic nie zmieniło, mimo przejścia na trzy posiłki dziennie. Dziś ostatni posiłek o 17.10.

dzień czwarty/poniedziałek/

Znów bleblata kawa z rana, żeby nie przerwać jeszcze postu, a uraczyć się napojem bogów:). Ratuje mi życie i stawia na nogi, bo mam niskie ciśnienie, zwłaszcza po przebudzeniu.

Czego sie obawiałam, to nasilenia się objawów nieżytu żołądka, ale nic takiego nie nastąpiło. Głodu po ostatnim posiłku nie czułam ani razu/dopiero rano/, więc ta bardzo wczesna kolacja jest całkiem ok. Nie wiem czy sie zdecyduje na ekstremum dla mnie, czyli 16/8. Na razie pozostanę chyba na 10/14. Podobno to wersja dla kobiet.

... i taki post przerywany mam zamiar pociągnąć przynajmniej dwa tygodnie, żeby się przekonać czy waga będzie jakoś chętniej spadać. 

I podsumowanie zeszłego tygodnia:

dziś na wadze znów 69,2 więc jak na razie po IF efektów nie widać, może za krótko...Jest za to jakby planowy półkilogramowy spadek tygodniowy, więc nie ma się do czego chyba przyczepić :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.