Moje ostatnie odżywianie jest strasznie monotematyczne🙂 Banany, maliny i śliwki grają pierwsze skrzypce i w sumie to niewiele jem ponad to. No pomijając trzy pączki i koktajlowe lody na początku tygodnia, a i naleśniki i grill, na końcu 😁.
Niby nie miałam stosować diety owocowej, ale ona jakoś tak sama zagościła w moim życiu. Faza na banany trwa, a że na nic innego poza owocami nie mam zbytnio ochoty, to jest jak jest. Waga stabilna, na poziomie 65kg.
Kilka migawek z działki, skoro diety niet 🤪
Malin opór, pierwsze śliwki dojrzewają i czekam na jeżyny, węgierki, aronię.
Zakwitła mi wreszcie lilia. Miała być, według aplikacji, lilia tygrysia, ale rozwinęła się jakaś inna. Też przepiękna. Muszę ją przesadzić w bardziej reprezentacyjne miejsce, bo rośnie na zapleczu. I wreszcie zakwitł jeden mieczyk. U mnie w domu mówiło się gladiola.
Odkąd pojawiły się na działce kwiaty, nieodzownym elementem w domu stał się wielobarwny bukiet cieszący oko:)
Dalej dokupuje i sadzę rośliny ozdobne i oby mi miejsca nie zabrakło, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia :) Podpatruje co tam u sąsiadów na działkach i wszystko to chciałabym mieć też :) Czekam aż będą wreszcie dostępne cebulki kwiatów, bo musze mieć jeszcze tulipany i lilie do kolekcji.
Pomidory padły ofiarą zarazy ziemniaczanej, więc już po zbiorach, ech. Fasolkę szparagową zjadły ślimaki. Broni się jeszcze dzielnie przed ślimakami kilka kapust, ale też im nie wróżę świetlanej przyszłości.
Urosło kilka buraczków i ostatnio siane rzodkiewki, co niektóre nawet się udały. Młode truskawki wreszcie posadziłam na docelowym miejscu, obsypałam korą i liczę na przyszłe zbiory. Grządka ze starymi krzaczkami oczyszczona i zostało mi jeszcze samosiejki pousuwać, bo panoszą się wszędzie jak chwasty. Mąż się zabrał za przycinanie drzewek i cały w skowronkach :) Łazi z piłą i sekatorem i ciacha:)
Jako, że sezon na śliwki, a jutro niedziela, to planuje fit ciasto ze śliwkami i może trochę powideł zrobię...
Do miłego ;)