Widzę, ze zaczynam podchodzić do siebie jak do dziecka. No ale coż, tak utyć, to dziecinada.
Melduję, ze ćwiczyłam z panem DJ, moze nie było to bieganie tylko truchtanie, ale za to juz trzeci dzień. No i ze nie podjadam, I nie objadam sie i odkryłam ze obżerałam sie wieczorem zazwyczaj bo
a. nie jadłam porządnego obiadu lub przekąski
b. byłam zmeczona i chciałam sie podciągnąć.
no więc relaks i potem mała kawa, taka rozpuszczalna, bo prawdziwa to w południe.
Narazie taka wersja. Nie mogę powiedzieć, bym przez te trzy dni schudła, ale czuję sie naprawde lepiej, mniej przymulona i bardziej żywa, w sensie - tez emocjonalnie.
Usiłuję tez dbać o siebie w sensie estetycznych przyjemnosci i to mi tez pomaga.
No i rzeczywiscie, mam to samo doświadczenie co poprzednio przed marcem - jak sie tu włazi, i poczytuje, i zaznacza, to pomaga. Przynajmniej mnie. ;-)
I to ze inni sie tez starają i tez komentują tez pomaga bardzo.
takie to odkrycia. Jutro bardzo, bardzo chciałabym nie polec. Ponieważ w Warszawie czy tez mojej czesci pada, więc mam szansę, bo upał mnie bardzo osłabia otępia oglupia a chłodniejsza pogoda pomaga. Deszcz dodaje mi skrzydeł. Wiem, ze wiekszość ludzi ma odwrotnie - czy ktosia wie co to oznacza? czy to kwestia wagi czy krążenia? czy czego? jakieś rady i uwagi mile widziane
pozdrowienia czytajacym. Jesteście jak poklepanie po ramieniu i uśmiech. Bardzo dzieki