Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ambitna studentka ekonomii, która z powodu ciągłego tycia i diet powoli traci radość życia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11221
Komentarzy: 296
Założony: 10 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 11 października 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
czekoladka9186

kobieta, 33 lat,

168 cm, 79.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 maja 2014 , Komentarze (6)

Dzisiaj piątek, dzień ważenia. Mimo remontu i wszelkich innych przeszkód (urodziny, bierzmowanie), waga spadła przez tydzień o 0,9 kg! Co uważam za ogromny sukces (nie było ćwiczeń, tylko masa biegania i załatwiania różnych spraw + codzienne sprzątanie).

Mało tego, dziś mija miesiąc mojej diety. Od tego czasu udało mi się zrzucić 5,6 kg. Myślę, że to całkiem niezły wynik ;D Okazuje się też, że dieta wcale nie musi być męczarnią. Wystarczy zmienić trochę swoje nawyki, zdrowiej i w miarę regularnie spożywać posiłki. Pierwsze dni diety były ciężkie. Trudno się było przestawić z wielkiego, ciągłego obżarstwa i pilnować się żeby nie podjadać między posiłkami. Teraz już nawet nie czuję, że jestem na diecie. Czasem jednak nachodzą mnie myśli, że zjadłabym to czy tamto, ale udaje mi się odsunąć je w cień i zająć się czymś innym ;)

Życzę sobie, żeby kolejny miesiąc i jego podsumowanie były chociaż w połowie tak spektakularne jak ten pierwszy! :) Ale nic na siłę. Choćby powolutku ale do celu! :)

Jutro ciężki dzień. Ostatnie egzaminy, zaliczenia. Dzisiaj muszę skończyć jeszcze jeden projekt i posiedzieć nad prawem międzynarodowym. Pasowałoby też trochę posprzątać bo syf niemiłosierny. A i dotarła do mnie wczoraj zmywarka! Teraz czekam na podłączenie, bo muszą mi coś pokombinować z odpływem, żeby było jak należy. Myślę, że dzięki temu zyskam jakąś godzinę dziennie, którą będę mogła przeznaczyć dla siebie i na ćwiczenia. 

Całuję gorąco! 

Asia.

Ps. Poniżej moje wymiary :P

Data ...
Wymiary dla modelu Uaktualnij pomiar Ostatnio Początkowo Zmiana
Masa ciała , kg 92,4 kg 98 kg -5,6 kg ( -6,1 % )
Pozostałe wymiary
Szyja cm 36 cm 37 cm -1 cm ( -2,8 % )
Biceps cm 36 cm 37.5 cm -1.5 cm ( -4,2 % )
Piersi cm 108 cm 110 cm -2 cm ( -1,9 % )
Talia cm 95 cm 103 cm -8 cm ( -8,4 % )
Brzuch cm 105 cm 110 cm -5 cm ( -4,8 % )
Biodra cm 104 cm 111 cm -7 cm ( -6,7 % )
Udo cm 63.5 cm 65 cm -1.5 cm ( -2,4 % )
Łydka cm 44 cm 46 cm -2 cm ( -4,5 % )






Zawartość
tłuszczu
39 %
39 % 45 % -28cm

29 maja 2014 , Komentarze (3)

Chłopaki podłączyli mi już kuchenkę! Pierwszy etap prac zmierza ku końcowi. Myślę, że w sobotę już będzie po. Niestety, na wymarzoną kuchnię muszę jeszcze poczekać ze 2 m-ce. Ale w końcu nie od razu Rzym zbudowano :) Mam nadzieję, że od jutra moja dieta przestanie w końcu kuleć. I już będzie w 100% tak jak być powinno. A po niedzieli choćby się waliło i paliło wracam do codziennych ćwiczeń. Teraz jeszcze sobie odpuszczam, bo w weekend ostatnie zaliczenia, projekty itd. A w domu wciąż masa roboty. Dziś byłam na urodzinach przyjaciółki. Zabrała nas na pizzę. Zjadłam dwa kawałki, ale bez sosów. Ale to było już zaplanowane dawno, więc nie uważam tego za porażkę. Najwyżej raz w miesiącu będę sobie na takie wyjścia pozwalać. 

Byłam znów u dentysty. Rozwierciła mi tego faktycznie bolącego zęba i kazała znów zrobić prześwietlenie. Nie dała mi do niego żadnego lekarstwa ani nic, ale o dziwo przestało boleć. Co prawda dopiero wieczorem ale jednak... Może w końcu antybiotyk zaczął działać? Następna wizyta w poniedziałek, no chyba że znów coś się wydarzy.

Udało mi się też dzisiaj zamknąć już na dobre kilka urzędowych spraw. Dlatego, dzień zaliczam do udanych! :)

Trzymajcie się Kochani. Buziaki ;*

Asia

27 maja 2014 , Komentarze (4)

Cześć kochani!

Nie uwierzycie, ale zaliczyłam ekonometrię na 5! Egzamin, którego się nie zdaje w pierwszym terminie... Jestem w szoku i jeszcze w to niedowierzam. Co więcej oznacza to, że jestem zwolniona z egzaminu z wykładów... Jest pięknie...

Wczoraj pisałam o zębie i wizycie u dentysty, dziś okazuje się, że tak naprawdę boli mnie dolna prawa 6 a nie górna 5 ;/ zastanawiam się czy czekać do poniedziałku do ustalonej kolejnej wizyty i brać dalej ten antybiotyk, czy jednak się zgłosić już jutro i powiedzieć i moim odkryciu... Zobaczę chyba jak będzie rano.

No i byłam dziś na "imprezie" ;) Bierzmowanie mojego siostrzeńca. Nie było tak źle, zjadłam tylko 2 kawałki ciasta (jeden z galaretką i truskawkami, drugi "cappuccino"), a w ramach kolacji dwie łyżki sałatki z pora i 2 plasterki wędliny. Alkoholu zero, przy antybiotyku (niestety) nie mogę.

Jutro kolejny ciężki dzień, ale dam radę. W końcu kto jak nie ja? :) 

Trzymajcie się kochani.

Asia

27 maja 2014 , Komentarze (3)

Dzisiaj cały dzień zdycham. W środku nocy obudził mnie potworny ból zęba. W dodatku tego, który miałam leczony kanałowo już z 8 lat temu... Z rana od razu poleciałam do dentysty, rozwiercił mi go, coś tam zaaplikował i stwierdził, że trzeba zrobić prześwietlenie. Dostałam też antybiotyk. Ale średnio to na mnie działa. Co prawda jest już trochę lepiej i da się wytrzymać ale jednak. Ból był nie do zniesienia, tak promieniował, że bolała mnie cała prawa strona twarzy (głowa, ucho i szczęka). Na szczęście nie wypuchłam. Ale to może dlatego, że co jakiś czas robiłam sobie zimne okłady (łagodziły ból). Do tego masa spraw do załatwienia, momentami robiło mi aż słabo. Mało tego jutro ciąg dalszy spraw urzędowych bo przecież byłby cud gdyby udało mi się załatwić wszystko w ciągu jednego dnia... ;/

Dieta dziś bardzo uboga. Ale to przez tego zęba. Rano wmusiłam w siebie trochę musli z chłodnym mlekiem, na obiad troszkę warzyw na patelnie (upichconych u sąsiadki; jeszcze mi nie podłączyli kuchenki), a na kolację kromeczka chleba z wędliną.

Nie miałam siły sprzątać. Przy każdym pochyleniu się czułam, pulsujący ból, jakby miało mi rozsadzić czaszkę i robiło mi się słabo. A. się nade mną zlitował i pomógł mi trochę ogarnąć ten syf. Chłopaki zebrali się ok 18.30, a on pojechał do domu dopiero przed 22... Jest taki kochany...

Jestem wykończona. Idę spać. Trzymajcie się kochane! Buziaki.

Asia

26 maja 2014 , Komentarze (9)

Odpoczęłam, zrelaksowałam się, naładowałam akumulatory! A. jest rewelacyjny. Przyjechał po mnie o 10 i pojechaliśmy, najpierw na ruiny zamku. Przepiękna okolica. Pogoda w sam raz. Nie było ani za gorąco, ani za zimno. Zapowiadali burze, ale cały dzień wytrzymało bez deszczu. Przeszliśmy pieszo ok 10km. Potem zabrał mnie do siebie na działkę. Przygotował zdrowe(!), smaczne szaszłyki z filetem z kurczaka, a na deser grillowane banany z czekoladą i bitą śmietaną (śmietany zjadłam tylko 2 łyżeczki). Wszystko było przepyszne! Wygrzewaliśmy się  na słoneczku i dużo rozmawialiśmy. To jest zadziwiające, ale spędziliśmy ze sobą cały dzień i nie mogliśmy się nagadać. Dostałam ogromny bukiet tulipanów z działki. Wróciłam do domu po 22. Kiedy dojechał do domu jeszcze zadzwonił, żeby dać znać i życzyć mi dobrej nocy. Jeszcze chyba do mnie nie dociera, że to się dzieje naprawdę... 

Kończę na dziś. Jutro znów pobudka o 5 rano. A o 7.00 znów się zobaczymy! :) 

Kochane, trzymajcie się! Buziaki! ;*

Asia

24 maja 2014 , Komentarze (5)

Roztrzaskałam wszystkie zadania, pisałam dosłownie do ostatniej minuty (bo czasu było mało a liczenia sporo). Niby nie było to aż takie trudne jak się spodziewałam, ale jednak presja czasu robi swoje. W domu musiałabym poświęcić na to przynajmniej dwa razy tyle czasu. Jednak mam bardzo mieszane uczucia. Boję się, że licząc wszystko w takim biegu mogłam się gdzieś pomylić. A tutaj nie jest sprawdzany sposób myślenia tylko ostateczny wynik. A ja niestety lubię się wyłożyć na jakiejś głupocie....Wyniki mają być do 3 dni. Jak nie to drugi termin już w następną niedzielę... Pozostaje mi teraz tylko się modlić :D

Dieta dziś  nawet w miarę, ale ćwiczeń jeszcze brak. Z rana się uczyłam, potem ogarnęłam z grubsza mieszkanie, pojechałam na egzamin i jak wróciłam było już po 19. Jestem wykończona, idę zaraz pod prysznic i wcześniej spać, bo nie wiem co mnie jutro czeka :D

Trzymajcie się Kochane. Buziaki! ;*

Asia

23 maja 2014 , Komentarze (8)

Jeszcze ;D Remont idzie pełną parą, chłopaki obiecali mi, że po niedzieli (wtorek-środa) będę już miała kuchnię do dyspozycji! Z czego się ogromnie cieszę, bo przez brak możliwości przygotowywania normalnych posiłków kuleje moja dieta... Tragedii nie ma, ale waga ani drgnie. Stoi jak zaklęta na 93.3kg. Plus jest taki, że nie poszła w górę. 

Poza tym sesja... Pisanie pracy leży odłogiem a termin coraz bliżej. Jutro mam mega ważny egzamin. Jak tego nie ogarnę to chyba się załamię. Stres goni stres. Brak czasu na cokolwiek. Wszystko robię na ostatnią chwilę i jeszcze zawsze coś mi wypadnie. Śpię po 4,5 do 5 godzin. Dla mnie to jakaś masakra. Ale żyję myślą "byle do lipca", wtedy myślę że będę mogła trochę zwolnić. Chociaż w planach już 2-gi etap remontu... 

A w niedzielę.. idę na randkę! I to jest to czego najmniej bym się teraz spodziewała. W życiu bym nie pomyślała, że poznam kogoś fajnego we własnym mieszkaniu! Mało tego, że będzie dla mnie "pracował" ;D Artur jest świetny. Super nam się ze sobą rozmawia. Ma ogromne poczucie humoru, co sobie bardzo cenię. Ma do siebie dystans i to jest dla mnie na plus. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że nie czuję się przy nim skrępowana. Biegam po domu w starych dresach, rozwleczonej koszulce, włosami jakoś splątanymi w nieładzie, bez makijażu itd i w ogóle się tego nie wstydzę. Wczoraj rano przyjechał przed 7, zrobiłam mu kawę i czekaliśmy na resztę ekipy. Ja nie wyspana (spałam 4 godziny), bez humoru, siedziałam jeszcze taka niedobudzona. A on ledwo wszedł pyta co się stało. Mówię mu że nic (no bo nic się nie stało). "Asiu, no mówże przecież widzę". Powiedziałam mu że ledwo żyję (dzień wcześniej pracowali do 19, a potem musiałam jakoś z grubsza chociaż ogarnąć ten syf, żeby się po domu nie roznosiło, no a potem jeszcze siedziałam i się uczyłam do 2 w nocy), nie mam siły. "Jak to nie masz siły? Ty nie masz siły? R. (mój szwagier) mówił ile masz na głowie i że siły co ty ma mało kto". Coś tam mu odpowiedziałam, pogadaliśmy jeszcze chwilę i przyszedł mój szwagier. Przed południem pojechałam z mamą na rehabilitację i późno wróciłyśmy. Odstawiłam mamę do domu i poszłam na umówioną wizytę do lekarza. Wróciłam o 18.30, zastałam tylko A., szwagier już poszedł do domu, a reszta też się już ulotniła. A on ewidentnie na mnie czekał, bo nim wróciłam to zdążył nawet trochę uprzątnąć. Zapytałam zdziwiona, co tu jeszcze robi i czy nie ma już dość na dziś. A ten do mnie "chciałem ci jeszcze trochę ogarnąć". Mówię, że nie trzeba było, że zaraz się za to zabiorę tylko zrobię rodzicom kolację. "A jakie masz plany na weekend?" Ja? Zatkało mnie. W sobotę mam egzamin a w niedzielę to chyba będę odsypiać. "Może miałabyś ochotę w niedzielę się trochę wyrwać z domu? Poznalibyśmy się trochę lepiej..." Oj będzie ciężko, rodzice... "To jest nie problem, rozmawiałem z R., oni co prawda gdzieś tam wybywają ale rozmawiał ze swoją mamą i ona zajmie się twoimi rodzicami. Więc co ty na to?" 

Matko, o wszystkim pomyślał... Tak więc w niedzielę się w końcu zrelaksuję :)

Przepraszam, za przydługawy wpis, nie związany z dietą ale musicie mi wybaczyć musiałam się tym z kimś podzielić :) Moim dziewczynom na razie nie mówię bo by mnie zamęczyły! A jeszcze nic nie wiadomo. Nawet nie wiem gdzie się wybieramy ani nic. Mam tylko założyć wygodne buty... 

Trzymajcie się kochane! Buziaki,

Asia

20 maja 2014 , Komentarze (1)

Jak w tytule. A to wszystko przez ten remont. Kuchnia rozwalona. Brak możliwości przygotowania normalnych posiłków. Mnóstwo załatwiania i bieganiny. Dodatkowo 4h wyjęte dzień w dzień (rehabilitacja mamy). Śpię po 4-5 godzin. Nie mam kiedy ćwiczyć, bo jak robotnicy skończą zawsze trzeba trochę ogarnąć żeby w miarę jako takich warunkach można było się umyć i położyć spać. No i pouczyć się w miarę możliwości... Póki co na wadze jeszcze się to nie odbiło, ale spadku też nie ma. Oficjalne ważenie w piątek ale sukcesu nie przewiduję. To będzie ciężki tydzień. Nie wiem kiedy znów się odezwę, ale może uda mi się jeszcze pod koniec tygodnia.

Mam nadzieję, że Wam idzie znacznie lepiej. Wieczorem jak nie padnę trupem, postaram się poczytać co u Was. Trzymajcie się. 

Asia

19 maja 2014 , Komentarze (1)

Pewnie jak skończę notkę to już minie północ, ale wpis jeszcze z niedzieli. 

Dziś nie było 100% diety... Na drugie śniadanie i podwieczorek były looody. Z czego nie jestem dumna. Ale cóż, stało się. Całe szczęście reszta posiłków była ok. 

ś. 2 kromeczki z dżemem + serek biały

o. miseczka rosołu z makaronem, 2 ziemniaczki, gotowane podudzie z kurczaka, kapustka duszona

k. 2 kromeczki z wędliną, 1/3 świeżego ogórka, 4 rzodkiewki

Nie było też roweru ale był długi 2 godzinny spacer (na obcasach ;D). Spotkałam się dzisiaj z dziewczynami i też zauważyły różnicę. Jedna tylko była wprowadzona w temat mojej diety (Gosia), a druga dopiero się dowiedziała (Iga). I to właśnie Iga, pierwsza zauważyła różnicę więc jest super :) I generalnie G. chyba zaraziłam trochę podejściem do odchudzania bo stwierdziła, że też zaczyna. Dla mnie super, będzie mi łatwiej :)

Jutro przychodzą robotnicy i zaczynamy pierwszy etap remontu... Już mi się nie chce na samą myśl. Tym bardziej, że efekty będzie widać dopiero w lipcu jak sobie pomaluję (teraz nawet o tym nie myślę mam za dużo na głowie). Przeraża mnie tylko ten syf, który będę później musiała ogarnąć i obawiam się, że mogę nawet nie mieć czasu i siły na żadne ćwiczenia. Ale zrobię co w mojej mocy, żeby jakoś to pogodzić. No i jeszcze minimum tydzień dojazdów z mamą na rehabilitację. Kurcze, czemu zawsze musi mi się wszystko zbiec w jednym terminie? 

Kochane dziękuję pięknie za wszystkie komentarze. Obiecuję, że odpiszę jak znajdę chwilę i poczytam co u Was. Trzymajcie się. 

Asia

17 maja 2014 , Komentarze (5)

Jestem zła. Mało. Jestem wściekła! Dlaczego cała rodzina musi się denerwować durnym postępowaniem jednej osoby? Ledwo wróciłam z uczelni do domu i już zostałam wprowadzona w temat, który totalnie mnie nie dotyczy, który mam głęboko gdzieś! Jeżeli ktoś nie umie żyć z ludźmi to wypad w świat, droga wolna. Mi ciśnienie skoczyło, mama zdenerwowana. Nie dość, że źle się czuje to jeszcze psychicznie ją będą męczyć. Chociaż tata jeden rozsądny, nie interesuje się niczym i przynajmniej ma głowę spokojną. Ja jestem cierpliwa, z reguły spokojna, wiele rzeczy potrafię zrozumieć i wybaczyć, ale miarka się już dawno przebrała. Dla mnie mógłby nie istnieć, przynajmniej byłby spokój...

Z rzeczy przyjemniejszych. Byłam dziś na uczelni po 3 tygodniowej przerwie i powiem Wam, że ludzie już zauważyli różnicę! Cieszy mnie to ogromie, chociaż jeszcze tyle pracy mnie czeka nad sobą... Ale teraz mam tą siłę i chęć zmiany. I zamierzam osiągnąć swój cel. Za pół roku, rok czy dwa. Nie ważne ile czasu mi to zajmie, ważne że będę systematycznie chudnąć i nie będę się użalać nad sobą nic nie robiąc w tym kierunku żeby było lepiej. A jak zejdę poniżej 90-85 to może w końcu się przełamię i pójdę na basen? Chciałabym nauczyć się pływać, to po pierwsze. A po drugie pływanie podobno świetnie wysmukla sylwetkę. I tego mi trzeba. Tylko co zrobić żeby przełamać wstyd?

Wczoraj była w sumie godzina ćwiczeń. 40 min na rowerze szybkim tempem, rozciąganie (które podpatrzyłam od rehabilitantki mamy), ćwiczenia na ramiona z ciężarkami, 70 półbrzuszków (30 prostych i po 20 skośnych na każdą stronę). A dziś mam zakwasy... Jednak planuję powtórzyć wczorajsze ćwiczenia. 

Menu:

ś. płatki + musli + szklanka mleka 1,5%

IIś. kanapka z sałatą, wędliną, ogórkiem, rzodkiewką (na Uczelni)

p. batonik musli (na Uczelni)

o. 2 jajka na miękko + kromeczka chleba

k. sałatka (pół małego pomidora, 2 rzodkiewki, kilka plasterków ogórka, 2 łyżki kukurydzy, łyżka jogurtu, oregano, majeranek), 2 kromeczki (od piętki) z wędliną

Uciekam porobić jakieś zadania z Ekonometrii bo jutro będzie masakra. A potem poćwiczę. Trzymajcie się kochane!

Asia

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.