Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Żyję :)


Jeszcze ;D Remont idzie pełną parą, chłopaki obiecali mi, że po niedzieli (wtorek-środa) będę już miała kuchnię do dyspozycji! Z czego się ogromnie cieszę, bo przez brak możliwości przygotowywania normalnych posiłków kuleje moja dieta... Tragedii nie ma, ale waga ani drgnie. Stoi jak zaklęta na 93.3kg. Plus jest taki, że nie poszła w górę. 

Poza tym sesja... Pisanie pracy leży odłogiem a termin coraz bliżej. Jutro mam mega ważny egzamin. Jak tego nie ogarnę to chyba się załamię. Stres goni stres. Brak czasu na cokolwiek. Wszystko robię na ostatnią chwilę i jeszcze zawsze coś mi wypadnie. Śpię po 4,5 do 5 godzin. Dla mnie to jakaś masakra. Ale żyję myślą "byle do lipca", wtedy myślę że będę mogła trochę zwolnić. Chociaż w planach już 2-gi etap remontu... 

A w niedzielę.. idę na randkę! I to jest to czego najmniej bym się teraz spodziewała. W życiu bym nie pomyślała, że poznam kogoś fajnego we własnym mieszkaniu! Mało tego, że będzie dla mnie "pracował" ;D Artur jest świetny. Super nam się ze sobą rozmawia. Ma ogromne poczucie humoru, co sobie bardzo cenię. Ma do siebie dystans i to jest dla mnie na plus. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że nie czuję się przy nim skrępowana. Biegam po domu w starych dresach, rozwleczonej koszulce, włosami jakoś splątanymi w nieładzie, bez makijażu itd i w ogóle się tego nie wstydzę. Wczoraj rano przyjechał przed 7, zrobiłam mu kawę i czekaliśmy na resztę ekipy. Ja nie wyspana (spałam 4 godziny), bez humoru, siedziałam jeszcze taka niedobudzona. A on ledwo wszedł pyta co się stało. Mówię mu że nic (no bo nic się nie stało). "Asiu, no mówże przecież widzę". Powiedziałam mu że ledwo żyję (dzień wcześniej pracowali do 19, a potem musiałam jakoś z grubsza chociaż ogarnąć ten syf, żeby się po domu nie roznosiło, no a potem jeszcze siedziałam i się uczyłam do 2 w nocy), nie mam siły. "Jak to nie masz siły? Ty nie masz siły? R. (mój szwagier) mówił ile masz na głowie i że siły co ty ma mało kto". Coś tam mu odpowiedziałam, pogadaliśmy jeszcze chwilę i przyszedł mój szwagier. Przed południem pojechałam z mamą na rehabilitację i późno wróciłyśmy. Odstawiłam mamę do domu i poszłam na umówioną wizytę do lekarza. Wróciłam o 18.30, zastałam tylko A., szwagier już poszedł do domu, a reszta też się już ulotniła. A on ewidentnie na mnie czekał, bo nim wróciłam to zdążył nawet trochę uprzątnąć. Zapytałam zdziwiona, co tu jeszcze robi i czy nie ma już dość na dziś. A ten do mnie "chciałem ci jeszcze trochę ogarnąć". Mówię, że nie trzeba było, że zaraz się za to zabiorę tylko zrobię rodzicom kolację. "A jakie masz plany na weekend?" Ja? Zatkało mnie. W sobotę mam egzamin a w niedzielę to chyba będę odsypiać. "Może miałabyś ochotę w niedzielę się trochę wyrwać z domu? Poznalibyśmy się trochę lepiej..." Oj będzie ciężko, rodzice... "To jest nie problem, rozmawiałem z R., oni co prawda gdzieś tam wybywają ale rozmawiał ze swoją mamą i ona zajmie się twoimi rodzicami. Więc co ty na to?" 

Matko, o wszystkim pomyślał... Tak więc w niedzielę się w końcu zrelaksuję :)

Przepraszam, za przydługawy wpis, nie związany z dietą ale musicie mi wybaczyć musiałam się tym z kimś podzielić :) Moim dziewczynom na razie nie mówię bo by mnie zamęczyły! A jeszcze nic nie wiadomo. Nawet nie wiem gdzie się wybieramy ani nic. Mam tylko założyć wygodne buty... 

Trzymajcie się kochane! Buziaki,

Asia

  • Vacaburra

    Vacaburra

    24 maja 2014, 20:03

    Cieszę sie bardzo hehe, takie rzeczy spotykaja nas w najmniej spodziewanym momencie. Udanej randki, Kochana! buziaki!

    • czekoladka9186

      czekoladka9186

      24 maja 2014, 21:54

      Dziękuję :) nawet się nie stresuję, więc myślę że będzie dobrze :)

  • .Rosalia.

    .Rosalia.

    23 maja 2014, 22:24

    Ooo... jakie to urocze! Życzę Ci udanej randki! :*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.