To że nie mogę się ogarnąć z dietą to raz , że ciągle coś mi wadzi to dwa ale to co się wydarzyło w weekend to przeszło wszelkie pojęcie .
Sobota miała być powrotem do aktywności fizycznej . Pojechałam do lasu na półmaraton , dość ciężko mi się biegło , byłam niewyspana i ostatnio ciągle jestem zdenerwowana a to nie sprzyja w niczym. Po biegu odespałam , pojechałam do koleżanki na wieczorny relax czyt. piwko i nachos z dipem . Dobra , myślę sobie ostatnie szaleństwo a potem już z górki . Miałam bardzo pozytywne nastawienie ...
Rano sąsiad mocno się awanturował nad nami , krzyki i jakieś dziwne dźwięki dochodziły przez wentylację ale wyobraźcie sobie moja minę kiedy wszedł mi zdarzeniami do domu że śrubokrętem w dłoni . Dwumetrowy chłop że spojrzeniem szaleńca grożący nam śrubokrętem a ja z młodą na rękach przy kuchni . Zero reakcji ze strony sąsiadów , sytuacja jak z horroru jakiegoś a typ po wymianie ze mna paru zdań i nakazie aby wyszedł ruszył w stronę starszych dzieci a konkretnie córki która z płaczem skuliła się pod biurkiem . Szarpanina trwała chwilę aż zabrał go jego brat . Dalsza część to policja , karetka , druga karetka itd. Dzieciaki przestraszone , drzwi rozwalone , atmosfera do bani , psycholog dla dzieci umówiony a sąsiad po 14 dniach wróci pewnie z odwyku. W głowie mi się nie mieści jak można mieszkać z psycholem w domu , który ciągle krzyczy i nic z tym nie robić . Rodzina sąsiada siedzi jak pod miotła teraz i ani nie wychodzą za próg . Zero kontaktu z nimi . Nowe mieszkanie mi wyszło bokiem , odechciało się wszystkiego . Nawet nie mam już ochoty wypakowywać reszty kartonów , oparłam z sił chwilowo . Cały mój misterny plan o spokoju i bezpieczeństwie poszedł w pizdu.
Musze jakoś pozbierać myśli i uczucia, mam straszny rollercoaster . Latami układam emocje , staram się żyć z pozytywnym nastawieniem , czerpie wiedzę i przelewam na czyny . Upadam i wstaje ale zawsze walczę a teraz jestem wściekła , zła , smutna i bezsilna. Nieudolność innych ludzi wpłynęło na naszą codzienność a teraz będziemy żyć w strachu bo mijanie psychola na klatce inaczej się nie skończy .
Tydzień świąteczny leci szybciutko ale nie czas jest problemem . Już wiem że planu tygodniowego nie wypełnienie i ma na to wpływ dużo czynników + moja nie do końca stabilna motywacja 🙈
Od początku tygodnia mój czas absorbują sprawy domowo rodzinne . Składałam z koleżanką moje dwie nowe szafy PAX , uwielbiam te instrukcje 😂 rozpakowuje kartony i worki na nowe półeczki i staram się to jakoś logistycznie ułożyć aby się pomieścić. Zadanie dość ciężkie , muszę zamówić jeszcze jednej słupek bo choćbym stanęła na głowie to i tak się nie wcisne mimo że kiedy się przeprowadzałam wyrzuciłam 12 worów ubrań i zbędnych rzeczy . Tak więc selekcja nadal trwa , tyle że już nie bardzo mam co wyrzucać 🙈 Trwa też adaptacja w żłobku Młodej . We wtorek Pani powiedziała że mam iść do domu i przyjść o 11:30 😳 Zgłupiałam przez chwilę . Jak to ??? Mam ranek spędzić bez dzieci ??? Najpierw plany w głowie czego to ja nie zrobię . Euforia niespodziewana i totalne zagubienie 😂 Weszłam do domu , zaczęłam się krzątać i uświadomiłam sobie że wszystkie ubrania treningowe i obuwie są gdzieś popakowane i za cholerę nie wiem gdzie ??? Tak więc moje pierwsze samotne 3 h w domu spędziłam robiąc pranie , pijąc kawę i rozpakowując worki w całkowitej ciszy . Brakowało mi tego bardziej niż myślałam , ciszy i spokoju🥰 Jeszcze aby nie było nudy ze starszą córka badania , lekarz i USG brzucha , mój lekarz i moje wyniki no i jakieś przygotowania do świąt . Wniosek taki że faktycznie czasu na trening mi dużo nie zostało . A prawda taka że spokojnie mogłam zrobić trening gdybym tego bardzo chciała. Leniuszek który mnie dopadł w tym roku nadal działa i za cholerę nie mogę go wypędzić . Dwa razy trening z Monika i 2 sesje jogi od poniedziałku , do biegania nie mam jakoś serca w tej chwili . Zamiast się zadręczać więcej pracuje nad głową , przemyślałam parę spraw i zrobiłam analizę ostatniego okresu od przeprowadzki. Pozytywnie też spojrzałam na swój tłuszczyk , mieszczący się w granicy zdrowego i skaczący przy pajacykach .
Wrocilam do sylwetki i wymiarów ze lipca 2021 ale nadal czuję się dobrze w swoim ciele. Oby tylko nie przesadzić z tym dobrym humorem i ciało życzliwością bo to też może być zdradliwe.
Przyznaje się znowu kupiła paczka i drożdżówkę z budyniem 🙈 nie wiem o co chodzi że tak ostatnio lubię słodkie bułki ale muszę znaleźć zdrowszy zamiennik na buły.
Teraz święta i luzik bez żadnej spiny . Będę ćwiczyć to będę , nie będę to nie koniec świata . Ważne aby fajnie spędzić czas z dziećmi , jakieś planszówki czy miły spacer zobaczymy jeszcze co się wymyśli .
Melduje się po świętach , mam nadzieję że już bardziej zmotywowana 😉😉😉
A Wam życzę Radosnych Świąt Wielkanocnych , dużo słońca i pozytywnej energii , pysznego mazurka i oczywiście odpoczynku .
Postanowiłam wrócić do pisania raportów tygodniowych więc trzeba się wywiązać . I tak zleciał tydzień 1 , było w miarę dobrze choć zawsze mogło być lepiej .
Treningi były regularne , bieganie niestety nie wyszło , trochę z braku czasu a trochę z braku weny . Podsumowanie z mojej aplikacji :
Byłam na biegu wielkanocnym w sobotę , bardzo zadowolona jestem z tego startu. Musiałam się wyrwać z domu i dobrze mi to zrobiło .
Dieta była bardziej pilnowana niż od początku roku , nie wróciłam do zapisywania kalorii 🙈 ale zrobię to po świętach , teraz mało czasu na takie przyjemności . Drożdżówki kupiłam 2 razy w tym tygodniu 👍 ale nie żeby zjeść tylko faktycznie byłam głodna po badaniach i chciałam jak najszybciej coś wrzucić do żołądka . Kto wymyślił badania krwi o 11 ? Bez kawy , bez śniadania myślałam że umrę a dodatkowo byłam bardzo rozdrażniona . Wyniki nie do końca dobre , dziś konsultacja ale znowu mam problem z wątroba więc może się znaczyć że będę na diecie przymusowej . Zobaczymy co się wydarzy po wizycie , nie będę się na razie dołować . Nawodnienie w granicy 2 l dziennie 👍Poziom stresu za wysoki , to u mnie zawsze powoduje nadmierne jedzenie i problemy z redukcja . Mam na głowie za dużo spraw a teraz jeszcze adaptacja w żłobku i badania ze starsza córka przez ciągłe bóle brzucha . Potrzebuje spokoju i tak mnie ciągnie na maraton do łodzi ... zastanawiam się nad nim , chciałabym się trochę sponiewierać 😂
Plan na tydzień 2 ( świąteczny )
- trening z wyzwania 4 razy
- bieganie 3 treningi ( 25 km )
- joga 5*12 min
- siłowe odposzczam na razie , wrócę do nich w maju , nie ma co się oszukiwać i tak się z resztą ledwo wyrobie z resztą 😁
- ograniczać słodycze i piwo
- nie popłynąć z mazurkiem i majonezem 😂
- pilnować diety pod względem zdrowia
A jakie u Was plany na ten tydzień ? Działacie czy dopiero po świętach ruszacie z kopyta ?
Jakoś szybko leci ten rok , mi szybciej niż do tej pory :)
Marzec sam w sobie wypadł i tak lepiej niż dwa wcześniejsze miesiące ale całość tego kwartału to dla mnie dramat . Idę w złą stronę , widzę to ale jakoś nie mogę się zmobilizować ...
Marzec :
- na 30 zaplanowanych treningach w domu zrobiłam 17
- na zaplanowane 200 km wybiegałam 157 km
- wagowo na plus 0,9 kg
- obwody na plus około 1 cm a w brzuchu nawet 3 cm
- woda 1,5 l dziennie
- alkohol nadal się pojawiał w menu , rzadko ale był
- dieta leżała i kwiczała , słodycze i drożdżówki ....ech ...
- tkanka tłuszczowa 23% - 2% w trzy miesiące na plus
- udało się wystartować we wszystkich planowanych startach i biegło się super
- kurs chwilowo zawieszony - brak czasu :(
A teraz kwartał 2022
- przytyłam 3 kg
- wybiegałam 365 km ( rok temu 478 km )
- treningi domowe 39 = 1420 min ( rok temu 3317 min )
- trening siłowy i dieta do dupy
- chęci i motywacja w kratkę
- stres na poziomie wysokim , ciągle coś się dzieje i to nie koniecznie dobrego
- piwko raz w tygodniu jak nie trzy , rok temu zero alko do tej pory .
- samopoczucie w skali 1-10 mam tak 5-6
- woda 1,5 litra codziennie ale to dla mnie za mało
W porównaniu do zeszłego roku cienko to wygląda . Może dlatego że byłam wtedy na dobrym gazie , kg leciały jak szalone więc motywacja była dużo większa ale jak tak dalej będę folgować to wrócę do punktu wyjścia. Jak dziś przejrzałam statystyki z tamtego roku osłupiałam . Paliłam kalorie jak szalona a do tego micha była pilnowana i nie przekraczałam 1800 kcal , glodna nie chodziłam , humor miałam świetny i każdy dzień zaczynałam od treningu .
A teraz : wstaje kiedy chce , zrobię sobie kawę i ubiorę się na trening. Tak się snuję , coś posprzątam , zajmę się dzieckiem , znajdę dziesięć wymówek i coś zjem bo już jestem głodna . Jak zjem to musze czekać żeby zrobić trening , tak mija kolejna godzina i potem jest zryw na matę lub odpuszczam bo już późno i trzeba wyjść na spacer z młodą . Albo zacznę ten trening ale moja córka jak mnie widzi na macie to na mnie wchodzi i nie jest to takie urocze jak na filmikach na insta , czasami tak ale najczęściej jest wkurzające . Człowiek zmęczony ciśnie brzuszki a tu dziecko nadepnie na włosy , usiądzie na głowie lub zacznie skakać po Tobie jak robisz deskę . Przyznam się że parę razy wyłączyłam trening bo w takich warunkach ćwiczenie jest bezsensu. Podsumowując wypadłam z rytmu treningowego .... na własne życzenie bo większość niedogodności można przeskoczyć , tylko trzeba chcieć :)
Zamykam ten kwartał i idę dalej do przodu !!!
Dziś zrobiłam pomiary , jutro machnę zdjęcie i pełna mobilizacja w mojej głowie :)
Plan na kwiecień :
bieganie 200 km
treningi 30 ( wyzwanie z Moniką . joga dla początkujących i dwa w tyg siłowe z Agatą )
NIE KUPUJE PĄCZKÓW , DROŻDŻÓWEK ITP.
porządek w diecie !!!
wstawać rano z uśmiechem i działać - nie zamulać !!!
dużo spacerować !!!!
Jest szansa na realizację planu, od dziś adaptacja w żłobku i mam zamiar zrobić sobie nowy lepszy plan dnia.
Połowa marca zleciała , nie długo początek wiosny , słońce zaczyna coraz częściej świecić a u mnie jak zapał słomiany był to tak nadal jest 🙈
Sama zaczynam się na siebie wkurzać .
Mimo wszelakich starań konsekwentnie wracam w złą stronę , łapie się na tym każdego dnia . Jakieś małe odstępstwa , inne pory posiłków itd .
Troche się czuje jak 10 lat temu kiedy osiągnęłam wymarzoną wagę a potem konsekwentnie to zniszczyłam i dorobiłam się nadwagi która towarzyszyła mi kolejne lata. Sytuacja się powtarza ... Człowiek uczy się na błędach ? Niby tak ale czy na prawdę tak jest ? ?? Z doświadczenia wiem że nie , 90% ludzi popełnia te same błędy całe życie tyle że z czasem robi to świadomie .
Wkurwia mnie też takie gadanie że przesadzam . Bez przerwy słyszę jak ktoś mnie poucza że przecież jest dobrze , nie powinnam się przejmować , taka jesteś teraz szczuplutka to nic Ci nie zaszkodzi dodatkowe parę kg . No sorry ale tak kiedyś myślałam i jednak z czasem zaszkodziło . Tolerowanie przyrostu wagi , obwodów i powrotu złych nawyków typu piwo na wieczór , ciasto na śniadanie , paczek na podwieczorek jest przyzwoleniem na pogorszenie swojego zdrowia i samopoczucia . Czasami nawet się nie obejrzysz a tu nagle trzy rozmiary w przód , wszystko na dupę zaciszne i dodatkowo poczucie winy które najchętniej zagryzamy czymś dobrym , no wiadomo ,, jedzenie to przyjemność ,, dla naszego mózgu więc jak jestem nieszczęśliwa to pociesze się lodami z podwójną polewą . Znacie to ????
Absolutnie nie chodzi mi o jakąś nie zdrowa obsesję na punkcie odchudzania , to mam dawno za sobą . Bardziej o to jak czasami świadomie sami sobie pozwalamy na robienie sobie krzywdy . Wiedza to jedno a nasza psychika emocjonalna drugie .
Ide dziś po skierowania na badania krwi , minął rok od ostatniej kontroli a mam przeczucie że moja chora wątroba znowu dostała ode mnie mocno po płatach . Mam nadzieję że wyniki dadzą jakieś światło na moje ostatnie samopoczucie . Faktycznie nadal biegam regularnie , nawet się na trening zbiorę ale jestem senna , bez motywacji , trening wpada czasami i bez euforii , bardziej jak kara niż nagroda .
Jesli wyniki są dobre to znaczy że ty tylko ja sama daje sobie za dużo luzu 😳 czyli nie ma co szukać winnych 😁 Mam nadzieję że tak będzie , wolę być zdrowa 😁
Biegowo w marcu coś około 100 km . Ale na zasadzie zrywu, trzy dni biegam a potem cztery unikam treningu , tłumacząc się czym popadnie 🙈
Przynajmniej kondycyjnie stabilnie , pułap tlenowy po covidzie wrócił już do normy i mimo skoków masy ciała nadal biega mi się lekko . Szykuje się na półmaraton Warszawski, mój szósty w życiu 🏃♀️🥰 uwielbiam ten bieg .
Dobra . Trzeba iść na wizytę do lekarza po skierowanie i uruchomić mózg , zwłaszcza jak wejdę do sklepu i znowu odruchowo wezmę jakiś baton lub inne dziadostwo 😳
Mam nadzieję że Wam marzec leci jakoś pozytywniej 🥰
Zleciał pierwszy tydzień marca . W porównaniu z ostatnimi dwoma miesiącami był zdecydowanie na plus . Wracam do dobrych nawyków , nadal trochę lecę ze słodyczami ale tym się zajmę potem , najpierw wyrównam makro w swoim jadłospisie bo górują tam tłuszcze i cukry 🙈
W weekend pobiegłam maraton na pomorzu , moja trzecia próba bo zawsze na tym biegu coś mi się musiało wydarzyć . Na szczęście tym razem udało się dotrzeć do mety prawie bez problemów , zawsze coś się wydarzy na trasie ale na szczęście oprócz obitej kostki inne przygody mnie omijały .
Jak na 54 km w nogach jednego dnia czuje się całkiem dobrze . Cały bieg jadłam drożdżówki na punktach , żelki i czekoladę jak to na ultra trasach bywa ale biorąc pod uwagę że spaliłam 4500 kcal to bilans i tak wyszedł na minus . Doskwiera mi tylko małe odwodnienie , od rana wlewam w siebie wodę i inne płyny bo jestem opuchnięta .
Lubie tak się sponiewierać choć dużo kosztuje to mój organizm , powrót do normalnego jedzenia trwa zazwyczaj parę dni. Ale warto zaszaleć i oderwać się od codzienności , wiadomości , stresu i innych zmartwień które funduje nam ten świat w ostatnim czasie , ech ...
Waga dziś 60,8 kg . Stabilnie mimo wody która jest nawet pod oczami , widzę swoje policzki więc ryj jak balon 🎈
Kuchni nadal mi nie zamontowali , nie wiem kiedy przyjadą ale muszę zorganizować kolejny tydzień na gotowcach . Tęsknię za jajecznica i domowa zupa .... Pierwsze co zrobię jak będę mieć aneks to ugotuje zajebisty obiad i zrobię morfologię , ciekawe jak te śmieciowe jedzenie wpłynęło na nasze organizmy , coś czuję że moja chora wątroba dostała mocno po dupie , oby tylko nie skończyło się znowu na lekach i lekkostrawnej bo zniknę a takie odchudzanie mnie nie interesuje .
Zza oknem wiosenne , pełna mobilizacja w mojej głowie . Od dziś zaczęłam łykać kolagen , ciekaw czy to coś da na elastyczność skóry czy to kolejny bubel lub placebo . Nie wierzę w większość takich magicznych środków ale tym razem przetestuje 😉
Uciekam do obowiązków 😉
Wspierajmy się i myślmy pozytywnie , oby to był spokojny i dobry tydzień 💛💙 ❤️ dla wszystkich .
Ostatni dzień lutego i małe podsumowanie. Już wspomniałam ostatnio że nie idzie mi współpraca samej z sobą . Dziś odpoczywam po weekendzie i pierwszym półmaratonie w tym sezonie . Mimo całej tej przerażającej sytuacji dobrze na chwilę oderwać się myślami i przewietrzyć głowę . Biegło się epicko , pogoda idealna i nawet wydolność trochę się poprawia od choroby .
Dzis zrobiłam pomiar i porównanie po miesiącu , niby nic się nie zmieniło ale czuję się słaba kondycyjnie , skóra jest słaba i rozcieńczoną a głowie brakuje mobilizacji . Od kiedy urodziłam Oli świat zwariował , najpierw pandemia i ten cały cyrk , sytuacja w kraju dość nie fajna , chorowanie , przeprowadzka , teraz wojna tuż przy mojej rodzinnej miejscowości . Moja mama wczoraj była w szpitalu bo że stresu dostała ataku paniki , w końcu to tylko 30 km od granicy więc stres jest dla niej ogromny . Nie jest lekko , zresztą same wiecie .
Nawet nie zliczę ile razy się zbierałam do wpisu tutaj ,zaczynałam i kasowałam a potem znowu wpadałam w wir spraw codziennych . Mam nadzieję że tym razem sie uda i dokończę zanim Młoda wstanie 😉
A teraz tak z ręką na sercu ....
Tamten rok był dla mnie świetny , udało sie zrzucić nadbagaż 20 kg , wróciłam do kondycji z przed ostatniej ciąży , poprawiłam parę życiówek w bieganiu 😁 pracowałam nad podejściem do życia i było ogólnie na plus ale końcówka roku to totalny młyn.
W grudniu zaczęłam przeprowadzkę na inne mieszkanie , pakowanie , segregacje rzeczy , było tego dużo . Było tez dużo nerwów , zamieszania , użerania się przepisywaniem umów na media na inne miejsce , biurokracja mnie dobijała . Możecie się domyślić że czasu na trening nie wiele , potem jeszcze urodziny , święta i znowu pakowanie i przewożenie kartonów . Zero czasu na zdrowy posiłek a jeszcze na wieczór jakiś browarek na odstresowanie , no ba , jak już szaleć to szaleć . Na szczęście przeprowadzka się skończyła w ostatni dzień roku i był plan na nowy rok w nowym miejscu , trochę planów i zapał aby wrócić na dobry tor . Wbiegłam w ten rok ,🏃♀️zaczynając go od startu na 5,4 km.
Tydzień szło mi super a potem córka przytachała covida ze szkoły i znowu dupa . najpierw kwarantanna , potem izolacja i tak sobie styczeń zleciał ... na szczęście wszyscy czujemy się dobrze , oprócz mojej wydolności biegowej nic więcej nie ucierpiało , jednak zastój znowu spowodował powrót do gorszych nawyków.
Najlepsze jest to że nie mam kuchni ... Czekam na aneks od początku roku a jedyne sprzęty w domu to mikrofala i czajnik elektryczny , wyobraźcie sobie jak wygląda moja dieta 😵 tak na prawdę to pomysły na obiad skończyły mi się już dwa tygodnie temu , jadłam już wszystko dostępne w polskich sklepach co można zrobić w takich warunkach , chemia ulewa nam się uszami , boję sie iśc na morfologię bo wyniki pewnie koszmar . W tym tygodniu ide umówić już montaż i zacznie sie normalne jedzenie , nie z torebki ani z restauracji tylko moje , gotowane tak jak lubię :)
Trudne jest to że ciężko się ustawia głowę , to nie jest łatwy proces . Nie samo odchudzanie czy redukcja jest trudne , utrzymanie to ciężka praca. Człowiek popada w samozachwyt , zaczynają się małe odstępstwa , potem większe i nagle się okazuję ze spodnie znowu są za cisnę a głowa siada i tak w kółko .
Moja waga tez już zaczęła iśc do góry , mignęło mi nawet 62 kg ostatnio więc postanowiłam nie czekać na kuchnie , na marzec , na poniedziałek tylko trochę sobą potrząsnęłam i kupiłam nowa wagę kuchenną . Po dwóch dniach ważenia i liczenia posiłków okazało się że wcale nie tyję z powietrza , taka niespodzianka . Mało ruchu , mało spacerów z młodą ponieważ pogoda pozostawia wiele do życzenia , a nadwyżka kaloryczna dość spora bo 300-400 kcal dziennie . Jak jest taki bilans to i waga idzie w górę , nie ma na to mocnych . Myślę że najgorsze juz za mną , motywacja wraca , znowu zwracam uwagę na to co jem i wdrażam się w trening domowy i biegowy . Waga niby znowu poniżej 60 kg ale te szalone 2 miesiące zrobiły swoje , napięcie skóry dramat , brzuch już nie taki ładny a i w dupsku nowe centymetry się pojawiły . Ogarnę to na spokojnie , wierzą w to i działam :)
Z pozytywów w ostatnich miesiąc :
Nowe mieszkanie jest fajne , mamy więcej miejsca i dzieciaki są w osobnych pokojach wreszcie . Brakuje jeszcze dużo mebli , elementów dekoracyjnych itd. ale i tak jestem zadowolona nawet z takich drobiazgów że nareszcie mam w pokoju słońce i jest jasno , działam na mnie bardzo pozytywnie. Po siedzeniu 11 lat w pokoju który był zawsze ciemny i ponury miła odmiana .
Zwiedzam nową okolicę , odkrywam nowe sklepy i restauracje , place zabaw . Czuje się jak taki mały odkrywca , mimo że to tylko 3 km od poprzedniego miejsca ale różnica jest kolosalna , no i nowe trasy biegowe :)
Przygotowuje młodą do przedszkola , jak się uda wszystko to już nie długo będę mogła iść do pracy :)
Młoda zaczeła się szybciej i lepiej rozwijać jak dostała więcej przestrzeni , więcej mówi i robi się już taka duża :)
Pobiegłam kolejny raz Półmaraton Bieszczadzki , uwielbiam biegać po górach
Ostatnie dwa weekendy były bardzo biegowe . Idąc zasada ,, tylko konsekwentne działanie daje efekty ,, uczę się znowu regularności 😉
Rozpoczęłam swój 7 sezon morsowania 🐋
Nic samo nie przychodzi , nie wystarczy marzyć , trzeba pomóc swoim marzeniom i bez względu na wszystko iść swoją ścieżka . Każdemu zdarza się zboczyć , potknąć się , przewrócić ale wstajemy i idziemy dalej , tylko nie na skróty 😉
Cel sylwetkowe na ten rok :
Utrzymać się w tej granicy wagowej 60-58 kg
Modelowanie sylwetki .
Redukcja tkanki tłuszczowej 2%
Więcej rozciągania , więcej tańca , więcej uśmiechu 😁
Lepsze i zdrowsza dieta z głową .
Czyli takie moje ,, bądź dla siebie dobra ,, 🥰
Tak w skrócie to wszystko co zdążyłam napisać bo już widzę że panna wstaje .
A jakie Wy macie plany redukcyjne lub sylwetkowe na ten rok ?
I jak Wasz początek roku ?
Melduje się za tydzień z planem na marzec i nowym wyzwanie 😁
Październik zleciał szybko i jak na mnie leniwie 😉 Wszystkie weekendy spędziłam na zajęciach , nie było startów biegowych ani innych atrakcji weekendowych . Zrobiłam sobie miesiąc na luzie , taka regeneracja dla ciała i ducha . Diety też nie było , nawet powiem że poległam na całej linii , zdobywając nową wiedzę wyłapałam swoje błędy w odżywianiu i niedobory . Jak to mówią człowiek uczy się całe życie 😉
Trening w październiku :
bieganie - 94 km
Udało się zrealizować plan roczny i mam swoje 1500 km 👍🏆 Moje rozbieganie po ciąży dobiegło końca teraz zaczynam trening właściwy .
hitt z M.Kolakowska 4 treningi
trening siłowy z A.Zajac 8 treningów
rozciaganie 8 razy po 20 min
Nie było tego dużo ale wystarczyło aby utrzymać metabolizm .
Plecy mi się robią caraz ładniejsze , wreszcie nie otacza ich poduszeczka tłuszczu jak rok temu. Dla porównania fota z tamtego roku , tak dla motywacji że można w domu , bez diety za miliony .
Wagowo też stabilnie , mimo luzu nie przybyło mi się nadal jestem na tendencji spadkowej mimo że nie jestem na redukcji a raczej nawet na nadwyżce .
W weekend miałam egzamin i mimo małej szansy na naukę bo mała miała zapalenie oskrzeli i dwa tygodnie siedziałam zamknięta z nią w domu . Udało się zdać ale co było stresu to nikt nie wie . Faktycznie to nie koniec mojej zabawy bo czeka mnie jeszcze sporo nauki i szkolenia uzupełniającego , trzeba iść za ciosem . Chce wybrać drogę po swojemu a nie tam gdzie dzisiejsza moda , dużo myślę o psychodietetyce , zobaczymy .
Oficjalnie jestem instruktorem silowni lub trenerem wolnych ciężarów więc kolejny cel na ten rok zrealizowany .
W listopadzie wracam do treningu systematycznego w domu i trenuje bieganie pod kontem wytrzymałości i szybkości . Obiecałam sobie 100 km na 40 urodziny więc trzeba się ostro zabrać za trenowanie pod ten cel . Samorealizacja jest najlepsza motywacja do działania . Metodą małych kroczków i drobnych zmian wędruję swoją ścieżka i wilki nie są mi straszne .