Podsumowanko pierwszego tygodnia lutego. Jest na pewno lepsza mobilizacja do działania i większa aktywność . Nawet zaczęłam pracować nad dieta , staram się trzymać w ryzach i w swoich widełkach choć faktycznie ciężko jest czasami . Dołożyłam więcej kolorów do jedzenia , moje jedzenie było ostatnio bardzo monotonne więc trzeba było coś zmienić .
Staram się trzymać godzin posiłków. Kończę posiłki o 19 i potem zostaje tylko picie wody . Organizm się powoli przestawia do nowego rytmu choć burczenie w brzuchu jest dość irytujące wieczorem 🤣
Aktywnosc na dobrym poziomie , w niedziele byłam na biegu ulicznym i wyszło mi 20 km 🏃♀️ reszta treningów wedle planu , trochę cardio i siłowy . Czuję że ciało znowu się ładnie napina 😁 Małymi kroczkami do celu. Wierzę w to że już jestem na dobrej drodze i nie chodzi tu o odchudzanie tylko o nastawienie .
Podsumowanie :
Wczoraj miałam dzień regeneracji , ostatnim treningiem siłowym mocno aktywowałam ,,dwójki,, i musiałam dać im odpocząć . Regeneracja ważniejsza od treningu bo bez niej nie ma progresu . Ruszam dalej z kolejnym tygodniem .
Zaczyna sie luty więc standardowo trzeba podsumować styczeń .
Niestety jakiegokolwiek spadku brak . Nic nie drgnęło ani na wadze ani w centymetrach .
Ogólnie zawaliłam środek miesiąca , nie udało się utrzymać regularnych treningów ale i tak było lepiej niż przez ostatnie dwa miesiące . Dieta nadal leżała niestety , nie żebym jakoś tam się obżerała ale ciągle jestem na plusie . Nie zastosowałam okna żywieniowego choć się starałam , trzeba w końcu to zrobić i się zorganizować z tą michą bo bez jakiegoś deficytu nie będzie żadnego spadku .
A teraz styczeń w liczbach :
- bieganie 107 km 13 treningów czas:15:10 h
-spacer 102 km 426 322 kroki
-trening HIIT 11 razy czas : 7:50
-trening siłowy 6 razy czas :4:30
-aktywne minuty 7197 /120 h / 5 dni
-spalone 22.703 kcal
Sen poprawiony - średnia snu to 7,11 h więc zaczynam się wreszcie wysypiać .
Bilans kaloryczny z całego miesiąca :
92325 spalone - 88764 spożyte = 4588 kcal więc powinnam mieć około pół kilo na minusie .
Woda 66 litrów w styczniu
Kurs skończony sztuka 1 ,, trening siłowy dla kobiet " został mi tylko egzamin stacjonarny bo korespondencyjny już zdałam .
Nie wiem co jeszcze , kurde chyba już wszystko podsumowałam co jest istotne .
Zaczynamy luty , dziś odpoczynek i analiza a jutro ruszam z moim planem 90 dni :)
I taka ciekawostka :
Wiecie że przekraczając nasze CPM o 100 kcal dziennie przez rok na wadze pojawi się 5,2 kg na plusie.To samo się tyczy redukcji , jeżeli z obliczeń wychodzi wam np.1800 kcal to zawsze lepiej zjeść te 1750 niż 1850 kcal. Najzdrowiej jest odjąć od CPM około 200-300 kcal dziennie , wszędzie proponują 500 kcal z tego co zauważyłam ale jest to ryzykowne dla utrzymania efektów .
Oczy mi zdrowieją i dziś mogę je już otworzyć , zapalenie bakteryjne mija i od razu lepiej się funkcjonuje kiedy się widzi normalnie :)
Plan na luty ( część moich 90 dni )
- bieganie 120 km
-trening 2 cardio i 2 siłowe w tygodniu
- przeczytać dwie książki
- zrobić jedno szkolenie
-schudnąć 2 kg
-utrzymywać się na spożyciu do 1900 kcal
- odstawić browarek w pizdu :)
- więcej czasu spędzać z dziećmi , zabierać młodą na krótki spacer codziennie :)
Mam chwilę to poczytam wasze podsumowania , trzeba się motywować bo nie chcę aby mnie wiosna zaskoczyła jak drogowców zima :)
Cały tydzień Młoda nadal w domu siedziała więc nie było jak szaleć , urodziny starszej były okazją to napychania się bezą :) Szczerze to jedyny tort który uwielbiam więc bez wyrzutów sumienia się nim delektowałam . Nie daje się zwariować i coraz bardziej się nakręcam :) Lubię ten stan kiedy głowa jest spokojniejsza i od razu jestem na prostej gotowej do startu :)
Zaczynam się rozkręcać w miarę możliwości i dostępności czasu . Jeszcze trochę i złapie pułap taki jak trzeba , nie brak mi motywacji ale realnych możliwości a czasami z ręką na sercu po prostu mam lenia ... :) Zdarza się każdemu :)
Fajnie że średnia snu rośnie , jak się lepiej wyśpię to inaczej funkcjonuje a wiadomo nie od dzią że nie chodzi o ilość a o jakosc snu . Mamy w naszej dobie hormonalnej takie godziny że powinniśmy wtedy spać ale u mnie to nie wychodzi i dlatego cała konstrukcja nie jest stabilna .
KOlejny element który cieszy to lepsze tętno przy biegu . Już nie umieram jak na początku stycznia , śmiało mogę zacząć przygotowania do półmaratonu jeśli zaczynam wracać do trzeciej strefy tętna . Trochę się rozruszałam w domu na treningach , trochę więcej pospacerowałam i od razu biega się przyjemniej .
Z rzeczy mniej fajnych ,od piątku mam ropne zapalenie oczu . Rano jak wstaje to nic nie widzę , można zauważyć na ostatniej fotce . Moje oczy ciągle łzawią lub zalewają się ropą , strasznie wkurzające . Od dziś mam do nich antybiotyk , maść !!! Kurde ... pierwszy raz smaruje maścią oczy . Ale wsmaruje w nie wszystko tylko niech mi rozmiar oczu wróci bo powyrywane rzęsy i tak musza odrosnąć .
Zaczynam w środę swoje 90 DNI !!! Jestem nakręcona :)
Chyba najlepsze uczucie to pokonywanie własnych słabości , to bardzo budujące kiedy poprawiasz swoje błędy świadomie , nawet jak znowu po czasie w nie wpadasz . No cóź, znowu mam do zrzucenia 8 kg więc nie ma co się pieścić . Trzeba zrobić dla siebie coś dobrego :)
Leci kolejny tydzień stycznia , ubiegły również nie był mega aktywny. Siedziałam w domku z kaszlącą Oli i nie bardzo miałam wenę na cokolwiek. Podsumowanie :
Dla zmotywowania się przeczytałam własny pamiętnik z 2021 r i zauważyłam że wtedy wszystko sobie uporządkowałam przed startem. Nie rzucałam się na głęboką wodę , tylko wszystko zarysowalam i miałam dużo większą motywację niż teraz . Teraz styczeń zaczął się na wariackich papierach i tak trwa sobie w najlepsze .
Dzis moja córka kończy 15 lat 🎂 I natchnęło mnie na refleksję o życiu. Poczułam się stara a potem znowu młoda i szczęśliwa. Czas zleciał szybko , to piękne lata przeplatane tragediami , łzami , śmiechem i miłością . Moja mała autystka - artystka 🥰
Co jest ciekawostka moje córki są do siebie bardzo podobne mimo 12 lat różnicy i innych ojców . Dziś terapeutka Staszek prawie się popłakała gdy zobaczyła Oli bo myślała że to ona . Obie we wieku 3 latka:
Jakoś tak mnie dziś naszło że miłość to piękna motywacja , kiedy się kogoś kocha to zawsze znajdzie się w sobie siłę by kochać też siebie samego . Tak więc do końca tygodnia jakość treningowo pociągnę a potem robię zabawę pt. ,, 90 dni - pokochaj siebie ,, 😉
Mam już nawet przygotowana tabelkę :
Jakby ktoś chciał to mogę podesłać meilem.😁 To moja ulubiona i dawno z niej nie korzystałam a teraz czeka na lodówce w gotowości . To nie od diety i ćwiczeń muszę zacząć , inne rzeczy czekają na ogarnięcie a tamto to tylko dodatki uczące samodyscypliny i mój czas na momenty dla siebie . Priorytety znowu trzeba ułożyć bo chyba się trochę pomieszały .
Szczerz to zaczyna mnie już wszystko wkurzać i to tak totalnie . Nie wiem czy to hormony czy wiek ale moje rozdrażnienie sięga zenitu i oczywiście musiałam je utopić w alko ( w sumie nie wiem po co , ani nie pomogło ani nie poprawiło nic ) Wróćmy do początku ...
Połowa miesiąca zero spadku bo niby jak 🤫Pierwszy tydzień stycznia był super . Wróciłam z biegu i miałam super humor , plan na tydzień jako taki zarys. Mój miał wyjechać do pracy ale przełożyli wyjazd o tydzień więc lipa , przyjechała moja siostra na tydzień i już totalnie miałam rozwalony zarówno plan obiadowy jak i możliwość ćwiczenia bo niestety nie mam aż tyle miejsca . Z drugiej strony nie lubię ćwiczyć przy innych bo mnie irytują dobre rady z gadanie do mnie w trakcie itd. Więc trening zrobiłam jeden godzinny kiedy towarzystwo spało trochę dłużej . Udało się zrobić jedną zaległą konferencję video z kursu i wyjść jeden raz na bieganie . Do tego młoda się pochorowała po balu w przedszkole i dziś mamy lekarza co oznacza że będę uziemiona i mogę zapomnieć o bieganiu i załatwieniu czegokolwiek w tym tygodniu .
Podsumowanie tygodnia :
Bardzo mi zależało na powrocie do regularnych treningów ale no nie da się . Najgorsze było to że oni ciągle głodni , bez przerwy ktoś coś robił do jedzenia i na obiad cuda wianki : gulasze, fasolka po bretońsku itp. Ja mam swoje nawyki , godziny jedzenia a tutaj był jakiś cyrk , dopchać się do aneksu to był cud. W końcu już jadłam z nimi bo jak skończyli gotować to już byłam głodna w ciul. Waga wróciła na wyższy pułap z początku miesiąca. Mój wyjechał wczoraj , siostra już po rozmowach o pracę więc wyjeżdża jutro rano a mi dzis umówili pediatrę na 13 więc nie wiem czy zdążę ogarną trening poranny . Wolałabym teraz lub popołudniu a tak nie wiem co zacząć robić bo nic nie zdążę , mam dość daleko do pediatry.
No nic , jeden tydzień na duży plus a drugi na minus 100 .
Na szczęście już jest kolejny i mocno się mobilizuje aby był dobry na tyle , na ile pozwoli nasiadówka z chorym dzieckiem . To trochę w stylu ,, co może pójść nie tak ??? wszystko ... "🤪
W piątek pojechałam na festiwal biegowy ,, Etapowa Triada ,, który odbywał się w Krościenku nad Dunajcem. Zanim ruszyłam jeszcze wpadłam na zabawę biegowa a mianowicie biegi z opona po Agrykoli. Mimo mojej cienkiej kondycji udało się parę razy wbiegnac na sam szczyt choć prawie płuca wyplułam 🤣
Caly weekend nie liczyłam kalorii , nie miałam możliwości a reszta ciągle jadłam jakieś batony lub żele aby przetrwać na trasie. Zapisana byłam na dwa biegi 17 km i 23 km o przewyższeniach 1350 m.n p.m ⛰️🏔️ Jak się domyślacie zapisałam się wcześniej a teraz musiałam to wymęczyć 🙈 Udało się i oba biegi skończyłam godzinę przed limitem . Do tego trochę spacerów wpadło więc średnia mi wyszła 30 km dziennie 💪
Moje podsumowanie z Garmina :
Mysle że jak na pierwszy tydzień roku całkiem nie źle . Waga dziś nie znana ale mam tak spuchnięte nogi że pewnie jest znowu na plusie. Do tego te placki w knajpach jako obiad i alko też wpadło bo byliśmy 15 osobowa ekipa z której trzy osoby miały urodziny 🙈
Teraz tylko dotrzeć do domku , odpocząć , nawodnić się i trzeba ogarnąć zaległe treningi z wyzwania Moniki i Agaty 😁
Wczoraj miałam dzień treningu siłowego i zrobiłam go z A.Zając 👍Było ciężko bo wiekszość mojego ciała od dawna nie ruszała się w ten sposób a juz na pewno z obciążeniem. Poczułam każdy mięsień na plecach , pośladkach i barkach . Byłam zadowolona i usatysfakcjonowana choć zbieranie się do samego treningu było bardzo mozolne . Wyszłam pobiegać do parku na tzw. "szybkie serie ". Bardzo się zmęczyłam szybkimi odcinkami, które nie były wcale takie szybkie , nawet nie udało mi się wbić w profil treningu ale nie spodziewałam się ze tak będzie . Bardziej chodziło o samo wykonanie zadania i naukę systematyczności niż wynik .
Wagowa constans 67,2 kg .
Dieta wczoraj trochę zawalona , wpadło coś słodkiego ale i tak na bilansie z całego dnia wyszło mi 1119 kcal na plusie , to jest akurat pozytywny aspekt . Analizując swoje jedzenie od czterech dni wyciągam wnioski :
- jem za późno
- największe natężenie posiłków od godziny 17:00
- jem za dużo węgli jak na redukcję , węgle są niezbędne do tego ale muszę je trochę bardziej obciąć
- nadal mam ciągotki do słodkiego , wczoraj omlet z białek i malinami miód nie dał rady tego zaspokoić :(
- woda już na poziomie 2,5-3 litry więc jesteśmy w domu 😁
Popracuję nad godzinami posiłków , strasznie się przestawiłam . Trochę dlatego że dzieci mają lekcje do 16-17 i czekam na nie z obiadem , przez to sam jem późno obiad i kolacje . Na nie wszystko można mieć wpływ .
Posiłki z wczoraj :
Obiad cały zrobiony na parze jak za starych , dobrych czasów :)
Dostałam wczoraj taki komentarz że,, fajnie że mi się chce bo ja ..." w ten deseń bo nie będę całego pisać i tu wyjaśniam jedną kwestię . To nie jest tak że mi się chcę , tak na prawdę to zbieram się do treningu jak "sójka za morze ". Nie wstaje i z radością wskakuje na matę , wręcz przeciwnie , odwlekam go czasami dość długo ale w końcu się przełamuje i go robię . Uczenie się nawyku systematycznej aktywności nie jest wcale takie fajne , zanim się przyzwyczaimy to nasz organizm z tym walczy , niestety często wygrywa . I tu pojawia się motywacja , dobra motywacja i szczera . Nie z netu , nie z portali społecznościowych , nie z reklam !!! Ta którą mamy w sobie , bądź dla siebie najlepszą motywacją , każdy ma w sobie coś zajebistego i tego się trzeba złapać i na tym dryfować . U mnie jest coś w stylu ,, kobieto , skończyłaś 40 lat , zaraz dopadnie Cię grawitacja , rusz dupę choć 30 min dzisiaj dla zdrowia i lepszego samopoczucia , wiem że potrafisz , no dawaj ...." Rozumiecie ???
Nawet jak przejrzysz 1000 metamorfoz , filmików , zapiszesz się do grup na fb , wykupisz karnet i dietę to nie wiele da jeżeli nie zmotywujesz się sama . A co za tym idzie , nagradzaj się , ciesz małymi sukcesami i nie płacz przy małych porażkach . Oczywiście mówię o sobie i swoim podejściu , nie trzeba się ze mną zgadzać . Pisałam o tym już wiele razy . Małymi kroczkami do przodu , nigdy w tył :)
I w związku z tym spadam na matę bo już coraz później a miałam poćwiczyć o 8 :) Ale najpierw posprzątałam , olejowałam blaty w aneksie , zrobiłam pranie itd. zjadłam śniadanie , stwierdziłam że jeszcze wpis zrobię i,tabelkę wypełnię i oto już 11:00 a ja nadal przed treningiem . O to mi właśnie chodziła 😁
Dietka trochę wczoraj podupadła na wieczór ale małymi kroczkami ogarnę michę i zachcianki , najważniejsze że zmieściłam się w bilansie i dziś na wadze kolejny , choć minimalny spadek .
Udało mi się wyjść pobiegać , to były bardzo męczące dla mnie 5 km . Tak szczerze jakbym zaczynała biegać od początku. Kolejny raz zaczynam z tego punktu kiedy pułap tlenowy jest niski , szybko się męczę i ledwo nimi przebieram ale wiem o tym że znowu się rozkręcę :)
To taki rok kiedy wiara we własne możliwości znowu się budzi . Może to banalne ale czasami tak jest , trzeba spaść nisko aby znowu polecieć do góry .Nie śpieszę się , pomalutku , nie będę tak lecieć jak dwa lata temu bo za szybkie tempo powoduje powroty do złych nawyków , zwłaszcza jak w moim przypadku kiedy okoliczności powodują że nie możesz trenować .
Niech ta wiara w siebie kiełkuje u każdej z Was , nie tylko w kwestii sylwetkowych ale w każdej dziedzinie życia codziennego :)
Lecę poćwiczyć i skorzystać z tego pięknego dnia :)
Po roku w którym straciłam stabilność w każdej dziedzinie zbieram się w całość . Tak jak puzzle które zostały wymieszane , trzeba znowu wszystko ułożyć . I w związku z tym wczoraj już ruszyłam w dobrą stronę . Ogarnęłam pomiar który nie był łatwy , zrobiłam tabelki , uzupełniłam fitatu i zaczęłam znowu spisywać posiłki , kontrolowałam ilość wody wypitej w ciągu dnia a nawet zrobiłam trening w domu .
Zaczęło się wyzwanie z M.Kołakowską i dołączyłam , bardzo mi jej wyzwania pomogły dwa lata temu a biorąc pod uwagę moją dzisiejszą kondycje będą najlepsze na nowy początek przygody z ćwiczeniem . Trochę siłowego tez wpadło no i rozciąganie z jogą bo mam tak wszystko zastane jakbym postarzała się nie o rok ale o 5 lat :) NIe udało się wyjść pobiegać , nie chciałam przesadzać ( jak mam to w zwyczaju :)) więc wczoraj było dość spokojnie , wyszło mi 1950 kcl spożytych kalorii mimo uważania na posiłki i od razu stało się jasne dlaczego mi się utyło . Ale już się stało , był regres a teraz stawiam na progres :)
Postanowienia na ten rok :
- Bieganie - 100 km miesięcznie , z naciskiem na poprawienie czasu w maratonie o 10 minut . Biegi w górach przynajmniej cztery bo kocham bieganie górskie :) Mniej startów , więcej treningów :)
-Trening w domu - 5 razy w tyg. min 30 min . Trenowanie , rolowanie , rozciąganie i trening siłowy , tak aby zadbać o sylwetkę , postawę i kondycje a nie tylko cisnąć jak wariatka :)
-Trening po za domem - użyć wreszcie multisporta :) Lubię ćwiczyć w domu ale powinnam zacząć wychodzić do ludzi . Mam nadzieję że młoda przestanie chorować co tydzień w przedszkolu i będę miała jakiś grafik działania a nie jak do tej pory wieczna nie wiadoma .
- Sen - zacząć spać regularnie , stała pora i przynajmniej 6 h dziennie , hormony mi za to podziękują .
- Zdrowie - zaległe wizyty u lekarza trzeba kiedyś nadrobić :) Skupić się na spokoju , mnie stresu z powodów na które nie mam wpływu , mniej pośpiech bo przypominam królika z" Alicji w Krainie Czarów ". Za szybko wszystko robię , potem mam problem ze snem i siada krzywa hormonalna a to ma już różne skutki .
- Rozwój - skończyć szkolenia które wiszą w zawieszeniu . Znaleźć fajną pracę związaną ze sportem lub organizowaniem imprez sportowych .
Rodzina - więcej czasu i spacerów oczywiście jak jest możliwość :)
-Dieta - ograniczyć browarek i słodycze , reszta się sama ureguluje :) popracować też nad godzinami posiłków , ostatnio wypadłam z rytmu i jestem głodna przed snem a wiadomo że głody nie może zasnąć :)
- Relaks - zadbać o odpoczynek , taki prawdziwy bez telefonu czy telewizora :) Zapomniałam jak się wyciszyć i wyłączyć a tego nasza głowa potrzebuje najbardziej .
-Asertywność - względem siebie i innych :) Mam już po dziurki w nosie tego że ludzie próbują mi wejść na głowę , ciągle coś chcą a jak ja potrzebuję to nikt nie ma czasu ani możliwości . Czas skupić się na swojej rodzinie a nie na całym świecie który mnie otacza .
To chyba tyle na ten rok :) Bardziej są to wskazówki niż ścisłe postanowienia , myślę że bez presji żyje mi się lżej . Plan treningowy będę robić na tydzień i listę zadań tak samo , plan na dłużej nie sprawdza się w moim przypadku . Rozpisałam się trochę .... Trzeba się zbierać do ćwiczenia i trzymajcie kciuki abym ruszyła dupę na bieganie bo jest mi sie ciężko przełamać .
Zakonczył się rok który śmiało mogę nazwać słabym , fatalnym i do dupy.
Nie wchodziłam tu przez chwilę . Ostatnie trzy miesiące były koszmarne . Każdy na coś chorował , starsza córka przeszła dwie operacje , spędziłam parę tygodni w szpitalu z córa a wcześniej sama dwa tygodnie chorowałam . Świeta spędziliśmy z młodszą na SOR .... Bardzo ciężkie trzy miesiące .
Moja aktywność spadła do zera a co za tym poszła psychika i samopoczucie . W międzyczasie zaczęła mnie otulać pierzynka tłuszczyku ale nie miałam głowy ani ochoty nad tym rozmyślać.
W pewnym momencie postanowiłam że daje sobie luz i niech się dzieje co chce . Nie można walczyć ze wszystkim na raz więc w odstawkę poszła moja sylwetka i aktywność treningowa .
Podsumowanie 2022
Jak na obrazku widać po kolei :
Minuty aktywności , czas treningu , bieganie i kroki . Bardzo słabo porównując z rokiem wcześniejszym ale jestem zadowolona biorąc pod uwagę wszystkie sytuacje życiowe jakie miałam przyjemność spotkać 😉
Wagowo +7 kg w rok 🙈🙈🙈
W obwodach też wszędzie na plusie , najwięcej w brzuchu a najmniej w udzie bo 1 cm .
W grudniu stuknela mi 40 - stka 🎂 Zmiana kodu z przodu 🤣 Uważam że to zacna liczba choć nie mogłam się tym cieszyć wtedy ale teraz mam taki zamiar 😁
Ostatni dzień roku spędziłam na biegu sylwestrowym. Moje pierwsze bieganie od dwóch miesięcy na terenie 178 🙄 ledwo czlapalam ale udało się zobaczyć metę choć czas najgorszy od lat 🤣🤣🤣
Poczułam ulgę kiedy zaczął się Nowy Rok . Jestem znowu na tyle silna aby zebrać się do kupy i stawić czoło swoim nawykom . Tym razem bez szału , dziś tylko pomiar i zarys planu . Trochę przemyśleń , odpoczynek , analiza a jutro to już inna bajka .
Czas na motywację do działania .
Życze Wam cudownego roku , takiego w którym będziecie wierzyć we własne możliwości , realizować plany , spełniać marzenia . Najważniejsze bądźcie zdrowi , bo bez zdrowia nie ma już nic .
Wszyskiego dobrego w Nowym Roku 2023 🍾🎊🎊🍾🎊🎆🍾🎊🍾🎊🎆🎆🎊🍾🎊🍾🎊