Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1487759
Komentarzy: 54511
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 19 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 grudnia 2016 , Komentarze (6)

Wczoraj Krzysiek rozwiesił ogłoszenia o Śnieżku. Po południu rozstawiliśmy klatkę łapkę. Trochę się z tym wahałam, bo jak był mały został złapany z rodzeństwem właśnie dzięki klatce. Specjalnie po to ją kupiłam. Mógł zapamiętać stres i drugi raz nie wejść. Nie złapał się. Nadal wystawiamy jedzenie... Strasznie się o niego boję. To już 4 dzień...

Następne problemy to to, że w ganku mi zaczęło kapać z sufitu. Kapie dużo i na podłodze zbiera się kałuża. Nie wiem co zrobić. Dach był kryty kilka lat temu papą termozgrzewalną. Miało starczyć na 20 lat. To niby ganek na stronie domu należącej do mojej mamy, ale ona się tym nie interesuje. Ja z ganku też korzystam i nie może się przecież zawalić. Trzeba będzie coś tym zrobić. Tylko kiedy? Teraz zimą? Nie bardzo się takie prace wykonuje. Chyba należy poczekać z tym do wiosny co najmniej. Może Sebastian coś poradzi jak przyjedzie w styczniu. W sumie to on bardzo chce przyjechać na święta i sylwestra. Szkoda, że się Krzysiek nie zgadza. Sebastian obiecuje, że to i owo koło domu zrobi jak przyjedzie. To dobrze, bo Krzysiek się do niczego nie bierze.

W domu jest cieplej i to na tyle, że odważyłam się po południu na wyjście do igloo czyli do pracowni. Namalowałam kolejny obraz akrylami. Dziś go może skończę... Oczywiście podobrazi nie mam i zamalowuję stare obrazy. To jedyne wyjście. Na jakiś czas mi starczy...

9 grudnia 2016 , Komentarze (19)

Wczoraj kupiłam trzy worki drewna brzozowego do pieca. Od razu w domu zrobiło się cieplej. Tak teraz chyba będę palić. Podbijać temperaturę drewnem i podtrzymywać tylko tym kiepskim węglem. Boję się mrozów.

Śnieżka nadal nie ma. Prawdopodobnie wydostał się ze strychu gołębnikiem, bo na śniegu były ślady. Od środy wystawiam jedzenie na schody. Dziś po raz pierwszy było zjedzone, ale kto zjadł nie wiem. Jeśli uciekł to chyba go już nie złapię, bo jest płochliwy i nawet w domu ciężko go było złapać. Na wolności sobie pewnie nie poradzi- mrozy, psy, samochody to wszystko stanowi zagrożenie. Strasznie się martwię i po nocach nie śpię. Wczoraj mi się śniło, że znalazła go babcia w domu mojej cioci. Obie nie żyją od wielu lat. Poszłam po niego, wzięłam na ręce, a on zamiauczał i zaczął mruczeć. Zabrałam go do domu. Mam czarne myśli, że może to koniec i przyszedł się pożegnać... Mimo wszystkich czarnych myśli mam zamiar rozwiesić ogłoszenia z nagrodą. Krzysiek pojechał wydrukować... Jest na zdjęciu taki śliczny..

Nie ważę się ale jem zdecydowanie mniej i pierścionki już zrobiły się luźniejsze. Mam zamiar wytrwać do świąt. Trzeba coś zrzucić by w święta móc spokojnie jeść. Po świętach pewnie też dieta i tak w kółko. Prawdziwe odchudzanie pewnie zacznę po 10 stycznia. Może z 5 kg do Wielkanocy spadnie.

Od kilku dni moje łącze internetowe jest niestabilne. Internet chodzi bardzo wolno. Na czatach nie zarabiam. Już sporo jestem stratna. Wczoraj wieczorem był technik i jeszcze nie wiem czy to pomogło. Wątpię...Jakieś pechowe dni mam w tej chwili. To wina planet  saturna, jowisza, urana, neptuna. Część wpływów minie dopiero pod koniec stycznia. Ech...


8 grudnia 2016 , Komentarze (7)

Wczoraj miałam problem w pracy na portalu z wróżbami. Sporo pieniędzy straciłam. Nie działały mi czaty. Klient się łączył a mnie się czat nie logował i wyłączał. Trzech klientów straciłam. To mogła być spora suma. Napisałam do pomocy technicznej i dziś dostałam odpowiedź, że to może być słaby internet. Nie wiem co dalej. Poza tym od stycznia zajdą też zmiany na drugim portalu z wróżbami. Mianowicie portal połączy się z innym. Inne będą stawki i sporo odtrąceń, bo zatrudniona będę przez pośrednika. Trudno. Może za to ruch na portalu będzie większy.

W domu przez ten zły węgiel mam strasznie zimno. Pali się cały dzień solidnie, a węgiel nie daje ciepła. Wczoraj było ledwie 17 stopni. Ręce miałam skostniałe z zimna i cały dzień przeleżałam pod kołdrą. Pod wieczór Krzysiek przyniósł parę klocków drewna z tego co mamy do wędzenia. Szkoda tego drewna, bo jest z jabłoni. Świetne do wędzenia. Temperatura podskoczyła do 20 stopni. Chyba spalimy to drzewo. W styczniu jak przyjedzie Sebastian to zostanie dłużej i zetnie nam starą, nieowocującą już gruszkę. Piłę ma i potrafi się nią posłużyć. Potem potnie na klocki i przygotuje drewno do wędzenia. Krzysiek się zgodził, żeby był 4 dni. Tylko spać musi w mieszkaniu mojego syna no i mamy się przyzwoicie zachowywać.


7 grudnia 2016 , Komentarze (6)

Dziś wstałam po 9 i  od razu zabrałam się za pracę. Dostałam zlecenie i muszę działać. Tekstów jest 5 z tym, że część napisałam wczoraj. Wczoraj również działałam bardzo intensywnie przez kilka godzin. W tym była praca na portalach z którymi współpracuję. Lubię tę moją pracę czyli pisanie i wróżenie. Lubię to, że pracuję w domu w czasie który mi odpowiada. Innej pracy bym chyba nie była w stanie wykonywać. Taki etat to dla mnie zgroza i wyjścia z domu też.

Wczoraj u mnie sypał śnieg. Był drobny, ale zasnuwał pracowicie wszystko przez kilka godzin. Już po południu było pięknie, choć pochmurno. Uroczo wyglądały zwłaszcza drzewa i wysokie trawy. Wdzięcznie zwieszały się ku ziemi, obsypane białym puchem. Nawet jezdnia była częściowo biała. Bardzo lubię takie klimaty rodem z bożonarodzeniowych pocztówek. Może powstaną jakieś wiersze, bo urok chwili zapamiętałam na dłużej. Zadziałał bardzo na mnie. Pierwszy raz w tym roku.

Wczoraj o mało co, a doszłoby do nieszczęścia. Krzysiek wypuścił koty do sieni i dwa uciekły na strych. Gdy je łapał spadł ze schodów z samej góry i potłukł sobie przy tym rękę. Dobrze, że się nie zabił, a mógł... Filuś został złapany i jest w domu. Śnieżek niestety nie. Będzie problem, bo jest płochliwy. Jeśli dziś nie zejdzie sam to jutro idziemy łapać.

6 grudnia 2016 , Komentarze (10)

Wczoraj wstałam o 10:00 i od razu się wzięłam za pracę. Trochę zarobiłam. Napisałam też dwa artykuły do astroczytelni. Za nie nie ma pieniędzy, ale za to jest lepsze pozycjonowanie na stronie. Dziś napiszę następny artykuł. Tym razem o wpływie marsa w horoskopie. Będę też pracować na portalu z pożyczkami. Szykuje mi się robienie horoskopu urodzeniowego oraz takiej fajnej usługi z numerologii- predyspozycje zawodowe. To ostatnie dla maturzystki, która nie bardzo wie jakie studia wybrać. Horoskop jest dla jej mamy. Zapisałam się na zlecenia o stomatologii i protetyce. Może dostanę.

Dziś może coś podziałam artystycznie. Trzeba by porobić kartek, bo większość wysłałam dziś na bazarek dla zwierząt. Tym razem to bazarek organizowany przez dom tymczasowy z Sokółki. Powinny skorzystać i koty i psy. Wysłałam kartki, książki i trochę decoupage. Mało, bo nie mam większych pudełek. Może coś jeszcze gdzieś przed świętami wyślę...

Znowu jestem na diecie 1300 kalorii. Tym razem mam zamiar ograniczyć głównie węglowodany typu pieczywo, kluski, ziemniaki. Chcę zrzucić 2 kg do świąt. Czy się uda? Wypadało by, bo już spodnie mnie cisną. Wprawdzie pogodziłam się z otyłością, ale wolę ważyć około osiemdziesiąt-dziewięćdziesiąt kilo. Sto już nigdy.To dla mnie granica, której mi przekroczyć nie wolno. Nawet się zbliżyć nie mogę.

5 grudnia 2016 , Komentarze (2)

A wczoraj jednak zmarzłam i będę chyba marzła codziennie, bo kupiłam zły węgiel. Jest małokaloryczny i drobny. Masa w nim miału. Nie wiem co zrobię gdy siarczyste mrozy przyjdą. Teraz po kilku godzinach palenia jest ledwie 20 stopni to co będzie później. Chyba będę musiała dokupić drewna i palić nim, żeby nagrzać szybciej. W zasadzie mam do wycięcia jeszcze kilka drzew i Sebastian chce przyjechać z piłą. Może się zdecyduję...Byłby wtedy u mnie kilka dni zamiast jednego dnia...

Wczoraj leniuchowałam pod kołdrą przy piecu cały dzień. Trochę spałam, trochę czytałam, trochę marzyłam. Do pracowni nie poszłam z braku odwagi. Jak ja nie lubię zimna, a w zasadzie zimna i gorąca. Nie znoszę skrajnych temperatur. Lubię umiarkowane. Jak ja bym chciała, żeby zawsze tak koło 20 stopni było na dworze. Komfort by był, a nie utrapienie. Dziś już mam zamiar solidnie popracować czyli pisać i wróżyć. Nie wiem czy będzie to możliwe, bo Krzysiek cały dzień ma siedzieć w domu. Pewne będzie chciał telewizję oglądać. Miał co prawda jechać do miasta buty zimowe kupić, ale nie bardzo mu się chce...

4 grudnia 2016 , Komentarze (12)

Wczoraj cały dzień siedziałam sama, bo Krzysiek był w pracy. Wrócił wieczorem- zmarznięty, głodny i wykończony. Od razu prawie poszedł spać. Było mi go bardzo szkoda, bo mam miękkie serce. Wczoraj nawet nie zdążyłam zmarznąć, ponieważ od razu jak wstałam napaliłam w piecu. Tak jest lepiej i już chyba z paleniem nie będę czekać na niego. On się będzie złościł ale trudno. Nie lubi gdy ja palę, bo więcej drewna idzie i ja aby ułatwić rozpalanie polewam wszystko olejem. Wczoraj Krzysiek nie oczekiwał obiadu, ale ugotowałam zupę typu ziemniaczanej. Zjadł chętnie, bo wyszła smaczna, pachnąca ziołami. Była też gorąca. Kocham ziemniaki w tym zupy i nic dziwnego, że szczupła nie jestem. Wczoraj za dużo z pracą się nie wysiliłam. Trochę tylko popisałam i parę razy wróżyłam. Nie bardzo mi się chciało. Wolałam malować. Po południu ryzykując zamarznięcie w pracowni skończyłam obraz, który zaczęłam malować w piątek. Zagruntowałam też podobrazie pod następny. Teraz maluję akrylami. Same pejzaże wczesnojesienne. Te kolory mi najbardziej odpowiadają. Chyba niedługo zacznę malować zimowe. Wieczorem bawiłam się programem malarskim...

3 grudnia 2016 , Komentarze (16)

Tak jak przypuszczałam wczoraj nie pracowałam wiele. Delektowałam się ciepłem, odpoczywałam i odreagowywałam stres związany z drogą na i z warsztatów. Spałam długo wczoraj i dzisiaj również. Dziś np. wstałam o 10:00. Od razu zadzwoniłam oczywiście do Sebastiana. On teraz pracuje przy układaniu paneli. Zejdzie mu kilka dni, bo podłogi są nierówne i trzeba poziomować. Do tego są też nierówne ściany. Pracuje po 8 godzin dziennie. Krzyśkowi dziś nie będzie lekko. Musiał iść do pracy na 6 i wróci pewnie po 20. Zaliczy dwie zmiany, bo nie ma kto robić i za to wcześniej pójdzie na urlop. Czy po urlopie będzie miał jeszcze pracę licho wie. Szanse są, bo pracuje w zakładzie pracy chronionej, a takie przeważnie wygrywają przetargi. Z tego co wiem do przetargu stają trzy firmy. Kiedy przetarg jest nikt nie wie. Jak Krzysiek ostatnio stwierdził robotnik jest od pracy, a nie od myślenia.

Wczoraj nadal malowałam w komputerze. Trochę malunków powstało. Kusiło mnie też złapać za pędzel. Zaczęłam więc obraz akrylami. W pracowni było zbyt zimno by go skończyć. Może dziś skończę. Mam problem z malowaniem wody. Nie wychodzi realistycznie. Chyba to przez niecierpliwość. Zawsze maluję szybko i w komputerze i w naturze, a wodę trzeba dopracować, bo jak nie to wychodzi plama błękitu.

Krzysiek się zgodził, żeby w styczniu przyjechał mnie odwiedzić Sebastian. Uf ulżyło mi...

2 grudnia 2016 , Komentarze (22)

Wczoraj cały wieczór odpoczywałam i dziś chyba będę odpoczywać. O pracy typu tekstów na już nie myślę. Na zlecenia się nie mam zamiaru zapisywać. Poczekam z tym do jutra aż będę w lepszej formie. Dziś będę tylko wróżyć jak chętni się znajdą. W najbliższym czasie nie mogę robić logo, bo wersja próbna programu mi się kończy więc wszystko przepadnie. W poniedziałek może uda mi się program kupić. Transakcja będzie przez konto internetowe i nie wiem czy w poniedziałek już wszystkie pieniądze na niego mi wpłyną. Różnie może być. W grudniu mam zamiar kupić tablet graficzny. Już w zasadzie mam wybrany. Chcę duży. Nie wiem jednak czy pieniędzy mi wystarczy, bo święta i prezenty muszę pokupować. W tym roku też dla Sebastiana oczywiście. Myślę o kosmetykach. Krzysiek też kosmetyki dostanie.

Zima zaatakowała i śnieg jeszcze leży. Największy problem jest z karmieniem ptaków. Gołębie muszą mieć odgarnięty śnieg z miejsca na którym sypie się ziarno. Wróbelki też tam jedzą. Zawsze zajmowała się tym moja mama a w tym roku narzeka, że nie bardzo ma siłę to robić. Ptaków zawieźć nie można. One są nauczone, że jedzenie w tym miejscu znajdą. Od tego zależy ich przetrwanie. Jak to rozwiążemy jeszcze nie wiem. Zima dopiero się zaczyna. Mama dokarmia również sikorki. Już wywiesza słoninę albo boczek...Ostatnio jak nie było to stukały jej do okna...

1 grudnia 2016 , Komentarze (19)

Wróciłam z warsztatów kilka godzin temu. Jestem padnięta ale bardzo zadowolona. Od razu po powrocie położyłam się spać. Musiałam odreagować drogę, która w obie strony była straszna, a wiadukty po drodze. Nawet by nie było co zbierać jakby autobus zniosło... Zaraz idę spać dalej. Część dnia dziś prześpię, bo droga drogą a ja na dodatek całą noc nie spałam. Bałam się zaspać na autobus po 6. Drugiego autobusu nie ma, Chyba, że bym się zdecydowała na powrót pociągiem, ale to z przesiadkami. Zbyt męczące dla mnie. W domu zastałam straszne zimno, bo Krzysiek pewnie wczoraj w piecu wieczorem nie rozpalił. Jak wytrzymał nie wiem. Paliło się więc tylko do popołudnia. Gdzieś do czwartej. Potem wygasło. Nic dziwnego, że teraz jest tak zimno.

Od poniedziałku znowu dieta, bo chyba przytyłam z dwa kg. Tak mi się wydaje, ponieważ pierścionki zrobiły się ciasne. Spróbuję jakiejś monodiety, bo tylko na nich chudnę. Może coś na owsiance. Ostatnio mi Krzysiek kupił całe kilo płatków owsianych. Trzeba je zjeść. Będę musiała pokombinować, bo nie przepadam za słodkim a owsianki przeważnie są na słodko. Kurczę czemu ja nie jestem jak Sebastian. On je raz dziennie i to mało. Nieraz są dni, że nie je wcale. Jeść nie lubi i jest bardzo szczupły. Też tak chcę...Co do Sebastiana to im dłużej go znam tym bardziej mi się wydaje, że pasowałby do mnie i co ważne do mojego domu. Jest pracowity, zaradny. Wreszcie by miał kto o dom i obejście zadbać. Ostatnio dyskutowaliśmy o wędzeniu schabu. Też to potrafi.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.