Dziś wstałam wcześnie, bo czekam na kuriera. Ma mi przynieść przyprawy ziołowe. Używam ich bardzo dużo, ponieważ mamałyg bez smaku nie jadam. Muszę kupować w internecie, bo u mnie w sklepach mało co jest dostępne. Ostatnio jest dużo zaprawianych chyba solą, mieszanek, a ja takich nie używam. Wolę przyprawy sypkie. Lubię je dobierać indywidualnie. U mnie przyprawy mogę kupić ale tylko na targu, a ja na targ jeżdżę bardzo rzadko, bo nie przepadam za tłokiem.
Wczoraj zaplanowałam i rozpisałam jadłospis na cały tydzień. Nie zaplanowałam jeszcze żadnej wędliny z szynkowara. Coś do roboty podchodzę jak pies do kija. Nie wiem czy mi wędlina wyjdzie. Może w przyszłym tygodniu się wreszcie odważę i coś zrobię. Hamulec też mam taki, że szynkowar jest na kilogram mięsa. To dużo, bo ja jestem przecież na diecie i nie mogę więcej niż 10 dkg zjeść dziennie. Zamrażać nie chcę. Będzie musiał resztę zjeść Krzysiek i nie wiem czy da radę. Wędlinę chcę zrobić oczywiście wieprzową. Może mielonkę z kawałkami mięsa i papryką np.
Dieta w porządku oczywiście. Menu na dziś: chudy boczek wędzony z musztardą i ogórkiem kiszonym, jajecznica z płatkami owsianymi i cebulą, pomarańcza, serek homogenizowany. Będzie też oczywiście ruch- rower i joga. Wczoraj spaliłam 340 kalorii. Był rower i pilates...Niestety waga nie spada. Waha się w dół i w górę. Czyżby przestój. Oby nie...