Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1487947
Komentarzy: 54515
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 stycznia 2017 , Komentarze (14)

Dziś wstałam późno z zamiarem całodniowego leniuchowania. Wyrzutów sumienia nie mam w końcu jest niedziela. Co będę robić nie bardzo jeszcze wiem. Z pewnością trochę w dzień pośpię i pogadam dłużej z Sebastianem. Niedawno minęło nam 9 miesięcy. Sporo czasu. Znamy się już nieźle i myślę, że nieźle się rozumiemy choć nie zawsze. Sebastian oczywiście ideałem nie jest ale się do niego przyzwyczaiłam i trudno by mi było zrezygnować z tej znajomości. Krzysiek też się już przyzwyczaił i przestał się prawie wściekać gdy rozmawiamy. Czasem go tylko drażni, że długo. Nie może zrozumieć jak można tyle gadać. Już zapomniał jak to było na początku naszej znajomości. Też gadaliśmy godzinami i kilka tysięcy złotych przegadaliśmy, bo wtedy jeszcze rozmowy były normalnie płatne, a nie w ramach abonamentu.

Od kilku dni energia mi znowu zaczęła spadać sukcesywnie. Co dzień mam jej mniej. Więcej śpię i jestem wyraźnie osłabiona. Tak mam gdy ćwiczę. Zawsze. Energia zamiast rosnąć spada. Nie wiem jak to przetrwać, bo pewnie będzie jeszcze gorzej, a przyjemne to nie jest. Psychicznie też jestem do niczego. Nic m się robić nie chce... W dodatku już nie mam siły 12 km przejechać w 20 minut. Pewnie powinnam jeść więcej, ale nie chcę, bo odchudzanie jest dla mnie najważniejsze. Muszę mieć spadki, bo stracę motywację. Ech... Poza tym wczoraj ćwiczyłam pół godziny jogę. Ćwiczyłam to za dużo powiedziane. Raczej próbowałam. Jest tragicznie. Te ćwiczenia które bez problemu wykonywałam w zeszłym roku są w tej chwil niewykonalne. Jestem zastana. Nie wytrzymuję pozycji. Sapię zamiast oddychać. Nie poddaję się jeszcze, bo się wystraszyłam... Wczoraj spaliłam 385 kalorii.

Wczoraj miałam moment załamania i zjadłam puszkę ciecierzycy ponad normę. Pal licho kalorie, bo tragedia się nie stała. Gorzej, że było zbyt dużo węglowodanów. Zjadłam też dwa herbatniki ale wliczyłam je w bilans. Schudłam 40 dkg. Nie rozumiem mojego organizmu. Jeszcze 30 dkg i osiągnę pierwszy cel. Dzisiejsze menu: pieczywo chrupkie z paprykarzem, kotlet mielony z ogórkiem kiszonym, mandarynka, serek homogenizowany. Z ćwiczeń będzie rower i może joga. Co prawda miałam ćwiczyć co drugi dzień ale chyba w poniedziałek nie dam rady.

Dostałam zamówienie na dwa obrazy z tym, że portrety. Jeden to portret kota i tu pewnie dam sobie radę, bo kot czarny i podobieństwo pewnie uda mi się uchwycić. Drugiego obrazu pewnie nie namaluję, ponieważ dzieci to wyższa szkoła jazdy. Nigdy jeszcze nie malowałam. W ogóle portretów nie ćwiczę, a może powinnam, bo to niezła nauka.

SAM_1917.JPG

Napisałam w końcu opowiadanie o Majeczce. Teraz je dopracuję, wygładzę i może wyślę do Kocich Spraw. Kilka moich opowiadań już się tam ukazało. Może też napiszę o innych moich kotach skoro wena wróciła...

21 stycznia 2017 , Komentarze (22)

Ostatnio chodził u mnie ksiądz. Nie miałam w tym roku ochoty by go przyjąć. Czaiłam się więc w domu. Nawet światła nie zapaliłam. Krzysiek jako katolik był nieco zgorszony. On chciał przyjąć. No cóż czasy się zmieniają. U mnie w domu kiedyś ksiądz musiał być co rok. Przyjmowała babcia, a później mama. Ja jeszcze jako nastolatka często, a właściwie zawsze się chowałam. Do kościoła nie chodzę i chciałam uniknąć pytań. Poza tym nie mamy z Krzyśkiem ślubu kościelnego i nie będziemy mieć. Co do wiary to ja właściwie w boga, boginię albo siłę wyższą, drugi świat, anioły itp bardzo wierzę. Sporo miałam znaków z drugiej strony i jestem pewna, że to co po drugiej stronie jest realne tak samo jak i po tej. Nie jestem jednak katoliczką choć w tej wierze zostałam wychowana.

Dietę trzymam. Dziś zjem śledzie w occie, krokiety z pieczarkami i barszczykiem czerwonym, mandarynkę, sałatkę z ciecierzycy, marchwi, selera, ogórka kiszonego, pora i jajek z dodatkiem sosu z jogurtu i musztardy. Z ruchu będzie rower. Wczoraj spaliłam 275 kalorii. Waga się zmniejszyła o 20 dkg. Dobre i to. Od początku diety zrzuciłam 4,5 kg. Sporo i dalej tak poproszę :D.

Dziś z pracy mam pisanie artykułu na portal z wróżbami. Później może napiszę opowiadanie, bo wczoraj nie napisałam i namaluję kota np. Ostatnio doszłam do wniosku, że najchętniej maluję akwarelami. Lubię też kredki akwarelowe i pastele. Później akryle. Oleje nie bardzo, bo zbyt długo czasu zajmuje malowanie. Ja oczywiście jestem niecierpliwa i obraz chcę mieć natychmiast. Taką akwarelkę kota maluję w 30 minut średnio. Obraz olejny w tym czasie nie powstanie. No przynajmniej ja go nie namaluję. Zajmuje mi to kilka godzin lub nawet dni. Wszystko długo schnie w dodatku. Zaletą olei są kolory piękne, naturalne. Trochę mi tego żal i mimo wszystko niejeden obraz jeszcze olejami namaluję...

Mam zamówienie na obraz na bardzo dużym formacie malowany akrylami. To ma być samochód. Trochę zarobię...:D

20 stycznia 2017 , Komentarze (28)

Dziś wstałam stosunkowo wcześnie. Nie wiem po co. Niby robotę mam, bo trzeba powróżyć dwóm osobom na pół roku, ale pracuję ostatnio popołudniami. Wcześniej o pracy nie myślę. Wróżę na czacie co najwyżej gdy chętni są. Do południa czas przecieka mi między palcami. Trwonię go beztrosko na siedzenie na Vitalii czy Facebooku, Blogerze. Czasem czytam grzejąc się przy piecu lub przy grzejniku. Tak przy grzejniku, bo ostatnio włączam sobie rano grzejnik elektryczny. Nie chcę wiedzieć ile za prąd zapłacę. Krzysiek apopleksji dostanie chyba gdy rachunek zobaczy. Żyć na pełnych obrotach zaczynam dopiero po południu. Wtedy pracuję i działam. Spać chodzę po północy. Odpowiada mi taki rytm dnia w zimie.

Od jakiegoś czasu myślę i myślę czy warzywnik mam w tym roku założyć. Niby mi nie idzie i zbiory mam kiepskie ale by był powód by wyjść na dwór. Moi faceci są za. Ja bym też była w zasadzie gdyby nie połamane paznokcie. Nasiona jeszcze mam w tym trochę tych co się sieje w lutym do wykiełkowania. Nic nie musiałabym kupować poza sadzonkami, dymką i może fasolką. Kusi mnie posadzenie cukinii i ogórków do doniczek. Chcę je ochronić przed ślimakami. Jeszcze zobaczę, ale chyba warzywnik będzie...

Dieta ok. Waga dziś się zbuntowała i nie pokazała mniej. Może jutro będzie łaskawa. Zostało mi jeszcze niecały kilogram do pierwszego celu czyli do 95kg. Gdy go osiągnę chcę sobie kupić waniliowy olejek do ciała. Dzisiejsze menu: parówka berlinka z musztardą, ogórek kiszony, surówka z kapusty kiszonej i marchwi z olejem, mandarynka, kawałek pieczonego z majerankiem i rozmarynem schabu. Jeśli do końca tygodnia waga nie spadnie to zrobię może kilka dni białkowych. Do tego rower. Wczoraj spaliłam 336 kalorii. Wczoraj też odniosłam mały sukces. Odmówiłam mianowicie Krzyśkowi gdy chciał kupić colę i poprosiłam o mineralną. Zdziwiony był strasznie, bo colę uwielbiam :).

Wczoraj namalowałam akwarelami kota. Pierwszy od dawna, a miałam malować o wiele częściej. Dziś może będzie następny i do tego opowiadanie do Kocich Spraw. Dawno nic nie wysłałam, a chcę opisać historię Mai. Koteczka rośnie coraz bardziej. Jest śliczna i kochana.


19 stycznia 2017 , Komentarze (25)

Zauważyłam, że im jestem starsza tym bardziej zwracam uwagę na to by mieszkanie było wygodne i przytulne. Teraz chcę by było dodatkowo ciepłe. Kiedyś musiało być przede wszystkim ładne. Teraz już mnie to za bardzo nie interesuje. Ostatnio kombinuję co by tu zrobić, by w przyszłą zimę już nie marznąć. Ten gumolit z filcem chyba w lecie położę jednak. Pal licho ładną podłogę. Może też uda mi się postawić ścianę z płyt gipsowo kartonowych i zamontować drzwi między pokojem dziennym, a aneksem bibliotecznym. Aneks jest bardzo urokliwy ale trzeba ogrzewać dodatkowo 6 m2. Gdybym postawiła ścianę to pokój dzienny by się o tyle zmniejszył i łatwiej by go było ogrzać. Myślę sobie, że by było z 3 stopnie cieplej. Kiedyś co prawda myślałam o kominku z kasetą, ale czy by mi ogrzał? Kiedyś marzyłam też o piecu typu kominkowego z cegłami szamotowymi zamiast kafli i piecem chlebowym. To by był chyba indywidualny projekt i mnie na niego nie stać...Chociaż może gdybym się zmobilizowała...Problem mam, bo mi wczoraj zaczęło z pieca do centralnego kapać. Nie dużo ale jednak. Piec ma sześć lat. Czyżby to jego koniec?

Dieta mi bardzo odpowiada. Chudnę szybko tak jak lubię. Pojutrze 2 tygodnie, a ja już zrzuciłam ponad 4 kg. Oby tak dalej to ósemkę z przodu może dość szybko zobaczę. Codziennie też spalam trochę kalorii jazdą na rowerze. Dobrze to znoszę, bo nawet zadyszki nie dostaję. Przestaję zawsze jeździć, bo mnie mięśnie nóg bolą. Teraz spalam 150 - 300 kalorii dziennie. Wczoraj 210. Niedługo dojdzie prawdopodobnie jeszcze joga 3 razy w tygodniu. Menu na dziś: Kotlety z płatków owsianych, sałatka z makreli, jajek, cebuli, papryki i ogórka kiszonego, pomarańcza, schab pieczony z ziołami.


18 stycznia 2017 , Komentarze (12)

Dzisiaj spałam w pokoju dziennym. Nie zmarzłam i nawet się nieźle wyspałam choć kanapa dość twarda i niewygodna. Pogoda nie nastraja mnie optymizmem. Mają być mrozy w nocy i to spore. To mnie oczywiście nie cieszy nic a nic. Argumenty, że jest zima i powinno przymrozić do mnie nie trafiają jakoś. Kiedyś marzyłam by zamieszkać na Syberii teraz już się waham. Z drugiej strony nadal wolę zimę od upalnego lata. Całe życie nie lubiłam i źle znosiłam ekstremalne temperatury. Nie wiem czym to jest spowodowane. Mama twierdzi, że jestem zbyt miękka i się z sobą pieszczę. Może i tak jest w istocie, ale po co mam być twarda?Nie uważam tego za konieczność. Jestem kobietą  i sprawdzać się czy wojować z całym światem nie muszę. Czasem wolę płynąć z prądem. Twarde, wojownicze kobiety to nie moja bajka. Na ogół mi dobrze z tym choć i ja pazurki mam... Wojownicze kobiety to według mnie takie typowe babochłopy wyprane z kobiecości, ze zmysłowości i seksowności. Twardość pozostawiam mężczyznom z tym, że i oni nie powinni z tym przesadzać...Wolę uczuciowych i wrażliwych mężczyzn od typowych twardzieli...

Dietę trzymam bez odstępstw. Chudnę. Dziś znowu 20 dkg... Z wanny już łatwo wychodzę...:)Uf... Ostatnio mężnie odpieram pokusy różnego typu. Krzysiek mnie kusi słodyczami, a ja mówię nie. Przestało mnie nawet denerwować gdy je przy mnie. Niech sobie je. Nawet aromatyczne dania mnie nie wzruszają. Chyba mnie ta wysoka waga przeraziła bardziej niż mi się wydaje i stąd ta determinacja. :DTeraz jestem na etapie uciekania byle dalej od 100 kg.]:> Dzisiejsze menu: fasolka szparagowa z jajkami sadzonymi, kotlety z kaszy gryczanej, mandarynka, kawałek pieczonego w ziołach schabu, ogórek kiszony.

Wczoraj spaliłam na rowerku 310 kalorii w dwóch turach. Na więcej nie mam cierpliwości. Wkrótce może dołożę jogę co drugi dzień. Zauważyłam, że po ćwiczeniach mi cieplej i to znacznie...:D


17 stycznia 2017 , Komentarze (30)

Parę dni było cieplejszych, a teraz znowu chyba nadejdzie ochłodzenie. Strasznie mnie to martwi. Już mam serdecznie dość tej zimy. Naprawdę dość. Okropnie mi dopiekła w tym roku. Prognozy długoterminowe w lecie mówiły, że zima będzie lekka. Nie wygląda na to albo to ja się starzeję i zaczynam coraz bardziej marudzić...:DJeszcze trochę i będę wszystko w czarnych barwach widzieć, a tak przecież być nie powinno.

W tym tygodniu zaplanowałam sobie zrobienie badań. Pojadę może jutro lub w czwartek. Do przychodni dzwoniłam i już wiem, że krew nadal pobierają z palca zestawem dla dzieci. Nie spytałam tylko czy można w ten sposób badać też tarczycę. Gdy ostatnio robiłam badania krew na hormony musiała być pobierana z żyły. Pobieranie z palca to dobre rozwiązanie dla wszystkich tych, którzy borykają się z problemem żył głębokich.

Dietę oczywiście trzymam. Waga nadal spada. Dzisiaj 40 dkg. Dziś zjem więcej, bo nie chcę by organizm się do diety przyzwyczaił. Poza tym od nowa jeżdżę na rowerze. Nie dużo, po 6 km, ale szybko. Spalam 100 kalorii. Mam zamiar więcej...Menu: kotlety z pęczaku i sera żółtego, jajka na cebuli, pomarańcza, sałatka/marchew, seler, por, ogórek kiszony, kukurydza/ z sosem z jogurtu i musztardy. Przy okazji zjem resztkę sera. Nie lubię gdy coś zostaje. U mnie wszystko zjada się do końca, bo nie uznaję marnowania jedzenia.

Od kilku dni jestem chora. Jednak złapałam od Krzyśka przeziębienie, a dokładnie katar...Ech...(chory)

Kto sądzi, że w miłości, trzeba przez cały dzień trzymać się za ręce, nie wie, co to jest miłość. - Phil Bosmans

16 stycznia 2017 , Komentarze (21)

Dietę trzymam bez trudu. Motywacja wysoka. Waga nadal spada. Dziś znowu 20 dkg. To niedużo ale tygodniowo ponad kilogram. Wyglądam na 95 kg jak na zbawienie. Może już wtedy zacznę ćwiczyć jogę. To trochę zależy też od pogody. Ćwiczę na podłodze, a od podłogi w mrozy strasznie ciągnie. Takie są uroki mieszkania w starym, nieremontowanym dawno domu. Podłoga jest drewniana, deski się rozeszły, a pod podłogą wiatr hula. Remontu robić nie zamierzam. Jak się wkurzę kupię gumolit. Paneli nie cierpię, bo trzeba o nie dbać, a ja nie mam zamiaru się wysilać. Poza tym to imitacja. Nie znoszę jak coś udaje co innego. Gumolit jest sztuczny i nikogo nie mami. Podobnie nie trawię sztucznych kwiatów, sztucznego futra, sztucznej skóry. Aczkolwiek te ostatnie toleruję, bo los zwierząt dla mnie jest ważniejszy od wszelkich uprzedzeń.

  Dzisiejsze menu: kotlety z soi, fasola czerwona, ziemniak, sałatka z papryki, cebuli, jajek, tuńczyka, ogórka kiszonego, fasoli czerwonej z dodatkiem jogurtu i musztardy.

Miłość to pełne zaakceptowanie drugiej osoby, niezależnie od różnych szczegółowych aspektów. - Otto Flake

15 stycznia 2017 , Komentarze (20)

Niedziela, a ja zamiast odpoczywać, pracuję pilnie. Nie chciało mi się pisać w poniedziałek to teraz trzeba nadgonić. Wczoraj pisałam artykuł do astroczytelni na portalu z wróżbami, a dziś piszę następny. Zabierałam się do nich jak pies do kija. Powinnam napisać je na początku stycznia nie teraz. To artykuły cykliczne - Prognoza miesięczna z kart Lenormand i minerały dla poszczególnych znaków zodiaku tym razem dla koziorożca. Po południu planuję zajrzeć na portale dla freelancerów. Może jakieś zlecenia będą. Przydało by się złapać coś lepszego na stałe. Mam jednak świadomość, że obecnie łatwo nie będzie, bo saturn szkodzi. Pójdzie w dalsze rejony zodiaku dopiero pod koniec stycznia. Wtedy może coś się trafi łatwiej. Już się nie mogę też doczekać kiedy jowisz zawita do skorpiona. Będzie mi sprzyjał wreszcie. Na razie krzywo patrzy na moją wenus i marsa ze znaku wagi.

Dieta mi idzie. Grzeszków brak jak do tej pory. Dziś waga była  łaskawa, bo pokazała o 40 dkg mniej... Dzisiejsze menu: sałatka z selera, marchwi, jabłka i cebuli z musztardą i jogurtem, kotlet z sera żółtego, jajecznica z pieczarkami, pomarańcza. Kotlet to sporo tłuszczu, ale nie mogłam się oprzeć. Chcę koniecznie spróbować czy mi wyjdzie. Sebastian robi pyszne- mięciutkie w środku i nierozlane... Może i mnie się uda uchwycić ten moment gdy będą gotowe...:)


14 stycznia 2017 , Komentarze (8)

Dziś wstałam dość wcześnie zmarznięta jak ostatnio zawsze. Krzysiek stwierdził, że ciepło i rozpalić w piecu nie chciał. Musiałam ja. On klął na czym świat stoi, bo węgiel się kończy. Trzeba zamówić, a śnieg leży i nie wiadomo jak kierowca wjedzie, bo jest wjazd pod górkę. Ostatnim razem gdy były takie warunki zrzucił bliżej drogi i Krzysiek musiał nosić wiadrami. Pracuję od godziny. Idzie mi nawet mimo skostniałych dłoni. Po południu muszę wyciągnąć maszynę i szyć. Kupiłam pościel w internecie. Zbyt tania była i po kilku dniach rozlazła się na szwach. Później może coś podziałam artystycznie. Może jakąś akwarelkę albo obrazek pastelami poczynię.

Od kilku dni łykam kapsułki z forskaliną. Po pierwszej poczułam się źle ale to chyba z nerwów, bo się bałam reakcji organizmu. Schudłam ale jestem też na diecie. Głodu oczywiście nie czuję. Apetytu też nie mam, a powinnam mieć, bo jem mało. Może to po nich? Zobaczymy co dalej będzie. Razem z forskaliną firma przysłała mi za darmo wyciąg  z acai. Nie zamawiałam, ale zapomnieli mi wysłać przesyłkę, a opłaciłam. To było w prezencie. Muszę o tym preparacie poczytać...

Dziś znowu 20 dkg mniej. Codziennie schodzi co najmniej tyle od początku diety. Czuję się jak na Dukanie. Dziś 7 dzień i ponad kilogram pożegnałam. Jeszcze troszkę i świąteczny nadbagaż zrzucę. Oprócz diety niskowęglowodanowej przestrzegam też jednocześnie diety 8 godzinnej. Nie jem śniadań. Uważam je za zbędne, bo moja największa  jako sowy aktywność, przypada na późne popołudnie i wieczór. W zasadzie nigdy prawie nie jadłam. Już jako dziecko nie chciałam jeść. Zaczęłam jeść dopiero gdy poznałam Krzyśka. Podobnie było ze słodyczami. Teraz wyglądam na 95 kg jak na zbawienie. Następny próg to ósemka z przodu. Ciekawe kiedy? Pewnie poczekam trochę. Kurczę, a już ją w lipcu miałam i co...Przyszła jesień, a ja dietę przerwałam...

Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. - Paulo Coelho

13 stycznia 2017 , Komentarze (23)

6 dzień diety. Jem mało. Szczególnie węglowodanów. Głodna nie jestem na szczęście. Do tej pory nie przekroczyłam 54 g. Odchudzanie idzie ciężko albo mnie się tak wydaje, bo chciałabym szybciej. Zawsze byłam niecierpliwa. Dziś zjem schab pieczony, sałatkę z tuńczyka, jajek, cebuli i ogórka kiszonego z sosem jogurtowo-musztardowym, mandarynkę i omlet z płatków owsianych. Owsianek nie jadam ostatnio, bo do słodyczy nabrałam wstrętu, a na słone nie mam wypróbowanego przepisu. Omlety za to z płatków są pyszne. Kocham smażone oczywiście na teflonie. Na szczęście wątroba u mnie w porządku. Może dlatego, że mięsa za dużo nie jem i wędlin też nie. Zwłaszcza tłustych. Kupnych wcale. Ostatnio kusi mnie kupić frytkownicę w której się przygotowuje wszystko na łyżce oleju. Może kiedyś kupię... Krzysiek jest przeciwny, bo sporo kosztuje, a on nie zwraca wcale uwagi na to co je. Powinien co najmniej 15 kg zrzucić, ale nie zamierza. Brzuch mu nie przeszkadza nic a nic.

Mrozy zelżały. Wczoraj Krzysiek twierdził, że widział kosa. Gdy powiedziałam, że niemożliwe, upierał się przy swoim... Bardzo już tęsknię za przedwiośniem. Kiedyś zimę lubiłam. Ostatnio już nie. Zbyt zimno mam w domu...Gdy żył dziadek dom ogrzewany był gazem i było ciepło całą dobę. Teraz mnie na to po prostu nie stać...Później było ogrzewanie centralne w piwnicy. Też dobre. Teraz piec i piecokuchnia tyle ciepła nie dają i węgiel jest gorszy, mniej kaloryczny...No i marznę...Sebastian namawia mnie by palić głównie drewnem. On też ma piecokuchnię i często jest 28 stopni ciepła. Nie to co u mnie... Co dziwne wczoraj gdy byłam na mieście rozgrzałam się. Wróciłam do domu i już mi było ciepło. Czyżby to ruch mi pomógł?

Dzięki miłości jeden dzień może być perłą, a wiek cały może nic nie znaczyć. - Gottfried Kelłer

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.