Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1488036
Komentarzy: 54515
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 lutego 2017 , Komentarze (16)

Dzisiaj pospaliśmy dłużej, bo Krzysiek idzie do pracy po południu. Ja planuję pisać artykuły na portal z wróżbami. Powinnam napisać dwa cykliczne. Później może poczytam. Przyszykowałam sobie kolejną książkę o ćwiczeniach. Tym razem to Ćwiczenia cesarzy chińskich. Kiedyś je wykonywałam ale jak przestałam ćwiczyć to i je zarzuciłam. Teraz myślę czy by ich choć paru nie włączyć w codzienną aktywność na stałe. Ćwiczę je już od poniedziałku. Ponoć są rewelacyjne jeśli chodzi o wpływ na zdrowie. Mają odblokowywać meridiany, odmładzać. Niewiele jednak na ich temat jest w internecie. Chwali je tylko w zasadzie autorka książki, a to jak wiadomo może być tendencyjne. Z drugiej strony tuż po tych ćwiczeniach czuję ciepło i to bardzo intensywne na plecach. Może to po nich... Myślałam o tym by kiedyś jak schudnę rower zamienić na tai chi ale sama nie wiem czy to dobry pomysł. Rower też ma swoje zalety choć jest strasznie nudny, a tai chi wydaje mi się dość skomplikowane. O tym by ćwiczyć w grupie z instruktorem nawet nie myślę, bo kto by za mnie z domu wyszedł:D. Co do wychodzenia z domu to już straciłam w zasadzie nadzieję na to, że kiedyś nabiorę ochoty. Nigdy tego nie lubiłam to pewnie pod tym względem się nie zmienię, bo i po co? Domatorzy też mają prawo do życia. Przecież nikogo nie krzywdzą. Nie każdy musi być towarzyski i mieć ochotę na bywanie...Można doskonale egzystować i rozwijać się w zaciszu swojego domu...

Menu na dziś: zupa cebulowa z ziemniakami, mandarynka, tuńczyk z porem, jajkami, marchwią i majonezem, pieczony schab. Z rowerka dziś chyba zrezygnuję. Będzie za to joga...

10 lutego 2017 , Komentarze (28)

Wczoraj Krzysiek pokazał mi wyniki badań i okazało się, że cukier ma podwyższony. Wyszło mu 114. Z tego co wiem powinien chyba zrobić krzywą cukrową. To dla niego nie problem, bo z pobieraniem krwi nie ma kłopotu. On jednak do lekarza iść nie chce i nie chce też przejść na dietę. Powinien, bo nie ma kontroli nad jedzeniem i opycha się bez opamiętania słodyczami. Je też dużo węglowodanów, a konkretnie chleba. Wczoraj pożarł w pięć minut prawie całą czekoladę nadziewaną, paczkę ciastek i dwie kromki chleba. Suchego chleba, bo tak jest łakomy, że czasem nawet nie ma cierpliwości czegoś do tego chleba sobie wziąć. Mnie się niedobrze robi jak na to patrzę. Cud, że sto kilo nie waży albo i więcej. Co dalej będzie nie wiem...Zaproponowałam, że mu przygotuję mieszankę ziół ale nie był zainteresowany.

Dieta u mnie w porządku. Udaje mi się jeść mało, bez grzeszków. Ćwiczę też codziennie. Jeśli chodzi o ćwiczenia to rower znoszę z trudem. Pedałuję więc dwa razy po 4,5 km. Zajmuje mi to około 20 minut z tym, że raczej mniej, bo się spieszę. Postępu jakiegoś specjalnego w tym nie widzę. Może tylko to, że trochę mniej mnie uda bolą. Nadal jednak kondycji nie mam by przejechać wszystko na raz w szybkim tempie. Jogę nawet lubię i wcale nie jest według mnie nudna. Od zawsze gdy już coś ćwiczyłam to były to ćwiczenia spokojne typu jogi, pilatesu, callaneticsu. Za inne nigdy się nie brałam. Pamiętam aerobik, którego nie znosiłam. Jeśli chodzi o mnie to ćwiczenia nie mają prawa powodować zmęczenia. Nie mam prawa po nich być spocona czy zziajana. Nie chcę też mieć zakwasów. Takie podejście miałam gdy byłam młoda i takie mam teraz.

Menu na dziś: jaskółcze gniazdo, mandarynka, jogurt owocowy, surówka z selera i marchwi. Waga spaść nie chce.


9 lutego 2017 , Komentarze (21)

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że życie przecieka mi między palcami, a ja trwonię czas na głupstwa. Mało działam, mało rozwijam swoje pasje. Ot choćby taki internet. Siedzę w nim godzinami bez potrzeby. Ciągle sprawdzam pocztę, przeskakuję z portalu na portal, sprawdzam co na forach, Vitalii, Facebooku itd. To zajmuje czas, który bym mogła spożytkować bardziej twórczo i sensownie. Mogłabym np. zobowiązać się sama przez sobą, że będę malować jeden obraz w tygodniu i raz pisać coś typu opowiadanie, wiersz, haiku. Wtedy bym była z siebie zadowolona i rozwijałabym się, uczyła. Nie miałabym uczucia, że stoję w miejscu. Nie powinnam przy tym zwracać uwagi na to czy wena jest. Ważna by była systematyczność, której mi brak. Ta cecha by mi się przydała, bo teraz działam jak mi się przypomni, a później długo długo nic. Pomyślę nad tym i może tak zrobię...

Dziś po południu zrobię sobie zabieg koloroterapii wahadłem, bo coś w moim życiu ostatnio nie bardzo równowaga jest.

Jeśli chodzi o równowagę to liczę, że przywrócą ją medytacje i joga. Joga mi idzie. Mój wewnętrzny jogin mi sprzyja. Ćwiczenia wykonuję coraz lepiej. Pracuję też nad rozluźnieniem i oddechem. Niestety moje ciało nie zawsze chce współpracować. Zdałam sobie sprawę, że problem mam nie tylko z kręgosłupem lędźwiowym ale i prawym ramieniem i biodrami. Biodra mnie zdziwiły, bo nigdy bólu w tym miejscu nie czułam, a jest źle. Chyba w tym co mówiła mi kiedyś lekarka, że grozi mi wózek jest jednak trochę prawdy. Obudziłam się chyba w ostatnim momencie...Książki o jodze jednak nie kupię, bo znalazłam jej spis treści i okazało się, że prawie wszystkie ćwiczenia z niej już znam. Nie będę przecież kupowała książki dla kilku asan. To bez sensu...

Menu: mandarynka, serek homogenizowany, frytki z selera i marchwi, schab wędzony, ogórek świeży z jogurtem. Wczoraj spaliłam około 420 kalorii, bo ćwiczyłam ponad godzinę. Udało mi się z powrotem zrobić kołyskę. Co prawda zbyt zgrabne to nie było ale stopy za plecami chwyciłam i wytrzymałam w tej pozycji siedem wolnych oddechów. Sukces.:D(puchar)

A na koniec myśl i zdjęcie, które mnie rozczuliło...Kilka kociaków już tak karmiłam...Kochałam je wszystkie i nadal są w moim sercu choć niektóre już na mnie czekają za tęczowym mostem...

1300984959_by_madzia2492_600.jpg

8 lutego 2017 , Komentarze (10)

Dziś od rana jestem głodna. Czuję ssanie w żołądku. Nie wiem co mi się stało, bo od dawna pierwszy posiłek jadałam około 15. Niby mogę zjeść wcześniej ale nie chcę, ponieważ jem według zasad diety 8-godzinnej. Do tej pory problemów nie było, a tu coś takiego. Na razie zrobiłam sobie kawę i głód zelżał. Zobaczymy co będzie dalej...

Menu: kotlet mielony, mandarynka, placuszki dukana z twarogu, piure z batata z masłem, ogórek kiszony. Z ćwiczeń planuję rower i jogę i jeszcze coś. Wczoraj dietę trzymałam pięknie i ćwiczyłam ponad godzinę. Spaliłam 450 kalorii. Waga bez zmian.

Nie wiem co będę dzisiaj robić poza wróżeniem. Pracować czyli pisać nie bardzo mi się chce, a powinnam skoro książkę o jodze mam zamiar szybko kupić. Chyba się więc zmobilizuję i podziałam, bo już prawie na nią zarobiłam. Jeszcze tylko troszkę i już mogę pisać o wypłatę. Po południu będę czytać. Ostatnio zgrałam sobie z chomika dwie interesujące pozycję o medytacjach. Co prawda medytuję od dawna ale wiedzy na ten temat nigdy dość. Następne w kolejce do zgrania i przeczytania są pozycję o życiu po życiu. Znalazłam Chomik gdzie jest ich sporo. Bardzo mnie ta tematyka interesuje. Zauważyłam, że ostatnio coś mało czytam powieści. Nudzą mnie zwłaszcza horrory i thrillery no i fantastyka. Kiedyś wręcz je pochłaniałam. Teraz książkę zaczynam i nie kończę, bo historia mnie nie wciąga. Nie wiem skąd ta zmiana. Może po prostu potrzebuję w życiu wyciszenia. Dość chętnie za to czytam powieści typu obyczajowych z romantyczną nutą. Mogą być historyczne... Ostatnio przeczytałam nawet kilka romansów Victorii Holt. Coś w nich jest...

SAM_1926.JPG

7 lutego 2017 , Komentarze (20)

Zostało mi jeszcze 3,2 kg do drugiego celu. To niedużo. Może 4 tygodnie jak dobrze pójdzie. Chcę ja najszybciej ten cel osiągnąć, a potem już spokojnie dążyć do 82 kg. Czy się uda do tej wagi dojść w tym roku? Oby, bo będzie wstyd totalny. Odchudzam się już kilka lat i wciąż co zrzucę to nabieram. Chciałabym powiedzieć, że tym razem się zawzięłam ale tak na prawdę to nie wiem. Dobrze jest gdy waga spada. Wtedy motywacja wysoka i chce mi się ćwiczyć. Gdy waga współpracować nie chce to mnie to strasznie dołuje. Niby teraz skupiam się, a raczej uczę się skupiać na ćwiczeniach ale o wadze nie zapominam. Tym razem w zasadzie nie ustawiłam się na zrzucenie jakiejś konkretnej ilości kilogramów ale na to, że na diecie będę cały rok. Ile uda mi się zrzucić czas pokaże. Na dukanie chudłam 3 kg w miesiąc to i teraz może choć z 2 kg zrzucę. Oby tylko zbyt długie przestoje mnie nie znokautowały.

Od wczoraj znowu codziennie medytuję. Na razie krótko, bo tylko 10 minut dziennie. Czas chcę wydłużać ale to raczej dopiero gdy cieplej się zrobi, bo marznę w sypialni. Muszę wpaść w rytm, bo od marca mam też zamiar codziennie pracować z oddechem. Jak joga to joga z wszystkim co do niej przynależy...To przecież nie tylko asany...

Dziś wstałam po ósmej z powodu kuriera. Teraz siedzę i piję kawę. Zaraz się biorę za ćwiczenia, a konkretnie rower. Później będę pracować spokojnie aż do powrotu Krzyśka. Mam do zrobienia horoskop tranzytowy na rok. Od jutra zaczynam serię zabiegów Reiki na nerwicę. Oby do przodu...:)

Menu: zupa grzybowa z makaronem, kotlet mielony z pieczarkami, pomarańcza, sałatka jarzynowa z sosem z jogurtu. Wczoraj spaliłam 380 kalorii.

Codzienne chwile

Chwila za chwilą mija

czas przemyka między palcami

jak piasek w klepsydrze

nie mam czasu posmakować momentów

 

jeszcze wczoraj

tańczyłam na łące

chwytając słońce

otulona zapachem ziół

 

dziś wiatr smaga

znacząc policzki śniegiem

 

codzienność przemyka cichcem

za zasłonę wspomnień

i tylko dusza śpiewa lub łka

imagesdddc.jpg


6 lutego 2017 , Komentarze (10)

No i znowu mają być mrozy w nocy i to spore. Ciekawe dokąd to potrwa. Już miałam nadzieję, że to koniec zimy. Już się szykowałam na decoupage w pracowni i malowanie akrylami, a tu takie kwiatki. Trzeba będzie jeszcze zacisnąć zęby i zmarznąć trochę. Nie podoba mi się to. Oj nie podoba...

Dziś jadę do lekarza z badaniami. Oby pierwszy i ostatni raz w tym roku. Mam nadzieję, że już da mi spokój i na następne badania mnie nie wyśle. W końcu jestem zdrowa i dobrze się czuję. Wściekła jestem oczywiście, że muszę jechać. Czeka mnie spacer około 2 km i będę chyba musiała siedzieć w poczekalni pełnej chorych. Obym tylko grypy nie złapała, bo katar łapię szybko. Problemem jest również to, że ma być kurier z książką i może nikogo nie zastać, bo Krzysiek robi badania okresowe i też go w domu nie będzie. On też klnie, ponieważ badania zajmą mu trzy dni w tym dzień wolny. Ma być nawet u laryngologa. Ciekawe po co?

Jutro już będę siedzieć w domu. Odreaguję i coś więcej podziałam.

Menu na dziś: frytki z batata, kotlet mielony z pieczarkami, krążkami cebuli i jajkiem sadzonym, mandarynka, sałatka z papryki, ogórka kiszonego, marchwi i fasoli czerwonej. Wczoraj była jednak joga. Spadek 50 dkg.Tydzień był wzorowy i schudłam 1 kg.:) Od początku diety 7 kg. To już jest jakiś wynik.

Wpadła mi w oko kolejna książka o jodze. Może kupię jak coś zarobię...To będzie ostatnia jak na razie...Gdybym ją kupiła to ćwiczeń bym miała na jakąś godzinę jogi. To wystarczy aż nadto... Przecież nie wszystkie ćwiczenia z tych książek co mam wykonuję. Niektóre wydają mi się zbyt łatwe, bo nie czuję napięcia. Inne są zbyt trudne jak dla mnie, a jeszcze inne mi po prostu nie leżą. Może jednak i na nie kiedyś czas przyjdzie. Zauważyłam, że nie lubię ćwiczeń w pozycji stojącej. Czyżby to lenistwo?:D


hatha-joga-bezpieczne-cwiczenia-dla-ciala-i-umyslu.jpg

Zwyczajne życie


Pociąg zwany istnieniem

nie zatrzymuje się na stacjach

mija je w biegu

to toczy się to gna

dzieciństwo młodość dojrzałość

odchodzą w zapomnienie

zbłąkane myśli

czyny tłoczące się spiętrzone

dobre i złe

 

zwyczajne życie

nie szuka drogowskazów

wiodących na szczyty

omija przeszkody

unika  tuneli pachnących trwogą

po latach przeciera

wyblakłe oczy i

dociera do celu

wabiącego nicością



5 lutego 2017 , Komentarze (27)

Od jakiegoś czasu rzadko jem normalne obiady. Zapomniałam już jak smakuje zupa. Zaczynam za tym tęsknić. Chciałabym zupy wprowadzić ale nie bardzo wiem jak je kalorycznie rozliczać. No i nie wiem czy ich w małej ilości pojem. Muszę coś pomyśleć, bo planuję być rok na diecie i bez zup będzie mi ciężko. Ostatnio mam też problem, ponieważ waga nie chce spadać tak ja bym chciała czyli szybko. Chyba będę się musiała uzbroić w cierpliwość. Będzie mi ciężko i jestem trochę rozczarowana. Tak po cichu sobie myślałam, że może chociaż do ósemki z przodu spadnie zanim się zacznie wahać lub się zatrzyma. Niestety przeliczyłam się. Zapisałam się na kilka wyzwań i teraz będzie wstyd, bo mogę nie schudnąć...

Menu na dziś: Kapusta z grochem i marchwią, schab wędzony, surówka z pora, marchwi, jajek, selera i ogórka kiszonego z sosem z jogurtu, mandarynka. Będą ćwiczenia. Wczoraj spaliłam 445 kalorii, bo był rower i 40 minut jogi. Jeśli dziś mi się uda przećwiczyć jogę to będzie cały tydzień wzorcowy - ćwiczeń dużo i brak grzeszków. Wątpię jednak, bo czuję zmęczenie po całym tygodniu i mięśnie mnie bolą...Krzysiek usiłował mnie skusić herbatnikami ale nie uległam i przegoniłam go do kuchni.

Sebastian z wyjazdu do Holandii zrezygnował jak na razie. Ponoć nie chciał, żebym się denerwowała. Do mnie ma przyjechać około 20 lutego. Zostanie do marca. Już nie mogę się doczekać. Ostatnio kupił wiatrówkę i tłucze z niej po całych dniach. Ma ją przywieźć do mnie to też postrzelam.


4 lutego 2017 , Komentarze (13)

Zauważyłam ostatnio, że za bardzo się na odchudzaniu skupiam. Stało się celem i jemu podporządkowałam życie. Ćwiczenia to wyzwania i odliczam czas między jednymi, a drugim. Inne dziedziny życia nie są tak ważne. To źle. Powinno być na odwrót, bo zapowiada się na dłuższą walkę i życia odchudzaniu nie mogę podporządkować. Nie o to mi przecież chodzi. Nie chcę być maniaczką ćwiczeń i diety. Za dużo też czasu spędzam na Vitalii. Chyba czas zmienić coś. Tylko jak się do tego zabrać? Nie bardzo mam pomysł. Co mi wpadło do głowy to czytanie...Wczoraj mi przyszła kolejna pozycja o jodze i utonęłam w niej...To bardzo wartościowa pozycja...Sporo asan, których nie znałam:)

Następna sprawa też niekorzystna to negatywne myślenie. Kiedyś byłam pesymistką, później nad tym pracowałam i przestałam nią być. Od niedawna negatywne myśli znowu zaczynają dominować. Niby jeszcze nad tym planuję i nie pozwalam, by negatywne myśli na stałe zagościły w mojej głowie, ale to, że zaczęły się pojawiać to i tak źle. Zabierają przecież energię i podcinają skrzydła. Co z tym zrobię jeszcze nie wiem...

Wczoraj kupiłam kolejną książkę o ćwiczeniach. Sporo ich mam ale nie wszystkie są dla mnie przydatne. Mam książkę o stretchingu ale zupełnie do mnie nie trafiła. Może ta trafi...Chcę dołożyć stretching do pilatesu. To tak na razie, bo kiedyś mam zamiar skupić się tylko na jodze. Na razie powoli dojrzewam do tego by medytować codziennie tak jak w lecie i zacząć ćwiczyć oddech. Z oddechem będzie problem, bo przy podwyższonym ciśnieniu nie wolno oddechu zatrzymywać.

Dieta w porządku i ćwiczenia również choć ostatnio mnie bardzo mięśnie ud bolą gdy jeżdżę. Waga się odwdzięczyła i dziś 60 dkg mniej. Już prawie to co nabrałam zrzuciłam. Menu na dziś: kopytka z kiełbasą, cebulą i pieczarkami, sałatka z pora, jabłka i marchwi z jajkiem i kukurydzą i majonezem]:>, pomarańcza, tuńczyk...Wczoraj spaliłam 445 kalorii, bo było 40 minut jogi. Wytrzymałam i nawet narzekania nie było. Czas zleciał błyskawicznie. Dziś może też się uda tyle kalorii spalić, bo w jogę się wkręcam coraz bardziej. Fascynuje mnie obserwowanie mojego ciała i oddechu. Śledzę postępy i coraz dokładniejsze wykonywanie asan. Podoba mi się ożywcza energia i entuzjazm po przećwiczeniu tego co zaplanowałam.

3 lutego 2017 , Komentarze (25)

Moim problemem od zawsze jest brzuch. Zwłaszcza jego dolna część. Ważyłam kiedyś gdy byłam młoda 48 kg przy 164 cm wzrostu i brzuch i tak nie był całkiem płaski. Teraz jest koszmarnie duży. Niby spada ale...No właśnie nie wiem czy spadnie. Ćwiczę jogę, pilates. Jeżdżę na rowerze i dołożyłam nawet z duszą na ramieniu, bo mi nie wolno, jedno ćwiczenie z callaneticsu. Myślę by z czasem dołożyć drugie jeśli to pierwsze mi nie zaszkodzi. Czas pokaże co z tego wyjdzie. Kiedyś gdy przez dwa miesiące ćwiczyłam callanetics moja sylwetka bardzo zyskała. Wykonywałam dwa ćwiczenia na brzuch i jedno na uda, pośladki i nogi. Później dałam sobie spokój jak to ja. Jak będzie tym razem? Bardzo chcę wytrwać, bo boję się niesprawności. Może wytrwam. Na razie coś się zmienia na plus i ja to widzę. Joga mi idzie lepiej, na rowerze dłużej jestem w stanie utrzymać szybkie tempo, przestałam się bronić przed ruchem czyli mniej wysługuję się Krzyśkiem.

Kilka dni temu zapisałam się na wyzwanie związane z ruchem. Pomyślałam, że skoro waga spadać nie chce to chociaż w tym mam szansę, bo to zależy tylko ode mnie. Sporo później dołączyłam, bo zaczęło się na początku stycznia. Polega ono na zrobieniu 300 treningów w rok. Ja robię jeden, dwa dziennie czyli rower plus joga lub pilates. Na razie gonię tych co są na czele. Zobaczymy jak mi pójdzie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że inni pewnie treningi mają dłuższe niż ja ale ja dłuższych nie planuję. Chcę ćwiczyć maksymalnie godzinę, bo to nie moja bajka. Ćwiczę, bo muszę, a wyżywam się w czym innym np. malowaniu, pisaniu, rękodziele choć i to traktuję relaksowo. Zapisałam się też na wyzwanie 52 książki w rok. Może coś podziałam w tym kierunku. Lubię czytać...

Wczoraj nieco zmieniłam jadłospis i zrobiłam wreszcie kotlecik z batatów i pieczarek. Wyszły pyszne i bataty na stałe zagoszczą w moim menu. Teraz jeszcze muszą wypróbować topinambur. Menu na dziś: sajgonki z sosem pomidorowym i ryżem brązowym, surówka z marchwi i kapusty kiszonej, serek homogenizowany, mandarynka.

Wczoraj spaliłam około 400 kalorii. Był rower plus 25 minut pilatesu i do tego dołożyłam jeszcze ponad 10 minut jogi. Ta joga to nowe zupełnie ćwiczenia z książki, która wczoraj przyszła. Bardzo fajne ćwiczenia. Mięśnie i stawy czułam. Do jogi zabrałam się chętnie ale rower z trudem zniosłam, bo mnie bolą mięśnie ud. Wkurza mnie to... Zrzuciłam 20 dkg. To jeszcze nie wszystko co przybyło, ale pasek gonię...


2 lutego 2017 , Komentarze (16)

Dziś też musiałam wstać wcześnie ze względu na kuriera. Tym razem mają przyjść herbaty i paczka ze sklepu ze zdrową żywnością. Kupiłam między innymi zapas soi, soczewicy, ciecierzycy, kotletów sojowych, kostki sojowej, granulatu sojowego, ziaren, miodu, mąki na chleb, ryżów i kasz przeróżnych. Kiedyś kupowałam też pasztety sojowe  ale teraz staram się piec pasztety w domu. Będzie na jakiś czas. Zakupy robię teraz w internecie, bo mój sklep ze zdrową żywnością przenieśli i nadal nie wiem gdzie. Ciągle sobie obiecuję, że go odszukam, ale ciągle brak mi na to czasu. Może też przyjdzie książka.

Odkąd łykam magnez czuję się zdecydowanie lepiej - serce się uspokoiło i powieki mi nie drgają. Ten co miałam poprzednio był jednak lepszy od tego co mam teraz. Po pierwsze był typu cardio, a poza tym na dłużej wystarczał. Tamten brało się po 2 tabletki i opakowanie wystarczyło na miesiąc. Ten bierze się po 6 do 8 tabletek i wystarcza na 8 dni. Cena jest zbliżona. Teraz będę polowała na ten co miałam poprzednio. Kupię od razu kilka opakowań, żeby po aptekach nie wędrować bez potrzeby. No chyba, że kupię go w internecie.

Przedwczoraj kupiłam kolejną książkę o jodze...To ta drugą...Mam zamiar kupić kolejną tą o czakrach...Może kupię dziś...Potrzebuję więcej książek, bo te ćwiczenia które teraz robię zajmują mi 25 minut, a ja bym chciałam tak może z 40 z czasem. To i tak nie dużo. Treningi w ośrodkach czasem trwają 1,5 godziny z tym, że w tym pewnie jest medytacja.

Dieta ok. Menu: krokiety z pieczarkami z zupą grzybową, chleb chrupki z paprykarzem, mandarynka, jajka z tuńczykiem, ogórek kiszony. Ćwiczenia też będą oczywiście:). Wczoraj spaliłam 375 kalorii. Waga ani drgnie...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.