Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 232008
Komentarzy: 10766
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 11 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 maja 2024 , Komentarze (4)

Taki "urok" poznawania nowych miejsc. 

Majówkę rozpoczęliśmy mocnym akcentem. Już w naszym lesie, wstałam cichutko 6.20, plan był taki, że zrobię kółko po okolicy i o 10 wyruszamy. Umyłam zęby i pompa do wody ruszyła i już się nie zatrzymała. S. obudzony o porze strasznej dla niego, reperował - dźwigał, pompował pompą ręczną, naszarpał się, nadźwigał, ubrudził i rozbudził zupełnie = mogliśmy jechać cudownie pustymi drogami. Aż do pierwszej stacji na Gdańskiej, gdzie zaczęły się tłumy. Na drodze, na stacji paliw, wszędzie..

A już w Tolkmicku - pusto, cicho, spojnie no i ta pogoda👏👏👏

Wycieczka nr 1 część pierwsza: rozjechana błotnista i piaszczysta droga w lesie pełnym komarów. Zalew brudny ale nieśmierdzący. Święty Kamień nieciekawy ale ciekawy sposób , w który można do niego dojechać. Po dawno już nieistniejącym połączeniu kolejowym została stacja i tory po których kursują (tak, przez ten las komarowy) drezyny, napędzane nie dźwignią jak kiedyś, tylko rowerem. 

Część druga: Frombok- Tolkmicko, cudowne, pachną rzepakiem wzgórza, leśne drogi i cudownie długi zjazd na koniec. Padliśmy po 21.


27 kwietnia 2024 , Komentarze (19)

Nie o sam Kraków chodziło, tylko o Krakoski Yarnmark Wełny = zakupy takiej, jaką oczy widziały, a palce podotykały. Żeby spotkać różne online tylko znajome. Żeby zrobić coś, czego wcześniej się nie robiło..

Ale im bliżej tej wycieczki, tym więcej wątpliwości mnie opadało. Bo po co to właściwie - będzie nudno, męcząco, ja nie umiem na żywo z ludźmi rozmawiać i w ogóle to oddaję bilety (kto to słyszał o 5 rano wstawać!) I nigdzie nie jadę...

Ale w piątek entuzjazm powrócił 😉. I dobrze bo było, a właściwie wciąż jest, bo ja jeszcze na dworcu..

Zakupy i spotkania skończyłam po 12, budżet skończył się jeszcze wcześniej. A potem Kopiec Kościuszki (pierwszy raz i nr 1, piękny park pnący się pod górę, ptaki, zielono, mokro trochę, bo pogoda była zmienna). A potem Wawel i smok (zaskakująco chudy, ogniem ział dwa razy), planty i co mi tam było po drodze. Założyłam mentalne okulary wykasowujące brud, meneli i tłum. 

I do kawy na Rynku żadnego ciastka nie kupiłam 😇.

Dziewiarskie łupy tak się prezentują:

A ja tak:

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h siłownia

Wtorek: 40 km rower

Środa: 40 km rower

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Piątek: 35 km rower

Sobota: kroki, niezliczona ilość kroków = niedzielne zakwasy w łydkach 

niedziela: 64 km rower

21 kwietnia 2024 , Komentarze (14)

S., robiąc zakupy w warzywniaku, kupił młode ziemniaki (nie, wcale młode nie były, tylko nieduże i trochę jaśniejsze od tych tradycyjnych). Ja dokupiłam kalafiora (hiszpański, bardzo ciężki i mocno zbity, długi w gotowaniu). Do tego jajko sadzone, fasolka i oczywiście koperek, kiełki i sałatka z cykorii. 

A za oknem zimno 😱, więc ten weekend w domu, tylko rowerowe kółeczka po miejscowych lasach pokręciłam. W parkowych stawach pojawiły się nowe gatunki kaczek i pierwsze młode kaczątka. I oprócz wędkarzy, sporo fotografów się kręci z ogromnymi obiektywami i czasami statywami. To tegoroczna nowość. Muszę uważać na nich, bo bywa, że leżą w trawie, tylko głowa wystaje. Ale na ogół nieszkodliwie siedzą nieruchomo na składanych stołeczkach wpatrzeni w trzciny.

Prognozy na majówkę zmieniają się codziennie w Tolkmicku, ale nie jest za dobrze. Na szczęście nasz domek jest duży i ogrzewany. No i mogę kapać się w morzu i zatoce ile wlezie 😶‍🌫️. 

A w najbliższą sobotę - jednodniowa wycieczka do Krakowa - pociągiem, skoro świt. Spacer przez Rynek i nad Wisłą (smocza jama wciąż pobudza moja wyobraźnię), ale głównym celem jest Krakoski Yarnmark Wełny, po raz pierwszy od dekad kupie włóczki, które mogę wcześniej zobaczyć czy pomiziać, a nie na podstawie obrazka. No i na żywo poznam osoby, znane mi tylko z FB.

Poniedziałek: 25 km rower + 1 h siłownia

Wtorek: 20 km rower

Środa: 20 km rower + 0,5 siłownia

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Piątek: 30 km rower

Sobota - niedziela: 56 km rower


14 kwietnia 2024 , Komentarze (25)

Nie daliśmy wystraszyć się weekendowym prognozom pogody.

W piątek, zaraz jak tylko skończyłam pracę - myk do naszego lasu. Jest tam teraz najpiękniej chyba ze wszystkich pór roku. Kwitną wszędzie drzewka, zieleń jest zielona nieprawdopodobnie, a leśne drogi jeszcze zupełnie niepiaszczyste. Ptaki cudowne koncerty urządzają, najbardziej rano i tak o zmroku. Tylko ze zwierzętami dziwnie w tym roku.. nie ma żurawi, zające i jelenie nie przebiegają mi w lesie drogi. Nie zagląda do nas wiewiórka ani jeż. Tylko ogromny trzmiel zrobił sobie norkę koło drzwi i lata za nami, pod nogami się plącze, trzeba uważać, żeby go drzwiami nie przytrzasnąć. A myszy dziurę w rogu ściany wygryzły, w misce z trutką chyba gniazdo próbowały sobie założyć, bo poznosiły tam ścinki ściereczki do sprzątania. W trutce stojącej jeszcze w nierozpakowanym pudełku dziurę wygryzły i wszystko opędzlowały, pusta folia została....

Zapowiadany poranny niedzielny deszcz się nie odbył, była za to ulewa, burza, ciemne chmury - jakieś pół godzinki może to trwało i to już jak wróciłam z wycieczki i bezpieczna pod dachem siedziałam.

SockMadness tegoroczne zakończyłam, nie przeszłam do rundy kolejnej nawet nie dlatego, że się grzebałam, tylko przez pomyłkę, w mojej wersji brakowało jednego! rzędu 😒. 

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h siłownia

Wtorek: 20 km rower  

Środa: 20 km rower + 0,5 siłownia

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Piątek: 40 km rower

Sobota - niedziela: 80 km rower

10 kwietnia 2024 , Komentarze (23)

Ludzie na skórkach bananów się widowiskowo wywalają, torty na twarzy sobie rozsmarowują, a gość z drabiną na ramieniu, odwracając się, nokautuje kilka osób - widownia kula się ze śmiechu 😁😁😁

Jadę sobie dzisiaj do pracy, pogoda piękna, wszystko kwitnie i pachnie, na lokalnej ulicy samochodu żadnego, tylko ekipa wycinająca zielsko i przycinająca krzaki pracuje. Kilka metrów ode mnie. A naprzeciwko idzie pan z długim tak ze trzy metry, metalowym urządzeniem na ramieniu (tak dobrze się domyślacie..). I akurat jak się mijaliśmy, zawołał go kolega i on się odwrócił...

I końcówką tego narzędzia (z takimi wystającymi guzami) zatoczył wielki krąg i palnął mnie w rękę, pomiędzy dłonią, a łokciem, tak na prawie całej długości. Zabolało mocno, szok chyba jeszcze był mocniejszy. Zatrzymałam się, pan przyleciał. Przepraszał, pytał, czy może coś pomóc i czy popsuł mnie poważnie. Postałam chwilę, ręka działała, pojechałam w sumie bardzo, bardzo szczęśliwa, że narzędzie nie było na wysokości mojej twarzy.

Takie to życie jest niebezpieczne  😠.

Poranny edit: dobrze jest. Nie boli prawie wcale, siniaków nie ma, znaku prawie nie ma. Ale wstrząsnęło mną to zdarzenie mocno, że tak jak grom z jasnego nieba...🌩️

6 kwietnia 2024 , Komentarze (21)

Czyli o Świętach ciąg dalszy.

Kolejny rok, kiedy to lany poniedziałek bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Żadnego polewania wodą, nawet w okolicach kościoła, którędy prowadziła moja najładniejsza droga na wycieczkę. Ani na rynku. Nigdzie. Jaka to ulga po latach, kiedy to strach było wyjść z domu.

Kolejne skarpety skończone = znaczy, ze do następnego etatu mojego konkursu przeszłam. Wzór nazywa się Yttygran, jak wyspa, na której są poukładane ogromne kości wielorybów. projektantka swoją wersję, nawiązując do tych kości, zrobiła z szarego tweedu. Moja, jest (przypadkowym) nawiązaniem do kurczaczka.

Sobota - poniedziałek: 150 km rower 

Wtorek: 20 km rower 0,5 h siłownia

Środa: 20 km rower

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Piątek: 27 km rower

Sobota: 35 km rower+ "morsowanie" - sezon się skończył, sauna odjechała, a z nią muzyka, ale ludzie przychodzą, włażą do wody, pływają. Ja też. 

1 kwietnia 2024 , Komentarze (10)

Niedziela jedzeniowo prawie identyczna jak Sobota.

Wycieczkowo, zamiast lasu i wsi, Narew w kilku miejscach. Wody dużo, bardzo dużo, okoliczne łąki zalane, błota i niespodziewane przeszkody. I to nie takie, żeby buty zdjąć i przejść, tylko takie gnojówką śmierdzące, skutecznie w tył zwrot mówiące do mnie 😡.

"Nasze" boćki przyleciały i obce też, wszystkie gniazda pełne, a dużo ich tu, po kilka w każdej wsi.

Produkcja nowych żab pełną parą idzie 🤢.

A ja cieszę się z tych dni ciepłych, spokojnych, aktywnych. Po 50 km codziennie wykręconych, z ciężkim tele, za ptakami dużo kroków zrobionych (efekty więcej niż marne), no i drewna pościąganego to nie wiem nawet ile, bo S.codziennie na drzewie siedzi, bardzo gdzieś wysoko i piłuje, żeby potem spalać.

31 marca 2024 , Komentarze (17)

Na miejsce przyjechaliśmy już w piątek, ciemnawo już było, więc rozpakowanie się tak na szybko i dłuuugie ognisko, z późnym ptasim koncertem i wyjątkowo jasnymi gwiazdami 🤩.

A w sobotę, rano bardzo, z kubkiem kawy obeszłam wszystko dookoła, pozglądałam, czy coś tu się zmieniło- nie bardzo, czy coś wyrosło - trochę tak.. i do lasu = 28 km.

I śniadanie nr 1

A za chwilę S. wołał na śniadanie nr 2 = jajecznica z ciemnym makaronem, kiełkami i cykorią = nasza leśna tradycja. Na deser kilka orzechów i kulek żurawiny.

Zabrałam długi obiektyw, miały być fotki ptaków, które śpiewają dookoła, w różny sposób cały dzień. Ale, migają tak szybko, że zdjęcia ma tylko S. wysoko na sośnie, jak suche konary na ognisko ścina. Przed robotą - miska siemienia lnianego z wodą i orzechami. Zdjęcia tej szarej brei nie ma. A potem, przed niespodziewaną rowerową wycieczką, na dwie maleńkie kromki bułeczki z żytniego chleba z cykorią. I przy ognisku kilka pistacji i miętowych landrynek. No i dużo wody i herbat ziołowych z imbirem.

Dużo, bardzo dużo spokoju, takiego pogodnego spokoju i aktywności, takiej, jaką lubicie najbardziej Wam życzę w te piękne słoneczne dni. Ja i spotkane w miasteczku trzy zające. 

30 marca 2024 , Komentarze (2)

Na miejsce przyjechaliśmy już w piątek, ciemnawo już było, więc rozpakowanie się tak na szybko i dłuuugie ognisko, z późnym ptasim koncertem i wyjątkowo jasnymi gwiazdami 🤩.

A w sobotę, rano bardzo, z kubkiem kawy obeszłam wszystko dookoła, pozglądałam, czy coś tu się zmieniło- nie bardzo, czy coś wyrosło - trochę tak.. i do lasu = 28 km.

I śniadanie nr 1

A za chwilę S. wołał na śniadanie nr 2 = jajecznica z ciemnym makaronem, kiełkami i cykorią = nasza leśna tradycja. Na deser kilka orzechów i kulek żurawiny.

Zabrałam długi obiektyw, miały być fotki ptaków, które śpiewają dookoła, w różny sposób cały dzień. Ale, migają tak szybko, że zdjęcia ma tylko S. wysoko na sośnie, jak suche konary na ognisko ścina. Przed robotą - miska siemienia lnianego z wodą i orzechami. Zdjęcia tej szarej breji nie ma. A potem, przed niespodziewaną rowerową wycieczką, na dwie maleńkie kromki bułeczki z żytniego chleba z cykorią. I przy ognisku kilka pistacji i miętowych landrynek. No i dużo wody i herbat ziołowych z imbirem.

Dużo, bardzo dużo spokoju, takiego pogodnego spokoju i aktywności, takiej, jaką lubicie najbardziej Wam życzę w te piękne słoneczne dni. Ja i spotkane w miasteczku trzy zające. 

23 marca 2024 , Komentarze (16)

Ma być ciepło i słonecznie = czas idealny, żeby porządnie otworzyć działkowy sezon.

Już tak z podłączoną wodą, podglądaniem ptaków i czekaniem na wiewiórkę. Rowerowych wycieczek to tyle wymyśliłam, że nie wiem, czy zdążę 🙁. Jedzenia mało, słodyczy żadnych.

A póki co sprzątam sobie powoli, lubię ten czas, dwa razy do roku, takie przewietrzenie kątów zrobić. Zajrzeć wszędzie, wyrzuć, co stare, wyszorować, odkurzyć, poukładać.

Dzisiaj był czas okien. Co znaczy też umycie szyb balkonowych, wyszorowanie płytek na zewnątrz, firanki, zasłonki, kąpiel kwiatków (ogromny wilczomlecz okazał się stary i brzydki, na śmietnik powędrował, tylko dwie odnóżki zostawiłam). Wcześniej 35 km na rowerze i "morsowanie" w wodzie o tem. 7 stopni. Niby dużo, ale jak na koniec pływam, dłonie bolą z zimna dosyć szybko. Deszcz zaczął lać dopiero jak to wszystko zrobiłam 👍. I to jak!!

Niedziela: 35 km rower + morsowanie

Poniedziałek: 20 km rower 0,5 h siłownia

Wtorek: 20 km rower

Środa: 20 km rower 0,5h siłownia

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Piątek: 30 km rower

Sobota: 35 km rower+ morsowanie


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.