Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 265902
Komentarzy: 11096
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 4 maja 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 września 2024 , Komentarze (17)

Zupełnie jest tu inaczej niż myślałam, niż czytałam, a dużo czasu spędziłam nad planowanie tych wakacji. S. powiedział - gdzie chcesz jedziemy, ten wyjazd to bylo moje marzenie 🤪.

A tu jest tłok dużo, dużo większy niż myślałam. I dużo mniej dziko. Świat inny wydaje się rano - czysty, przejrzysty, chłodny i pusty. Biegaczy trochę🏃, rowerzystów🚴 i z psami spacerujących. Jak wszędzie gdzie widziałam. Od południa jest tłok i świat robi się blady od upału.

Kempingi są nad rzekami, jak górskie strumienie, białe kamienie są na dnie, a kolor wody jest jasno turkusowy, można się kąpać w niej, gapiąc na ogromne góry.

Bardzo wakacyjnie, wymagająco dla rowerzysty. Dla fotografa - takse.

29 sierpnia 2024 , Komentarze (23)

Drugi już raz. 

Trwa dwa wakacyjne miesiące, celem jest, jak najwięcej mieć aktywności, przeliczanej na punkty.

Nagrodą jest to, że aktywnie spędzamy czas 🤸‍♀️, jakieś puchary i koszulki też będą, no i nagroda najlepsza _ korpo przeliczy punkty na złotówki i całkiem okrągłą kwotę przeleje na konto jakiejś, wybranej przez nas, placówki. 

No i całkiem wysokie miejsce mam, nawet nie wiem dokładnie które, bo dużo bardzo jest kategorii. Szczególnie dobrze sobie radze w ilości zaoszczędzonego CO2 😉. 

No a dzisiaj jest dzień zero - jak tylko skończę pracę = 16,45 - jedziemy do Słowenii!!!

Spakowałam się już wczoraj i to jak na trzy wyjazdy: górski trekking, wycieczki rowerowe i snurkowanie. Dzisiaj S., który już ma wolne, będzie to wszystko w aucie układał. Moje zadanie, to nie nabałaganić tam tak od razu 😉.

Waga 51,25, mięśni 39,38 kg.

I po raz pierwszy od lat, zamiast jedna kartę dnia z talii tarota ( nie każdy może mieć psa) wyciągnąć, zrobiłam układ: co było, jest i będzie:

 

25 sierpnia 2024 , Komentarze (8)

Bo wciąż wspomnienia wyjazdu kajakowego wyraźne, a już w czwartek wyruszamy do Słowenii, więc przy ognisku, główny temat był, gdzie, kiedy no i najczęściej: ciekawe jak tam będzie.. Wybraliśmy campingi (trzy) i z grubsza, co chcemy zobaczyć. Reszta się okaże. Wygląda na to, że pogoda będzie idealna 👍.

Na działce, na werandzie, czekał na nas prezent - spora pryzma drewna, odpadków z budowy domu, od kuzynów S. W sobotę, jak już wróciłam z lasu (26 km, ilość grzybów 0) i po śniadaniu, S. ciął te dechy, niektóre grube i długie, a ja pakowałam na wózek i zawoziłam na miejsce. Tak ze dwie godziny chyba. Potem prysznic i "na lody" - 15 km rowerami. Po powrocie, ciemnawo się już robiło, dostaliśmy tego drewna jeszcze więcej, tylko sami musieliśmy go sobie, na ręcznym wózku przywieźć. 

Dzisiaj za to miała być laba. I tylko z rana, jak jeszcze takiego upału nie było, zrobiłam sobie taką szerszą rundkę = 33 km i zadowolona do tej laby się szykuję. Wyjmuję z uszu słuchawki (Zadie Smith The Fraud - jak dla mnie super), a z sakwy zniknął ładujący je futerał 😮!!. Ponarzekałam strasznie, zjadłam co nieco i jeszcze raz, tą samą drogą, już teraz to w niemożliwym upale. Na 12 kilometrze pudełeczko leżało sobie na poboczu drogi.. Razem jakieś 57 km, mój tegoroczny rekord w jeżdżeniu na rowerze przed obiadem 😉

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5h siłownia

Wtorek: 45 km rower

Środa: 30 km rower

Czwartek: 20 km rower + 0,5h siłownia

Piątek - niedziela: 150 km

18 sierpnia 2024 , Komentarze (5)

Takie miejsce pokazało się na mapie, w odległości idealnie spacerowej od naszego biwaku, w zatoce nad jeziorem Zdrużno. 

O 5,10 obudziło mnie siku. Niebo było różowe, mocno, słodko różowe, taki sam kolor miała woda, wiatru zero. Czaple i kaczki, to jedyne co w ruchu było. No i ja 🏃‍♀️🤸‍♂️, bo szkoda mi było dalej spać. 

Czas idealny zobaczyć to miejsce, gdzie zwierzęta, malutkie i większe, mogą spokojnie sobie żyć. Jakieś małe domki wyobraźnia mi podsunęła, poogradzane, żeby ci staruszkowie sobie krzywdy nie robiły np stare tchórze nie pozagryzały starych kur. Pszczoły to może w barciach 🤔. Coś jak Kadzidłowo.

Najpierw kawa, poczytałam chwilę (strasznie nietrafiona, nudna powieść, jakoś z książkami mi nie idzie ostatnio 🥴), trochę sweterka na drutach, kąpiel i w drogę. Stary, piękny las, a potem 3 km szlakiem umocnień szczycińskich - na wysokiej skarpie, tuż przy samym jeziorze. Po drodze bunkier z tablicą pokazującą co było w środku - mieszkanko z punktem dowodzenia i dwoma wejściami, głównym i awaryjnym. Obok 5 pięknych kani. Rów o trójkątnym przekroju,  w który wpadały czołgi.

A na cyplu, z tym domem dla zwierząt, była zwykła wioska, pomost, kemping, dzikie śliwki i pyszne, dojrzałe mirabelki i nic, przypominającego choć trochę miejsce, które sobie wymyśliłam 😒. Tylko panią spotkałam dwa razy, z popielatymi włosami, pogodna twarzą i wieloma starymi psami na smyczach i luzem (jeden z mętnym, ślepym okiem) matowe i wolno, spokojnie idące na spacer, tym samym co ja szlakiem pruskich umocnień.

6 km w obie strony, dwie garści miksu mirabelekowo - śliwkowego, dalsze zanudzanie się nietrafioną powieścią, bo mam ją też w wersji audio.

Kajakowanie, nocleg na kolejnej wyspie. Wciąż bez chęci na obiad w stanicy, wyjadamy pyszności z kajaków, bujając się na wodzie, w miejscach, gdzie nie ma łabędzi.

17 sierpnia 2024 , Komentarze (10)

Nie jest to jakiś mocny prąd, i trzeba będzie wrócić, ale odcinki długie. Upału na wodzie się nie czuje. Głodu też nie. Jedyna możliwość obiadu - to stanica w Spychowie- ale jak zobaczyliśmy jaki tam tłum, hałas i zamieszanie (park linowy z tyrolką tuż koło restauracji), zgodnie stwierdziliśmy, że zrobimy przyjęcie na wodzie - śliwki + bananowiec 😜. Potem zwiedzanie zatoki, w której jeszcze nie byliśmy, długie pływanie i ja jeszcze 4 km spacer po starym pięknym lesie. 

Pierwszy raz w tym roku widziałam tak dużo otyłych kajakarzy obydwu płci (w tym dzieci). Pływali w całkiem nowym modelu kajaka - bardzo szerokim, jakby kanou na kajak przerobione. 

16 sierpnia 2024 , Komentarze (7)

i bez nazwy. Pusta. Tuż obok wyspy Miłości, większej i kilkoma namiotami już rozstawionymi. Prawie na środku jeziora Zyzdrój. Prawie bez wiatru, cicho i spokojnie. I jeszcze dużo suchego drewna na ognisko po poprzednikach zostało (a drewno na wyspach to towar cenny, szczególnie jak teraz, pod koniec sezonu). 

W środę wg planu - ja pierwsza w domu, więc kończę pakowanie, głównie to co z lodówki, wraca S. i po 21 jedziemy na działkę. Na toruńskiej korek!! Na białostockiej gęsto. Ostatnie zakupy w ostatnim otwartym sklepi i już inny, leśny świat. Jasne gwiazdy i księżyc.

Rano rowerowa rundka 35 km, budzenie S. pakowanie kajaków I znowu tłumy. Na drodze, na stacji, wszędzie. W stanicy na obiedzie. W miejscu wodowania kajaków. 

Zaraz na początku spływu, jest nieprzyjemna przenoska, przez drogę, z wąskim wyjściem i betonowym, stromym zejściem, a potem już dobrze, idealnie 🚣‍♀️🏊🤸‍♀️

12 sierpnia 2024 , Komentarze (18)

A może to spokój i równowaga 🤔. 

Jem to co lubię, ile lubię, aktywność jednakowa.

I jednakowe wartości waga pokazuje: 50 - 52 kg. 

W korpo pokusy ciastkowe się skończyły, do okresu świątecznego ich już nie będzie. S. też bardzo dba o płatki brzuch, żadne słodycze nie wchodzą do naszego domu, ani my nie chodzimy do miejsc, gdzie one są. Więc trudno nie jest.

O wakacjach myślę. 

I tych mikro - kajaki na gdzieś pomiędzy Babiętami i Zgonem, te już za chwilę. Gdzie spać, czy kormorany już odleciały? A co w zimie robią czaple? Czy mała restauracja z pysznym jedzeniem, przy moście w Spychowie, z tarasem, z którego widać kajaki, będzie jeszcze czynna w tym roku? No i co z pogodą?

I tych długich, głównych, w Słowenii - nasz pierwszy raz. Które miejsca zobaczyć, który camping. Jak to będzie w tych górach, wielkich i kamienistych. Nie, via ferrata nas nie interesują. Wirtualnie już cały kraj zwiedziłam  😉.

A na chwile wolne, albo deszczowe, mam chustę szydełkową, która ogromnym jest dla mnie wyzwaniem. Nie tyle technicznym, bo nie ma tu wielkiej filozofii, przeciąga się nitkę, przez pętelki w ściśle określony sposób, ale w koncentracji, żeby o niczym nie zapomnieć, nie pominąć, albo nie dodać nic niepotrzebnie.

Pierwszy błąd (i prucie mam już za sobą). Nawet sama bym go nie zauważyła tak szybko, ale bystre oko w FB grupie, gdzie której robimy ten wzór wspólnie, zobaczyło od razu i już odzobaczyć nie mogłam. Poprawka musiała być.

Fotka pierwsza z błędem, druga to wersja poprawna:

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5h siłownia

Wtorek: 15 km rower

Środa: 30 km rower 

Czwartek: 20 km rower + 0,5h siłownia

Piątek - niedziela: 123 km

5 sierpnia 2024 , Komentarze (19)

Weekend na działce trochę inaczej niż dzień biurowy, wygląda na talerzu.

Tak około (tu wszystko jest tak około i mniej więcej 😉) 7 kawa na trawie, trochę poszwendania się i pogrzebania w komórce i 33 km rowerem po lesie, z postojem koło krzaków jeżyn.

Śniadanie tak o 11 ( jeszcze dwie więcej śliwki):

Około 13 S. na wielkim talerzu, podaje obiad - sadzone jajko, ziemniaki z kalafiorem i fasolką, przepyszny pomidor z ogródka obok. Na deser odżywka białkowa z mielonym siemieniem lnianym. 

Potem jest wycieczka, wspólna już "na lody" oddalone od nas jakieś 3 km, my krążymy po okolicy co najmniej 15. Lody zjada S., ja mam jabłko i śliwki. 

Potem jeszcze dwa banany, miska odżywki białkowej z wodą i siemieniem, a do ogniska - 0,5 bobu na spółkę. 

Płyny - 1,5 l. muszynianki, duża herbata, 0,5 l. ziołowej mieszanki, dwie duże kawy.

Nie mam pojęcia ile to kcal, jakie to makra, ani czy to dużo, czy mało.

Dla mnie to tyle ile trzeba.

4 sierpnia 2024 , Komentarze (18)

Tydzień w swoich zwykłych ramach. 

Tylko ramach, bo to w środku, zawsze inne. Trochę porządków, poukładania na półkach i w głowie. No i spokojno/aktywny weekend w naszym lesie.

Ptaki ucichły, młode bociany już samodzielnie latają i pasą się przed odlotem. Chłodniej, cudownie chłodno. 

I nareszcie, po dwóch chyba tygodniach czekania, odpowiednie światło, na żeby mój nowo zrobiony sweterek obfotografować. Pierwsze doświadczenie z włóczką z dodatkiem jedwabiu - cudownie delikatna ale gniotąca się trochę..

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5h min siłownia

Wtorek: 36 km rower

Środa: 30 km rower + 0,5h siłownia

Czwartek: 20 km rower

Piątek - niedziela: 150 km

29 lipca 2024 , Komentarze (5)

Wszystkie "atrakcje" w okolicy jako cele wycieczek potraktowaliśmy (tym bardziej, że tam też jakieś obiady zwykle bywały) ale to droga do nich się liczyła.

Bo np wiadukty w Stańczykach, które zapamiętaliśmy, jako nagryzione zębem czasu, ale ciekawe - skoki na linie się tam odbywały i w okolicznych krzakach młodzi, nakręceni tym ludzie obozowali. Teraz jest metalowa brama, bilety 10 zł i okropne budy z pamiątkami i okropnym jedzeniem. 

Smolniki - ładne, zadbane, nic wyjątkowego. Punkt widokowy "Pan Tadeusz" drewniana platforma na wzgórzu.

A wszystko pomiędzy - przepiękne.

Kluchy nadziane soczewicą się skończyły, jak tylko zdążyłam je polubić. Zostały mi placki, omlet i pierogi. I strasznie twarde surówki z kapusty.

Przepedałowane 430 km (trochę z tego jeszcze na "naszych" Kurpiach, skąd wyruszaliśmy. Przewiosłowane 16.

Waga -1kg.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.