Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 231958
Komentarzy: 10766
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 11 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

4 czerwca 2024 , Komentarze (10)

Z przygodami dotarliśmy na ten ostatni nocleg. Bo jak obiad jedliśmy w stanicy (pierogi z kaszą i serem, surówka i na spółę przepyszna szarlotka z lodami na ciepło) znowu ciemne chmury się pozbierały, jezioro się rozbujało, wiatr skośnotylni zerwał, popędził nas w jak na skrzydłach... i wszystko ucichło, jak tylko dotarliśmy na wyspę. I zachód się zrobił przepiękny 😍.

A rano słońce, wiatru zero, wiosłowaliśmy jak najwolniej się dało to ostatnie pływanie.

56 km przewiosłowałam, 6x pływałam w jeziorze, grzecznie ziemniaki z koperkiem i jajkiem sadzonym jadłam na obiady i pierogi z wody. Ciastka na pół - przepyszne były, na miejscu pieczone, z rabarbarem albo jabłkiem.

I codziennie ptak bąk nadawał - jakby ktoś dmuchał w butelkę, a ludzi prawie wcale nie było. Wyjątkowo bardzo ich nie było w tym roku.

2 czerwca 2024 , Komentarze (7)

Dwa piękne dni z popołudniowym oddechem burzy na plecach. I to takim, że zapadła decyzja - śpimy w domku z stanicy, jak będzie wolne miejsce, łamiąc wieloletnie postanowienie. Bo stanice wyglądają słodko w południe. Puste, senne, z drewnianymi domkami i dużym pomostem. Z ludźmi nieszkodliwie drzemiącymi na słońcu, albo snującymi się z wędka w ręku. I jak kogoś to zwiedzie i tam zostanie, wieczorem zaczyna się impreza!!! W kilku miejscach, z różną muzyką i darciem się coraz głośniejszym, aż do rana. Stopery są bezradne. Ale w tym roku jest tak pusto, a chmury taki czarne, że zostaliśmy. I moja teoria, że bardzo na korzyść (naszą korzyść) pozmieniały się wakacyjne miejsca. Na biwakach dzikich najmniejszego śmiecia nie ma zostawionego, a ludzie są cicho, się sprawdziła. Było nieźle, a po 22 bardzo dobrze.

A burza skręciła w bok. 

A stanicy bardzo nieoczywisty anioł na trawniku stoi,  taki że z przodu można się nie domyślić

widać dopiero jak się odwróci


31 maja 2024 , Komentarze (7)

= Początek sezonu kajakowego, od lat na jeziorach szlaku Krutyni.

Co roku jest świetnie i co roku jest inaczej. Tym razem cicho, pusto, burzowo, z pięknymi chmurami i zachodem słońca. 

Dzień pierwszy - Babięta - Wyspy Owcze (całe dla nas). 

Zamiast kapelusza, którego nie ma gdzie schować podczas deszczu, czapeczka zamieniająca mnie, w żółwika

27 maja 2024 , Komentarze (6)

Od lat, dekad właściwie, leczę zęby w miejscu, do którego mam mega zaufanie, bezbólowo i skutecznie. A wcześniej bywało różnie bardzo, bo oprócz próchnicy od czasu do czasu, problem nr 1 to zgniatanie ich i kruszenie. I jedno miejsce, gdzie jakiś problem z zatokami się nałożył. 

Kontrole co pół roku, czyszczenie, leczenie jak trzeba na bieżąco - no, zadowolona byłam i czułam, że jest ok.

A że próchnica pod koronkami!!! I to na stycznej, czyli pod dwoma i głęboka 😱. I jeszcze coś do obserwacji, dwa cosie właściwie.

I rozum mówi - tak, wyleczysz, albo implanty powstawiasz, to nie koniec świata. Są rzeczy milion milionów gorsze. Ogarnie i zapomniesz. I będzie dobrze 🤸‍♀️😊.

A emocje i ciało - jak w tych horrorach, kiedy ludziom najpierw zęby wypadały, a potem, po kawałku, cały człowiek na kawałki się rozpadał 💀.

A w naszym lesie kropla deszczu nie spadła nie wiem od kiedy już. Alerty przychodziły, że burze, że uwaga i nawet kilka kropel przepędziło nas od ogniska, chmury ciemne zbierały się i przechodziły, mruczało i nawet błysnęło. Ale bez deszczowo.

Z zajęć gospodarczych dach zamiotłam, a S. podlewał i podlewał...

Poniedziałek: 30 km rower + 0,5 h siłownia

Wtorek:30 km rower + 0,5 h siłownia

Środa: 38 km rower

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Piątek - niedziela: 135 km rower

20 maja 2024 , Komentarze (9)

I to jaka!! 

Ani jedna kropla deszczu przez weekend nie spadła, a wcześniej też chyba długo, długo nic. Wszystko zakurzone i przyblakłe, w naszym lesie jest chłodniej, ale pomiędzy polami czy na wsiach - upał.

W kąciku, pod dachem, odkryliśmy jedno gniazdo z pisklakami, drugie w jałowcu, tuż przy ścieżce do ogniska, teraz dopiero, jak nas już tam nie ma, ptasi rodzice trochę spokoju mają. Może nie było to właściwie jakieś nasze odkrycie, tylko ptaki siedziały w gnieździe do ostatniej chwili, a potem z głośnym trzepotem wylatywały tuż przed naszym nosem, szeroko otwarte małe dzioby zostawiając na widoku. Zupełnie bezgłośne te małe, żadnego pipipipi..

Wiewiórka przychodzi wyjadać zielone jeszcze śliwki, sójki bitwy toczą, a kosy w dzień robaki z trawy wydziobują, wieczorem na mistrzowskie trele z najwyższych gałęzi wyśpiewują. Wysoko tez lataja nietoperze. 

A teraz koniec spokoju. Na ostatniej kontroli u stomatologa, pod koronką zrobiła się próchnica. Głęboka 😢. Jedyna zaleta to dieta przymusowa 😉. Waga, która ustaliła się na 54 kg (+-0,5) pewnie przez chwile będzie niższa.

Przez najblizsze dni wychodzę do pracy przed 8, wracam nie wiem? Po 20 to dobrze bedzie..

No i ostatnia w sezonie, najbardziej skomplikowana para skarpet, doczekała się fotek. Rozmiar na modelke za duży, na własciciela idealny, ale właściciel do pozowania nie ma cierpliwości.

Z przodu:

I z tyłu:

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h siłownia

Wtorek:20 km rower + 0,5 h siłownia

Środa: 30 km rower

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

Piątek - niedziela: 120 km rower

11 maja 2024 , Komentarze (8)

Trochę wspomnień było na początku, bo pojechałam od drugiej strony torów, lewej znaczy, czyli dobrą, szeroką ścieżką, która potem ląduje na Wolskiej. A tam, bardzo blisko, całe moje młode życie pracowała moja Mama w wydawnictwie MON i to była baza moich pierwszych, samodzielnych wypraw do W-wy. Sklepy akwarystyczne i numizmatyka głównie 😉.

Potem Złote Tarasy, gorsze niż zapamiętałam, tłum, walizki, pani drzemie na ławce. Ale sklep Levi's jest, w środku spokojnie, miła pani wybiera trzy (ciemne, średnie i jasne) pary szerokich portek, trafia w rozmiar idealnie. Ale ładnie to ja się w nich nie czułam. 

Ja mam długie nogi (nikt nie pojeździ na moim rowerze bez obniżania siodełka, nawet jak to sporo wyższy ode mnie facet w servisie). Co również znaczy, że mam krótki tułów. A te spodnie miały stan klasyczny. i Były bardzo równomiernie wytarte, więc wyglądałam jakby większość mnie stanowiły dwie stożkowe kolumny. Do Zary nawet nie zajrzałam, parking rowerowy w niezbyt budził moje zaufanie. 

Potem sklep Wasalla. Bluzy jak dla mnie idealnej jakości, ale na kolor idealny muszę poczekać, bo cudne jagody w śmietanie, miały fason z bardzo, bardzo szerokimi rękawami, a dla mnie taki bardziej klasyk by się nadał. Reszta ogromnie przeskalowana, koszulki jak wielkie sukienki, ale to wiedziałam.

No i wreszcie element "turystyczny". Łazienki trzeci raz w życiu. Piękne, rozległe, poruszanie się po nich jest bardzo żmudne, bo rower trzeba prowadzić (wiedziałam, ale już trudno, poświęciłam się dla pawi i wiewiórek. Śniadanie przy pałacu na wodzie - przepyszne. Pawie krzyczały, jakby całe stado ich było, a przyleciał jeden. Wielki, piękny, bardzo kolorowy, usiadł na trawie, ale taki tłum ludzi zaraz się zrobił, że paw uciekł, na drzewo.

Ciekawy dzień, 43 km wykręcone. Jutro w stronę przeciwną jadę, do lasu.

9 maja 2024 , Komentarze (17)

Taki mam plan na sobotę. 

S. testuje nowe gogle i tak jakby go nie będzie. 

A ja pojadę sobie do W-wy rowerem, może jakąś nową drogą, nie tak jak do korpo codziennie. I najpierw w Złotych Tarasach przymierzę się po raz kolejny do szerokich jeansów, ale tylko w
Levi's (jeżeli ten sklep przetrwał).

A potem do sklepu Wasalla przy Mokotowskiej, od dawna mnie intryguje ta marka.

Potem fotograficzne polowanie na pawie i wiewiórki w Łazienkach (chociaż światło zapowiada się nędznie). I może nad Wisłę zajrzę...? Jakaś kawa na bulwarach, co tam jeszcze, to się okaże..

A ze skarpetkami to skończyć nie mogę w tym roku. Trafiła mi się okazja, pierwszy raz w życiu, nie, że trafiła się pierwszy raz, tylko pierwszy raz miałam odwagę odpowiedzieć na pytanie zadanie na fb przez projektantkę, kto chce wzór skarpetkowy testować. 

I powstała moja wersja Cracow socks by Dorota @Knitolog.

A przy okazji tej sesji, dowiedziałam się, co ludzie robią na plaży wieczorem. Nic nie robią. Siedzą i patrzą się przed siebie. 

Poniedziałek: 20 km rower + 0,5 h siłownia

Wtorek: 20 km rower

Środa: 20 km rower + 0,5 siłownia

Czwartek: 20 km rower 0,5h siłownia

5 maja 2024 , Komentarze (13)

Sobota była jak piątek, tylko zamiast w stronę Elbląga, kółko było w stronę Fromborka.

A dzisiaj to już sama zrobiłam wycieczkę pożegnalną, śniadanie i o 12 do domu. I bardzo miła niespodzianka - na drodze nie to, że pusto, ale całkiem nieźle. I żadnych burzy, wichury, ulewy czy gradobicia..

Na rowerowym liczniku 225 km.

Majówkę 2024 zaliczam do mega udanych 👍, sezon letnich wyjazdów dobrze rozpoczęty.

4 maja 2024 , Komentarze (16)

Najpierw ja sama po płaskim: Kadyny - droga nad zalewem i plaża Riwiera😆. Droga wałem, po płytach, ale zaskakująco równych. Trzciny zniknęły, z jednej strony woda, pachnący rzepak z drugiej. No cudnie🤩

 A Kadyny to jeden wielki skansen - bogata pruska posiadłość (jest cześć hotelowa), z leśnym parkiem (tak, komary są tu wszędzie), wieżą widokową zarośniętą drzewami, stadkiem kóz do karmienia przez dzieci i brązową alpaką.

Po jajecznicy już na poważnie, najpierw daleko przy zalewie, potem mocno pod górę, przez lasy, pola - wymagająco i przepięknie, tak z poziomu roweru, bo z drona to już niebardzo. Pola duże, równe, żadnych zaskoczeń. 

Na późny obiad ziemniaki i surówka, na deser białko z siemieniem dla mnie, smażony okoń dla S.

I jeszcze bezkomarowy zachód słońca:

3 maja 2024 , Komentarze (21)

Czyli małym, starym, bardzo wolnym stateczkiem, tylko dla ludzi i rowerów.

A z samego rana, jeszcze jak S. spał, poszukiwania wieży widokowej. Dosyć blisko nas, ale droga do niej owiana tajemnicą 😉.

Dwie godziny krążenia po wąwozach i wzgórzach, poważna przeprawa przez strumień i wreszcie pomoc miejscowego pana.

Ale udało się.

A w Krynicy wiadomo - tłum ludzi, samochodów, wszystkiego. Ale tylko w centrum. Odjechaliśmy w stronę plaży, napotkaliśmy kilka dzików (moje marzenie), były ciemne, brzuchy miały umazane w błocie, niezbyt ładne były, pasiasty był tylko jeden malutki. 

Krótka wizyta na prawie pustej plaży, kąpanie w morzu, pierwsze od dzieciństwa i leśną drogą w stronę ruskiej granicy. Z powrotem drogą asfaltową. Po obiedzie plaża raz jeszcze, już prawie że o zachodzie słońca, raz jeszcze kąpiel i sesja foto nowych skarpet. 

W między czasie obiad - dorsz dla S. dla mnie zapiekane ziemniaki i gotowane warzywa. Takie se.

Ciekawy dzień, ale potwierdzający, że polskie morze to nie moja bajka. Bez zmienności, same linie ciągłe proste.

Czy wiedziałyście, że selfiaczki są lustrzanym odbiciem?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.