Dawno, dawno temu pisałam tu o tym, że mam objawy i że wcześniej byłam pewna, że po 50-tce i objawach to wystarczy taką magiczną pigułkę łyknąć i znowu jestem jak 20 lat temu (tak myślałam, bo tak czytałam w necie i kolorowych magazynach, głupia ja). Ale gin do którego poszłam, facet po 30-tce - więc teoretyk, moje objawy zlekceważył i tyle badań mi zlecił, że w trakcie objawy przyszły, a ja odpuściłam.
No ale @ nie wróciła do końca, a właściwie wróciła na chwilę. I nie to żebym tęskniła, tylko znowu zaczęłam mieć złudzenia, że może HTZ by mi pomogło młodą być dłużej i zdrową (tak o tym też myślałam). Bo hormony chronią kości i serce i zmarszczki na twarzy nie są takie widoczne.
No więc przy okazji badań kontrolnych poszłam do endogina_kobiety. I ona nie namawiała ale nie odradzała. Ale uprzedziła, że może być różnie.. ale na moje pytanie, czy jej pacjentki łykające wyglądają lepiej niż te co nie, odpowiedziała, że ..no tak..
Więc ja chciałam też i dostałam co chciałam..
I najpierw nic nie czułam, ale teraz (po dwóch miesiącach jest tak, że to moje poza wakacyjne + 2 kg nie jest tłuszczem na brzuchu i boczkach, tylko jakby nabrzmieniem całego ciała. Nie miękkim napuchnięciem, tylko napuchnięciem z usztywnieniem. Oczu mi nie widać, policzki zrobiły się takie chomicze. Ciągle chce mi się jeść, ale nie podgryzać, tylko konkret - micha surówki mocno doprawionej, gulasz z indyka, ostry omlet. Jakbym w obcym jakimś mieszkała.
S. mówi, że wyglądam ślicznie i "tak mi się twarz wygładziła" wrr..!! znaczy gruba się robię!!
Nie podoba mi się to i wczoraj był ostatni dzień HTZ.
Wiem, jakie mogą być konsekwencje przerwania, ale co dosyć to dosyć.
Niedziela: 10 km rower + godzina TBC z moja ulubiona instruktorką która śpiewa (świetnie ) podczas, jest ciężko, dynamicznie ale dobrze bardzo..
Poniedziałek: 26 km rower + pól godziny marszu zamiast czegokolwiek na korposiłce, a wieczorem zakupy ubraniowe, bardzo udane tym razem
Wtorek: 20 km rower = zestaw brzuch + tric w południe x 3 serie
wieczorem w klubie:
1. Martwy ciąg: 35kgx 4 serie
2a. Rozpiętki na ławce skośnej: 6 kg x 15
2b. Unoszenie ramion do góry przy pochylonym tułowiu (plecy): 2,5 kg x 15
a i b jako seria łączona powtórzone trzy razy
3. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie
4. Prostowanie nóg siedząc: 15x 30kg 3 serie
+ godzina interwałów z bosu, moje ulubione
Środa: 20 km rower + 30 minut marszu zamiast ćwiczeń w południe, bo DOMsy konkretne. Ale zaoszczędziłam 7 z groszami i to już drugi miesiąc, bo zamiast kupować Shapa, który jest jedną wielką reklamą, przekartkowałam go w "saloniku prasowym". Niecałe 10 minut wystarczyło...
Sorry, ze memo nie na temat, ale szukałam czegoś jw i przypadkiem trafiłam na coś "co skradło moje serce"