Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 217511
Komentarzy: 10485
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 11 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

8 listopada 2017 , Komentarze (24)

Pomierzone co trzeba i poważone(kujon)

Tragedii nie ma, ale korekta konieczna. Tak jak zwykle_cały dodatek do brzucha wchodzi;( i trochę w nogę, ale to tak nie uwiera.

x08.11.2017było najlepiej
waga5453
talia6967
brzuch8480
biodra9090
udo5251

Wczoraj znowu w pracy był gratisowy lunch(prezent), wymyślne kanapki i pokrojone naleśniki z wymyślnym nadzieniem. Nawet nie weszłam do kuchni;).

Łapa za to zacna całkiem się zrobiła(strach)

7 listopada 2017 , Komentarze (24)

Jakoś się rozmemłałam z jedzeniem:<

Potrzebuję nowego planu, jakiś tabelek do odhaczania(kujon), pomysłu na trening, bo sama siebie już nudzę robiąc trochę to samo.

Straciłam odruch odmawiania jak ktoś częstuje mnie jedzeniem, którego nie chcę jeść(ser) (czekolada) (ciasteczka)

Wczoraj np pożarłam bezmyślnie wstrętne tanie ciastko + jakiś naleśnik z kurczakiem, majonezem i serem. Ciastko było wstrętne:(, naleśnik pyszny;).

Nad Iseo pizza codziennie i wino i amaretto wieczorem(impreza)(balon). A przejechane na rowerze tylko 160 km (w 5 dni) i to po płaskim.

Nie ważę się, nie mierzę, spodnie jakiś wielkich szkód nie pokazują póki co.

I jest to narzekanie, tylko podsumowanie(loser), bo dzisiaj będzie plan opracowany i wprowadzony. I treningowy i dietowy i pomiary będą i jakaś fotka brzucha, bo to on najbardziej obrywa podczas takiego bezkrólewia.

Myślę nawet o wydrukowaniu tabelki Chody i przyłączeniu się do jej wyzwania przedświątecznego (bez jej ćwiczeń, bo nie lubię), w takiej desperacji poszukuję nowych motywacji.

(pa)

31 października 2017 , Komentarze (10)

Tzn 50 dni w masce cienkiej, a teraz to nawet grubej? Szybko bardzo w tym roku to się stało;(

Niedziela: 14 km rower + zmiana dekoracji na grobach podczas wichury i ulewy(deszcz)

Poniedziałek: 23 km rower z tego połowa_ta z wiatrem, jakbym miała silnik wbudowany, co coraz częściej u rowerzystów obserwuje.., a ta druga połowa_ no wiadomo..(szloch)

Wtorek: 20 km rower, w południe kompleks x 5 i nic więcej, bo jutro taxi umówione na 4 rano_4!!!(strach) i będzie 5 rowerowych dni dookoła Iseo - jak ja się cieszę:D

28 października 2017 , Komentarze (16)

Słabo z treningami było w tym tygodniu(szloch) , bo dwa dni w plecy = wyjazd szkoleniowy, na którym budowaliśmy hotele dla owadów, dwa przepiękne(puchar)

Będą teraz stały na korpotrawniku i na wiosnę(slonce) zobaczę, czy faktycznie będą zasiedlane. Podobno, są takie gatunki, które wkładają do hotelowej dziurki swoja larwę i obcą larwę jako pokarm i tą obcą paraliżują tak, że nie rusza się ale też nie umiera, pomimo, że swoje larwy obgryzają ją aż do końca, dzięki czemu mają niezepsuty pokarm. I że ptaki nie siadają na tym hotelu jak na super karmniku (w co trochę nie wierzę(kujon)). W każdym razie potrzebna mi wiosna i lupa.

Poniedziałek: 20 km rower

Wtorek: 10 km rower i nic więcej;(

Środa: 10 km rower i nic więcej;(

Czwartek: 20 km rower  + kompleks metaboliczny x 5 w południe (30 minut)

Piątek: 20 km rower (szczęście jakieś niesamowite miałam z pogodą, ulewy przechodziły, jak bezpiecznie pod dachem coś tam robiłam)

wieczorem w klubie: 

1. Martwy ciąg: 35kg x 15 rozgrzewkowo, 40 kg x 10 x 3 serie

2. Wyciskanie sztangi na ławce skośnej: 20 kg x 10 x 3 serie 

3. Wiosłowanie: 15 x 20 kg x 3 serie

4. Uginanie nóg leżąc: 10 powtórzeń x 3 serie

4. Prostowanie nóg siedząc: 15x 30 kg, 15x 30 kg, 15x30kg

3. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie

I godzina ABT z instruktorką, która bardzo lubię, ale rzadko spotykam(ninja)

Sobota: 10 km rower (po dopompowaniu mojego "zapasowego" jeździ jak by silnik miał wstawiony(bomba) + godzina TBC + godzina sztang, a pomiędzy łydki na maszynie: 60 kg, stopy równolegle x20, stopy na zewnętrz x20, do wewnątrz x20, równolegle x20.

Dodaj komentarz

21 października 2017 , Komentarze (24)

Moja waga się zmienia tak + - 1 kg wokół 53 kg, wymiary i wszystkie tanitowe pomiary zmieniają się nieznacznie, treningi zbliżone do siebie = regularne, miska monotonna(salatka) ale uboga i rozsądna(kujon). Nudą wieje u mnie w sprawach vitaliowych, wieczory, zamiast podskubywania prażonych pestek dyni, spędzam na czytaniu i machaniu drutami jednocześnie, filmy i seriale w niełasce..

Efekt: szal arabelli nr 2:

Sobota: 10 km rower + godzina TBC + godzina sztang (zupełnie inne niż dotychczas, więcej powtórzeń, szybsze tempo = niższe ciężary, ale odświeżający powie nowości(balon))

20 października 2017 , Komentarze (16)

Przepadłam(balon), na całe godziny, jak to się robi(pot) i nie, nie robi się pasków, które potem się przeplata. Ale w głowie mi się przeplatało coś z frustracji i niemocy ogarnięcia..

Ale nie poddałam się(puchar), zrozumiałam(puchar) i teraz to jest prościzna(puchar), a wełna nazywa sie grzybobranie..


Środa: 20 km rower + zestaw na brzuch w południe

Czwartek: 20 km rower + lenistwo=spacer w południe, bo pogoda sierpniowa(slonce)

Piątek: 20 km rower + kompleks x 5 w południe,

wieczorem w klubie: 

1. Martwy ciąg: 35kg x 15 rozgrzewkowo, 40 kg x 10 x 3 serie

2. Wyciskanie sztangi na ławce skośnej: 20 kg x 10 x 3 serie 

3. Wiosłowanie: 15 x 20 kg x 3 serie

4. Uginanie nóg leżąc: 10 powtórzeń x 3 serie

4. Prostowanie nóg siedząc: 15x 27 kg, 15x 30 kg, 15x 30 kg, 15x30kg

3. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie

I godzina ABT, wolno, ciężko, skutecznie - jak zwykle(pa)

17 października 2017 , Komentarze (7)

Prognozy pogody były raczej słabe(deszcz), ale zostały zignorowane(muzyka)

I dobrze, dobrze któryś weekend z rzędu..

Grzybów było mało, ale za to jakie(puchar), drzewa miały płomienne kolory, a ja, po wyrzuceniu HTZ do kosza na niechciane/przeterminowane leki byłam lżejsza o 2 kg, bez chomiczej twarzy, bardzo w formie(bomba).

Niedziela: 50 km po lesie, wyjątkowo pięknym

Poniedziałek: 20 km rower + >2 km chodzenia co jak dla mnie jest (puchar)

Wtorek: 20 km rower + 20 minut orbitreka w południe, zapomniałam już jak daje w kość przy mocnym ustawieniu(strach)

wieczorem w klubie: 

1. Martwy ciąg: 35kg x 15 rozgrzewkowo, 40 kg x 10 x 3 serie, ledwo ledwo:(

2. Wyciskanie sztangi na ławce skośnej: 20 kg x 10 x 3 serie, odkąd przeczytałam na sfd, że na ładne cycki tylko skośna, ławka pozioma, pionowa poszła w odstawkę(dziewczyna)

3. Wiosłowanie: 15 x 20 kg x 3 serie

4. Prostowanie nóg siedząc: 15x 30 kg, 15x 30 kg, 15x 30 kg, 15x 30 kg

3. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie

I godzina interwałów, na których radzę sobie coraz lepiej(puchar).

14 października 2017 , Komentarze (6)

Licznik się obudził(zegar). Przejechałam się na trening i z powrotem i zajrzałam jeszcze raz, tak dla pewności i jakby nigdy nic, wszystko było na miejscu.

Wyratował się od wywalenia do śmietnika.

Niedziela: 10 km rower + godzina TBC + godzina sztang.

I jeszcze będzie chodzenie po lesie i bardzo liczę że znowu są grzyby... i ognisko..

Cudownego weekendu wszystkim Wam życzę(pa)

14 października 2017 , Komentarze (19)

Chciałam dzisiaj sprawdzić ile km od początku roku zrobiłam, tak szacunkowo 6-7 tyś, ale ile dokładnie..? No i mój licznik pokazał że 101 km:<:<!!!! Całą historię zgubił i tylko ostatnie pomiary zachował(szloch). Tak jakbym wcale nie jeździła(szloch)!

Środa: 20 km rower 

Czwartek: 20 km rower + kompleks x 3 w południe (mało, ale czasu też było mniej niż zwykle)

Piątek: 20 km rower + kompleks x 5, szybkie tempo, duża moc(bomba)

wieczorem w klubie: 

1. Martwy ciąg: 35kg x 15 rozgrzewkowo, 40 kg x 10 x 3 serie

2. Wyciskanie sztangi na ławce skośnej: 20 kg x 10 x 3 serie (ta trzecia to już ledwo ledwo, ale i tak całkiem niedawno było dużo mnie powtórzeń(puchar))

3. Wiosłowanie: 15 x 20 kg x 3 serie

4. Prostowanie nóg siedząc: 15x 27 kg, 15x 30 kg, 15x 30 kg

3. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie

I godzina ABT, wolno, ciężko, skutecznie(pa)

11 października 2017 , Komentarze (14)

Dawno, dawno temu(zegar) pisałam tu o tym, że mam objawy i że wcześniej byłam pewna, że po 50-tce i objawach to wystarczy taką magiczną pigułkę łyknąć(prezent) i znowu jestem jak 20 lat temu(klaun)(muzyka) (tak myślałam, bo tak czytałam w necie i kolorowych magazynach, głupia ja). Ale gin do którego poszłam, facet po 30-tce - więc teoretyk, moje objawy zlekceważył i tyle badań mi zlecił, że w trakcie objawy przyszły, a ja odpuściłam. 

No ale @ nie wróciła do końca, a właściwie wróciła na chwilę. I nie to żebym tęskniła(przytul), tylko znowu zaczęłam mieć złudzenia, że może HTZ by mi pomogło młodą być dłużej i zdrową (tak o tym też myślałam). Bo hormony chronią kości i serce i zmarszczki na twarzy nie są takie widoczne.

No więc przy okazji badań kontrolnych poszłam do endogina_kobiety. I ona nie namawiała ale nie odradzała. Ale uprzedziła, że może być różnie.. ale na moje pytanie, czy jej pacjentki łykające wyglądają lepiej niż te co nie, odpowiedziała, że ..no tak..

Więc ja chciałam też i dostałam co chciałam..

I najpierw nic nie czułam, ale teraz (po dwóch miesiącach jest tak, że to moje poza wakacyjne + 2 kg nie jest tłuszczem na brzuchu i boczkach, tylko jakby nabrzmieniem całego ciała. Nie miękkim napuchnięciem, tylko napuchnięciem z usztywnieniem. Oczu mi nie widać, policzki zrobiły się takie chomicze. Ciągle chce mi się jeść, ale nie podgryzać, tylko konkret - micha surówki mocno doprawionej, gulasz z indyka, ostry omlet. Jakbym w obcym jakimś mieszkała.

S</3. mówi, że wyglądam ślicznie i "tak mi się twarz wygładziła" wrr..!! znaczy gruba się robię!!

Nie podoba mi się to i wczoraj był ostatni dzień HTZ(bomba).

Wiem, jakie mogą być konsekwencje przerwania, ale co dosyć to dosyć(strach).

Niedziela: 10 km rower(deszcz) + godzina TBC z moja ulubiona instruktorką która śpiewa (świetnie(muzyka) ) podczas, jest ciężko, dynamicznie ale dobrze bardzo..

Poniedziałek: 26 km rower + pól godziny marszu zamiast czegokolwiek na korposiłce, a wieczorem zakupy ubraniowe, bardzo udane tym razem(dziewczyna)(prezent)

Wtorek: 20 km rower = zestaw brzuch + tric w południe x 3 serie

wieczorem w klubie: 

1. Martwy ciąg: 35kgx 4 serie

2a. Rozpiętki na ławce skośnej: 6 kg x 15 

2b. Unoszenie ramion do góry przy pochylonym tułowiu (plecy): 2,5 kg x 15

 a i b  jako seria łączona powtórzone trzy razy

3. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie

4. Prostowanie nóg siedząc: 15x 30kg 3 serie

+ godzina interwałów z bosu, moje ulubione(puchar)

Środa: 20 km rower + 30 minut marszu zamiast ćwiczeń w południe, bo DOMsy konkretne;(. Ale zaoszczędziłam 7 z groszami i to już drugi miesiąc, bo zamiast kupować Shapa, który jest jedną wielką reklamą, przekartkowałam go w "saloniku prasowym". Niecałe 10 minut wystarczyło...

Sorry, ze memo nie na temat, ale szukałam czegoś jw i przypadkiem trafiłam na coś "co skradło moje serce"

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.