Od chyba dwóch miesięcy jest tak: usypiam jak kamień
(tu nic się nie zmieniło) i budzę się tak po 2 a. m. gorąca jakbym w piekarniku była. Więc skopuje kołdrę i S. jak najdalej i zasypiam. Budzę się zimna jak lód. Ten cykl powtarzam kilka razy, a w międzyczasie mam dziwne, przygodowe sny
.. i nawet nie jest to takie złe, tylko jak dzwoni budzik-nie mogę uwierzyć, że to już i górne powieki mam dziwnie opuchnięte..
Poniedziałek: 20 km rower + spacer w południe
Wtorek: 20 km rower + zestaw: brzuch + tric x 4 w południe.. planowałam, żeby zamiast scyzoryków na piłce zacząć robić podciągania nóg w zwisie na drążku, ale jakoś tak na planowaniu się kończyło. No i we wtorek piłka zniknęła z corposiłki
I jakie brzuchowe DOM-sy mam dzisiaj (dzisiaj tzn w środę)
wieczorem w klubie: (mało bo angielski się przeciągnął)
1. Martwy ciąg: 35kg x 15 rozgrzewkowo, 40 kg x 10 x 3 serie,
2. Wyciskanie sztangielek na ławce skośnej: 7,5kg/rękę x 15 x 3 serie
3. Wiosłowanie: 20 kg x 15 x 3 serie
4. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie
I godzina interwałów ciasno, no bo wiadomo postanowienia noworoczne=tłum w klubie