Od kilku lat, mamy taką z S. tradycję, że zamiast siedzieć i jeść jajka z majonezem + żurek z jajkiem + sałatkę warzywną z jakiem i majonezem, gdzieś sobie jedziemy.
Tylko że, to są tylko 4 dni (tak wiem, że trzy, ale w naszym przypadku 3 + piątek przed = 4), no i ma być ciepło. I ma być krótka podróż. I coś nowego. I bardzo aktywnie. I bardzo fotograficznie.. I nie wiem zupełnie co w te święta... i jak to przyjemne rozważać te wszystkie możliwości
W zeszłym roku było Iseo i dwa lata wcześniej:
I na wszystkich zmarłych było rowerowe Iseo. I coś tak czuję, że pominę zasadę "ma być coś nowego" i nie będę myślała jak to ciężko wstać o 4 a.m. i dźwigać paki z rowerami i przejadę się znowu dookoła tego jeziora i że nie będzie lało
Nie mam lepszego pomysłu... bo w Tatrach sytuacja pogodowa bardzo niestabilna
Środa: 20 km rower + komplex x 5, + 30 minut marszobieg w południe,
Czwartek: 25 km rower + 30 minut marszobieg w południe,
Piątek: 20 km rower + 30 minut marszobieg w południe,
wieczorem w klubie:
1. Martwy ciąg: 35kg x 15 rozgrzewkowo, 40 kg x 10 x 3 serie,
2. Wyciskanie sztangielek na ławce skośnej: 8kg/rękę x 15 x 4 serie,
3. Wiosłowanie: 25 kg x 15 x 3 serie,
4. Wznosy tułowia na ławce rzymskiej 20 x 3 serie,
5a. Unoszenie sztangielek 5 kg x 2
5b. Uginanie ramion za głową 7 kg x 2 (a i b seria łączona)
I godzina ABT= mocno
Sobota: 10 km rower (wiosna pełną gęba) + 1h TBC + 1h sztang, a w przerwie ( ci którzy nie zostają na sztangi się rozciągają, a ja im zazdroszczę) ćwiczenia łydek = jak zwykle.